wtorek, 22 grudnia 2015

24

- Zaczekaj, nie zakładaj tych butów. - Marszczę brwi, a temu o co chodzi.
- Nie podobają ci się? Nie mam tu innych - mówię.
- Nie, są świetne, chodzi o to, że będzie ci w nich nie wygodnie. Masz te - wyjaśnia i podaje mi botki na płaskiej podeszwie. Skąd on wytrzasnął te buty, jestem pewnaże sama ich nie pakowałam. No ale dobra niech mu będzie, zakładam buty które mi podał. Raczej sceptycznie patrze na mój ubiór, teraz moje nogi wyglądają na krótkie, ale niech mu będzie.
- Dobra no chodź - mówi i ciągnie mnie za rękę. Wsiadamy na motor i w końcu ruszamy w stronę niespodzianki. Czekam już za długo, ciekawość zżera mnie od środka i zaraz chyba wybuchnę. Nie mam pojęcia gdzie jedziemy, choć muszę przyznać że kojarzę skądś tą droge i w tym momencie czuje małe dejavu. Nie jestem pewna ale możliwe, że ta droga prowadzi nad tą rzeczkę. Nagle zatrzymujemy się na poboczu. Co to już?
Oboje schodzimy z motoru.
- Wow to niesamowite - mruczę. Chłopak zaczyna się śmiać.
- To tylko przystanek - komentuje. Zza pleców wyciąga jakąś chustę. Okej? - Zasłonie ci oczy - mówi i zawiązuje mi ją. Po czym ponownie wkłada mi kask. - Widzisz coś? - pyta.
- Nie. - Seryjnie nic nie widzę, co mnie denerwuje.
Chłopak pomaga mi wejść na maszynę i kontynuujemy podróż. Nie widzę i ciężko mi powiedzieć ile przejechaliśmy, czy gdzie jesteśmy, ale mam nadzieje że już blisko, bo zdrętwiał mi kark. W końcu zwalniamy. Pomaga mi zejść, zdejmuje kaska pilnując by chusta się nie zsunęła.
- Chodź, poprowadzę cię. - Obejmuje mnie ramieniem i prowadzi sama nie wiem gdzie. W sumie zaczynam się bać, może chcę mnie zabić?
- Dobra, jesteśmy - mówi i odsłania mi oczy. Gdy w końcu widzę zapiera mi dech w piersi. Zasłaniam dłonią otwarte usta. O mój boże. Nie jestem w stanie wydusić z siebie słowa. To faktycznie ta rzeczka, ale teraz wygląda bardziej niesamowicie niż ostatnio. Tym razem jest już ciemno, jednak idealne oświetlenie dają białe światełka rozwieszone na drzewie, tuż pod drzewem rozstawiony jest piknik. Widzę wino, truskawki  i tysiące świeczek. To wszystko wygląda magicznie, ja chyba po prostu śnie.
- Podoba ci się? - pyta Niall niepewnie. Czy mi się podoba? Ja jestem wniebowzięta.
- To niesamowite Niall... Kiedy ty to... -
- Powiedzmy, że mam dobrych kumpli. - Podchodzę powoli do tego całego cudu. Wciąż nie mogę uwierzyć w to co widzę. Klękam na kocu i wącham czerwoną różę w wazoniku. W tym momencie nawet róża jakoś ładniej pachnie niż zwykle. Niall siada naprzeciwko mnie.
- Dziękuje - szepczę.
- Za co? -
- Za to, za wszystko. -
- Nie ma za co dziecinko. - Delikatnie się do mnie uśmiecha. Bierze mnie za dłoń i powoli całuje w każdą kostkę.
- Nie sądziłam, że jesteś zdolny do czegoś takiego. -
- Ja też nie - chichoczę. - Wina? - pyta i podnosi do góry butelkę.
- Chętnie. - Nie potrafię powstrzymać szerokiego uśmiechu. Chłopak podaje mi kieliszek. Smakuje wybornie, ten facet zna się na winie.
- Masz ochotę popływać? -
- Teraz? - pytam zaskoczona. Chłopak podnosi się i podaje mi rękę. Przez chwilę się waham, ale w sumie co mi szkodzi. Oboje podchodzimy do rzeki i zaczynamy się rozbierać. Nie zastanawiam się nad tym czy zdjąć bieliznę, ściągam wszystko i podchodzę do brzegu. Palcami od stopy sprawdzam temperaturę wody, dość ciepła i nagle czuje jak ktoś czyli Niall popycha mnie do wody. Wpadam z pluskiem. Co za typ. Nie wypływam od razy, na szczęście zdążyłam złapać oddech. Już po chwili słyszę jego stłumione nawoływania, a potem plusk.
- Rose! To nie jest śmieszne! - Nie wytrzymuje już ze śmiechu i wypływam na powierzchnię.
- Czy ty zwariowałaś? - Szybko podpływa do mnie. - O mało zawału nie dostałem - warczy, a ja dalej się chichoczę.
- Nauczysz się, że nie wpycha się mnie do wody - mówię dumnie.
- Wierz mi, już nigdy więcej - śmieje się. Zarzucam mu ręce na szyję i przyciskam do siebie nasze ciała. Tak podkreślam oboje jesteśmy nadzy. Chłopak poważnieje i spogląda mi głęboko w oczy.
- Jesteś niesamowita - mówi. Rumienię się leciutko. Całuje mnie.
Zajmuje nam to jeszcze jakieś kilak minut, ale robi się naprawdę zimno, więc wychodzimy z wody. Szybko zakładam na siebie ubrania, jednak dalej jest mi chłodno. Niall na szczęście wyjął kocyk, oboje się nim przykryliśmy i w końcu zaczęliśmy zajadać się pysznościami i popijać winem. Resztę wieczoru spędziliśmy na rozmowie i całusach.
Jestem naprawdę cholernie szczęśliwa.
- To najpiękniejsza randka na jakiej byłam - mówię nadal zachwycona jego pomysłem.
- Moja też, ale robi się późno musimy wracać. - Wzdycham cichutko. Nie mam ochoty odchodzić od tego miejsca. Tu jest tak cholernie świetnie.
- Zostańmy jeszcze chwilę - proszę. Nad uchem słyszę jego cichy śmiech.
- I tak prawię śpisz, a chcę innego zakończenia tego wieczoru - mówi i składa mi pocałunki na szyi.
- No dobra, niech ci będzie - przewracam oczami. Wstajemy z koca. - A co z tym wszystkim? -
- Nie martw się o to, chodź. - Chłopak jest już zniecierpliwiony.
W końcu ruszamy do domu. O kurde teraz jest mi trochę chłodno. Mam nadzieje, że szybko dojedziemy, a przynajmniej zanim zamarznę.
W domu od razu przechodzimy do rzeczy. I jest dużo lepiej na za pierwszym razem.
______________________________________________________________________
Może i nie cud świata.. Ale dla mnie spoczko.. Może mogłam dać wiecej opisów i uczuć ;)
Czekam na komemantarze...
W sumie to lubie komentarze :D