czwartek, 30 kwietnia 2015

Rozdział 13

W drodze do mnie do domu Niall ani razu się nie odezwał, nawet na mnie nie spojrzał. Czyżby aż tak bał się przegranej. Prędzej czy później i tak wygram ja, a wolałabym żeby stało się to wcześniej, aby nie potrzebnie to przedłuża. Dojeżdżamy pod moje chatę, ale jakoś nie mam ochoty wyjść z auta.
- Nie pożegnasz się? - pytam niewinnie Nialla. Widzę jak zaciska ręce na kierownicy. Uśmiecham się. W końcu przenosi na mnie swój wzrok. Przygryzam wargę i spoglądam na niego spod rzęs. Patrzy na moje usta. Oh tak wiem kotku, zakazane bardziej kusi. Powoli oblizuje dolną wargę.
- Wyjdź - mówi. Staram się powstrzymać uśmiech.
- Kiedy się widzimy? - Wzrusza ramionami i wpatruje się w przednią szybę. Kładę mu rękę na udzie i ściskam. Chłopak przełyka ślinę. - Oboje wiemy, że nie wygrasz - mówię powoli, akcentując wyraźnie każde słowo.  Mruży oczy i przygryza wargę. Sama bym ją przygryzła.
- Nie bądź taka pewna - mruczy niskim głosem. Hmm, więc to tak chcesz się bawić.  - Jutro zadzwonię do ciebie - informuje mnie.
- Dobrze - zgadzam się. Mało brakowało a schyliłabym się by cmoknąć go w policzek. Nie przeszło to niezauważalnie, stwierdzam to po jego chytrym uśmieszku.
- Do zobaczenia jutro, dziecinko - żegna się, a ja wychodzę z samochodu. Jutrzejszy dzień to będzie masakra.
Wchodzę do domu, na szczęście rodziców jeszcze nie ma. Jestem pełnoletnia, a wtrącają się w moje życie jakbym miała 10, i jeszcze wszystkiego mi zabraniają. Biegnę na górę by się przebrać i wziąć prysznic. Gdy kończę siadam na łóżko. Dopiero teraz zaczynam nad tym wszystkim poważnie myśleć. Co ja w ogóle wyrabiam? Zaczyna mnie to wszystko przytłaczać. Kładę się na łóżku i wpatruje się w sufit. Pakuje się w coś strasznie głupiego. Powinnam się odciąć od Nialla całkowicie, znamy się krótko, a już zdążył pokazać jak bardzo jest nienormalny. Bo jego dzisiejszym wybuchu powinnam zmądrzeć, myślałam że mnie walnie, a ja zaczęłam się z nim całować jakby nic się nie stało. Jeszcze ten zakład. To wszystko idzie w złą stronę. Ale z drugiej strony, jak pomyślę, że więcej miałabym go nie zobaczyć robi mi się smutno, jednak najlepsze pytanie jest dlaczego? Ten chłopak to idiota i psychopata jakim cudem mnie do niego ciągnie. Gdy jestem przy nim, wszystko jest takie skomplikowane i porąbane, ale z drugiej strony czuje jakby wszystko było na swoim miejscu. Sama nie wiem jak to wyjaśnić, pogubiłam się we własnych uczuciach. Z tego całego gówna zbiera mi się na płacz, cholerne babskie hormony, chyba zbliża mi się okres. Spoglądam na kalendarz. Nawet by pasowało. Pociągam nosem, a w oczach czuje łzy. Potrzebna mi przyjaciółka.  Dzwonię więc do Clary, ale cholera nie odbiera. Wybieram więc numer do Sama.
- Halo - mówi.
- Cześć Sam - chlipię.
- Rose? Coś się stało? Czemu płaczesz? - pyta.
- Jest w porządku... -
- Ten drań coś ci zrobił? - przerywa mi w pół słowa swoim warknięciem.
- Niee.. po prostu jestem rozdarta, chyba zbliża mi się okres - wyjaśniam. Przez chwilę się nie odzywa.
- Zaraz będę. - Rozłącza się. Odrzucam na bok telefon i dalej wpatruje się w sufit płacząc.
Długo nie muszę czekać na Sama bo po kilku minutach wchodzi do mojego pokoju z dwoma siatkami. Wolę nawet nie pytać jak dostał się do środka.  Podnoszę się do pozycji siedzącej i wycieram policzki.
- Wyglądasz strasznie - komentuje. Podchodzi do telewizora i włącza jakiś film, po czym podchodzi do mnie i siada obok.
- Co się stało? - dopytuje. Wzruszam ramionami. - Oj dziewczyno - mówi i mocno mnie przytula. Wtulam się w jego ciało i wypłakuje się w jego niebieską koszulkę. Głaszczę mnie po plecach monotonnym ruchem co mnie uspokaja. Wdycham jego zapach. Uwielbiam męskie perfumy.
- Przyniosłem lody - informuje mnie. Uśmiecham się przez łzy i się odsuwam by zobaczyć jakie. Wyjmuje z siatki pudełko lodów o smaku cytrynowo - waniliowo - truskawkowe.
- Bez czekolady? - czkam.
- Tak, bez - wyjaśnia. Boże jak on mnie zna, nie lubię czekoladowych. To znaczy zależy jeszcze od jakiej firmy, bo niektóre są dobre, ale zazwyczaj są słabe. Otwiera mi pudełko i podaję wraz łyżką. Sobie kupił pistacjowe. Nakładam trochę na łyżkę i zjadam.
- Kocham cię człowieku - komentuje.
- Wiem. Z resztą ciężko nie zauważyć gdy patrzysz na mnie z takim podziwem i czcią - kpi, za co dostaje ode mnie kuksańca w ramię.
- Wcale, że nie - krzyczę, ze śmiechem.  Przez następny pół godziny się wygłupiamy. On wie jak poprawić mi humor.
- Zjadłaś już pół litra lodów, dupa ci urośnie - komentuje. Spoglądam na swoje pudełko. Faktycznie zjadłam połowę. Pokazuje chłopakowi język. Odkładam pudełko na szafkę.
- Tobie też - przekomarzam się jak małe dziecko. Sam poważnieje. Oho coś się święci.
- Powiesz mi o co chodzi? - prosi. Wzdycham i opadam na poduszki.
- Sama nie wiem, pogubiłam się w  tym wszystkim - wyjaśniam.
- Czyli w czym? - dopytuje. Jęczę w odpowiedzi, niech on mnie tak nie dopytuje.
- Ten chłopak co dziś z nim rozmawiałeś przez telefon, nie wiem co mam z nim zrobić. Jest nienormalny i cholernie mnie przeraża, ale w niektórych momentach potrafi być naprawdę słodki. Zmienia się z sekundy na sekundę. Powinnam zerwać z nim kontakt, ale z niewiadomych powodów, jakoś bym nie mogła tego zrobić - wyjaśniam. Sam analizuje to w ciszy.
- Dopiero co zerwałaś z Ashtonem, chcesz się pakować w następny związek? Nie wolisz zrobić sobie przerwy? -
- O jakim związku ty mówisz? - prycham. - Ten chłopak nie nadaje się do takich relacji między chłopakiem i dziewczyną, a po drugie on jest typem kobieciarza nie chciałby dziewczyny na stałe - dodaje.
- A ty?
- Co ja?
- Czy chciałabyś być jego dziewczyną?
- Nie!.. Tak.. nie wiem - odpowiadam szczerze. Nie myślałam o tym czy moglibyśmy być parą.  Siedzimy w ciszy, oboje pogrążeni we własnych myślach. Nagle przerywam ciszę.
- Wydaje mi się, że on ćpa - mówię.
- Dlaczego? -
- Tak się zachowuje. Raz jest wściekły, po chwili szczęśliwy, a jeszcze później smutny. Nie panuje w ogóle nad sobą - wyjaśniam. - Boje się go - dodaje cicho.
- Przejebane - komentuje Sam.
- Co mam zrobić twoim zdaniem, nie mogę tak po prostu zapomnieć. - Chłopak się krzywi.
- Powinnaś go olać, narobi ci tylko problemów - stwierdza.
- Lubię go - zwierzam się.
- Może brakuje ci tylko seksu - podrzuca.
- Może - przyznaje. - A muszę przyznać, że jest gorący - przyznaje.
- E tam, spójrz na mnie - żartuje. Prycham śmiechem. - zawsze możesz się tylko zabawić. - Przygryzam wargę. Wykorzystać Nialla, dla własnej przyjemności. No nie wiem.
- A jeśli się w nim zakocham? - pytam. Naprawdę bardzo mocno pragnę by to się nie wydarzyło.
- Jeśli jest taki popaprany jak mówisz tą wątpię - stwierdza. Może i coś w tym jest. Z resztą Niall raczej nie będzie miał za złe, jeśli chodziło by mi tylko o jedno, sam ma tylko jedno w głowie. Ale czy bym tak mogła. Nie bzykam facetów od tak, muszę coś do nich czuć. No ale w sumie Niall jako jedyny tak bardzo  mnie pobudza, a wolałabym nie mieć do niego żadnych gorących uczuć. Jeszcze mi brakowało tego, żebym się w nim zakochała.
Nie mogłabym.... Nie mogę.... Lepiej tak nad tym nie rozmyślać.
- Może masz racje i brakuje mi tylko seksu. - staram się przekonać sama siebie. Przekręcam się  by spojrzeć na Sama, leżącego tuż obok mnie. Jest odwrócony w moją stronę więc spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Podnosi rękę i kładzie ją na moim policzku.
- Możemy to sprawdzić - stwierdza niskim głosem. Marszczę brwi ale zanim zdążam się odezwać, całuje mnie.
I to cholernie dobrze całuje! 
___________________________________________________________________________
Plis nie piszcie po pięć komentarzy ;d
Króciutki, ale szybko dodany :D

wtorek, 28 kwietnia 2015

Rozdział 12

   Jak ktoś nie lubi scen takich wicie takie trochę więcej niż całowanie, omińcie drugą połowę..
Stoi za blisko, zdecydowanie za blisko. Nie chcę mieć z nim nic do czynienia, jest psychiczny, tak po prostu niszczy moją przestrzeń osobistą. Moje nadgarstki są skrępowane przez jego dłonie tuż nad moją głową.
- Nie podnoś na mnie głosu, rozumiesz? - Syczy prze zaciśnięte zęby. Moja klatka piersiowa jak głupia lata w tą i z powrotem. - rozumiesz? - powtarza pytanie. Kiwam powoli głową. Albo mi się zdaje, albo jego śliczne niebieskie oczy zrobiły się strasznie ciemne. Moje nerwy są nadszarpane i jestem naprawdę bliska płaczu, a może nawet od tego, żeby znowu zemdleć w jego ramionach. Jednak tym razem jest wkurwiony i jeszcze mnie wyrzuci do stawu, gdy będę nie przytomna.
Jestem przerażona! W mojej głowie jest mgła przez którą nie mogę racjonalnie myśleć, więc tylko stoję i wpatruje się w niego wielkimi od strachu oczyma.
Myślę ze każda dziewczyna bała by się w takiej sytuacji. Nie życzę nikomu by przechodził przez taki stres, nie zdziwię się gdy ta akcja zostawi piętno na mojej duszy. Mam tylko nadzieje, że mnie nie uderzy, tego było by już za wiele, a jego oczach widać, że jest do tego zdolny.
- Jeśli mówię, że jesteś moja to jesteś - informuje mnie. Kiwam głową.  Czuje łzy pod powiekami. Ten chłopak ma ze sobą problemy, powinien iść do specjalisty.
Najgorsze z tego wszystkiego jest to, że dostrzegłam w nim też dobre strony i wiem, że w głębi ducha jest dobrym człowiekiem, tylko okropnie zagubionym.
Moja wrażliwa strona uważa, że powinnam mu pomóc, ale czy byłabym wstanie? Nawet nie wiem jak miałabym się za niego zabrać. Jest zbyt.. pokręcony, łagodnie mówiąc.
Podnosi wzrok z moich piersi na oczy, nawet nie wiem kiedy zdążył tam spojrzeć. Przez chwilę wpatrujemy się sobie głęboko w oczy, w jego widać ogromną złość, w moich przerażenie. Przez te strasznych kilka minut zaczął się uspokajać, a jego oczy na powrót stają się błękitne.
 Odciąga jedną rękę od moich nadgarstków, jedną trzyma nadal, ale teraz mam na tyle swobody, że mogę nimi poruszyć. Nie chcę na nie nawet spojrzę, ścisnął za mocno i wiem, że pojawiają się już siniaki. Moja skóra taka właśnie jest. Lekko się walnę, ale już mam wielkiego sińca.
- Przepraszam - mówi cicho i jedną dłonią ściera łzę z mojego policzka, nawet nie poczułam, że popłynęła. Powinnam go od siebie odepchnąć i uciec stąd gdzie pieprz rośnie. Ale chyba nikt by nie dał rady gdyby widział tyle bólu i smutku co ja teraz w jego oczach. Morze zawsze mnie uspokajało, a teraz w jego oczach widzę właśnie wzburzone morze, pełne smutku. Uspokoiłam oddech. Nawet po tym co się przed chwilą stało, nie dam rady od niego uciec. Chcę poznać jego mroczne sekrety, mimo iż wiem, że to będzie długa i mozolna droga.
Przygryzam wargę, nie wie co myśleć. Przenosi  na nią swój wzrok. Ból i smutek znikają, ale pojawia się pożądanie. Boże ten chłopak ma jakieś rozdwojenie jaźni, całkowicie jak.... O mój... On ćpa! Nie mam okazji tego przemyśleć, bo rozprasza moje myśli swoim dotykiem, a mianowicie delikatnym muśnięciem moich ust i to nie jego ustami tylko kciukiem.
Co ja miałam?
Nie byłam czasem zła?
A nieważne!
 Krew w żyłach przepływa mi tak szybko, że słyszę szum w uszach i kręci mi się w głowię, jego bliskość sprawia, że mgła wywołana w mojej głowie przez strach jest zastąpiona mgłą pożądania , nie mogę zespoić myśli.To takie bezsensu!
 Puszcza moje nadgarstki z drugiej ręki i Opiera się dłońmi po obu stronach mojej głowy. Patrzy mi prosto w oczy, jakby chciał przez nie wyczytać co mam w duszy, ale nie winię go próbuje zrobić to samo, więc wpatruje się w te błyszczące błękitne oczy. Nie ogarniam go i pewne nie ogarnę. Hmm cóż za szybki obrót spraw. Zadrżałam gdy leciutko przeciągnął palcem po moim policzku, zostawiając ścieżkę chodzących mróweczek. Skóra po jego dotyku mnie mrowi.
Niech się odsunie albo mu przywalę, ale czy mogłabym?...
Zbliża się jeszcze bardziej, nasze klatki piersiowe się dotykają, mało brakuje by zamknąć między nami każdą wolną przestrzeń. Nasz usta dzieli dosłownie kilka milimetrów. Właśnie tam przenosi wzrok, od samego jego spojrzenia świerzbią mnie usta. Pochyla się nade mną, moją twarz owiewa jego gorący oddech. Zamykam oczy i czekam na pocałunek, koniec końców nie oprę się temu. Zaczynam się podniecać, a dosłownie 10 sekund temu byłam przerażona prawie na śmierć i weź to ogarnij człowieku..
Jednak nie poczułam jego ust na swoich, czuje za to jak leciutko muska nosem moje ucho, a ustami znaczy ścieżkę tuż pod nim. Odchylam lekko głowę, dając mu lepszy dostęp. Dlaczego czuje to tak dobrze, to tylko zwykłe pocałunki. Powoli przesuwa ustami po moim policzku w stronę ust, umrę za nim mnie pocałuje, na szczęście jego tortury nie trwają długo. Najpierw całuje mnie delikatnie ledwo stykając się z moimi ustami, ale z każdą chwilą pogłębia pocałunki, całując mnie agresywniej i bardziej natarczywie. Nie jestem mu dłużna oddaje mu każdy buziak z równą natarczywością, nasze języki także włączyły się do gry, wykonując pasjonujący taniec.
Gorąco bucha mi z każdej części mojego ciała, rozlewając przyjemne i podniecające ciepło. Tam gdzie mnie dotyka wręcz pali, każde najmniejsze muśnięcie wysyła impuls w moją najbardziej skrytą część ciała, budując w ten sposób napięcie i podniecenie, które prawie boli.
Obejmuje rękoma jego szyje, jedną dłonią czochram jego włosy, od czasu do czasu ciągnąc za nie trochę mocniej, dzięki czemu oddech Nialla przyśpiesza. Drugą dłoń mam na jego łopatce i wbijam w nią paznokcie.
Przerywa pocałunek, by przenieść się na moją szyję, przysysa się do niej drażniąc mnie, czuje każdy jego ruch językiem na mojej nagiej skórze, nie po wstrzymuje jęku gdy przygryza mi skórę.
Jego dłonie zaciskają się na moim ciele coraz mocniej, czuje jak ściska moje uda, tyłek, biodra, brzuch i piersi. Mogę się założyć, że zostawi na mnie ślady w postaci siniaków i malinek. Jednak teraz moje myśli skupiają się na czymś innym, na jego magicznym dotyku.
Łapie mnie za tyłek i agresywnym ruchem przyciąga moje biodra do siebie, tym samym ocierając się o mnie kroczem. Oderwał na chwilę swoje usta od mojej skóry i oboje jakbyśmy czytali sobie w myślach jęknęliśmy. Jakim cudem od samego całowania jest taki twardy? Nie to, że mi się to nie podoba, wręcz przeciwnie totalnie mnie to podnieca. Jedna z jego dłoni dostaje się pod moją koszulkę, zaczyn więc obmacywać mój brzuch i jechać coraz wyżej, aż dotyka mojej nagiej piersi.
- Ah... - westchnęłam.
- Idealne - mruczy w moją skórę, wysyłając wibracje.
Chwila...
 Co ja robię, co on robi??! Jakby ktoś zdjął mi blokadę z myśli, wszystko robi się jasne i sensowne.
- Zostaw mnie - chrypię i mocno go od siebie odpycham. Wycofuje się całkowicie zaskoczony moim wybuchem. Ledwo mogę złapać oddech, przez co mam trudność z wysławianiem się.
Jestem strasznie podniecona, ale to w tym momencie jest złe. 
Niall także ma przyśpieszony oddech, po jego czerwonych policzkach stwierdzam, że także jest rozpalony i totalnie zepsułam mu fryzurę. Wolę nie myśleć jak wyglądam ja.
- Nigdy więcej mnie nie dotykaj - warczę dźgając go palcem w klatkę piersiową. Gdy w końcu łapię oddech, wściekłość bierze górę na podnieceniem. Kurczę nie tylko on ma przeskoki w emocjach. Nie jestem lepsza, raz szczęśliwa, potem zła, prawie płacze, jestem w chuj podniecona i znowu wściekła. On mi psuje emocje. - A tym bardziej nie mów mi co mam robić - dodaję.
W jego oczach także pojawia się złość.
- Przecież widzę, że ci się podobało - stwierdza.
- Nie chcę, żebyś mnie całował - powtarzam.
- Jeszcze sama poprosisz bym cię pocałował - mówi.
- Nigdy. -
- Chcesz się założyć? - pyta. 
- Nie idzie ci wygrywanie ze mną zakładów - prycham. Posyła mi morderczy wzrok, gdyby potrafił zabijać oczyma już bym kilka razy dziś padła. - To pewne, ze bym wygrała - dodaje.
- W takim razie mamy kolejny zakładzik - stwierdza i wali ręką w ścianę - super - komentuje.
Powiem jedno. Jesteśmy pojebani. Nikt się tak nie zachowuje. Trafiło swój na swojego. Dwóch psychopatów. Gratuluje odnalezienia się. Niall mija mnie i wychodzi z salonu.
- Kolejny zimny prysznic - drwię. Powinnam się powstrzymać, jestem normalnie masochistą. Przenoszę wzrok na telefon, który dziwnym cudem znalazł się na ziemi. Podnoszę go i jeszcze raz dzwonię do Sama.
- Co? - warczy. Krzywię się. Jeszcze nigdy nie pokłóciliśmy się z Samem. To pierwszy raz gdy odzywa się do mnie takim tonem.
- Wybacz zachowanie tego debila, on tylko żartował - kłamię gładko.
- Nie brzmiał jakby żartował - mówi oschle.
- Wiem, przepraszam dostał już ode mnie za to po dupie. - prędzej to ja dostałam, ale on nie musi wiedzieć.
- Nie jestem zły, po prostu wolałbym nie mieć takich sytuacji z twoimi facetami. - 
- Wiem Sam wybacz. Nigdy więcej.
- Nigdy więcej - powtarza. W duchu widzę jak się uśmiecha.
- Pogadamy później, kocham cię Sam - mówię.
- Ja ciebie też. Do zobaczenia - Rozłączam się. Mam najlepszych przyjaciół na świecie. Uśmiecham się jak idiotka do telefonu. Koniec marzeń. Gdzie moje rzeczy?
Szybko znajduje je w sypialni Nialla, gdy ten bierze prysznic, przebieram się. Kurczę bikini jest niewygodne. 
W końcu chłopak wychodzi z pod prysznica. W sumie dobrze, że u dziewczyn nie widać tak podniecenia jak u facetów.
No cóż. Zabawę czas zacząć.
_______________________________________________________________________
Wiem, takie trochę masło maślane i częste powtórzenia. Ale tak na szybko nie sklecę nic lepszego, wybaczcie. W następnych rozdziałach powinno być już bardziej ogarnięte..
Tak myślę że moi bohaterzy do idioci, ale co tam :D


niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 11

Zamarzam mimo, że we mnie wszystko się gotuje. Co on sobie wyobraża? Tęskni za mną!? Jakoś nie tęsknił gdy ruchał inne laski. Co za frajer! Mam ochotę coś rozwalić! A najlepiej tą Saszę.
Przepływa prze ze mnie fala smutku, bo zdaje sobie sprawę, że ja też za nim tęsknie. To wyjaśnia, dlaczego wczoraj nie mogłam przestać o nim myśleć, oraz dlaczego byłam tak strasznie zazdrosna o Saszę. Nie jesteśmy ze sobą ponad miesiąc, wcześniej tak bardzo mnie ranił i to ja z nim zerwałam, czy jest szansa, że nadal go kocham?
- Obgryzasz paznokcie - mówi niezadowolony chłopak. Odsuwam rękę od ust i spoglądam na moje paznokcie. Faktycznie! Z nerwów je obgryzłam. Biorę głęboki wdech. Niech to szlag Nie mogę go kochać! Po tym wszystkim już dawno nie powinnam darzyć go żadnymi uczuciami, a jeśli już to tylko nienawiścią albo obrzydzeniem. Dlaczego ludzkie serce jest takie pojebane?
Przenoszę wzrok na Nialla, który do mnie podchodzi i kuca tuż przede mną, teraz nasze twarze są na jednej wysokości. Uśmiecha się do mnie delikatnie.
- Nie myśl o tym, rozluźnij się - mówi i wyciąga telefon z mojej dłoni. - Uśmiechnij się - nakazuje. Unoszę leciutko kąciki ust do góry. Lepiej będzie jeśli nie będę miała usterek miłosnych przy Niallu, jeszcze dostanę jakiegoś załamania nerwowego. Widział już jak tracę nad sobą kontrolę, stanowczo wystarczy. Cmoka mnie w usta i wstaje.
Ciągnie mnie za sobą i usadawia na kanapie.
- To co chcesz oglądać? - pyta z uśmiechem. Jest taki uroczy, że nie mogę się nie uśmiechnąć.
Przenoszę wzrok na telewizor ale mój wzrok przykuwa konsola do gier.
- Możemy zagrać? - Kiwa głową i idzie włączyć konsolę. Zsuwam się z fotela i siadam na podłodze. Tak mi się najlepiej gra, dobrze, że chłopak ma mięciutki dywan. Włącza grę i podaję mi dżojstik.
- W co chcesz grać? - pyta.
- Nie wiem nie znam się. Mogą być te strzelanki? - Wskazuje palcem na jedną z gier. Niall się śmieje, ale nie komentuje.
- Jesteś pewna, że chcesz ze mną grać - dopytuje. Kiwam głową. Wciska start. Prawie nie ma gry bo mój człowieczek natychmiast ginie zastrzelony prze zombie. Niall wzdycha i na szybko tłumaczy mi co i kiedy mam wciskać. Wydymam dolną wargę. Sugeruje, ze jestem kiepska? Znowu wciska start, ale zaraz znowu ginę.
- Dziewczyno z tobą nie ma gry - jęczy.
- Sugerujesz, że nie umiem grać? - warczę.
- Ja nie sugeruje, to jasne jak słońce - prycha i macha na telewizor.
- A chcesz się założyć, ze z tobą wygram. - Chłopak wybucha śmiechem. Marszczę się. Dupek kurde, no dupek. Udaję, że wyciera łzę.
- Dobrze jeśli wygram, urządzisz mi striptiz - wymyśla karę z szelmowskim uśmiechem. Marszczę brwi.
- Ale jeśli ja wygram? - dopytuje.
- Nie wygrasz dziecinko - śmieje się. Oh nie bądź taki pewny chłoptasiu.
- Najwyżej coś wymyślę - mruczę, ale on to ignoruje.
- Gotowa? - Przytakuje mu i zaczynamy grę. Tym razem pokazuje swoje prawdziwe umiejętności.
- Co jest kurwa? - warczy Niall, gdy nie ginę w pierwszych dwóch minutach i do tego mam większy wynik od niego. Zezuje na niego i o mało nie wybucham śmiechem widząc jego minę.
- Oszukałaś mnie - zarzuca mi.
- Musiałam sobie przypomnieć jak się gra - śmieje się z niego. Kątem oka widzę jak się męczy, żeby wygrać, zabawne ja nie mam żadnego problemu w pokonaniu go.
- Kurdę, szybciej gościu - krzyczy desperacko w stronę telewizora.
- Dyszysz jakbyś przebiegł maraton - żartuje a ten coś warczy pod nosem w odpowiedzi.
- To jest kurwa nie możliwe - drze się kiedy kończymy grę. Oczywiście skończyło się moją wygraną. Spoglądam z triumfem na Nialla i wybucham śmiechem. Trzyma się dłońmi za głowę i dalej z nie dowierzaniem wpatruje w grę.
- Zamknij się - warczy rozpaczliwie, czym o oczywiście rozbawia mnie jeszcze bardziej.
- Zabawne - komentuje gburowato. OMG zaraz się chyba posikam. Jemu chyba nie jest do śmiechu, ma strasznie poważną minę, nie zaraz on jest OBRAŻONY. Próbuje uspokoić śmiech. Udaje mi się to dopiero po kilku minutach.
- No dobrze jaką karę by tu wymyślić? Nie wystarcza mi twoje upokorzenie - mówię. Posyła mi mordercze spojrzenie, ale po chwili się uśmiecha.
- Nie zatwierdziliśmy zakładu - zabija mnie z tropu. Marszczę brwi.
- Co?
- No wiesz? Nie przecięliśmy naszych złączonych dłoni - wyjaśnia z zadowolonym uśmieszkiem. Wpatruje się w niego z szokiem.
- Ej to nie fair - krzyczę w końcu.
- Tak samo jak ukrywanie swoich umiejętności - atakuje mnie.
- Nie prawda. - Zachowujemy się jak dzieci.
- Prawda, prawda dziecinko - śmieje się i podchodzi do mnie. Wpatruje się w niego z uwagą. Co on kombinuje i dlaczego się tak szczerzy? - A to kara za kłamstwo - informuje mnie po czym wbija mi palce w żebra.
- Nie - piszczę. - Proszę, puść - błagam próbując się nie udusić, ale przez tak histeryczny śmiech dostaje zadyszki i duszności. Puszcza mnie gdy o mało już nie płaczę. Odsuwa się, a ja łapię oddech z ulgą. Leże jak jakiś debil pod fotelem i dyszę jak łoś. Dziwne porównanie.
- Mogę swój telefon? - pytam. Koniec tej zabawy, muszę wracać do domu, nie wiem czy czasem rodzicie nie wrócili. Będzie wtopa, jeśli wrócę do domu po nich.
- Nie - odpowiada. Przewracam oczami i podnoszę się z ziemi. Otrzepuje się z niewidzialnych okruchów i prostuje jego koszulkę. Niech wie jak mnie wygramolił.
- Odwieziesz mnie do domu? - próbuje z następną prośbą. Sprawdza godzinę w MOIM telefonie.
- Jasne - zgadza się. 
Dzwoni mój telefon. Spinam się, ten dupek ma moją komórkę. Podbiegam do niego szybko, gdyż już zdążył dojść prawie do kuchni, ale mam marne szanse że odbiorę telefon. Trzyma go w górze, podskakuje ale sprawnie manewruje, żebym go nie zdobyła. W pewnym momencie przewraca mnie na ziemie, w ostatniej chwili asekuruje mnie, żebym upadła na podłogę bez bólu.
- Halo - odbiera telefon. Przygryzam wargę leżąc na dywanie. Nie próbuje wstać, wiem że to już nic nie da.
- Rozumiem, ale lepiej dla ciebie, żebyś się więcej nie kontaktował z Rose - mówi, a mnie mrozi. Z kim on rozmawia? Moje serce staje. Czy go pojebało?
- Chyba, ze ma cię spotkać krzywda - wyjaśnia dobitnie i się rozłącza. Z ledwością łapie oddech.
- Czy. Ty. Jesteś. Nienormalny. - cedzę powoli każde słowo. Ma obojętną minę. - Co cię napadło? - krzyczę i wstaje z podłogi. Chyba zrobiło mu się głupio, bo nie po wstrzymuje mnie przed odebraniem telefonu. Wyrywam go i patrzę kto dzwonił.
Kurwa. Ja pierdole. To Sam. Dzwonię ale nie odbiera.
- Co ty sobie wyobrażasz? - drę się na Nialla. Wzrusza ramionami.
- Nie lubię gdy inni faceci kręcą się przy moich laskach - wyjaśnia jakby to byłą najnormalniejsza rzecz na świecie. Wpatruje się w niego z otwartymi ustami.
- Nie jestem twoją laską - Krzyczę. Znowu to zrobił. Nie świadomie nazwał mnie dziwką, a może i specjalnie. Jak mogłam myśleć, że go lubię on jest pojebany.
Nie wiem jak, ale znalazłam się pod ścianą, a Niall tuż przede mną. Przycisnął mnie całym  ciałem do ściany.
O KURWA!
___________________________________________________________________
Tylko pięć komentarzy? Mam smuteczeggg :(
 Wiem, że nie jest zbyt długi, ale mam już prawię gotowy rozdział 12 :) Powinien się więc szybko pojawić chyba że będę miała smuteczggga przez mało komentarzy :D
Tak macie racje to szantaż emocjonalny :D :D jestem wredna :P

sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 10

Mocno wpija się  moje usta. Smakujemy się nawzajem. Przejeżdża językiem po mojej dolnej wardze, więc lekko rozchylam usta, a on to wykorzystuje i nasze języki zaczynają wspólny taniec. Zarzucam ręce na jego ramiona i wplątuje palce we włosy. Jedną dłonią błądzi po moim ciele, właśnie zwiedza teren pod koszulką i opuszkami palców jeździ po moim brzuchu, przez co dostaję gęsiej skórki. Trochę to gilgoczę. Zaciska dłoń na moim biodrze, cała drżę pod jego dotykiem. Przesuwa się niżej, zaciska palce na moim udzie i trochę odsuwa od siebie moje nogi, tak że teraz oboje jesteśmy idealnie dopasowani kroczami. Porusza biodrami, czuje jego erekcje, a dzieli nas tylko bielizna, robi się niebezpiecznie. Gdy porusza się znowu, cicho jęczę. Mimo materiału między nami czuje jaki jest wielki. Teraz się nie dziwię dlaczego te wszystkie dziewczyny tak na niego lecą. Zatacza kółko biodrami.
- O mój... - jęczę w jego usta. Poczułam ten ruch głęboko w sobie. Jak on to do cholery robi? Zaczyna zabawę moim sutkiem. Moja krew wrze. Czuje jak gorąco kumuluje się w moim podbrzuszu. Przenosi usta na moją szyję i zaczyna ssać. Jęczę gdy ściska moją pierś. Matko mogłabym dojść w taki sposób. Jeszcze żaden facet nie doprowadził mnie do takiego stanu, nie zdejmując mi nawet majtek. Jestem wdzięczna, że nie stara się jak na razie zapuszczać w tamte rejony, nie znamy się za długo, a i tak dopuściłam go za blisko. Moja łechtaczka pulsuje i domaga się uwagi, nie byłabym wstanie się sprzeciwić gdyby tam zawędrował, jestem totalnie bezbronna. Jestem napalona jak nigdy. Zaczyna zabawę moim sutkiem, szybko wciągam powietrze, ciemnieje mi przed oczami.
- Niall? - szepczę.
- Tak dziecinko? - pyta. Jego głos jest taki niski i zachrypnięty, o kurczę jest strasznie seksowny.
- Możemy przerwać? - proszę niewyraźnie. Powiedz nie, błagam cię powiedz nie i nie patrz na moje głupie gadanie i na moją moralność. Rzuca mi krzywe spojrzenie, ale odciąga rękę od mojego ciała i się trochę odsuwa. Czuje jednocześnie ulgę i rozczarowanie. Jak ja mogłam to PRZERWAĆ?! Jestem debilką.
***
- Wstawaj dziecinko - Mruczy mi ktoś do ucha.
- Zaraz mamo - mamroczę sennie. Tutaj jest tak dobrze nie mam siły wstawać. Słyszę cichy chichot a po chwili czuję na sobie leciutki podmuch. Po co ona na mnie dmucha?
Czy ja czuje papierosy? Przecież ona nie pali.... Natychmiast otwieram oczy. Przed sobą widzę uśmiechniętą twarz Nialla.
- Cześć dziecinko - wita się. Uśmiecham się leciutko. Trochę mi niezręcznie, ale to pewnie dlatego że siedzi na mnie okrakiem i pochyla twarz tuż nad moją, teraz dzieli nas tylko kilka milimetrów. Choć chyba nie powinnam mieć przed czymś takim oporów, skoro wczoraj tak się obmacaliśmy.
- Hej - witam się nieśmiało. On wzbudza we mnie dziwne emocje. Przecież ja jestem śmiała przy chłopakach. Przez chwilę Niall patrzy mi prosto w oczy, ale w końcu je zamyka i wpija się w moje usta. Gdy już przełykam zaskoczenie, oddaje pocałunek. Nie trwa długo, ale nadrabia to intensywnością. To był najlepszy mój pocałunek w życiu, jej co on wyprawia językiem, to się nie mieści w głowie. A jak sobie przypomnę jak rozpalił mnie wczoraj? Jezu Chryste. Czy on pobieraj gdzieś nauki jak porządnie zadbać o dziewczynę? To bardzo możliwe.
- Głodna? - pyta. Jestem zdolna by tylko przytaknąć kiwnięciem głowy, chyba zgubiłam język w gębie. Podnosi się ze mnie, jednocześnie ciągnąc mnie za dłoń. Staje na podłodze i patrzę na swój strój. Rumienię się na wspomnienie, że mnie przebierał, znaczy tyko mi pomagał, ze zmianą majtek na bokserki poradziłam sobie sama. Za nim ruszamy do kuchni Niall dokładnie mnie ogląda, od góry do dołu. Oho dziwnie. Krzyżuje ręce na piersi i zdaje sobie sprawę, że przybrałam pozycję zamkniętą co doprowadza mnie do refleksji na temat tego, że się go wstydzę. Hmm.. znowu jakieś nowe emocje. Ten facet mnie dobija.
- Skończyłeś już? - pytam z niecierpliwiona.
Wraca wzrokiem do moich oczu. Przełykam ślinę. Jezu patrzy mi w oczy jakby siłą chciał wedrzeć się do mojej duszy. Coś okropnego.
- Myślę, że tak - odpowiada nasyconym erotyzmem, niskim głosem. Przygryzam wargę, chyba ktoś tu się podnieca moim widokiem. Powstrzymuje uśmiech i mijam go seksownie kręcąc tyłkiem.
- Kurwa - klnie i ciężko wzdycha. Patrzę na niego przez ramię. Czyżbym niechcący po drodze podwinęła lekko do góry koszulkę? Tak, tak zdaję sobie sprawę, że mam świetny tyłek.
- Coś nie tak, może pomoże ci zimny prysznic? - zadaje pytanie retoryczne, puszczam mu oczko i szybkim krokiem idę do kuchni. Moje nowe ulubione zajęcie, droczenie się z Niallem.
 Gdy wchodzi ja już jestem w połowie swojego śniadania, które czekało na mnie na stole.
- Smacznego - mówi i siada na przeciwko.
- Dzięki, co cię zatrzymało? - zagaduje go siląc się na powagę. Na jego twarzy pojawia się grymas. Mimo, że cieszę się jak nigdy w jego towarzystwie postanowiłam, że nie będę go dłużej katować. Jeszcze ani razu na mnie nie warknął jakiś postęp w naszych relacjach.
- Co robiłeś wczoraj na imprezie? - pytam. Koniec żartów jak na razie, trzeba omówić trochę poważnych spraw.
- Bawiłem się - mówi i wzrusza ramionami. Mam wrażenie, że kłamię, ale posyłam mu tylko niespokojną minę i nie dopytuje. Chyba by mu się nie spodobały moje pytania. - Koleś który urządzał tą imprezę to mój dobry kumpel, szczerze to zdziwiłem się gdy cię tam zobaczyłem - mówi dalej mimo, że nie dociekałam.
- Znajomy, znajomych - wyjaśniam.
- To dobrze. Martin nie zaprasza kogoś kto się nie odwdzięcza - wyjaśnia. Dla mnie ten przekaz jej dość łatwy, ale chyba większą odpowiedź widzę w jego oczach. Czyli, że ten Martin to niezły kobieciarz.
- A ty? - sprawdzam. Przez jego twarz przelatuje jakiś cień, ale znika za nim go odczytuje.
- Dziewczyny które pieprze, zawsze tego chcą, nigdy nie zrobiłem tego wbrew ich woli -  syczy prze zęby. Wygląda jak rozeźlony byk. Wracam do śniadania i więcej nie pytam, a przynajmniej poczekam, aż ochłonie, lepiej nie testować jego cierpliwości. Miło że powiedział to w czasie teraźniejszym, całuje mnie ale nadal pieprzy inne laski. Dziwkarz jeden, a zaczynam czuć do niego sympatię. Kończymy śniadanie w ciszy.
- Gdzie moja torebka? - pytam. Wychodzi na chwilę i wraca z torebką.
- Dzięki - mamroczę i ją od niego odbieram. Przeszukuję ją i wyjmuje telefon.
Kilka nieodebranych połączeń od Clary, Sama i ... Ashtona. Opada mi szczęka. A ten czego chcę? Ignoruje to i odczytuje sms i od razu odpisuje,

Od: Sam :* :*
Słońce co się z tobą stało?
I kolejny.
Od: Sam :* :*
Cholera Rose gdzie ty się podziałaś??!
Od: Sam :* :*
Odpisz!!! Padnę na zawał przez ciebie!!
Od: Sam :* :*
Oby Clary miała racje, bo cię uduszę!!!!
Po dużej ilości znaków interpunkcyjnych poznaje, że jest wkurzony.

Do: Sam :* :*
Jest gitara, zatrzymałam się u kolegi, nie martw się. Całuje :*

Dobra co my tu jeszcze mamy.

Od: Clary :)
Gdzie ty? Wszystko ok?
Od: Clary :)
Dowiedziałam się że porwał cię Niall, mam nadzieje ze wszystko ok? Mogłaś nam powiedzieć! Pokarz mu co umiesz ;)

Uśmiecham się na jej wiadomość

Do: Clary :)
Żyje :) Najpierw zbadam jego umiejętności ;p

Został jeszcze jeden sms.

Od: Ashton <3
Wszystko w porządku, przepraszam.

Zacięłam się. Wtf? W ogóle? Dobra po pierwsze to trzeba zmienić nazwę. to serduszko nie pasuje, a po drugie; JAK ON W OGÓLE ŚMIE DO MNIE PISAĆ?!

Do: Łajza
Co cię to tak naglę interesuje?

Może i ta nazwa nie jest jakaś kreatywna, ale idealnie pasuje. Słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości. Otwieram i się uśmiecham.

Od: Seksi Niall
Wszystko ok?

Miło. Podnoszę wzrok i wpatruje się w jego zatroskaną minę.
- Martwią się, tak nagle zniknęłam. No wiesz jakiś psychopatyczny chłopak wyniósł mnie z imprezy - żartuje. Chłopak szeroko się uśmiecha i do mnie mruga.
- To dlaczego masz minę jakbyś miała ochotę kogoś zamordować? - pyta. Wzdycham i wzruszam ramionami. - Powiedz - naciska na mnie. Przewracam oczami. Obudził się pan kontroler.
- Ashton się o mnie martwi - wyjaśniam. Chłopak marszczy brwi.
- Twój były? - dopytuje. Przytakuje. - Nie stresuj się przez niego - radzi z uśmiechem. Lekko się uśmiecham.
Przychodzi wiadomość. Znowu ignoruje Nialla by zając się telefonem.

Od; Łajza
Tęsknie za tobą...

Zamarzam mimo, że we mnie wszystko się gotuje. Co on sobie wyobraża? Tęskni za mną!? Jakoś nie tęsknił gdy ruchał inne laski. Co za frajer!

______________________________________________________________________
Czegoś tu brakuje, ale ogólnie jest spoko... chyba :/
Liczę na kilka miłych komentarzy ;) Jeśli będzie ich sporo postaram się dodać rozdział szybciej :)

sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział 9

- Oh.. Witaj Sasza, nie wiedziałam, ze tu jesteś - witam się z nią kłamiąc jak z nut. Uśmiecha się do mnie z wyższością. Dzielą nas jakieś trzy metry, ale nikt nie odważy się wejść pomiędzy nas. Atmosfera jest zbyt gęsta od naszej wspólnej nienawiści. Każda osoba w tym pomieszczeniu instynktownie wie, ze lepiej się do nas nie zbliżać.
- Oczywiście - zgadza się ze mną, ale obie dobrze wiemy, że wiedziałam od samego początku, ze tu jest. - Wszystko w porządku? - pyta zmartwiona. A to co? Jakaś nowa taktyka? Marszczę brwi.
- Nie. Dlaczego? - pytam ostrożnie, czując jakąś pułapkę.
- Widziałam jak kłóciłaś się z przyjaciółką - mówi. Matko co udajesz i tak nikt ci nie uwierzy jaka z ciebie dobra dziewczynka. Musiała widzieć jak na nią warknęłam. A miałam nadzieje, że uniknę rozmowy z nią. Widocznie specjalnie mi się przyglądała i czekała na dobry moment by uderzyć.
- Nie wszystko w porządku - mówię. Szczęka boli mnie już od tego uśmiechu.
- Mam nadzieje, że to nie przeze mnie i Ashtona - mówi z niby poczuciem winy. Boże jakaż ona jest bezczelna.
- Cieszę się waszym szczęściem - syczę, przez zaciśnięte usta. Powinnam zachowywać się profesjonalnie i udawać obojętną ale jakoś mi to nie wychodzi. Poznaje to po jej zadowolonym uśmieszku, doskonale wie że działa mi na nerwy. W okół nas zebrała się już kilkuosobowa grupka i przygląda nam się z niemałym zainteresowaniem. Zwracamy na siebie za dużą uwagę.
- Myślę, że powinnaś pogodzić się ze stratą, to było oczywiste, że wybierze tą lepszą - stwierdza. Prycham. No uduszę kurwa, uduszę! Lepiej by było dla niej gdyby odeszła, nie ręczę za siebie. Wdech, wydech, wdech, wydech... Spokojnie Rose.
- Musiał znaleźć jakąś zabawę po tym jak go zostawiłam - ripostuje. Przez jej oczy przechodzi blask złości. Ha ja też potrafię ugryźć małpo. Zbija mnie z tropu gdy lekko się śmieje,
- Rose, Rose, Rose... - Prawie wyśpiewuje moje imię. Po co je powtarzasz szmato. - Myślisz, że nie wiem dlaczego z nim zerwałaś? Byłaś żałosna więc szukał na uboczu czegoś lepszego, a najwidoczniej przykro mu było zerwać z tobą pierwszemu. - Wpatruje się w nią szeroko otwartymi oczami. W jej spojrzeniu widzę, że zaraz zada cios ostateczny, wie coś czym mnie zniszczy. Zaczynam się bać, na rękach zrobiła mi się gęsia skórka. Przełykam ślinę. - Wiem, że przeszłaś dużo, ale nie powinien się tak nad tobą rozczulać,  to nic wielkiego mieć brata geja, który zginął w wypadku. To prawda, że uprawiał seks ze starszymi mężczyznami... - Nie słyszę co mówi dalej, jedyny dźwięk jaki udaje mi się zarejestrować to szum przepływającej szybko krwi w moich żyłach. Ufałam mu, a on jej powiedział. To jest dużo większa zdrada niż to, że bzykał inne dziewczyny. Wyznał mojemu wrogowi moje sekrety i czułe punkty. Oczy zachodzą mi mgłą, nie jestem nawet w stanie powiedzieć jakim cudem znalazłam się tuż przed nią, oraz jakim cudem moja pięść zetknęła się z jej twarzą. Nie kontroluje żadnego swojego ruchu, nie mogę nad tym zapanować.
- Chuj cie on obchodzi? - Moje krzyki docierają do mnie jakby z daleka. W okół panuje chaos, ale nikt nie stara się nas rozdzielić. Chyba nawet nie byli by wstanie. Wpadłam w szał. Jednak mało mnie obchodzi otoczenie jedyne co się liczy to ta flądra przede mną.
Nikt mnie nie powstrzyma zabiję ją gołymi rękoma. Wplatam palce w jej blond włosy i mocno szarpię. Ucieszył mnie jej głośny pisk bólu. Nie wiem skąd nagle we mnie taka siła, pewnie to sprawka adrenaliny, ale najmocniej jak mogę walę jej twarzą o plastikowy stolik. Mam już po raz drugi obić jej mordę o stolik, ale ktoś mnie łapię w pasie i ciągnie do tyłu. Nie trzymam już jej czupryny, ale czuje ze garść włosów została mi między palcami.
- Zostawcie mnie, zabije ją - krzyczę.
- Uspokój się - warczy mi ktoś do ucha, ale ani mi się śni przestać. Szarpię się jak opętana, jednak moja siła nie ma się nic do siły osoby która trzyma mnie w pasie i ciągnie w tył. Nawet nie wiem kto to i mało mnie to interesuje. Chcę wrócić na pole walki. Nikt nas nie zatrzymuje, ale każdy wpatruje się we mnie, jak daje upust szalonej złości. W oczach czuje łzy.
- Spokojnie, słyszysz? - Znajomy głos ciągle mnie uspokaja, po co to robi? Mój duch nigdy nie zazna spokoju.  Gdy wychodzimy z willi, nie stop gdy mnie wynoszą z willi, jestem już trochę spokojniejsza, a to dlatego, ze szybko opadam z sił, adrenalina powoli ulatnia się z mojego organizmu.  Oczy mam pełne łez, ale staram się by a ni jedna nie wypłynęła. W końcu przystajemy, a chłopak który mnie wyniósł, postawił mnie na ziemi i odwrócił w swoją stronę i przed sobą spostrzegam Nialla.
- Dlaczego to zrobiłeś? - krzyczę i zaczynam walić pięściami w jego tors.
- Rose, uspokój się - mówi  i łapię mnie za nadgarstki. Przestaje się rzucać. W gardle czuje gule, która utrudnia mi oddychanie.  Moje mięśnie wiotczeją i drżą. Teraz ledwo trzymam się na nogach, a przed chwila byłam gotowa zabić. Z oczu zaczynają płynąć mi łzy, zaczynam szlochać.
- Csi nie płacz - mówi cicho Niall i przyciąga mnie do siebie. Obejmuje go i szlocham w jego pierś. Czeka aż się uspokoję i dopiero wtedy lekko mnie od siebie odsuwa i głęboko wpatruje mi się w oczy.
- Wszystko w porządku? - pyta. Kciukami wyciera moje policzki z łez.
- Tak, przepraszam - Szepczę drżącym głosem. Lekko ochrypłam, a w gardle całkowicie mi wyschło.
- Co cię napadło dziewczyno? - Pyta ostrym głosem. Jego troska zniknęła gdzieś w jednej sekundzie. Wytrzeszczam oczy.
- Jesteś zły. - Nie jestem pewna czy stwierdzam czy pytam. Chłopak wzdycha cicho.
- Chodź - mówi i ciągnie mnie lekko, aczkolwiek stanowczo za rękę. Otwiera mi drzwi do swojego samochodu od strony pasażera i czeka, aż się wgramolę, po czym siada na swoim miejscu. Rusza z piskiem opon. Przez następne kilka minut jedziemy w ciszy, co mi akurat odpowiada, mam czas na strawienie tego co się przed chwilą wydarzyło. Jak mogłam pozwolić, żeby do tego doszło? Powinnam lepiej kontrolować swoje emocje. Nie mam mentalnie siły na żadne rozmowy, jestem wyczerpana fizycznie i psychicznie, ale chłopak uważa inaczej bo zjeżdża na pobocze i zawiesza wzrok na mnie. Wzdycham to było jasne, że nie nacieszę się ciszą. Rozglądam się w około, jesteśmy na jakimś odludziu bo widzę jedynie las. Pięknie nawet mu nie ucieknę. Powoli przenoszę wzrok na niego.
- Powiedz co się stało - dyktuje mi, a ja cicho wzdycham.
- Zasłużyła sobie szmata, dawno powinna dostać - mruczę. Ani trochę nie żałuje, ze jej przywaliłam.
- Nie rozumiesz do cholery, ze ona tego tak nie zostawi - krzyczy, wzdrygam się.
- Co cię to obchodzi - warczę nie pozostając mu dłużna, nie ma prawa się na mnie wyżywać. Przewraca oczami i przeczesuje palcami grzywkę. Wkurzył się. Ale ja też nie jestem szczęśliwa więc nie będę się tym przejmować.
- Dużo - mówi. A po chwili wzdycha. Spoglądam na niego i zamiast złości widzę łagodne spojrzenie. - Proszę powiedz o co poszło - błaga. Dlaczego do cholery tak go to interesuje? Nie mam ochoty mu o tym mówić, z resztą to nie jego sprawa. Otwieram  usta, żeby oznajmić mu, żeby jechał dalej, ale gdy napotykam jego intensywne spojrzenie, nie jestem w stanie mu odmówić. To tak jakby jakimś magicznym sposobem ciągnął mnie za język.
- Straciłam panowanie, nie lubimy się. Przyszła dziś z moim byłym i postanowiła się tym pochwalić oraz trochę mnie upokorzyć. - wyjaśniam szybko.
- Więc to z zazdrości? - pyta niepewnie. Przygryza wargę i widzę jak tłumi w sobie jakieś uczucia. Nawet nie mam zamiaru pytać o co mu chodzi.
- Sama nie wiem - odpowiadam szczerzę i spuszczam wzrok na swoje uda. Przez chwilę nikt nic nie mówi, ale nie trwa to długo.
- Nadal go kochasz? -  Z moich ust wyrywa się krótki śmiech żałości. Kręcę głową.
- Nie - odpowiadam krótko, ale prawdziwie.
- Więc to nie z jego powodu dostała? - dopytuje. Przenoszę wzrok na jego twarz. Jakim cudem potrafi mnie tak prześwietlić. Wzdycham cicho.
- Nie, nie wytrzymałam gdy zaczęła obrażać mojego brata. Tego było zbyt wiele, nią ma prawa wyrażać się o nim źle, był najlepszą osobą na świecie... - urywałam za nim głos mi się załamie i znowu zacznę płakać. Przygryzam wnętrze policzka, żeby stłumić jakoś napierające na mnie emocje. Nie chcę się rozpłakać, już wystarczy łez.
-  Jaki on jest? - pyta próbując mi jakoś poprawić humor, ale jeszcze bardziej mnie tym przygnębia.
- Nie żyje - streszczam cicho.
- Przykro mi - wygląda na zaskoczonego, W jego oczach widzę, że naprawdę mu przykro. Przez moją twarz przebiegł cień uśmiechu.
- To było dawno temu - mówię. - Możemy już jechać? - Oby zrozumiał moją niemą prośbę, żebyśmy dłużej o tym nie rozmawiali. Zgodził się i ruszył w dalszą drogę. Drogę na szczęście spędzamy w ciszy, słychać jedynie cichą muzykę, która koi moje nerwy i wręcz mnie usypia.
- Jedziemy do ciebie? - pytam. Jestem jeszcze na tyle świadoma, żeby zauważyć, że to nie jest droga do mnie do domu.
- Tak - odpowiada. Jestem za bardzo wyczerpana, żeby się teraz o to spierać. powoli odpływam.
Przez sen czuje jak Niall zanosi mnie w swoich ramionach do mieszkania.
- Dam radę iść - mamroczę sennie.
- Jasne. - Parska śmiechem. Dość szybko sadza mnie na miękkim łóżku. Nie mam siły nawet otworzyć oczu.
- Rose, jesteś pewna, że chcesz iść spać w mokrym kostiumie? - pyta mnie.
- Hmmm - mruczę, nie za bardzo dociera do mnie sens jego słów. Unoszę lekko powieki i widzę jego roześmianą twarz.
- Zaczekaj - mówi i na chwilę ode mnie odchodzi by wrócić ze swoją koszulką. Pomaga mi się pozbyć sukienki, potem założyć koszulkę.
- Ładnie pachnie - komentuję wąchając, za co zbieram kolejny boski uśmiech.
- Zdejmę ci teraz stanik - informuje mnie. Kiwam głową. Robi to pod koszulką, więc nie muszę obawiać się, że coś zobaczy, ale i tak przechodzi mnie dreszcz. - Teraz ta gorsza część - mówi i przygryza wargę. - Musisz zmienić majtki - mówi i podaje mi swoje bokserki. Palcem pokazuje mu, że ma się odwrócić. Wypycha dolną wargę, ale grzecznie się mnie słucha i odwraca. Nie jestem aż tak zmęczona i pijana by pokazać mu swoje kroczę. Szybko zmieniam mokry dół od bikini i zakładam jego bokserki. Niall także się rozbiera, zostawia jedynie bokserki. Po czym pomaga mi się wsunąć pod ciepłą kołdrę. Kładę się do niego plecami, a on przyciąga mnie do swojej klatki piersiowej, nasze nogi plączą się razem. Czuje jak przesuwa palcami po moim ramieniu, drżę leciutko. Robi się za gorąco.
- Niall? - szepczę tak cicho, ze nie jestem w stanie stwierdzić czy usłyszał. Ale po chwili odpowiada.
- Tak?
- Pocałujesz mnie? - pytam. Sama nie wiem dlaczego to powiedziałam. Chłopak zastyga i zastanawiam się czy czymś go uraziłam. Ale po chwili w mgnieniu oka znajduje się tuż nade mną. Wyłożył się na mnie całą długością swojego ciała, ale nie jest mi ciężko bo przytrzymuje cały swój ciężar na jednej ręce, drugą natomiast muska kciukiem moją wargę. Szybko się rozbudzam. Przełknęłam ślinę i powoli wypuściłam powietrze z ust. Wpatrujemy się sobie głęboko w oczy. W takich oczach każdy mógłby się zakochać, są piękne. Pochyla się i nasze usta dzieli teraz tylko kilka milimetrów. Jeszcze trochę i w końcu poczuje jego usta. Przygryzam wargę i nareszcie dzieje się to czego tak bardzo pragnęłam.
Całujemy się.
_______________________________________________________________________
Mam smuteczka bo pod ostatnim rozdziałem są tylko 4 komy :( Komentujcie trochę, proszę :)
Jeśli  macie jakie pytania do zapraszam do zakładki "pytania do bohaterów" ;)

piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział 8

- Powiedział ci prosto z mostu, że zawiózł by tam każdą dziewczynę? - dopytuje Clary, choć dobrze wiem, że doskonale mnie usłyszała. Co jak co ale ona ma gumowe ucho, usłyszy wszystko nawet to co nie jest przeznaczone dla niej, co ja mówię zwłaszcza słyszy takie rzeczy.
- Tak. - Mimo wszystko odpowiadam jej.
- Ale i tak go pocałowałaś? - Przewracam oczami.
- W policzek - informuje ją po raz kolejny.
- Nie rozumiem was - mówi w końcu i wzdycha.  Sama tego nie ogarniam a mowa, mam nadzieje że więcej go nie spotkam, a jednocześnie już nie mogę się doczekać aż go zobaczę i podświadomie mam ogromną nadzieje, że w końcu mnie pocałuje, aż strach się do tego przyznać, ale naprawdę tego pragnę. Coś mnie do niego ciągnie, gdy tylko się zbliży czuje jak mrowi mnie całe ciało, przeraża mnie to, taka sytuacja nie powinna mieć miejsca, zwłaszcza z kimś takim jak on. Przeraża mnie to ale nie mogę nic na to poradzić, że chcę go zobaczyć jeszcze raz i mimo tego że widziałam go dwa razy w żuciu, tęsknie za nim, co jest naprawdę dziwne bo za każdym razem wywierał we mnie naprawdę mieszane uczucia, w większości te złe.
-  Koniec o mnie, jak tam twoja randka? - pytam, odrzucając wszystkie rozmyślania o chłopaku na tył głowy, nie powinnam się teraz tym zadręczać. Przyglądam się jej ogromnemu bananowi na twarzy, jej humor udzielił się  mi i także się szeroko uśmiechnęłam. Stwierdzam iż wyglądamy jak idiotki, ale mam to gdzieś. - No więc? - dopytuje nie doczekując się odpowiedzi.
- Boże to była totalna kompromitacja - mówi, przez śmiech.
- To znaczy? - Chyba pierwszy raz muszę coś z niej wyciągać, zazwyczaj mówi o wszystkim za nim ja w ogóle zdążę na nią spojrzeć.
- No było fajnie, byliśmy w kinie, potem na kolacji, a potem odprowadził mnie do domu. - Mrużę oczy. Coś dziwnego się z nią dzieje. 
- I gdzie tu kompromitacja? 
- Oh... no bo... - rumieni się i odwraca wzrok. 
- Czy ty się właśnie zarumieniłaś? - Prawie krzyczę z przejęcia. Drodzy państwo Clary Kend jest zawstydzona, to coś niesamowitego. - Co się działo na tej randce mów - piszczę podekscytowana.
- Gdy mnie odprowadził, pochylił się i chciał mnie pocałować ale wtyfsmomfsencfsieodbgbiłobgmibsię - Zaczęła, ale skończyło mówić coś w tym style blebleble..
- Co? - dopytuje. Jęknęła.
- Odbiło mi się - powtarza wyraźniej. Zatkało mnie, a po chwili zaczęłam się śmiać jak opętana.
- O mój Boże, że co? - Z ledwością mówię przez śmiech. - Jak to możliwe? -
- Błagam cię przestań i tak mi strasznie głupio - prosi. A ja próbuje się powstrzymać, przygryzam mocno wargę, ale nie mogę powstrzymać chichotu. - super - komentuje i próbuje udawać, że ją to nie rusza.
- Uciekł? - pytam w  końcu trochę się ogarniając.
- Można tak powiedzieć, powiedział że zdzwoni i się pożegnał. Był naprawdę świetny, a ja musiałam zrobić coś takiego - jęczy.
- No wiesz znajdziesz kogoś komu nie będzie przeszkadzało, ze bekasz mu w twarz - mówię. Patrzymy się na siebie i wybuchamy śmiechem. O Matko chyba zaraz się posikam ocieram łzy i siadam na ławce, naprawdę się boje, że popuszczę, a było by to dość niezręczne, zwłaszcza że jestem w parku. Blondynka siada obok mnie i próbuje powstrzymać śmiech. Gdy już prawie się ogarniałam spojrzałam na jej minę jak próbuje powstrzymać śmiech i wszystko poszło na marne, zaczęłam się śmiać z podwójną siłą.
Usłyszałam nadchodzący z daleka ryk motoru i nie mogłam nic poradzić na to, że automatycznie spojrzałam w tamtą stronę. Poczułam ulgę i rozczarowanie widząc, że to nie Niall, tyle ludzi jeździ motorami, mało możliwe, żebym ujrzała akurat jego.
- Wypatrujesz go? - pyta Clary. Najwidoczniej zepsułam naszą bardzo radosną chwilę. Wzdycham.
- Nie wiem - mówię szczerze. Nie rozumiem swoich emocji.
- Napisz do niego - mówi poważnie.
- Co? Nie - odpowiadam szybko marszcząc brwi. - Nie ma mowy. - Wzrusza ramionami i nie komentuje tego.
- Uwielbiam mieć wakacje, bo można chodzić w poniedziałki na imprezy - informuje mnie. Uśmiecham się szeroko, doskonale rozumiem o co jej chodzi.
- Jaki Club dziś odwiedzimy? - pytam. Mruga do mnie, ale nie odpowiada. Parskam śmiechem i kręcę głową. Potrafi wkurzać ludzi. - Co ty kombinujesz? - dopytuje, ale odpowiada mi tylko chichotem. Nagle mnie olśniewa.
- Nie zrobimy imprezy u mnie w domu - krzyczę.
- Przecież wiem, masz psychiczną sąsiadkę. Idziemy do Martina.
- Znamy jakiegoś Martina? - Kręci głową i się uśmiecha. Nie nadążam za tą dziewczyną.
- Nie mam zamiaru wkręcać się na czyjąś imprezę - stwierdzam natychmiast.
- Będą wdzięczni że ktoś taki jak ty odwiedza ich imprezę, z resztą nie przejmuj się mam zaproszenie - informuje mnie.
- Od? - Wzdycha.
- To nie jest ważne idziemy i już. - W jej oczach widzę upór i wiem, że nie mam nawet po co jej odmawiać bo najnormalniej w świecie zaciągnie mnie tam siłą.
***
Zakładam na siebie letnią sukienkę, a pod spód czerwone bikini. Nie mam zamiaru robić makijażu, bo to by było bez sensu, w końcu to impreza nad basenem. Choć to śmieszne, że niektóre laski nie pływają bo wolą sobie pomalować twarz. Ja tam uwielbiam wodę. 
- Gotowa? - pyta moja najlepsza przyjaciółka. Byłyśmy wcześniej u niej by mogła się przygotować, teraz zaliczyłyśmy przystanek u mnie, a teraz kolej na imprezę.
- Tak chodźmy - mówię. Wychodzimy z mojego domu i jej srebrnym audi jedziemy pod dom tego Martina. Gdy docieramy na miejsce, nawet nie jestem zaskoczona na widok wielkiej willi, to było do przewidzenia. Bogaty dzieciak + pusta chata = impreza.
Wychodzimy z auta i kierujemy się do środka, nie mamy nawet co pukać bo drzwi są szeroko otwarte, a kilka osób pije już na werandzie. Widzę kilka znajomych twarzy i kiwamy im na przywitanie, ale nie są to jakieś konkretne osoby, więc nie zatrzymujemy się, żeby pogadać. Zgarniam po drodze kubek z piwem i wychodzę za Carly na taras z tyłu domu, gdzie znajduje się wielki basen. 
- Ben! - Krzyczy Clary. Szybko zaczynam go wypatrywać i po chwili widzę jak chłopak podchodzi do nas z wielkim uśmiechem.
- Hej - witam się z nim przytulasem i cmoknięciem w policzek, po czym wita się z Clary.
- Cieszę się, że was widzę - mówi - Chodźcie przy basenie jest Sam i Viki. - łapie nas za ręce i ciągnie w stronę reszty naszych znajomych. Gdy tylko Victoria nas spostrzega podnosi się z leżaka i piszczy jak porąbana, przy czym mocno nas tuli na powitanie.
- Ale fajnie, że jesteście - piszczy. Kurczę lubię ją, ale serio potrafi być naprawdę irytująca, chodzi o to że jest trochę tępawa. Witam się z Samem, ale on przetrzymuje mnie w ramionach trochę dłużej niż reszta.
- Widziałem Ashtona, nie wkurwiaj się ale przyszedł z Saszą - mówi mi na ucho. 
- Z tą suką? - warczę, czuje jak krew zaczyna mi buzować. Niech ją szlag.
- Owszem, uspokój się już nie jesteście razem nie rób scen - poucza mnie i dopiero się odsuwa. 
Wiem, że już ze sobą nie jesteśmy, ale jak on do cholery może mi to robić. Dobrze wie że nienawidzę się z tą laską. Działa mi na nerwy jak mało kto i gdy tylko widzę jej paszczę mam ochotę zrobić jej krzywdę. Doskonale wiem że ta szmata robi to specjalnie, wie że spotykając się z moim byłym strasznie mnie zdenerwuje. Nie lubimy się odkąd pamiętam, tak naprawdę nawet nie wiem dlaczego. Kiedyś nawet normalnie ze sobą rozmawiałyśmy, a potem zrobiła się dla mnie cholernie nie miła, wręcz wredna. Zaczęła wyzywać mnie od najgorszych, a ja nie zostałam jej dłużna i robiłam to samo. Nie pozwolę nigdy sobą pomiatać. Od tamtych czasów jesteśmy wrogami, choć ja nadal nie wiem z jakiego powodu. Clary uważa, że to z zazdrości, ale czego miała by mi zazdrościć? Jest ładna, popularna i bogata, ma wszystko to  co ja, a nawet lepiej bo nie ma tylu problemów. Więc jaki miałby być powód jej zazdrości. Chyba już nigdy się nie dowiem. 
Rozumiem więc dlaczego z nim przyszła, ale dlaczego on to zrobił? Naprawdę ma zamiar mścić się na mnie w taki sposób, nie wystarczyło mu że ranił mnie kiedy byliśmy razem? Ma zamiar mnie dobijać? No totalny frajer z niego.
- Rose?! - Skupiam swoją uwagę na Samie. Kurczę chyba zabłądziłam we własnych umyślę.
- Hmm? - Przygląda mi się zmartwionym wzrokiem.
- Nie szukaj go, to już nie powinno cię obchodzić, nie potrzebnie się zamartwiasz... Chodźmy popływać - prosi. W duchu przyznaję mu racje. Nie powinnam się nimi przejmować. Ashton już od dawna nie jest mój i może spotykać się z kim chcę, nawet jeśli to Sasza. Podnoszę się i odstawiam piwo. To już chyba moje drugie. Nawet nie zauważyłam, że wypiłam pierwsze. 
Zdejmuje sukienkę i wskakuje do basenu zaraz za Samem. On doskonale potrafi oderwać mnie od złych myśli. Jest świetnym przyjacielem. Na jakiś czas zapominam o Ashtonie i jego nowej lasce i świetnie się bawię z Samem. Do czasu, aż słyszę śmiech Saszy. Czy ona robi to specjalnie? Odwracam się w stronę z której dobiega jej rechotanie i wzdycham. Nie widziałam go od ponad miesiąca i muszę przyznać, ze wygląda dobrze, wręcz świetnie. Jest jak lep na dziewczyny, potrafi zdobyć każdą, niestety robił to gdy byliśmy razem. Zerwałam z nim bo był mi nie wierny, obiecywał że to więcej się nie zdarzy, ale miałam dość wypłakanych przez niego łez. Nie wynagradzało tego nawet jego boskie nagie ciało nade mną. Kiedyś go kochałam, ale teraz już chyba tęsknie tylko za jego ciałem, a zazdrość wynika tylko z przyzwyczajenia, mam nadzieje że to właśnie jest powód. Nie chcę mieć takich uczuć względem Ashtona. Głupie serce, przecież to kutas.
- Rosie proszę cię - mówi cicho Sam. Posyłam mu morderczy wzrok.
- Przestań Sam, nic się nie dzieje - mówię cicho i wychodzę z wody. Do końca miałam nadzieje, że to jednak nie prawda, dopóki ich nie zobaczyłam. Są tacy szczęśliwi, nie powinno ale to mnie wkurza na maksa. Czuje jak coś mnie gniecie w klatce piersiowej.
- Wszystko w porządku? - pyta Clary, gdy już usadowiłam się na miejscu obok. Kiwam głową. Nie wierzy mi bo dalej wpatruje się we mnie zatroskanym wzrokiem. Musiała ich zauważyć, zna mnie  więc wie, ze to może wytrącić mnie z równowagi.
- Nie patrzcie na mnie jak na dziecko, jestem dorosła - warczę i odchodzę od nich, ale najpierw zarzucam sukienkę na mokry kostium. Mam już dość tych ich ciągłych spojrzeń. Mam do cholery 19 lat, wiem jak poradzić sobie z widokiem byłego z inną dziewczyną. Rozumiem zdarza mi się wybuchnąć, czasem mój temperament jest nie do zniesienia, ale przecież po raz kolejny nie rzucę się na jakąś laskę z pięściami, wystarczy że zrobiłam to raz. Długa i żałosna historia, nie wytrzymałam z zazdrością, aż wstyd się przyznać.
- Rose kochanie! Rose - Usłyszałam za sobą przesłodzony krzyk Saszy. Pięknie, zaraz zacznie się teatr, niech każdy życzy mi powodzenia i modli się, żebym nie rozkwasiła jej ryja.
___________________________________________________________________________
Przepraszam za wszystkie powtórzenie, zauważyłam że jest ich kilka ale nie mam siły tego sprawdzać.
Zostawcie po sobie miłe słówko :)