niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 3

Obudził mnie wieli łomot, dochodzący z środka mojej czaszki, cała głowa z bólu, aż mi pulsuje, to chyba najgorszy kac, jaki miałam kiedykolwiek w życiu. Naprawdę chcę jeszcze pospać, nie mam siły nawet unieść powiek, a mowa a podniesieniu się całej z tego miękkiego łóżka. Spróbowałam zignorować ból i z powrotem zasnąć, ale sen nie chciał nadejść. Jęknęłam i zaczęłam się wiercić, ale niestety nic nie dała mi zmiana pozycji. Powoli otworzyłam oczy, co za szczęście że nie oślepiło mnie żadne światło, nienawidzę tego z samego rana. Kochana Carly pamiętała o tym i zasłoniła okna, tak przy okazji w ogóle nie pamiętam, żebym wracała do domu, czyli musiałam naprawdę sporo wypić...
Nagle całkowicie zamarłam.
Co jest do cholery?
Od kiedy mam niebieskie ściany w pokoju?! Szybko poderwałam się do pozycji siedzącej, prawie nie zwracając uwagi na ból, niestety nawet w takiej sytuacji, nie potrafię go do końca zignorować. Zszokowana zaczęłam rozglądać się po pokoju, z pewnością nie jest to mój pokój i jestem bardziej niż pewna, że pokój należy do mężczyzny. Przełknęłam ślinę.

O Boże!!

Chyba nie puściłam się z jakimś obcym facetem?! Zasłoniłam twarz rękoma, próbując się nie rozpłakać.
Co się do cholery wczoraj stało?! Jak mogłam dopuścić do takiej sytuacji. Ja?! Ta która, pilnuje się nawet wtedy gdy nie jest  świadoma. No jak?! Wysiliłam mózgownicę, w próbie przypomnienia sobie wczorajszej imprezy i to co stało się po niej. Obrazy nie były spójne i mocno zamglone, ale mniej więcej mogłam stwierdzić co się stało do momentu całkowitej ciemności w moim umyśle.
Ja. Pierdole.Prawie.Mnie.Zgwałcono.
Zaczęłam powtarzać sobie to zdanie w kółko.
O boże
Dotknęłam swojego nosa, ból głowy był tak wielki, że do tej pory nie pomyślałam, ze nos może boleć mnie z innego powodu, mam tylko nadzieje, że nie jest złamany.
Dobra kluczowe pytanie, gdzie ja do cholery jestem?!
Usłyszałam szum wody, zza jednych drzwi, dobra przynajmniej wiem, gdzie jest właściciel mieszkania. Powinnam zaczekać tutaj, aż chłopak wyjdzie z łazienki, ale cholera... Co jeśli to jakiś psychopata?! Nie myśląc dużo podniosłam się z łóżka, co chyba nie było najlepszym pomysłem, bo momentalnie pociemniało mi przed oczami, a nogi przestały mnie słuchać. Z ledwością utrzymałam się w pozycji stojącej i zaczekałam, aż ten stan minie, na szczęście nie trwało to długo. Spojrzałam na swój strój i jęknęłam cicho, mam na sobie jedynie bieliznę i męską koszulkę. Ktokolwiek mnie tu przyniósł przebrał mnie, poczułam ciepło na policzkach. Idiotka! Nie mam czym się martwić tylko tym, że ktoś widział mnie w samej bieliźnie!? A co jeśli on coś próbował, przecież nie pamiętam tej części wieczora. Nie, to raczej nie możliwe, nie czuje nic dziwnego w miejscach intymnych więc zapewne nic się nie stało.
Dobra, a teraz gdzie jest moja sukienka, nie wyjdę stąd w takim stroju. Po dokładnym rozejrzeniu się po pokoju nie znalazłam jej, ale za to odnalazły się moje buty i torebka. Jak dobrze Clary urwała by mi łeb za te buty. Sprawdziłam czy wszystko mam, jak na pech mój telefon się rozładował wiec nie mogłam sprawdzić godziny, a ni do nikogo zadzwonić. Sięgnęłam po dresy leżące na oparciu krzesła i wciągnęłam je na swoje patyczkowate nogi, zmieściłabym się w jego ciuchy podwójnie, są dużo za duże, ale teraz mam większe problemy, a wole mieć na sobie za wielkie ciuchy niż paradować nago. Szybko wyszłam z pokoju i ruszyłam na poszukiwanie drzwi wejściowych. Zajęło mi to chwilę bo to mieszkanie ma tylko jeden pokój, salon i kuchnię. Szczęśliwa, że się stąd wydostanę bez spotkania tego kolesia, sięgnęłam po klamkę, ale nie puściła.
Szarpnęłam, ale drzwi nie ustąpiły, wszystkie wnętrzności przewróciły mi się w środku.
Nienienie!!
Jak wariatka zaczęłam szarpać się z drzwiami, mimo że wiedziałam, że są zamknięte, jakaś głupiutka naiwna cząstka mnie miała nadzieje, że drzwi ulegną i będę wolna.
Powinnam wiedzieć, że tak łatwo nie uda mi się stąd uciec.
Jęknęłam i oparłam swoje gorące czoło o zimną nawierzchnie drzwi.
Cholera jasna i co teraz? Chcę stąd wyjść i znaleźć się jak najdalej od tego miejsca i chłopaka.  Przeraża mnie myśl, że jestem w mieszkaniu z jakimś obcym facetem o którym nic nie wiem.
Dwa słowa wystarczą.
Mam przejebane!!
- Wybierasz się gdzieś? - Usłyszałam za sobą męski, rozbawiony głos, doszedł tuż zza moich pleców. Z okropnie bijącym sercem szybko się odwróciłam i przyległam całym ciałem do drzwi, jakby miały mnie przed czymś uchronić. Zamarłam gdy tylko zobaczyłam przed sobą prawie nagiego blond chłopaka. Ma na sobie tylko białe bokserki i prawdopodobnie gdybym tak cholernie się nie bała uznałabym, że jest przystojny. Zaśmiał się przyłapując mój wzrok na swoim kroczu, do twarzy napłynęła mi krew i zrobiło mi się cholernie gorąco. Natychmiast przeniosłam wzrok na jego twarz. Z łobuzerskim uśmiechem, jego niebieskie oczy śledziły całe moje ciało od góry do dołu, teraz robi się nie zręcznie, zwłaszcza, że w ogóle nie ukrywa tego że dokładnie mi się przygląda.
Stoi zdecydowanie za blisko, dzieli nas najwyżej jeden kroczek i jestem pewna, że słyszy moje cholerne serce.
- Ratuje ci życie, a ty w zamian kradniesz mi ubrania? - spytał rozbawiony, unosząc jedną brew do góry. W ogóle nie spodziewałam się takiego pytania z jego strony. Czy ja wiem? Chyba spodziewałam się, że potnie mnie na kawałki, a potem usmaży i rozda jako ciasteczka na ulicy.
Zadrżałam, zdecydowanie oglądam za dużo horrorów.
- Mówisz coś? - pyta zniecierpliwiony ciszą z mojej strony. Zdenerwowana oblizałam wargi, które wyschły mi na wiór, ten gest nie umknął jego uwadze, rzucił krótkie i intensywne spojrzenie na moje usta, co w ogóle nie pomogło mi myśleć, a jedynie jeszcze bardziej mnie przerażało.
Przechylił głowę czekając aż w końcu raczę się odezwać. Jednak nie łatwo cokolwiek powiedzieć z ogromną gulą w gardle.
Przełknęłam nerwowo ślinę i odchrząknęłam.
- Ja um... Wypuść mnie - pisnęłam. W duchu skarciłam się za jąkanie i drżenie w głosie. Mogłam przynajmniej udawać, że się nie boje. Kąciki jego ust nieznacznie poszły w górę, zbliżył się do mnie jeszcze trochę i teraz dzieli nas kilka centymetrów. Krew szumiąca w moich żyłach o mało mnie nie ogłuszyła.
- O nie, za dobrze się bawię -  mruknął i pochylił twarz w moją stronę.
Cholera co?!
Szarpnęłam głowę do tyłu, mocno uderzając głową o nawierzchnię za mną, nie powstrzymałam jęku, bardziej ze strachu niż bólu, z resztą głowa i tak już i tak boli mnie jak nigdy. Matko zawsze myślałam, ze jestem odważna, a teraz...?Tchórze bardziej niż mała myszka.
Chłopak zaczął się śmiać, ale na szczęście cofnął się o krok.
Spaliłam totalnego buraka, pewnie twarz zlewa mi się z włosami. Robię z siebie idiotkę, jeszcze tego brakowało, żebym ośmieszała się przed jakimś psychopato- gwałcicielo- morderco- coś. Zarumieniłam się przy  nim więcej razy niż w całym moim życiu.
Jego postawa cholernie mnie drażni, gdy on dobrze się bawi, ja umieram ze strachu.
Gdy się uspokoił zadał kolejne pytanie.
- Nie zamierzasz mi podziękować? - Ponownie nie mogłam wydobyć z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Nie mam zamiar mu dziękować. Albo mi się zdawało, albo w jego oczach mignęło coś w stylu złości i irytacji.
- Dobrze, w takim razie trochę tu posiedzisz, jak się nazywasz kotku? - Pięknie użył głupiego przezwiska, specjalnie go podkreślając, Bardzo, ale to bardzo nienawidzę gdy ktoś mówi to mnie tymi czułymi słówkami, więc nie odpowiedziałam, jednak to przezwisko wywołało we mnie silne emocje, dzięki którym odważyłam się zadać własne pytanie.
- A ty kotku? - syknęłam. Zrzuciłam go tym z tropu, ale nie tylko jego mnie też zaskoczył mój wybuch, jednak nie dałam tego po sobie poznać. Nie spodziewał się takiej reakcji z mojej strony, gdy przełknął zaskoczenie, odpowiedział.
- Niall Horan. - Przedstawia się, a ja doskonale słyszę w jego głosie dumę i to, że się przechwala. Aha, koleś ma zbyt wybujałe ego. Aczkolwiek jego nazwisko mi się skądś kojarzy, może gostek jest z telewizji? Nie to nie to... Cholera Clary by na bank wiedziała.
Zaintrygowana tym, że chłopak w takim momencie uciekł gdzieś myślami i został ze mną tylko ciałem, także się przedstawiłam, chcę żeby znów był tutaj, wolę widzieć co się ze mną stanie wcześniej niż później. O dziwo w moim głosie nie pojawiła się żadna kompromitująca nuta, totalna pewność siebie.
- Rose White - powiedziałam. Wrócił do mnie także duszą.
- Głodna? - Zapytał i zniknął w kuchni? Tak w kuchni.
I w tym momencie cały strach przyćmiła mi ciekawość....
________________________________________________________________________
Jak będzie minimum 5 komów dodam next.. Bardzo dziękuje za 11 komentarzy pod rozdziałem 2 :D Byłabym wdzięczna gdybyście pokazali tego bloga innym :)

poniedziałek, 12 stycznia 2015

rozdział 2

Zachwiał się lekko i cofnął o dwa kroki, jak dla mnie nadal stoi za blisko. Natychmiast zerwałam się z murku. Przez chwilę staliśmy w ciszy, słychać tylko nasze przyśpieszone oddechy i stłumioną muzykę z wnętrza klubu. Wpatruje się w niego i jestem pewna, że w moich oczach widać mord, mam jednak nadzieje, że nie prześwituje przez to również strach. Lepiej, żeby nie zauważył, że się go boje. Mój przyspieszony oddech jakbym przebiegła maraton i okropne szumienie  krwi w uszach prawdopodobnie mogę zwalić na adrenalinę. W jego oczach nie ma już nic z miłego, mimo że stara zakryć to tym swoim niewinnym uśmieszkiem. Podszedł do mnie i teraz dzieli nas tylko kilka milimetrów, przełknęłam ślinę. Jestem pewna, że słyszy jak bije mi serce, dziwie się, że jeszcze nie wyskoczyło mi z piersi.
 Po chwili na jego twarzy rozciągnął się leniwy uśmieszek, rozłożył ręce w geście, że nie ma zamiaru nic mi zrobić.
- Przepraszam - mruknął niewinnie. Już miałam powiedzieć, że nic się nie stało poniosło go i tyle, ale kontynuował. - Ale wiem, że oboje bardzo tego chcemy - skończył i wbił się w moje usta. Zamarłam na chwilę w totalnym szoku, po czym spróbowałam się wyrwać, jednak trzymał mnie zbyt mocno, żeby udało mi się wyswobodzić po pijaku z jego uścisku. Na szczęście jakimś cudem udało mi się mocno ugryźć go w  dolną wargę, dzięki czemu z sykiem odsunął się ode mnie. Zamiast uciekać patrzyłam dalej na rozwój wypadków. Podniósł dłoń i dwoma palcami dotknął swojej wargi, gdy je zabrał dokładnie widoczna była krew.
- Ty suko - warknął, miażdżąc mnie wzrokiem. Chwila i znowu stanął milimetry od mojej twarzy. Dlaczego w takim momencie nie czuje i nie panuje nad swoimi nogami. Mocno złapał mnie za ramię, przez co z moich ust wydostał się cichy jęk bólu. Natomiast drugą dłonią ścisnął moje policzki, tak, że ułożyły się w dzióbek, zaczęłam drżeć ze strachu. Widząc mój strach uśmiechnął się szeroko, totalnie z siebie zadowolony.
- Podłe z was istoty, najpierw mamicie nas tymi swoimi  gorącymi ciałkami, a potem zostawiacie z obolałymi jajami - syknął. - Ale nie ze mną te numery, ja zawsze dostaje to co chcę - dodał. Jego ręka ześlizgnęła się z mojego ramienia na tyłek i mocno uszczypnęła mnie w pośladek. Od razu miałam odruch, próbujący oddalić mój tyłek jak najdalej od jego dłoni. Nie przemyślałam tego bo moje biodra wyskoczyły do przodu, oczywiście spotykając na swojej drodze jego kroczę.
- Ah, jak dobrze - jęknął z triumfalnym uśmiechem. Nie skomentowałam tego tylko naplułam mu na twarz, nie wyszło tak jak chciałam bo nadal ściska moje policzki, co utrudniło mi plucie, więc koniec końców oplułam także siebie, ale był na tyle blisko by większość poleciała mu na policzki. Nie zdążyłam nawet mrugnąć gdy poczułam jego pięść na swojej twarzy, a dokładnie na nosie. Siła uderzenia była na tyle mocna, żeby zwalić mnie z nóg. Upadłam na twardą ziemie, ale kawałek mojego ciała uderzyło także w ten zasrany murek.
- Au - Z moich ust wydostał się jęk bólu.. Pociemniało mi w oczach gdy poczułam, spływającą mi po brodzie krew. Szybko spojrzałam na Marka, który masuje się po dłoni. Co za mięczak, uderzył mnie w nos i aż tak go ręka rozbolała. Wytarłam spływającą krew dłonią, przy okazji rozmazując ją po całej twarzy.
O MÓJ BOŻE, KREW!
zemdliło mnie!
Krew, wszędzie krew!
Jakim cudem nikt tego kurwa nie widzi?
Nie wytrzymałam i z oczu poleciała mi ogromna ilość łez.
- Lepiej więcej tego nie rób, rozumiesz? - powiedział. Nie dopowiedziałam, tylko dalej wpatrywałam się niego i powoli zaczęłam wstawać z ziemi. Ale chyba nie pasowała mu moja odpowiedź bo podszedł i pociągnął mnie za włosy, unosząc moją twarz jak najwyżej, pisnęłam z bólu, a dłońmi złapałam się za głowę, próbując jakoś zminimalizować ból. Schylił się, żeby nasze twarze były na tej samej wysokości i syknął.
- Rozumiesz? - Szybko pokiwałam głową. W ogóle nie zwracał uwagi na to, że jestem cała we łzach i krwi, a z moich ust wydostają się żałosne dźwięki, czyli jęki i odgłosy dławienia oraz bólu. Zamknęłam oczy, nie chcąc widzieć swojego upokorzenia.
Puścił moje włosy, a ja upadłam z powrotem na ziemię, gdyby nie to, że w ostatniej chwili podparłam się rękoma gryzłabym teraz ziemię.
Co się stało, że mnie puścił?
Otworzyłam oczy, przez załzawione oczy widzę naprawdę paskudnie. Zauważyłam go tuż obok, ale nie jest sam. Totalnie zdziwiło mnie gdy zobaczyłam jak leży na ziemi, a nad nim stoi jakiś chłopak i kopie go po całym ciele. Porusza ustami i coś mówi, ale nie jestem w stanie zrozumieć co. Jestem oszołomiona i nie słyszę nic oprócz swojej rozszalałej krwi w uszach.
Szybko podniosłam się z ziemi, zakręciło mi się w głowie i myślałam, że z powrotem upadnę na ziemię, jednak dałam radę ustać. Dokładniej przyjrzałam się twarzy Marka, która teraz jest cała we krwi. Zasłoniłam usta ręką i głośnio zaszlochałam. Chłopak który okładał mojego niedoszłego gwałciciela, zatrzymał się i odwrócił w moją stronę. Spojrzałem najpierw na jego twarz, potem na twarz marka, a potem na dłonie blondyna przede mną, jęknęłam i zamarłam całkowicie przerażona.
- Wszystko dobrze? - spyta dokładnie mis i przypatrując. Powoli zaczęło do mnie docierać co się przed chwilą stało. Zostałam obmacana i pobita przez jakiegoś frajera z klubu i prawdopodobnie prawie zgwałcona. Tak mało brakowało. Do oczu naszła mi nowa porcja łez.
Zdjęłam czerwone szpilki należące do Clary, zabije mnie później za nie, ale tu chodzi o moje życie. Rzuciłam na nich ostatnie spojrzenie, po czym się odwróciłam i zaczęłam biec jak najszybciej potrafię.
- Hej! Stój! - Usłyszałam , jednak zignorowałam to. Nie mam zamiaru się zatrzymywać. Może to kolejny psychopata. Za nic nie daje dopuścić sobie do świadomości tego, że właśnie uratował mi życie. Dobrze zauważyłam zmasakrowaną twarz Marka spod jego buta. Może nawet go zabił. Mimo buzującej we mnie adrenaliny, szybko się zmęczyłam i dobrze poczułam, że zwolniłam, więc odwróciłam się i o mało nie zawyłam ze szczęścia jak nikogo za sobą nie zobaczyłam. Weszłam w jakiś zaułek i oparłam się o zimną ścianę by trochę odpocząć. Przymknęłam oczy i zaczęłam głęboko oddychać, łzy już dawno przestały mi płynąć, ale czuje, że zbierają się nowe, gdy tylko zaczęłam myśleć o sytuacji która miała miejsce.
Do cholery mało brakowało!
Przez plecy przebiegł mi dreszcz, szybko otworzyłam oczy i zaczęłam się rozglądać i nasłuchiwać, ale niczego ciekawego nie zauważyłam. Troszkę się zawahałam, ale z powrotem zamknęłam oczy.
Moje serce stanęło gdy poczułam na twarzy jak owiewa mnie czyjś ciepły oddech. Szybko otworzyłam oczy, ale nie zdążyłam już krzyknąć bo ktoś zatkał mi usta dłonią. Zamarłam niezdolna do najmniejszego  ruchu czy choćby oddechu. Zaczęłam wpatrywać się w twarz chłopaka stojącego kilkanaście milimetrów ode mnie. Jest ode mnie wyższy, ale nie dużo. Ma farbowane na blond włosy, postawione do góry i boskie nie.... Stop!! Zwykłe niebieskie oczy.
- Oddychaj - powiedział z akcentem, chyba irlandzkim. Wzięłam maleńki oddech.  - Wezmę rękę, ale pod warunkiem, że nie będziesz krzyczeć, ani uciekać - Mówi powoli, jakbym była niedorozwinięta. Lekko kiwnęłam głową, dobrze wiedząc, że kłamie, więc gdy tylko jego ręka odsunęła się na kawałeczek, zaczęłam krzyczeć. Ale nie zdążyłam dokończyć nawet jednego słowa, bo jego dłoń znowu znalazła się na mojej twarzy, jednak tym razem trochę zabolało. Po jego twarzy widzę, że się wkurzył. Moje oczy wysyłają błagalne wiadomości, ale całkowicie je zignorował.
- Cholera, zamknij się! Gdybym chciał ci coś zrobić to już dawno było by po - warknął. Przymknął oczy i odetchnął by się uspokoić, dokładnie widzę jak rozchyliły mu  się płaty nosa. No cóż przynajmniej zginę z rąk przystojniaka. Można powiedzieć szczęście w nieszczęściu, tak nie raz mi mówiono, że mam pojebane poczucie humoru.
- Obiecuje, że nic ci nie zrobię, chcę tylko pogadać - powiedział. Miałam już kiwnąć głową, ale pociemniało mi w oczach, najwidoczniej moje serce nie wytrzymuje stresu i właśnie mdleje.
Pochłonęła mnie całkowita ciemność.

___________________________________________________________________________
Hejko no i co myślicie? Za nim dodam  następny rozdział, zaczekam na jakąś odpowiednią ilość komentarzy, nie żeby zaraz 100 ale minimum 5 by mnie usatysfakcjonowało..... :D No pozdro...
Ten rozdział jest dość krótki, ale następny będzie dłuższy :)