czwartek, 10 września 2015

21

- Nie uwierzysz co się stało! - krzyczę gdy tylko widzę Clary.
- łoo, opanuj się dziewczyno - śmieje się. Dobrze wiem, że jak usłyszy sama zacznie wariować.
- Mama pozwoliła mi się spotykać z Niallem.. Rozumiesz z Niallem - mówię, choć sama wciąż nie mogę uwierzyć.
- Co, ale jak to? - 
- Nie wiem, wymyśliła sobie, że przechodzę jakiś okres buntownika... Ta nieważne... Ważne, że mogę, nie będę musiała się bać, że któregoś razu naślę na niego jakąś policje. - 
- Taa wciąż nie mogę zapomnieć oczu Mario gdy dostał pałką - mówi patrząc jakby w dal.
- Umm... Ja też - wracam wspomnieniami do Mario. - Z resztą nie ważne - kręcę szybko głową i wracam do teraźniejszości. - Mam coś lepszego. Chyba jestem jego dziewczyną - krzyczę po czym wydaję z siebie głośny pisk.
- OMG. Co? jak? Kiedy? - Wydaję się być jeszcze bardziej podekscytowana niż ja. Żeby jej coś powiedzieć muszę opanować trochę emocje. Opadam więc na jej łózko i patrzę w sufit.
- Powiedział, że jestem jego, więc ja na to, że w takim razie on jest mój - mówię marzycielskim głosem. Dziwi mnie, ze Clary nie wydaje z siebie dźwięku radości. Spoglądam więc na nią i widzę, że ma dość nie pewną minę z domieszką rozczarowania. 
- I tyle? Żadnej głębszej historii. Z tego nawet nie wynika, że jesteście parą - mówi.
- Ale jestem jego... - wracam do marzeń. 
- Ooo widzę, że ktoś mocno się tu zauroczył - skrzeczy.
- O tak zauroczył - powtarzam ale dopiero po chwili dociera do mnie co ona w ogóle powiedziała. Szybko poważnieję. - Znaczy.. lubię go - poprawiam się. na co, ona wybucha śmiechem. Nie wytrzymuje i dołączam do niej.
- Więc co idziemy na lody? - pyta z uśmiechem.
- Lody? zawsze! - zrywam się z łóżka i wychodzimy z jej pokoju.

Oczami Nialla.
Odkąd Rose wyszła z mojego samochodu, ciągle o niej myślę. Nie napisała, a ni nie zadzwoniła. Ale sam wyjdę na ciotę jak zadzwonię. Już wiem dlaczego nie czepiałem się lasek na dłużej. To jest po prostu chore, głupie i ciężkie do ogarnięcia.
A co jeśli coś jej się stało? Nie to niemożliwe, bo niby co? Ona tylko wróciła do domu. W sumie raz matka ją spoliczkowała, ale tylko raz i pewnie żałowała. Niech to szlag, nie mogę się na niczym skupić. Opadam na poduszki. O matko nawet one nią pachną. 
Nie wytrzymam, gdzie mój telefon. Szybko wybieram jej numer. 
Niby odbiera, ale nie słyszę tylko jej. A w sumie bardziej jakieś śmiechy.
- ...liż go normalnie, to tylko lód... - o mało telefon nie wypada mi się z rąk gdy wychaczam te słowa, wypowiedziane męskim głosem.
- Rose! Halo - Nie słyszy mnie, więc się rozłączam i dzwonię jeszcze raz, o mało nie zgniatając komórki w ręku. A u drugiej ręki zacząłem, aż obgryzać paznokcie.
- halo? - słyszę jej rozbawiony głos.
- Rose, gdzie jesteś? - Jestem na maksa zdenerwowany.
- W lodziarni. Coś się stało? - kamień z serca. Jest w lodziarni. Ona liże zwykłe lody. Kurwa jestem idiotą.
- Nie nic. Chciałem wiedzieć jak po rozmowie z mamą. -
- Świetnie. Była wyjątkowo miła i zgodziła się na spotkania z tobą - mówi.
- To dobrze. -
- No wiem. Wybacz, ze nie zadzwoniłam , ale długo nie widziałam znajomych. -
- Z kim jesteś? - pytam.
- Clary, Victoria, Ben i Sam -
- No taa Sam, a Ben ten kto? -
- Chłopak Victorii. - No to spoko. Już miałem się denerwować. Choć i tak nie jestem pewny co do Sama. - Długo będziesz z nimi siedzieć? -
- To jakieś przesłuchanie? -
- Nic po prostu.... - decyduje się na ważny krok. - ... Stęskniłem się za moją dziewczyną. - W słuchawce zapanowała cisza. Nagle usłyszałem w słuchawce jakieś łomotanie. - Rose? -
- Kurczę.. - tyle jeśli chodzi o nią. Ktoś inny przejął jej telefon.
- Cześć Niall tu Clary -
- Hej Clary, gdzie Rose? - Dobra, co się dzieje?
- Widzisz, Rose chyba zwichnęła kostkę wykonując taniec szczęścia. - Że co?
- Taniec szczęścia? - Powtarzam z niedowierzaniem.
- Tak właśnie to. A teraz wybacz zawieziemy ją do szpitala. Cześć. - Rozłączyła się za nim zapytałem gdzie ją zawożą.
Właściwe nie wiem co się własnie przed chwilą stało. To była moja najdłuższa i najdziwniejsza rozmowa telefoniczna w życiu.
Dostaję sms i widzę w nim adres i nazwę szpitala. Hmm to niedaleko.
Nawet się nie zastanawiam tylko jadę do niej,
Minęło kilka minut i wchodzę do szpitala. Rozglądam się mając nadzieje napotkać jakieś wskazówki. Ale to wskazówki znalazły mnie.
- Niall! - Odwracam się i widzę długowłosą blondynkę. Kojarzę ją skądś.
- Clary? - walę na oślep.
- Yep - potwierdza. Aha trafiony i zatopiony.
- Co z Rose? - pytam.
- Nic, własnie prześwietlają jej kostkę. - Mam nadzieje, że nic jej się nie stało.
- O co chodzi z tym tańcem? - Dziewczyna zaczyna chichotać.
- Nie wiem co jej powiedziałeś, przez telefon, ale ze szczęścia zaczęła tańczyć i wpadła na stolik. -
Przez chwilę patrzę na nią z jedną podniesioną ze zdziwienia brwią. Okey? Jest dziwnie.
- Zaprowadź mnie do niej - proszę/rozkazuje na jedno wychodzi.

Oczami Rose
- Auć.. - jęczę gdy lekarz za mocno ściska mnie przy kostce.
- Delikatniej - Słyszę za sobą głos Nialla. Odwracam się by zobaczyć jak wchodzi do sali. Lekarz wytrącony lekko z równowagi także mu się przygląda.
- Proszę wyjść z tej sali - mówi do niego doktor. Niall prycha, siada przy mnie i łapię mnie za dłoń.
- Moja dziewczyna cierpi, nie wyjdę stąd, dopóki nie dopilnuje, że jest w dobrych rękach - syczy. Lekarz rzuca mu zdenerwowane spojrzenie i powraca do badania mojej kostki. Do gabinetu wchodzi pielęgniarka, która wcześniej pomagała prześwietlić mi nogę. Podaję doktorowi moją kartę.
- Hmm... Wydaję się być w porządku. Nie jest złamana, tylko skręcona. Tydzień, dwa i ci przejdzie - mówi przyglądając się zdjęciom mojej nogi. - Siostra założy ci bandaż. Musisz codziennie go zmieniać, przepiszę ci jeszcze receptę. - Oddaje mi zdjęcia, które odbiera Niall i zaczyna się przyglądać. Czy on coś w ogóle z nich rozumie?
Pielęgniarka posmarowała mi kostkę jakąś  śmierdzącą maścią, założyła bandaż, dość mocno, dała receptę i możemy iść. Z moim nowym facetem. Powoli wstaję i staram się nie obciążać nogi, nie ważne co zrobię i tak mnie boli. Wychodzimy ze szpitala, znaczy ja bardziej się jakoś toczę, przez to że kuleję ledwo idę.
- Jak to się stało? - pyta chłopak. Rumienię się leciutko.
- Jakoś tak wyszło... Potknęłam się - wyjaśniam.
- Przez taniec szczęścia? - pytając o to widzę na jego twarzy delikatny uśmiech.
- Taaa?... Taniec... - mówię pod nosem zażenowana, że wie o tym. - No właśnie... Czy to ważne.. -
plączę się. - Gdzie tak w ogóle jest Clary? - zmieniam temat.
- Powiedziałem jej, żeby sobie poszła. -
- Byłeś miły? -
- Nie. - Uśmiecham się pod nosem gdy to mówi. To taki cały on.
Niall wzdycha, zatrzymuje się i bierze mnie na ręce.
- Ej.. - piszczę.
- Wybacz z tobą nigdy nie dojdę do samochodu - marudzi. Szczerzę się do niego.
- Więc... jesteśmy parą? - pytam. Przez chwilę nawet nie reaguje, jednak po chwili widzę na jego policzkach delikatną czerwień.
- Rumienisz się? - krzyczę rozbawiona.
- Wydaję ci się - mówi niezręcznie. Po czym czerwień na jego policzkach lekko się pogłębia. Zaczynam się śmiać.
- Cicho, bo cię tu zostawię - mówi.
- Nigdy, za bardzo mnie lubisz - śmieję się.
- Niestety - jęczy. Zamiast odpowiedzieć przytulam się do niego.
W końcu dochodzimy do jego samochodu.
- Bardzo cię boli? - pyta. Kręcę głową. Cmoka mnie w czoło, zamyka drzwi i idzie na swoje miejsce.
Opieram głowę o zagłówek i zamykam oczy. Długi i męczący, ale mimo wszystko szczęśliwy dzień. Niall puszcza muzykę i o mało nie zasypiam.  W połowie drogi rozbudza mnie jego podśpiewywanie. Nie otwieram oczu by niczego nie zauważył i słucham jak śpiewa. Ma naprawdę przyjemny głos.
- Masz ładny głos - mówię po trzeciej piosence.
- Zaczynam zastanawiać się nad tym czy cię nie rzucić - odzywa się. Zaczynam chichotać.
- Teraz jesteś już na mnie skazany. - Nie komentuje tego.
Podjeżdżamy pod mój dom. Gdy tylko gaśnie silnik rzucam się na niego i mocno całuje. Niby niedawno to robiłam, ale w końcu to jeden z moich ulubionych zajęć. Odklejam się od niego i wzdycham.
- Wpadnij do mnie w nocy - mówię. Puszczam mu oczko i wychodzę z auta.
- Poradzisz sobie? -
- Jasne, Cześć. - Zamykam drzwi i staram się doczłapać do domu.
Wchodzę do środka. Nikogo nie ma, oprócz gosposi. Jeszcze buszuje coś w kuchni. Nie wiem po co ona tu jest. Mama z ojcem rzadko tu jadają, a ja sama bym sobie coś upichciła. Przypominam sobie naleśniki, które ostatnio zrobiłam. Ugh... Jednak jest nam potrzebna, sama bym się pewnie otruła. Zachodzę by zjeść kolację, jednak nie zagaduje się na dłużej, od razu idę do pokoju. Nie wiem kiedy Niall wpadnie, jeśli w ogóle wpadnie. No i niech uważa na psa...
Zatrzymuje się przy schodach. tragedia, jak niby mam na nie wejść. Eh... Dobra raz, dwa i wejdę. W tym momencie ze szczęścia mogę nawet polecieć, mam lepszy stan niż po narkotykach, mam totalny odlot. A jeszcze niedawno temu modliłam się, żeby się nie w nim nie zakochać i wykrakałam. Ale jestem naprawdę szczęśliwa i w tym momencie liczy się tylko to. Oby tylko trwało to trochę dłużej.
_______________________________________________________________________
Odpowiadając na komentarze, nie mam zamiaru przerywać. Wiecie jak to jest w szkole mało czasu, ale zawsze coś wykombinuję, więc troszkę cierpliwości i będzie wszystko ;)
No proszę o komki ;)