niedziela, 11 lutego 2018

43

Nie wiem jakim cudem Ale wstając rano z łóżka miałam w głowie ułożony cały plan działania. Wiem co zrobić żeby Niall był wolny i przy okazji utrzeć nosa Aschtonowi. Nie wiem czy to się uda i czy to dobry pomysł, ale jak narazie jedyny sensowny. No cóż nie mam wyboru.
Gdy tylko jestem naszykowana schodzę na dół, ojciec siedzi w kuchni i gdy tylko mnie widzi podnosi wzrok znad gazety i pyta jak się czuje. Momentalnie się wzruszam, jednak powstrzymuje płacz nie czas teraz na to. Pierwszy raz czyje się tak bardzo kochana przez rodziców w końcu czuje że zwracają na mnie uwagę, że im na mnie zależy.  Wróć  poprawka przynajmniej przez jednego z rodziców.
Wzdycham i odpowiadam że w porządku i szczerze tak się czuję. W końcu mam poukładane w głowie i wiem co robić. Z każdą chwilą mój plan wydaje się lepszy, on po prostu musi się udać.
Opowiadam tacie co chce zrobić, on pomoże mi to dopracować i oceni czy to w ogóle ma prawo się udać.
I powiedziałam niestety wygląda na to że nie przypadł mu do gustu.
- To nie jest dobry pomysł Rose. Nie możesz tego w ten sposób zostawić. - marszczy brwi jakby w ogóle nie rozumiał dlaczego chce zrobić to tak A nie inaczej.
- Tato nie obchodzi mnie co się stanie z Aschtonem ja chce tylko Nialla  z powrotem. - Mam nadzieję że mnie zrozumie. I tak zrobię to co planuje Ale wolałbym mieć po swojej stronie tatę wtedy na pewno dam radę.
Patrzy mi głęboko w oczy.
- wygląda na to że nie mam nic do gadania. Zrób jak uważasz. - uśmiecham się i mocno go przytulam. Dobrze mieć w końcu tatę tak blisko.
Około 12 znajduje się pod biorowcem pana Monna, stres zżera mnie od środka, Ale poradzę sobie, Muszę.
Wchodzę do środka i jadę windą na piętro gdzie znajduje się jego bióro.
Podchodzę do sekretarki.
- Dzień dobry. Rose White do Pana Monna.
- chwileczkę - mówi nie patrząc na mnie. Po chwili zaprasza mnie do środka.
Pan Moon siedzi przy biurku i śledzi wzrokiem każdy mój ruch. Jestem pewna że wie o wszystkim Tata na pewno do niego zadzwonił jeszcze wczoraj. Dobrze nie będę musiała  wszystkiego wyjaśniać.
- W czym mogę służyć Rose? Proszę usiądź - wskazuje na fotel przed biurkiem, siadam i podnoszę głowę wysoko. Niech wie że jestem pewna co do tego po co przyszłam.
- Domyślam się że słyszał pan o wczorajszej sytuacji - zaczynam.  Drga  mu mięsień, niczym więcej nie pokazuje zdenerwowania.
- Słyszałem, jednak jetem pewny że fakty miały się trochę inaczej. - posyła mu nikly uśmiech i na powrót poważnieje. - Jednak nie przyszłaś tu by mi o tym opowiedzieć, czego więc chcesz? - Od razu do konkretów, Dobrze więc nie będę owijać.
- Mam świadka, dowody oraz opinie lekarską. Zeznałam już na policji co się stało. Wiem jakie ma Pan kontakty i że szybko wyciągnie pan z tego Aschtona, chce jednak przypomnieć kto jest moim ojcem, on także ma kontakty i nawet jeśli wyciągnie go pan z więzienia nigdy nie pozwolimy na to żeby ten incydent kiedykolwiek zniknął z jego papierów i życia. Niech Pan będzie świadomy że może zapomnieć o karierze. - Robię  przerwę i uśmiecham się słodko.  Oh  to bardzo satysfakcjonujące. - Mam jednak pewna propozycję. - ucinam  i czekam na jego ruch. Siedzi w milczeniu przez dłuższą chwilę. Ale zgodzi się jestem tego pewna. Za bardzo zależy mu na reputacji jego oraz firmy.
- Co to za propozycja? -
- Wycofam swoje zeznania jeśli Aschton  wycofa swoje na temat Nialla Horana. W tym momencie z naszymi kontaktami wyczyscimy obie sprawy.
- To śmieszne - warczy  i uderza dłonią w biurko.
- ja nie żartuję - Patrzy na mnie jakby widział mnie pierwszy raz w życiu. Jednak wraca do niego opanowanie. Sięga do Interkomu
- Charlotte niech mój syn natychmiast tutaj przyjdzie - Tego się nie spodziewałam, ale to nic. Mój plan się powiedzie.
Po minucie do biura wpada Aschton.
- Co jest tato? - pyta i dopiero mnie zauważa. - Co ty tu robisz - widać że jest zły.  Ja jedynie uśmiecham się z wyższością.  Chłopak patrzy to na mnie to na ojca.
- Nie wiem jak mogłeś dopuścić się takiego czynu sunu, powinno ci być wstyd, konsekwencje tego mogą być okrutne i tak powinno być, jednak na szali jest dobre imię moje oraz firmy nie mogę pozwolić sobie żeby przez twoja zachowanie stracić to na co tak długo pracowałem. Dlatego też pojdziemy na układ z tą dziewczyną jeśli się nie zgodzisz ostro tego pożałujesz przyrzekam ci. - Pan Moon kończy swój monolog A ja patrzę na zszokowanego Aschtona.  Wygląda na to że pierwszy raz utrze mu ktoś nosa. Jestem z siebie bardzo zadowolona.
- Ale Tato...
- Cisza!! - krzyczy aż podskakuje. - po tym co zrobiłeś nie masz prawa mówić cokolwiek, ciesz się że w ogóle pozwalam Ci być w tej firmie. Jest mi wstyd że byle jaka dziewczyna może przychodzić i stawiać nam warunki A to wszysto przez twoje głupie zachowanie. Patrz i ucz się jak załatwiają sprawy dorośli, bierz z niej przykład bo nie zawsze będę ja żeby ci pomóc co wtedy zrobisz? Rób co karze zanim stracę cierpliwość. - Mógłby trochę milej się o mnie wyrażać, nie ważne.
- Co mam zrobić? - pyta chłopak z nienawiścią.
- Odwołasz zeznania na niejakiego Nialla Horana. - Aschton już miał zacząć krzyczeć jednak jedno palące spojrzenie jego ojca i zamyka usta. Z powrotem przenosi uwagę na mnie.
- Możesz uważać sprawę za załatwioną, Mam nadzieję że dotrzymasz  swojej części umowy.
- Oczywiście proszę Pana. -
W tym momncie Aschton wychodzi. Żegnaj bucu.
Zostaje w biurze jescze kilka chwil by wszystko do końca dogadać. Niech wie że jeśli jutro rano Niall nie otrzyma listu że sprawa jest umorzona, Aschton pożegna się z czysta kartą.
Gdy wychodzę z biura czuje się jak nowonarodzona. Ach czy mi się wydaje  czy ten dzień naprawdę jest taki piękny.
W tym momencie wiem że wszystko się ułoży.
______________________________________
Od razu sorki za błędy ale piszę  to na telefonie co nie jest łatwe bynajmniej bardzo niewygodne ;)  No cóż trzeba sobie jakoś radzić
Plecajcie mnie czy coś;)

sobota, 27 stycznia 2018

42

Biorę głęboki wdech i wchodzę do swojej ulubionej kawiarni, do moich nozdrzy od razu dostaje się zapach kawy i ciasteczek. Uwielbiam to miejsce choćby dla samego zapachu, czuje się dzięki temu jak w królestwie słodyczy. Rozglądam się wokoło i dostrzegam Nialla. Nie tylko zapamiętaj moją ulubioną kawiarnię, ale także ulubiony stolik. Zaskoczył mnie, chodź może to zwykły przypadek. Przechodzę między stolikami, aż w końcu jestem na miejscu. Uff strasznie się denerwuje. Spoglądam na twarz Nialla, posyła mi delikatny uśmiech, ale nic więcej nie robi, całe szczęście nadal denerwuje się tym co się stanie gdy mnie dotknie, ale z drugiej strony niczego nie pragnę bardziej.
- Hej - mówię. Siadam na przeciwko i widzę, że mam już zamówiony torcik czekoladowy.
- Twój ulubiony, prawda? - Pyta, ale w cale nie wygląda na niepewnego. Nawet zapamiętał co najbardziej lubię jeść. Spuszczam delikatnie głowę do dołu i szybko mrugam bo do oczu naszły mi łzy. Cholera jak ja go kocham.
- Tak, dziękuje. - Chłopak posyła mi szczęśliwi uśmiech, jego entuzjazm udziela mi się i także się uśmiecham.
- A ja dziękuje, że przyszłaś - mówi. Nie mogłabym inaczej, jednak nic nie odpowiadam.
- Wiesz już kiedy masz iść do sądu? - pytam.
- Nie, jeszcze nie. Dopiero przyjdzie mi powiadomienie co i jak - mówi z nieodgadnioną miną.
- Boisz się? - To co on czuje w tej chwili zastanawia mnie najbardziej. Chłopak na chwilę odwraca wzrok i wzrusza ramionami, po czym znowu patrzy mi w oczy.
- Pobiłem go i muszę liczyć się z konsekwencjami. - I co tylko tyle?
- Ale on symuluje, w cale go tak bardzo nie pobiłeś. - Niall marszczy czoło.
- Skąd wiesz? - Te słowa są jak szpile, to oczywiste, że się domyśla.
- Wierzę ci, z resztą dobrze go znam. - Oby nie złapał mnie na kłamstwie. Jeszcze przez chwile bacznie mnie obserwuje, ale w końcu się rozluźnia.
- Wierzysz mi? - W tym momencie wygląda jak mały chłopczyk. Po rozmowie z Aschtonem na pewno.  Nie! uwierzyłam mu mu już wcześniej.
- Oczywiście, że ci wierzę. - Patrzymy sobie w oczy i wyczuwam naprawdę magiczny moment. To własnie ta chwila gdy ludzie powiedzą coś mocnego i schylają się do pocałunku. Nie jestem jeszcze gotowa na ten pocałunek. Nie wiem czy kiedykolwiek będę. Opuszczam wzrok.
- Boisz się? - ponawiam pytanie, a Niall wzdycha.
- Boję się tego, ze jeśli pójdę siedzieć to już nigdy cię nie zobaczę, boje się, że kiedy wyjdę nie będziesz już moja... - przerywa. otwiera usta, żeby jeszcze coś powiedzieć, ale nie robi tego.
- Oh, Niall - nie wiem co powiedzieć. Myślałam, że opowie o tym, że nie wie co go tam czeka, że może to go zniszczy. Nie spodziewałam się, że wszystkie jego obawy są związane ze mną.
- Nieważne Rose. - I co teraz będzie się przede mną zamykał?
- Niall - Podnosi wzrok, który wcześniej opuścił. - Cieszę się, ze to powiedziałeś. - Posyłam mu delikatny uśmiech.
- Naprawdę? - Boże jaki ten chłopak jest niepewny siebie.
- Możesz w końcu przestać kwestionować to co mówię - śmieję się. Wygląda na zaskoczonego, jednak też się uśmiecha. Naprawdę myślałam, że będę mogła to zakończyć? Kocham go tak bardzo, że to aż boli. Może to głupie co robię, ale wybaczam mu. Przetrzymam go jeszcze trochę w niepewności, może dzięki temu szybciej dojrzeje do tego by się przyznać, ze mnie kocha. Może już powiedział, niedosłownie, ale to co robi, to co mówi czy to nie wskazuje na miłość?
- Przepraszam Rose - odzywa się nagle.
- Za co? -
- Za wszystko. - Cieszę się, że powiedział również to. Patrzę na jego poważną minę i prześwietlające mnie na wskroś oczy. Delikatnie kiwam głową i wiem, że w tym momencie nie potrzeba nam więcej słów.
Godzinę później wracam do domu z bananem na twarzy jak jeszcze nigdy. Spędziłam z Niallem naprawdę miły wieczór. Po całej tej rozmowie o tym co czujemy, zaczęliśmy rozmowę na całkowicie błahe tematy. Czuję się jak po pierwszej randce, zwłaszcza że pod koniec delikatnie mnie przytulił i całkowicie mu na to pozwoliłam. Jak mogłam w ogóle pomyśleć, że źle zareaguje na jego dotyk, ja po prostu kocham jak on mnie dotyka. Po tym spotkaniu wszystko czego się bałam po prostu wyparowało, wiem że wszystko będzie dobrze.
Wchodzę do domu i od razu czuję panującą tu pustkę. Oczywiście jak zwykle nikogo tu nie ma. Z resztą przecież nie spodziewałam się, że mama będzie czekać by ciepło mnie przywitać, a tata że choć raz zrezygnuje z pracy by z nami posiedzieć. No cóż nie ważne.
Odkładam kluczę na półkę i idę się napić wody i oczywiście dalej rozmyślać o Niallu. Wiem, że on czuje coś więcej do mnie, ale będę czekać, aż w końcu powie mi to wprost, że mnie kocha. Nasz związek nie będzie miał dalej sensu jeśli będzie miał takie same zasady jak wcześniej, oboje musimy wiedzieć na czym stoimy, nawet jeśli Nialla to cholernie przeraża, nie mogę być z nim do końca życia jeśli on się do tego nie przyzna. Niby jak by to dalej miało wyglądać, cały czas będziemy żyli tak jak wcześniej? Zero rodziny i miłości. Pragnę tego wszystkiego i pragnę być kochana, to podstawa w związku.
Ktoś puka do drzwi. Dziwne. Kto do cholery może to być. Podchodzę i otwieram i widzę Aschtona. Co jest? Powstrzymuje się by nie zamknąć mu drzwi przed nosem.
- Co ty tutaj robisz? - pytam. Kurczę powinnam to zrobić milej.
- Nie cieszysz się, że mnie widzisz? - Uśmiecha się do mnie.
- Jasne, że się cieszę tylko się ciebie nie spodziewałam. - Otwieram mu szerzej drzwi. Niech wejdzie i wyjdzie jak najszybciej, proszę.
- Chcesz coś do picia? - pytam i od razu odwracam się w stronę kuchni.
- Czekaj. - Zatrzymuje się więc, jednak za nim zdążę się odkręcić, Ashton mnie łapię, przyciąga i mocno całuje. Ochyda. Jestem w szoku więc nie oddaję pocałunku. Właściwie nie mogę tego zrobić, mój organizm totalnie się wystrzega od jego dotyku.
- Co jest, nie podoba ci się? - pyta z bardzo nieodgadnioną miną. Zatyka mnie i dopiero po chwili odzyskuje rezon.
- Niee... po prostu zaskoczyłeś mnie i.. zapomniałam już jak dobrze całujesz. - Nie wierzę, że mogłam na głoś powiedzieć te słowa.
- W takim razie na pewno nie będziesz miała nic przeciwko temu. - Marszczę brwi nie rozumiejąc a on zdejmuję kurtkę i znowu mnie do siebie przyciąga. Całuje, mocno, na siłę. Zaczyna mnie rozbierać, a ja nie mogę tego zrobić.
- He..ej Zaczekaj, ja... - nie wiem jak dokończyć z resztą i tak mi przerywa.
- No co? Coś nie tak? przecież mnie kochasz, a jak dwoje ludzi się kocha to uprawiają seks. - przy każdym słowie przybliża się, a ja cofam. Jest wkurzony, bardzo. Nie wiem co zrobi i nie wiem o co mu chodzi. Chcę się odezwać, ale nie daję mi dojść do słowa. - Czyżbym jednak nie całował tak dobrze jak ten twój chłoptaś? Czyżbyś jednak wolała jego? - Chłopak prawię krzyczy, a ja nie wiem co zrobić.
- Ja...? -
- Naprawdę myślisz, że jestem taki głupi? Że nabiorę się na te twoje sztuczki, wiedziałem że jak tylko się odwrócisz polecisz do niego, ty kurwo. - Otwieram i zamykam usta. Nie wiem co powiedzieć. On o wszystkim wie, jestem żałosna myśląc że mógł uwierzyć.
- Nic nie powiesz ty kłamliwa suko? No cóż ja mam sporo do powiedzenia. Ten dzikus pójdzie siedzieć na długo i bardzo boleśnie to odczuje. -  Mam łzy w oczach.
- Aschton ja... -
- Zamknij się - krzyczy i uderza mnie w twarz, Odrzuca mnie na kanapę twarzą do siedziska. On wykorzystuję to i przyszpila mnie do niej całym swoim ciałem. Zaczynam krzyczeć, ale wszystko ginie w materiale.
- Co suko? Cały spryt zniknął? Nigdy mnie nie przechytrzysz. Zaczyna się ruszać i czuje jak próbuje odpiąć pasek. o mój boże. Czuje ja podwija mi sukienkę aż do bioder i szarpię za moje majtki. Na nic są moje krzyki i łzy o matko, o matko.
- Jesteś taka piękna Rose - szepczę w moje włosy. - Tak długo już pragnę by znaleźć się ponownie w tobie wiesz? Jesteś dla mnie idealna i wierz mi, że nikt i nic tego nie zmieni, już zawsze będziesz moja. - Nie chcę błagam niech coś mi pomoże. Przedziera moje majtki i czuje jak sunie palcami po moim tyłku aż dociera łechtaczki i mocno uciska. Zaczynam wyć i jeszcze bardziej się szarpać, jedną ręką którą on przytrzymuje mi na plecach wbijam mu paznokcie w rękę.
- Przestań ty suko i tak cię wezmę - warczy. I nagle wszystko znika jego dotyk ciężar jego ciała. Szybko się podnoszę z kanapy i odbiegam dopiero po chwili się rozglądam by zobaczyć jak mój ojciec szarpię się z Aschtonem. Serce biję mi jak szalone gdy sięgam po komórkę i dzwonie na policję. Podaję szybko najważniejsze informację i odrzucam telefon.
- Nie waż się dotykać mojej córki ty dupku - krzyczy.
- Tato proszę - Chcę żeby się uspokoił nie chcę żeby miał kłopoty. Jednak nie bardzo mnie słucha. Krzyczę gdy widzę jak dostaje w twarz od tego dupka.
Miotam się wokół nich i nie wiem co robić, aż po chwili wpada policja i obu ich rozdziela.
- Na ziemię już - krzyczą. Wszystko dzieje się w ułamku sekundy, że nawet nie nadążam wszystkiego rejestrować.
- Proszę to mój tata chciał mi pomóc zostawcie go - krzyczę wskazując na tatę.
- Czy to pani dzwoniła - pyta jeden z nich.
- Tak, ten człowiek chciał mnie zgwałcić mój tata go powstrzymał - mówię przez płacz. W końcu puszczają mojego ojca i zakuwają Aschtona. Następne pół godzina mija na składaniu zeznań a następne pół na rozmowie z ojcem.
- Nie mogę uwierzyć, że ten człowiek potraktował cię w ten sposób co za zniewaga ja już rozliczę się z nim i z jego ojcem popamiętają mnie, żeby tak traktować moją córkę - Rozszalały chodzi w tą i z powrotem. - I gdzie w ogóle w takiej chwili jest twoja matka - warczy. Nawet nie wiem co powiedzieć nigdy go nie widziałam w tym stanie. W pewnym momencie się zatrzymuje i ściska za nasadę nosa po czym wzdycha.
- To teraz nie ważne - mówi i patrzy na mnie. - Powiedz lepiej jak się czujesz kochanie. - Uśmiecham się delikatnie bo jeszcze nigdy mnie o to nie pytali.
- Dobrze tato gdyby nie ty.. - zacinam się i próbuje powstrzymać łzy.
- Spokojnie córeczko już wszystko dobrze - mówi i mocno mnie przytula i głaszcze po głowie. W tym momencie wchodzi moja matka.
- Co się dzieje, dlaczego wyrywacie mnie z mojego pilates - mówi wyniosłym głosem.
- Siadaj kobieto - mówi mój ojciec spokojnym tonem.
- O co chodzi. -  Pyta, nie spełniając żądania ojca.
- Wybacz kochanie ale musimy odwołać niedzielną kolację z Moonami i wszystkie inne także. - Matka posyła mu zszokowane spojrzenie.
- Ale dlaczego? to nasi najlepsi przyjaciele. -
- Cóż nie są. Ich syn został właśnie wyciągnięty z tego domu przed policję po tym jak napadł naszą córkę. - Moja matka wybucha śmiechem.
- Żartujesz ze mnie? Aschton to wychowany i mądry chłopiec. Ta gówniara zmyśla jak zwykle chcę coś ugrać. -
- Czy ty kobieto słyszysz co mówisz - wydziera się ojciec. - Nasza córka o mało nie pada ofiarą gwałtu. - Na te słowa mocno się wzdrygam. - A ty bronisz tego bandytę? Gówno mnie obchodzi czyim jest synem, zniszczę całą jego rodzinę. -
- Kochanie. Dobrze wiesz, że ona nas nienawidzi zawsze próbuję coś namieszać. Nie bądź śmieszny nie można jej wierzyć. Nie wiem co chcę tym osiągnąć ale nigdy w to nie uwierzę. - Mówi moja matka spokojnym tonem, a ja nie mogę wyrwać się z szoku. Nie mogę uwierzyć. Czy ona w ogóle mnie kocha?
- Wierzę jej bo widziałem to na własne oczy i sam odciągnąłem tego drania od Rose - krzyczy.
- Moim zdaniem źle zrozumiałeś sytuację. Wątpię by Aschton coś takiego zrobił, on jest... -
- Rose - Przerywa ojciec bardzo cichym głosem. - Idź do pokoju, chcę porozmawiać z twoją matką na osobności. - Uciekam od razu jeszcze nigdy nie słyszałam u ojca takiego tonu. Straszne. Aż współczuje Matce.
Chowam się we własnej łazience bo tu prawie nic nie słychać, nawet jak się krzyczy.
Przez następne pół godziny siedziałam w wannie próbując nie słuchać stłumionych krzyków. Wow jeszcze  nigdy nie mieli takiej kłótni.
Jednak ja zaczęłam się zastanawiać nad czymś innym, czy jest jakiś sposób by ten gwałt poszedł na korzyść Nialla. On jeszcze o niczym nie wie i zastanawiam się czy powinien wiedzieć, gdy tylko mu powiem zabiję Aschtona a wtedy nic mu już nie pomoże.
W końcu kończę z planem i z pewnością ze nic nie powiem Niallowi. Kładę się spać z nadzieją, że jutro wszystko się ułoży.
__________________________________________________________________________
Rozdział od dawna gotowy wystarczyło wysłać :)
Sorki za błędy ale wysyłam z telefonu i nie wygodnie tu sprawdzać :)