poniedziałek, 24 października 2016

40

oczami Nialla.
Budzę się z wrażeniem, że coś jest cholernie nie tak i szybko domyślam się co, gdy widzę drugą połowę łóżka pustą.
- Rose! - Krzyczę i szybko wyskakuje z łóżka by przeszukać mieszkanie, ale nigdzie jej nie ma. Wracam do sypialni z nadzieją, że może jej nie zauważyłem, proszę niech sobie robi jaja i chowa się pod łóżkiem, dopiero po chwili zauważam otwartą szafę i brak jej rzeczy.
Nie! Nie możliwe... Ona nie mogła... nie mogła odejść. Ciągnę się za włosy i opadam na kolana... Nie mogła mnie zostawić, nie mogła... Ja bez niej nie potrafię oddychać... Dlaczego kłamała, dlaczego nie powiedziała mi jak się czuje naprawdę i dlaczego ja do cholery uwierzyłem w tak marne odpowiedzi, że wszytko w porządku? Po tym co jej zrobiłem, nic nie może być w porządku, ale tak bardzo pragnąłem cofnąć czas, że złapałem się każdego jej słowa, żeby tylko było jak przedtem. Jestem taki głupi, zniszczyłem kolejną osobę którą kocham, boże jestem takim potworem.
Jednak nie mogę dać jej tak odejść, muszę zrobić wszystko co w moje mocy, żeby mi wybaczyła. Nie poradzę sobie bez niej, zrobię bardzo egoistyczną rzecz, ale będę ją błagał, żeby mi wybaczyła. Szybko zgarniam telefon i dzwonię, raz, drugi, piaty ale nie odbiera, wściekły rzucam telefon o ścianę, niech to szlag. Uderzam w ścianę przy łóżku i nagle zauważam karteczkę na stoliku nocnym. Szybko za nią łapię i czytam kilka razy by zrozumieć sens. Potrzebuje czasu. tylko czasu nie napisała, ze nie chcę mnie znać tylko, ze potrzebuje czasu. Jest nadzieja. Dam jej czas jak dużo zechcę i wymyślę naprawdę piękne przeprosiny i cholera powiem jak bardzo ją kocham.

Oczami Rose
Dzwonił raz, drugi, za 9 wyłączyłam telefon, żeby w spokoju płakać w poduszkę. Nie wiem co ze sobą zrobić, tak bardzo go kocham, ale nie wiem czy potrafię mu wybaczyć, tak bardzo mnie skrzywdził. Czuje się brudna. Mam ochotę wrzeszczeć, wyć i walić w ścianę.
A najgorsze jest to że mimo wszystko najbardziej pragnę żeby był przy mnie, pocieszył, przytulił, tęsknię za nim, a jednocześnie nienawidzę i nawet nie chce na niego patrzeć. To takie denerwujące.
Jest jeszcze jedna rzecz która nie daje mi spokoju, a mianowicie chodzi o to czy on będzie w ogóle o mnie walczył. Załamie się jeśli się okaże że byłam tylko zabawa, że ktoś kogo tak bardzo kocham tylko się zabawiał. Chce wiedzieć czy mu zależało, czy choć trochę mnie kochał. Jeśli nigdy więcej go nie zobaczę to mnie zniszczy.


Oczami Nialla.
Nie wiem co ze sobą zrobić. Nie wychodzę z domu, bo wiem że nogi od razu skierowały by mnie pod jej dom. Nie mogę jej tego zrobić, muszę dać jej czas żeby wszystko przemyślała, jak na razie mogę tylko siedzieć i się modlić. Tak mi cholernie pusto bez niej. W każdej sekundzie myślę tylko o niej. Co robi, gdzie jest, czy wszystko z nią w porządku, czy bardzo jest załamana, czy kiedykolwiek mi wybaczy, czy jest gotowa ze mną porozmawiać, czy nadal mnie kocha czy wręcz nienawidzi. To wszystko mnie dobija tych pytań bez odpowiedzi jest za dużo.
Słyszę pukanie do drzwi, wstaje jak oparzony i biegnę otworzyć, błagam niech to będzie Rose, niech to będzie ona. Otwieram i mało nie upadam z rozczarowania, to nie jest Rose. Patrzę wprost na dwóch policjantów. O cholera.
- Słucham? - Mówię. Gdybym nie był tak załamany, zdenerwowałbym się.
- Pan Niall Horan? - Czyli nie ma mowy o pomyłce lokalu.
- Tak, o co chodzi? -  Starszy z nich przedstawia ich obu. Co mnie obchodzą nazwiska niech przejdą do rzeczy.
- Jest pan oskarżony o pobicie Pana Moona... - Zatkało mnie, ten kutas poszedł na policję. Ja pierdole jak mam walczyć o Rose z pieprzonego więzienia. Teraz już nigdy mi nie wybaczy. Muszę oprzeć się o ścianę, jestem psychicznie wyczerpany.
- Panie Horan, słucha nas Pan? - Przenoszę wzrok ze ściany na starszego policjanta, który przygląda mi się zirytowanym wzrokiem.
- No cóż ja na pewno nie będę powtarzał pańskich praw, pójdzie pan z nami. - Nawet nie mam co się kłócić, nie mam szans na ucieczkę.
- Czy mogę wziąć kilka rzeczy? - pytam. Oboje marszczą czoło, ale w końcu się zgadzają, pod warunkiem, że będą mnie pilnować. Niech robią co chcą i tak nie mam siły uciekać przez okno. Zgarniam kilka najważniejszych rzeczy, skoro mam siedzieć w więzieniu to przynajmniej na poziomie. Kurwa mać w co ja się wpakowałem. Ojciec tego dupka jest prawnikiem, przecież jak zacznie się jakaś sprawa to zamkną mnie do końca życia. Mogłem myśleć wcześniej, jestem takim idiotą nie dziwię się, że Rose odeszła, sam bym ze sobą nie wytrzymał.
Oczywiście panowie zapieli mnie w kajdanki i z brutalną siłą wsadzili do auta. Nawet nigdy nie zdążyłem powiedzieć Rose jak bardzo ją kocham.

Oczami Rose


Minęło kilka dni, od tych kilku telefonów nie odzywał się ani razu, nawet nie wysłał sms. Wiem, ze sama chciałam czasu i w ogóle, ale strach dławi mnie w gardło jak pomyśle sobie, że odpuścił. Zadzwonił kilka razy i co? Koniec? Nawet jeśli nigdy nie będę wstanie wybaczyć i zapomnieć, chcę wiedzieć ze mu zależało. Przez to wszystko popadłam w całkowitą depresje. Nie płaczę, nie krzyczę nie wyję, nie czuje już nic. Jestem całkowicie otępiała. Nie mogę jeść, nie mogę spać mimo, ze całymi dniami chodzę cholernie zmęczona i nawet zasypiam na lekcjach w nocy cierpię na bezsenność. Jestem jak cholerny robot, wszystko robię automatycznie, wstaje rano, chodzę do szkoły, wracam,uczę się i nic więcej. Zero życia we mnie. Nie wiem jak długo jeszcze tak wytrzymam. 
Dzwoni telefon, ale to nie Niall, odrzucam go. Nie mam ochoty z nikim rozmawiać. Jednak gdy Clary nie daje mi spokoju po raz 6 odbieram. Wątpię, żeby odpuściła tak łatwo, w końcu by się pojawiła tutaj.
- Halo? - pytam.
- Kurdę w końcu odebrałaś.. - Mówi bardzo szybko. - ... chodzi o Nialla... -
- Coś mu się stało? - Przerywam przerażona.
- Nie... no chodzi o to, że on siedzi w więzieniu... -
- Że co? - Niall w więzieniu, dlaczego?
- Aschton zgłosił na policję pobicie, powiedział że to Niall. -
- Od kiedy? - 
-  Nie wiem. Od kilku dni. - Nie powinnam ale poczułam wielką ulgę. To dlatego się nie odzywa.  - Czy to dlatego Z nim zerwałaś? - pyta Clary.
- Nie. Muszę kończyć. - rozłączam się. No cóż muszę coś z tym zrobić. 

Oczami Nialla. 
- Panie Horan! Jak na razie jest Pan wolny.  Podnoszę głowę do góry i z niedowierzaniem patrzę na policjanta. Jak to? Mówili że posiedzę bardzo długo. Siedzę tu już tydzień, a w następnym miałem mieć sprawę i być przeniesiony z komisariatu do więzienia.
- Została wpłacona za Pana kaucja. - odpowiada na moje zaskoczenie. 
Szybko się podnoszę. 
- Kto? - pytam 
- przykro mi. Osoba chciała zostać anonimowa. - 
- Nie ważne. Podejrzewam kto to. - szybko wychodzę zza krat i idę za policjantem. Po wszystkich formalnościach po 15 minutach jestem na zewnątrz. To niby tylko siedem dni, a o mało tam nie umarłem, najgorsze w więzieniu jest to ze ma się dużo czasu na myśli więc jak nigdy myślałem o Rose. Zwłaszcza że powinęli mnie wtedy gdy Rose mnie nienawidzi. 
Jestem pewien że to ona wpłaciła kaucję, nie znam nikogo kto miałby taką kasę. Tak myślę że dałem jej wystarczająco dużo czasu na przemyślenie. Czas wziąć się za robotę.
***
Jest jeszcze przed południem na pewno siedzi w szkole, jeśli w ogóle poszła. 
Chwilę później jestem pod jej szkołą schowany za drzewem jak pieprzony psychopata. Nie wiem jak długo będę czekał aż ja zobaczę, Ale cóż mogę stać tak godzinami. 
Dochodzi popołudnie. Nadal jej nie ma, ale cholera nie spocznie póki jej nie zobaczę chociażby z daleka. Od rana nie ruszyłem się nawet milimetr, uparcie wpatruje się w wejście do budynku. Z daleka słyszę dzwonek. To moja ostatnia nadzieja, to ostatnia lekcja. 
Tak widzę ja wśród tłumu. Serce zaczyna bić mi szybciej. Przyglądam się i od razu widzę, że także jest załamana. Z nikim nie gada, patrzy w ziemię jest smutna i szybko podąża do samochodu. O mało nie padam na kolana widząc jak bardzo ja zraniłem. 
Chce do niej pobiec, ale wiem ze to nie jest dobry pomysł. Dam jej jeszcze trochę czasu. Teraz porostu sobie popatrzę. 
Nagle Rose się zatrzymuje i prostuje. Spinam się. Zaczyna się rozglądać aż w końcu zatrzymuje wzrok na mnie. O Boże serce mi staje. Stąd widzę jak blednie i marszczy brwi. Co zrobi? Ja niestety nie mogę się  ruszyć.  Patrzy na mnie jeszcze przez chwilę po czym przygryza  wargę i odchodzi. Wygląda na weselsza. Za cholerę nie wiem co to ma znaczyć, ale nadzieja się zatliła.

Oczami Rose
Skoro go widzę pod moją szkołą to znaczy, że wyszedł chyba, że mam omamy. To bez sensu po co on tam tak stoi, nie podszedł, nie zagadał, nic tylko stał i się patrzył. Będzie się teraz w coś ze mną bawić czy co? Za cholerę nie wiem o co mu chodzi. Jak na razie działa mi na nerwy. I cholera jak go zobaczyłam pod tym drzewem uszło ze mnie całe powietrze. Nie widziałam go tak długo i nawet po tym co zrobił miałam ochotę podbiec i rzucić mu się na szyję, ewentualnie zajebać i wtedy rzucić mu się na szyję. Serce o mało nie wyrwało mi się z piersi, tak bardzo go kocham. Wsiadam do samochodu i szybko odjeżdżam, żeby czasem nie zrobić czegoś głupiego jak podejście do niego.
Następnego dnia gdy wychodzę ze szkoły on znowu tam jest. Znowu tylko stoi i patrzy i wbrew pozorom jest jeszcze gorzej niż wczoraj. Dzisiaj zaskoczenie jest mniejsze a za to więcej myśli kotłuje mi się po głowie, wręcz czuje to jak bardzo mnie do niego ciągnie jakby był magnesem. Muszę naprawdę przyśpieszyć krok i znaleźć się jak najdalej, bo gdy ciągle czuje na sobie jego wzrok a mało nie padam na ziemie. Odjeżdżam z piskiem opon.
Trzeciego dnia nie jestem już zaskoczona jego widokiem, ale przyłapuje się na tym, że stanęłam i zaczęłam mu się przyglądać. Oh wygląda tak dobrze, ma kilkudniowy zarost i moja ulubioną skórzaną kurtkę. Dopiero gdy chłopak lekko się porusza wybudzam się i znowu odchodzę.
Dziś jest czwarty dzień odkąd zobaczyłam go pod tym drzewem, gdy tylko wychodzę z budynku patrzę w stronę drzewa, najbardziej przeraża mnie to jak czuję wielką nadzieje , ze znów go zobaczę, nie powinnam tak się czuć, powinnam go nienawidzić.
Jednak gdy spostrzegam, że nie ma go pod drzewem rośnie mi wielka gula w gardle i o mało się nie przewracam. Zabolało, już się znudził? Mrugam oczami i odwracam się w stronę samochodu i całkiem się zatrzymuje bo jednak go widzę, tylko po prostu zmienił miejsce. Teraz jak będę iść do auta będę przechodzić jakieś 8-9 metrów od niego. Ruszam się, żeby nie stać jak zamrożony kołek i całą siłą woli staram się na niego nie patrzeć. Dopiero gdy wsiadam do auta wypuszczam powietrze i patrzę na niego przez tylną szybę. Czuje się przez niego taka skołowana. Co on w ogóle wyprawia?
Oczywiście przez następnych kilka dni znowu stoi w tym samym miejscu. Dopiero w weekend mam od niego trochę spokoju. Taa spokoju, żeby sobie w samotności popłakać. Jednak już w niedzielę, całkowicie tęsknię za jego widokiem i nie mogę się doczekać poniedziałku aż znów go zobaczę, przyzwyczaiłam się do jego widoku przed szkołą. Więc w poniedziałek lecę do szkoły jak głupia i nie mogę się doczekać aż wszystkie lekcje się skończą. W końcu gdy słyszę utęskniony dzwonek jako pierwsza wychodzę z klasy zostawiając wszystkich w tyle. Wychodzę na zewnątrz i przeszukuje wzrokiem cały plac i parking. Gdy w końcu go widzę cała zamarzam, znowu zmienił miejsce, tym razem oparł się o mój samochód. Tego się nie spodziewałam, myślałam, że jak zwykle będzie tylko obserwował, ale jednak zaczął działać. Jednak ja nie mam ochoty na rozmowę z nim,  nie przygotowałam się na to, nie mogę podejść, nie ufam sama sobie, nie wiem jak zareaguje. Więc po prostu spuszczam wzrok i czekam, aż zrozumie aluzję i odejdzie.

Oczami Nialla.
Przyglądam się jak stoi wpatrzona w ziemię. Czeka, aż odejdę, szlag myślałem, że już minęło wystarczająco dużo czasu i po tych wszystkich podchodach podejdzie. Dobra zaczekam pięć minut może się namyśli i podejdzie, taką mam przynajmniej nadzieje. Jednak gdy widzę, ze nadal stoi bez ruchu wiem, że raczej mam marne szanse. No cóż jeszcze za wcześnie, dam jej jeszcze kilka dni. Odchodzę dwa metry od jej samochodu. Dotarcie do auta zajęło jej dwie sekundy. Ja pierdole.
Przez następne dwa dni staję kawałek dalej ale trzeciego znowu podchodzę do auta.
_____________________________________________________________________
Nie zasługuje na wybaczenie nawet ;-; Przepraszam, postaram się dodać jak najszybciej kontynuację tego rozdziału ;-; 

czwartek, 11 sierpnia 2016

39

- Co to jest? - pytam wzburzona.
- Nie wiem, ty mi powiedz - warczy chłopak. Sięgam po zdjęcia, żeby przyjrzeć się im z bliska. Ukazane jest na nich jak rozmawiam oraz całuje się z Aschtonem. Nie no to chyba są jakieś jaja. Oczywiście zdjęcia jak go odpycham i uderzam już nie dodali.
- Niall to nie tak jak myślisz.. - mówię i od razu się krzywię. Ale chujowo zaczęłam.
- Nie tak jak myślę? Nie wiem co mam myśleć, skoro ty nigdy nic mi nie mówisz! - wydziera się. Czuje się podlę, on ma rację, powinnam mu mówić o wszystkim, a ukrywam przed nim takie rzeczy.
- Przepraszam Niall, myślałam, że... -
- To nie myśl tyle bo ci to nie wychodzi - warczy. Czuje jak kłują mnie łzy.
- Niall proszę posłuchaj, nie całowaliśmy się on mnie zaskoczył od razu go odepchnęłam... -
- I stwierdziłaś, ze nie muszę o tym wiedzieć? Że jakiś skurwiel całuje moją dziewczynę. Zabije go kurwę urwę mu łeb.
- Przestań tak mówić. To nie jest ważne, on nie jest ważny... -
- Nie ty przestań! Pierwszy raz jestem w związku i nie wiem jakie panują tu zasady, ale jestem pewien, że kłamstwo jest zdradą - krzyczy. - Z resztą nie ważne - dodaje i zakrywa twarz dłońmi.
- Niall proszę, nie mówiłam ci bo wiedziałam jak zareagujesz.. - Chłopak prycha i rzuca mi wściekłe spojrzenie.
- Nie ważne - mówi. Nie patrząc na mnie mija mnie szybkim krokiem i kieruję się do wyjścia.
- Niall?! Gdzie ty idziesz? Zostań porozmawiajmy. - Biegnę za nim.  - Niall, proszę cię Niall - wydzieram się, ale on tylko zatrzaskuje mi drzwi przed nosem. Opieram się o te drzwi i zaczynam płakać. Boże co ja narobiłam i gdzie on do cholery idzie.
Nie wrócił przez następne kilka godzin najpierw płakałam, potem krzyczałam a teraz siedzę i tępo patrzę się w ścianę i zastanawiając się gdzie on do cholery poszedł. Naprawdę zaczynam się o niego martwić. On na pewno zrobi coś głupiego, najbardziej się martwię, że naprawdę zrobi coś Aschtonowi, nie chcę żeby Niall poszedł do paki, nie mogę go stracić, za bardzo go kocham.
Jestem najgłupszą dziewczyną na świecie, jak w ogóle mogłam dopuścić do takiej sytuacji. Nie to że chcę zabić mojego byłego to do tego jeszcze nienawidzi mnie, jakbym mu powiedziała od razu to tylko chciałby zabić Aschtona.
Nie zasypiam, aż do 3 w nocy aż w końcu słyszę szczęk zamka. Dzięki bogu, w końcu wrócił. Szybko podbiegam do drzwi i od razu czuję zapach alkoholu, no pięknie najebał się. Przyglądam mu się przez chwilę jak się zatacza i próbuje zdjąć kurtkę i buty dopiero po chwili mnie zauważa.
- Rose? -
- Niall nareszcie gdzie ty byłeś martwiłam się - głos mi lekko drży. Podchodzi do mnie i łapię moją twarz w swoje dłonie.
- Jesteś tylko moja Rose - mówi. Marszczę brwi.
- Tylko twoja Niall... - Chłopak wpija się w moje usta, ale odrywam się bo chcę z nim porozmawiać.
- Nie gniewasz się na mnie? -
- Nie Rose, ale proszę udowodnij, ze jesteś tylko moja. - znowu wpija się w moje usta z ogromną siłą i natarczywością, nie wiem czy mi się to podoba.
- Niall, nie mam na to ochoty. -
- Proszę Rose, proszę - mówi. Z każdą chwilą znajdujemy się coraz bliżej jego sypialni. Nawet nie zauważyłam, ze powoli mnie do niej wpycha.
- Jesteś pijany... Nie chcę... - Odrywa się od moich ust i patrzy mi prosto w oczy.
- Proszę Rosę, udowodnij... Jesteś tylko moja. - Nie widzę sensu by mu cokolwiek udowadniać, Przecież dobrze wie że jestem tylko jego. A już nie mam ochoty nic mu udowadniać gdy jest w takim stanie. Jednak gdy tak na mnie patrzy mięknie mi serce.
- Dobrze - szepczę, choć nadal nie jestem co do tego przekonana. Niall szybko zaciąga mnie do łóżka, rozbiera mnie i siebie w ekstremalnym czasie, muszę przyznać że wręcz jest agresywny i nie podoba mi się to ani trochę, ale wiem też że potrzebuje tego, potrzebuje mnie.
Niall szybko zakłada gumkę i pochyla się nade mną, dopiero po chwili dociera do mnie co się dzieje.
- Niall Nie! ... - Za późno, wciska się we mnie z impetem. - ... nie jestem gotowa - szepczę, zaciskając mocno oczy i pięści na prześcieradle. Nie powiem, zabolało. jakby ktoś wbijał mi tysiące igieł w środku mnie. Jednak gdyby tego było mało Niall nie przestał się poruszać, wręcz przyśpieszył. Jest w jakimś cholernym amoku i nie zwraca uwagi ani na moje łzy ani na protesty.
- Niall proszę... - łkam. Nadal głuchy na moje słowa i jęki szybko kończy i opada na mnie całym ciałem. Czuje jakby uszło ze mnie całe powietrze. Niall podnosi lekko głowę i spogląda na moją twarz i dopiero jakby teraz dociera do niego co się stało, bo jego mina z zadowolonej szybko zmienia się w przerażoną.
- Rose?! Nie.. Nie, przepraszam, boże wybacz mi, nie chciałem - mówi szybko i jeszcze szybciej ze mnie wychodzi co przyprawia mi nowego bólu. Krzywię się a on się zamyka i siada na brzegu łóżka i schyla nisko głowę. Przez chwilę się nie odzywa, ja także nic nie mówię ale to pewnie bardziej dlatego, że nie jestem w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięki, nawet nie mogę się ruszyć. W końcu udaję mi się jakoś usiąść na drugim krańcu łóżka z drugiej strony. Zatykam usta ręką, żeby nie zacząć płakać. Słyszę jak pod Niallem ugina się łózko, aż w końcu siada za mną.
- Rose proszę powiedz coś, tak bardzo cię przepraszam nie wiem co się stało, nie wiem.... Proszę wybacz mi... - mówi naprawdę płaczliwym tonem. Próbuje mnie przytulić, ale szybko zrywam się z łóżka i staram się nie zwracać uwagi na ból tam na dole i tak bardziej boli w sercu. Niall szybko wstaje za mną.
- Proszę Rose, nie odtrącaj mnie... Wybacz mi proszę - patrzę w jego załzawione oczy, ale szybko odwracam wzrok bo nie jestem w stanie patrzeć mu w oczy.
- Nic się nie stało Niall ja... przecież zgodziłam się - mówię w końcu.
- Nie.. nie mów tak... Tak bardzo cię skrzywdziłem proszę wybacz mi to, nie chciałem.... -
- Wybacz... - szepczę i szybko uciekam do łazienki, naprawdę dłużej już nie zniosę jego obecności. Gdy tylko zamykam za sobą drzwi zaczynam płakać. Płaczę tak mocno, ze nie mogę wydusić z siebie nawet piśnięcia, płaczę tak mocno, ze nie mogę złapać nawet małego oddechu. Cały czas słyszę za drzwiami jego głos co wcale mi nie pomaga. Prosi, błaga, przeprasza. Błagam niech przestanie, niech przestanie pukać, niech przestanie mówić, nie chcę tego słuchać, mam tego dość, niech się w końcu zamknie. Zakrywam sobie uszy, żeby dłużej go nie słuchać. Siadam na zimnych kafelkach, jezu jak mnie wszystko boli, ciało, dusza, serce...W końcu udaje mi się uspokoić na tyle, żeby złapać oddech, nareszcie już zaczynały boleć mnie płuca. Odsuwam ręce od głowy by się przekonać czy Niall nadal coś mówi, przestał, za drzwiami nie słychać nic. Zaczynam drżeć ze strachu, z zimna, nie wiem. Zamykam oczy, dałam sobie już spokój z ciągłym wycieraniem łez z twarzy za dużo ich. Pytanie jak ja mam stąd wyjść, on tam jest czeka na mnie, ale cholera nie chcę go ani widzieć, ani słyszeć A już ty bardziej czuć jego dotyk.
Nie wiem ile czasu mija i jak długo tu siedzę, ale cała zdrętwiałam już nie mówiąc jak mi zimno. Siedzenie nago na zimnych kafelkach to nie jest dobry pomysł. Zresztą odrętwiała czuje się nawet w środku, trochę jakbym już nie czuła tego co potrzebne mi do życia, jakby całkowicie zniknęło, wyrwane mi z piersi. Owszem nadal czuje pieczenie między nogami, ale to nic w porównaniu z tą pustką która czuje w środku. To ona boli najbardziej. Boję się... ba jestem totalnie przerażona, ale muszę w końcu stąd wyjść, nie mogę siedzieć tu wieczność, z resztą Niall i tak prędzej czy później wyważy te drzwi. Spinam więc mięśnie i wstaje z podłogi. Za nim jednak wyjdę biorę kilka głębokich oddechów i jeszcze dwa na wszelki wypadek. Gdy tylko otwieram drzwi od razu widzę przed sobą Nialla, patrzę prosto w jego przerażone oczy. Od razu cała kulę się w sobie, to trudniejsze niż myślałam, dużo trudniejsze.
- Rose? - szepcze Niall jakby badał jak zareaguje.
- Wszystko w porządku Niall naprawdę, potrzebowałam chwili dla siebie i wszystko jest okej. To nie twoja wina zgodziłam się przecież....  - Paple dużo i szybko, żeby nie zacząć płakać, albo panikować.
- Przestań to robić - mówi zbolałym tonem.
- Co robić? - pytam dużo mniej pewnym tonem niż wcześniej.
- Tak mówić Rose, stało się bardzo dużo i to wszystko jest moją winą i nie udawaj że wszystko jest okej bo nie jest. Cholera ja.. To tak... jakbym Cię zgwałcił - mówi i zaciska mocno oczy.
- Zgodziłam się przecież -
- Do cholery Rose co z tego? Powinienem myśleć o tobie, powinienem o Ciebie zadbać i nie zrobiłem tego byłem w jakimś pieprzonym amoku i myślałem tylko o sobie. Boże tak bardzo Cię przepraszam Rose, nie chciałem cię skrzywdzić, proszę... - Patrzę w jego przeszklone oczy i wymuszam sztuczny uśmiech 
- Naprawdę w porządku Niall, ja.. wcale nie bolało tak bardzo... - Może fizycznie i nie boli tak bardzo, ale psychicznie nawet nie będę mówić. 
- Na pewno? - Kiwam głową, a on od razu przysuwa się i mnie przytula, mam nadzieję że nie zauważył jak bardzo się spięłam.
- Jestem zmęczona, możemy się położyć? - Błagam skończmy tą rozmowę, chcę żeby ten dzień skończył się jak najszybciej,
- Tak jasne chodź. - kładziemy się, Niall kładzie nas na łyżeczki i mocno mnie przytula. Jego dotyk boli. Kilka razy całuje mnie w kark. Ciągle powtarza że przeprasza i jak bardzo mu na mnie zależy, aż w końcu zasypia, ale ja nie mogę zasnąć, jestem za bardzo pobudzania za bardzo przerażona. Gdy przez sen się delikatnie odsuwa ja po cichu podnoszę się z łóżka. Na palcach zbieram swoje rzeczy i szybko je zakładam, nie chce żeby się obudził. Biorę też torbę zza szafy i wkładam do niej swoje najważniejsze rzeczy, żeby nie musieć po nie później wracać. Gdy jestem gotowa wychodzę z pokoju, jednak zatrzymuje się i na chwilę wracam do sypialni. Znajduje jakąś karteczkę i zostawiam Niallowi notkę. Nie mam pojęcia po co i tak się dowie ze odeszłam.
Wybacz. Potrzebuje czasu. Nie dzwon.
Potrzebuje czasu? To tak jakbym oznajmiała ze jest szansa. Spoglądam na śpiącego chłopaka.
- Kocham Cię Niall, bardzo kocham, ale nie mogę zostać, wybacz mi, po prostu nie dam rady.. - szepczę ale zacinam się w połowie. Całuje go w czoło na pożegnanie. Bo to ostatni raz jak to widzę, wiem że tchórzę i  nie czekam aż wstanie, ale nie mam w sobie takiej siły żeby znów z nim rozmawiać. Po prostu na nic więcej nie dam rady
Odchodzę
____________________________________________________________________________
Przepraszam, że tak późno, ale jedynym moim usprawiedliwieniem będzie to że cholera zapędziłam się w czarną dupę i naprawdę nie mam weny, ale dłużej nie mogę was trzymać w niepewności dlatego coś dodaję i jestem naprawdę smutna bo wiem, że rozdział jest naprawdę słaby, ale nic więcej z siebie nie wyciągnę...Sorki też za błędy, ale pisałam na telefonie co nie jest proste.. 

niedziela, 17 lipca 2016

38

Czekam na więcej komentarzy niż marne 4 :)
-... Więc kiedy wracasz? - pyta Clary.
- No nie wiem... Ten siniak prawie w ogóle nie przybladł, założę się że ze dwa tygodnie z nim pochodzę. -
- Aż tyle masz zamiar sobie zrobić wolnego? Niby jak to usprawiedliwisz? -
- Wiem cholera. Jutro powinnam przyjść i tak będę miała problem z tymi trzema dniami. -
- No wiem czepiają się tu nawet o jedną godzinę, a co dopiero trzy nieusprawiedliwione dni. -
- Tylko jak mam teraz przekonać ludzi, że Niall mnie nie bije? Z tym siniakiem na gębie nikt w to nie uwierzy. -
- Nie przejmuj się ludźmi, zaraz zapomną.
- No tak, ale teraz każdy będzie uważał go za damskiego boksera. -
- Gdzie on w ogóle teraz jest? - Wzdycham.
- Nie wiem, ja siedzę u siebie... Możliwe, że pojechał na wyścigi albo coś. Muszę go przekonać, żeby zaczął normalnie pracować, albo żeby poszedł na studia. -
- Jeśli nie będzie chciał i tak go nie zmusisz... -
-Wiem i nie będę, ale podsunąć pomysł mu mogę, przecież nie będzie zarabiał całe życie ścigając się. Musi kiedyś zacząć żyć poważnie... -
- Tak czyli ożenić się z tobą, pracować i mieć garstkę dzieci? - Słyszę jej śmiech.
- No co? Bardzo dobry pomysł. -
- Bardzo. Lepiej przyjdź jutro do szkoły, może uda ci się go zamalować... -
- I tak będzie prześwitywał, ale nie aż tak bardzo. Będę jutro nie mam innego wyboru. -
- Tak w ogóle co na to twoja matka? -
- Nie pokazywałam się jej z tak bliska - śmieję się.
- No tak... Już widzę reakcję twojej mamy. -
- Prawdopodobnie krzyczała by, że to moja wina bo po co kogoś denerwowałam. -
- Taa.. Tak by było. Dobra muszę kończyć, mam kilka rzeczy do zrobienia. Cześć. - Żegnam się z nią i odrzucam telefon.
 Jestem wyczerpana już tym moim życiem, zawsze coś nigdy nie może być spokojnie. Niech to szlag. Przynajmniej mam Nialla którego kocham, ale on oczywiście nadal się we mnie zakochuje. Jak długo można się zakochiwać. Niech dotrze do niego, że już mnie kocha a nie, bo mam nadzieje, że kocha tylko jeszcze to do niego nie dotarło. Odkładam laptopa na którym nie dzieję się nic ciekawego i opadam na poduszki. A co się będę nad tym zastanawiać. Jak będzie gotowy to mi powie, muszę być cierpliwa, nie mogę tego po prostu chcieć i tyle.
Przysnęłam i z mojego snu wyrywa mnie telefon. Sięgam po niego. O to Niall i kurde jest 2 w nocy.
- Halo? - odbieram zaspanym głosem.
- Hej - mówi. Dobra coś jest nie tak. Rozbudzam się.
- Coś się stało? - pytam.
- Nie... Tak, nie wiem.. - mówi. Słyszę jak wzdycha. - Nie mogłem zasnąć. -
- Ale ja za to spałam - mówię.
- Oh wybacz to może... -
- Nie rozłączaj się, cieszę się z twojego telefonu o każdej porze - mówię.
- Okej - mruczy Niall.
- Więc dlaczego nie możesz zasnąć...? - Mam nadzieje, że nie ćpał z kolegami czy coś. Oczywiście od razu najczarniejsze scenariusze. Albo może się najebał i zabrał ze sobą jakąś laskę.
- Tęsknie za tobą - mówi. Oh tak to jestem w stanie zrozumieć.
- To nie jest pierwsza taka noc, nie możemy być ze sobą 24/24h.  -
- Wiem i za cholerę nie mogę się przyzwyczaić, nie potrafię spać bez ciebie - mówi. Mam motylki w brzuchu gdy tak mówi.
- Więc masz zamiar nie spać gdy mnie nie będzie? -
- Tak, ja... mam koszmary bez ciebie - przyznaje. Kraję mi się serce.
- Oh Niall tak mi przykro. Co ci się śni? - Mam nadzieje, że nie jego rodzice.
- Czasem to co zawsze, a czasami ty.. -
- Ja? - pytam zaskoczona. Ma ze mną koszmary? jestem taka okropna?
- Taa, śni mi się, że dzieje ci się krzywda i nie mogę ci pomóc albo... albo, że po prostu odchodzisz ode mnie? - Ostatnie słowa ledwo słyszę.
- Nigdy od ciebie nie odejdę - mówię mu. Przez chwilę nie odpowiada, jednak wiem że się nie rozłączył bo słyszę jego oddech.
- Mam nadzieje. - Smutno mi się robi gdy pomyślę, ze leży teraz taki samiutki i przerażony.
- Wiesz przecież, ze cię ko... że jestem w tobie zakochana - jąkam się. Jezu prawie wyznałam, że go kocham.
- Ja w tobie też. Spróbuje jakoś zasnąć  - mówi.
- Okej - szepczę. Chłopak się rozłącza.
Teraz ja nie zasnę, super. Nie wiem co zrobić... A nie jednak wiem. Ja pierdole. Wstaję z łóżka i zaczynam się ubierać. Dlaczego tak bardzo go kocham. Biorę co mi potrzebne i wymykam się po cichu z domu, jeszcze czego, żebym obudziła rodziców. Biorę samochód i jadę do Nialla. Nie mogę go zostawić takiego samego, smutno mi się robi gdy o nim pomyślę. Po kilkunastu minutach jestem u niego pod domem, teraz gdzie mam klucze od jego mieszkania, nie będę dzwonić bo co jeśli zasnął? Nie chcę go już budzić. Dobra mam te klucze, po cichu więc wchodzę do mieszkania. Od razu idę do sypialni, ciuchy ściągam po drodze i zostawiam je na krześle w sypialni. Niall faktycznie zasnął, jednak gdy do niego podchodzę ma zmarszczone brwi, znowu mu się coś śni.
Co z tym zrobić? Kocham go będę z nim na zawsze, ale nie będę mogła być z nim każdej nocy, nie wiadomo co się stanie. Zawszę już będzie miał te koszmary? Choć po ostatnich nocach gdy spaliśmy oddzielnie nie skarżył się na złe sny, może miał po prostu gorszy dzień? Powoli wsuwam się pod kołdrę obok niego. Od razu rąbany się do mnie przytula mimo, ze jestem pewna że śpi.
- Kocham cię - szepczę do niego i sama się wtulam, szkoda tylko ze boję się powiedzieć kocham cię gdy jest tego świadomy.

***
Czuje że powoli wracam ze snu do świadomości i mam dziwne wrażenie że ktoś mnie obserwuje, więc otwieram oczy i widzę na sobie wzrok Nialla. Co ja tu... A no tak przyjechałam po jego telefonie.
- Hej - witam się ochrypłym po spaniu głosie.
- Hej - odpowiada mi. - Co tu tu robisz? - pyta z uśmiechem.
- Przyjechałam w nocy - mówię. Chłopak uśmiecha się jeszcze szerzej.
- Tak po prostu? Dlaczego mnie nie obudziłaś? -
- Miałeś ciężką noc, nie chciałam cię budzić. A przyjechałam bo czułam, że tego potrzebujesz - mówię. Chłopak poważnieje.
- Dziękuje, jesteś najlepszą dziewczyną świata... - zacina się na chwilę i patrzy mi głęboko w oczy. Mam wrażenie że chcę wyznać mi coś ważnego. -... naprawdę dziękuje - kończy. A ja prawdopodobnie wyglądam jak smutny szczeniaczek. Naprawdę myślałam, że chcę powiedzieć że mnie kocha, wydawało mi się ze widziałam to w jego oczach. No cóż musiało mi się pomylić.
- Idziesz dziś do szkoły? - zmienia temat.  Kiwam głową.  - Przyjdziesz tutaj później? -
- Jasne, ze tak. - odpowiadam.
- Nie śpijmy więcej oddzielnie, proszę. - W jego oczach widzę ogromną nadzieje. Jednak nie mogę mu tego obiecać.
- Niall to nie takie proste, jesteśmy ze sobą od niedawna a i tak prawie mieszkamy razem. - Chłopak smutnieje rozczarowany i odwraca wzrok. - Przykro mi nie mogę ci tego obiecać, ale postaram się jak mogę, też nie chcę cię opuszczać. -
- Jasne, lepiej zacznij się szykować już późno - mówi chłopak i wstaje z łóżka. Wzdycham cicho.
Wszystko jest takie w chuj skomplikowane.
- Nie wiem czy chcę mi się iść - mówię. Idąc, na chwilę spogląda przez ramię na moją twarz, po czym wzrusza ramionami. Dobra okej? A ten co? obraził się. Dobra w takim razie jednak pójdę do szkoły. Gdy tylko zniknął za drzwiami uderzam w poduszkę. Czy on chcę wzbudzić we mnie jakieś poczucie winy czy co? Nie mogę być z nim non stop, nie jesteśmy pieprzonym małżeństwem. Naprawdę nie wiem co próbuje tym osiągnąć.
Wstałam i szybko naszykowałam się do budy, makijaż choć trochę zakrył siniak, jednak nadal jest widoczny. Zgarnęłam torbę w której noszę kilka zeszytów i wyszłam z sypialni. Niall siedzi przez telewizorem i je śniadanie. Zatrzymałam się, mam podejść i normalnie się pożegnać? Wygląda na obrażonego, ten to ma tupet, przyjeżdżam tu w środku nocy by lepiej mu się spało, a ten się obraża. Burak.
- Idę, cześć - mówię i mijam kanapę. Dopiero gdy otwieram drzwi zawołał mnie.
- Rose? - No myślałam, że się nie odezwie.
- Tak? - pytam z nadzieją.
- Masz kanapkę, zgłodniejesz - mówi i z pokerową miną podaję mi kanapkę po czym wraca na kanapę.
- Kpisz sobie - warczę. - Nie wzbudzaj we mnie poczucia winy, jestem zwykłym człowiekiem i nie mogę być przy tobie pieprzone 24 godziny na dobę - krzyczę po czym rzucam w nim tą zasraną kanapką. Nawet nie drgnie, jedynie przymknął oczy by nic mu z tej kanapki nie wleciało i delikatnie się krzywi. Chciałam krzyknąć coś jeszcze, ale na nim najwidoczniej nie robi to wrażenia. Odwracam się i wychodzę trzaskając drzwiami. Co za burak po prostu.. Uhh... Wkurzyłam się, naprawdę mnie zdenerwował. Już myślałam że chcę się pożegnać, a ten nic tylko daję mi kanapkę. dupek, cwel, idiota... Jednak złość szybko wyparowała i teraz tak sobie myślę, że się o mnie martwił, nie chciał żebym była głodna. Nie potrzebnie tak wybuchłam. Do szkoły do jechałam w bardzo podłym nastroju, jednak tam zjebało się jeszcze bardziej. Oczywiście każdy od razu zobaczył mój siniak, cholera mogłam tu jednak nie przychodzić. Naprawdę nie mam ochoty w tym momencie na te ukradkowe spojrzenia i szepty.
- Rose?! - Zatrzymuje się przed szkolną pedagog i nauczycielkę języka angielskiego w jednym.
- Dzień dobry pani profesor - mówię.
- Czy mogę wiedzieć co ci się stało w twarz? - Nie nie możesz!!! Ale wiem, że taka odpowiedź nie ujdzie mi na sucho.
- Nic, pani profesor - mówię w końcu.
- Chodź ze mną do gabinetu, musimy porozmawiać. - mówi i nie czeka na moją odpowiedź tylko od razu rusza. Wzdycham i idę za nią, do jej małego gabinetu.
- Siadaj proszę. - Robię to o co mnie prosi, ona sama siada na przeciwko mnie.
- Doszły mnie pewnie niepokojące słuchy... - przewracam oczami gdy tylko słyszę ten początek. Już wiem co powie. - Chcę z tobą porozmawiać na ten temat. -
- Czy mój chłopak mnie biję? - Zaskoczona moją bezpośredniością odpowiada dopiero po zdenerwowanym chrząknięciu. No nie wierzę chyba ją zestresowałam. Cool.
- Tak, muszę się dowiedzieć czy to prawda. -
- Oczywiście, że nie - warczę i mam w nosie, ze to nauczycielka.
- Więc skąd te siniak? - Jak na szkolną pedagog jest strasznie sztywna i mało przyjacielska.
- Dostałam o takiej jednej dziewczyny - tłumaczę. Kobieta przygląda mi się niedowierzająco.
- A dlaczego? -
- A to jest już moja sprawa - odpowiadam bez szacunku. Jestem wkurzona od rana ta baba jeszcze bardziej mnie wpienia.
- No dobrze - mówi choć wiem, że nie uwierzyła mi ani trochę. - Jeśli jednak coś się dzieje, chcę żeby o tym powiedziała, my chcemy ci pomóc. - O mało nie prycham ze śmiechu.
- Mogę już iść? - pytam.
- Chwilę, jeśli nie ufasz nam, może zaufasz im - mówi i podaję mi ulotkę z jakimiś terapiami i tym podobnym.
- Czy pani zwariowała? Chyba mówię, że nikt mnie nie biję, a już zwłaszcza mój chłopak. - Wychodzę z sali bez pożegnania i niech sobie myśli o mnie co chcę.
Boże niech ten dzień się skończy, a najlepiej cały ten miesiąc.

***
Po szkolę wracam do siebie, nie jestem pewna czy chcę się spotkać z Niallem, a nawet jeśli chcę to pewnie on nie chcę. Jednak w połowię drogi dzwoni do mnie.
- Halo - prawie warczę w słuchawkę. Naprawdę cały dzień dzisiaj chodzę taka wkurwiona, że masakra.
- Cześć - odzywa się Niall. - Przyjedziesz? - pyta.
- Nie wiem - odpowiadam.
- Ja... przepraszam, zachowałem się jak dziecko. - mówi w końcu.
- Tak - potwierdzam, jednak nie mówię, ze ja też tak się zachowałam.
- Więc przyjedziesz? proszę, nie chcę się z tobą kłócić. -
- Przyjadę, oboje zachowaliśmy się głupio. Ale najpierw zajadę do domu. -
- Okej. Tęsknie za tobą - mówi i się rozłącza. A niech go jasny szlag trafi..
Jakieś dwie godziny później podjeżdżam pod dom Nialla. Jakoś nie miałam ochoty wracać tu od razu po szkolę, zwłaszcza że byłam wściekła jak osa. Musiałam się uspokoić w domu i szczerze ja też już się stęskniłam. Wbiegam po schodkach i wchodzę do mieszkania. Nialla zastaję w salonie, jednak nie wygląda normalnie. Jest jakby przyklapnięty, twarz schował w dłoniach.
- Hej, coś się stało? - pytam zmartwiona. Podnosi głowę i spogląda na mnie lekko zaczerwionymi oczami. Co mu się stało. Od razu idę w jego stronę. - Co jest? - Jednak gdy jestem już blisko chłopak wstaję i odchodzi w drugą stronę.
- Nadal jesteś zły? - pytam. Kręci głową i spogląda na stół, patrzę w tą samą stronę. I widzę coś co okropnie mną wstrząsnęło.
Ja pierdole.
___________________________________________________________________________

wtorek, 28 czerwca 2016

37

- Rose, zaczekaj porozmawiajmy. - słyszę tuż za sobą. Ignorujemy! może mnie nie dogoni, jest szansa. Przepadła, czuje na ramieniu dłoń. Zatrzymuje się i odwracam się w stronę Aschtona.
- Nie unikaj mnie, porozmawiajmy - prosi. Przewracam oczami.
- Nie możesz dać mi spokoju? - pytam bez nadziei.
- Rose, ja chcę dla ciebie dobrze, zrozum... - tłumaczy. Mam głęboko gdzieś tego co on chcę.  - Znalazłem dla ciebie grupę wsparcia, konkretnie dla osób które są bite.... -
- Ty znowu o tym czy ciebie powaliło, Niall nigdy mnie nie uderzył - warczę i strącam jego rękę ze swojego ramienia.
- Więc dlaczego tak bardzo się zmieniłaś? - Prycham gdy słyszę jego słowa.
- Kurdę Aschton w co ty grasz. Nas już nigdy nie będzie... Gdybyś  się nie zachowywał jak dupek, prawdopodobnie bylibyśmy teraz razem udając szczęśliwych, ale chyba zapomniałeś, że wolałeś latać z kutasem na wierzchu i ty śmiesz oskarżać o coś Nialla? Z resztą po związku z tobą każda by się zmieniła. - Kręcę głową, co za człowiek.
- Dobra Rose, nie chciałem ci o tym mówić, ale widziałem go ostatnio w klubie, całował się z jakąś laską. Trudno mi przyznać ale wiem kiedy ktoś zdradza w końcu sam popełniłem ten błąd. - Przymykam oczy i biorę oddech, żeby nie wybuchnąć na środku chodnika.
- Przestań, nie uwierzę w to -  mówię. Co on próbuje tym osiągnąć. - Ja też wiem jak zachowuje się człowiek który zdradza, przerabiałam to... Wierz mi! Niallowi do tego daleko... -
- Przestań, nie słyszałaś nic o tym kolesiu? Mówię ci jeszcze będziesz miała problemy, a wtedy nikt ci nie pomoże. - No proszę już prawie zapomniałam jakim jadowitym głosem, potrafi  mówić.
- Odwal się ode mnie - warczę. Odwracam się i idę dalej, nie mam zamiaru z nim dyskutować. Jednak znowu czuje rękę na ramieniu. Wzdycham i się odwracam.
- Czego znowu.. - Nie kończę bo Aschton mnie całuje. Przez chwilowy szok go nie odtrącam, jednak po chwili dostaje ode mnie siarczystego plaskacza w policzek. Pomaga od razu odskakuje i przystawia rękę do czerwonego policzka. Mam nadzieje, że boli.
- Zobaczysz będziesz żałować, że mnie nie posłuchałaś. - Mówi po czym odchodzi. Czy on mi grozi? Ja nie mogę. Nie mam co się przejmować tym durniem gówno wie.
Wpadam szybko do szkoły, przez niego spóźnię się na wychowanie fizyczne. Idę przez korytarz i mam bardzo dziwne wrażenie, ze wszyscy na mnie zerkają. Co jest? Mam coś na gębie. Przyśpieszam kroku i wpadam do damskiej szatni. Reszta dziewczyn się już przebrała i czeka na dzwonek, jeszcze tylko ja.
- Hej Rose - wita się ze mną Clary. Kiwam jej głową i sięgam do szafki po strój, czyli krótkie spodenki i koszulkę. Zaczynam się przebierać i naglę słyszę obok siebie wielkie OHHH... Spoglądam w stronę Angeli koleżanki z klasy.  Patrzy na mnie z niezbyt przyjemną miną trochę przestraszoną. Waha się po czym do mnie podchodzi.
- A więc to prawda? - pyta. Marszczę brwi.
- O co chodzi? -  Jestem naprawdę zdezorientowana. Dziewczyna rzuca spojrzenie na mój brzuch, akurat mam przy żebrach małego siniaka, prawdopodobnie w coś walnęłam. Eh u mnie to całkiem normalne.
- Siniak! On ci to zrobił? - W całej szatni zrobiło się cicho, wszyscy zaczęli się nam przyglądać.
- Kto? Musiałam się o coś walnąć i tyle - tłumaczę. Posyła mi współczujące spojrzenie.
- Moją przyjaciółkę kiedyś bił facet, mówiła dokładnie tak samo, tak mi przykro Rose, wiem że to trudne, ale mogę ci dać kontakt do tej koleżanki, mogłybyście sobie pomóc nawzajem - mówi, a ja stoję i wpatruje się w nią gałami na wierzchu i otwartymi ustami.
- Ale mnie nikt nie bije? Skąd to wytrzasnęłaś? -
- No wiesz takie plotki się szybko rozchodzą, podobno ktoś widział jak twój chłopak cię uderzył.. -
- Niall? On nigdy nie podniósł na mnie ręki! - Krzyczę. Odwracam się do Clary. - Słyszałaś coś o tym? - Kręci głową i się krzywi. Odwracam się w stronę Angeli.
- Jeśli ktoś będzie pytał to wiedz, że Niall nigdy mnie nie skrzywdził - warczę. Dziewczyna się lekko krzywi.
- Mam nadzieje, że to przetrwasz bądź silna. - powiedziała i odeszła.
 Jestem totalnie na maksa wściekła. To Aschton rozpuścił plotki jestem pewna, że to on. Cholera Niall nie może się dowiedzieć, przecież on go zabije, wkurzy się tego jestem 100% pewna, jeśli nie zabije to wyślę na długie lata do szpitala. O mój boże, no to teraz sobie Aschton spierdolił sprawę, nich się modli żeby mój facet się nie dowiedział i o tym pocałunku też. Nawet nie chcę mi się do niego dzwonić i mu nagadać mam go totalnie dość, czy on zawsze będzie niszczył mi życie?
- Rozumiesz to? - pytam Clary? - Do mnie to nie dociera. -
- Ciekawe skąd ta plotka, bo to chyba nie... -
- Oczywiście, że to nie prawda. Owszem Niall ma temperament potrafi się wkurwić, krzyczeć i rozwalać wszystko co popadnie, ale mnie nigdy nie uderzył - oburzam się.
- Tylko się upewniam. - mówi.
- To Aschton, to od niego pierwszego usłyszałam te głupoty, musiał roznieść plotkę. Co z niego za szmata. - Warczę.
- Uspokój się i chodź na wf. Od 5 minut trwa lekcja. - Idę za nią na salę gimnastyczną. Obyśmy w coś grali wyżyje się na piłkach, oj wyżyje.
Dobra zostały mi jeszcze 4 lekcje, ale nie wytrzymam dłużej w tej szkole. Wszyscy mnie bacznie obserwują przyglądają się czy nie mam śladów pobicia. Nie rozumiem jak wszyscy tak łatwo uwierzyli w te plotkę.
Nie wiem jakim cudem, ale wybrałam drogę koło jego kampusu. Jeśli go spotkam chyba go zajebię, o tak mam nadzieje, że go spotkam. Jak śmiał w ogóle zacząć mówić coś takiego, jeśli to się rozniesie dalej niż po szkolę, to Nialla mogą spotkać przykrości. Jest silnym facetem i poradzi sobie z tym, obije kilka mord i w ogóle... Ale po co w ogóle ma słyszeć te głupoty. Koło kampusu zwalniam i się rozglądam. Wątpię, że go złapie w końcu cały ten kampus jest ogromny kilka budynków, ale nadzieje mogę mieć. Cholera nigdzie go nie ma. Wzdycham sama do siebie i wkurzona idę dalej, zatrzymuje się jednak jakieś 500 metrów dalej.
No nie wierzę co za fuks, ten gnojek idzie z jakąś laską kawałek przede mną. Ruszam w ich kierunku.
- Ty dupku - krzyczę i mocno popycham go od tyłu. Zachwiał się i szybko odwrócił w moją stronę, oczy mu się powiększyły gdy mnie zobaczył. Jestem taka wściekła, że pewnie jestem cała w ogniu. Uderzam go pięścią w klatkę piersiową i jeszcze raz. Stara się unikać moich ciosów, ale na szczęście dostaję ode mnie choć trochę.
- Rose!?... -
- Jak śmiesz rozsiewać te plotki? Jak śmiesz oskarżać Nialla. Jesteś popierdolonym dupkiem, jebanym gnojkiem. JA NIGDY NIE BĘDĘ TWOJA! Daj spokój mnie i Niallowi, masz się odwalić raz na zawsze i masz naprostować całą tą sprawę rozumiesz? Inaczej tego kurwa pożałujesz kutasie... - Z każdym słowem staram się mu jakoś przepierdolić. Chłopak cały czas próbuje coś mówić, ale słychać tylko moje krzyki. - ... Nędzna szumowino.. - Przerywam bo ty razem to ja dostaję z pięści w twarz.  Cofam się o krok łapię się za policzek i próbuje złapać oddech. Odwracam się w stronę jego laski to ona zadała ten cios.
- Odwal się od Aschtonka dziwko - warczy laska. Otwieram szeroko oczy.
- Jesteś jakaś głupia? - warczę... Może i głupia, ale siłę to ma. - Wierz mi z tym człowiekiem nie czeka cię nic dobrego. -
- Nie rozumiem, kim ty w ogóle jesteś? - piszczy dziewczyna gdy Aschton dalej otrząsa się z tego co się właśnie dzieje wokół niego.
- Jestem jego byłą... - zaczynam jednak nie dane mi skończyć.
- Nie mścij się, że z tobą zerwał - mówi z litościwą miną. Prycham i odwracam się w stronę Aschtona, nawet nie będę dyskutować z tą laską.
- Lepiej to wszystko naprostuj, rozumiesz?! Inaczej gorzko tego pożałujesz! - Krzyczę. Jednak posyła mi tylko swój uśmieszek.
- Oh wątpię, że się uda - mówi i spogląda na moją twarz. Oczywiście pewnie suka zostawiła ślad.
- Odwal się ode mnie! - Odwracam się na pięcie i odchodzę. Co to w ogóle było i kurwa, ale ała moja twarz. Nieźle dostałam... Mogłam jej oddać... Choć z drugiej strony nie będę się zniżać do jej poziomu, nie rozumiem tyko jednego z jakiej racji ona go broniła, jak w ogóle można bronić takiego dupka, jak ona może go kochać, idiotka.... Tak samo jak ja, przecież go w jakiś sposób kiedyś kochałam, prawdopodobnie sama bym się rzuciła wtedy w jego obronę, ale człowiek potrafi być czasem głupi. Sięgnęłam po telefon i zerknęłam na swoje odbicie, zajebiście strasznie czerwienieje mi kość policzkowa tuż pod okiem, prawie trafiła w nos, albo w oko, ale mnie obiła, to naprawdę boli, co jak mam teraz zrobić? Teraz każdy pomyśli, że to Niall zrobił, kto mi uwierzy że to nieprawda? Cholera a co ja powiem Niallowi? Jasny gwint co tu robić? Jeśli to mi zsinieje niczym tego nie przykryje... Jezu teraz jak opadła mi złość i adrenalina, boli tak, że aż zbiera mi się na płacz. Mam nadzieje tylko nic nie jest złamane.... Ale beznadzieja, gdyby nie szok, przyjebałabym jej.

***
Cholera zostało mi 30 minut, za nim Niall zadzwoni kiedy będę u niego, co mam powiedzieć? Nie chcę go okłamywać. Nie wiem co robić. Clary dojdzie do mnie za 10 minut, żeby pogadać, a zsiniało mi pół gęby... Zawsze szybko dostawałam siniaki wystarczyło, że lekko czegoś dotknęłam i już siniak, a po takim walnięciu?! No to kurdę! Może przesadzam nie pół gęby, ale mam lekko spuchnięte oko, a pod nim mam ogromnego siniaka rozciągającego się od nosa do końca kości policzkowej, na szczęście nie boli już tak bardzo, chyba że dotknę. Oh muszę sobie wymyślić jakąś dobrą wymówkę. Jeśli Niall się dowie przez kogo to mam, dowie się też o mojej wojnie z Aschtonem, miałam nadzieję, że załatwię to jakoś sama bez interwencji najprawdopodobniej fizycznej Nialla.
- Rose?! - krzyczy Clary no w końcu. - Wyszłam wcześnie z... O cholera co ci się stało? - Krzyczy przerażona. Krzywię się... Tak wiem wygląda to okropnie.
- Bardzo źle? - pytam.
- Niee.... - kłamie. Wzdycham. - Co się w ogóle stało? -
- Cholera, spotkałam Aschtona nawrzeszczałam na niego, może troszkę obiłam... -
- On cię uderzył? - krzyczy zszokowana.
- Nie! Może jest dupkiem, ale raczej dziewczyny by nie uderzył. To jego nowa laska, wkurzyła się że rzuciłam się na Aschtona i mi przyjebała... -
- Musiało boleć, oddałaś chociaż? -
- Nie, byłam w szoku że to zrobiła. -
- Rozumiem czyli trzeba ją znaleźć tak? - Uderza z pięści w otwartą dłoń.
- Nie - mówię, ale uśmiecham się, wie jak poprawić mi humor. - Nie będziemy maczać rąk w gównie... Powiedz mi lepiej co mam zrobić z tym? - wskazuje na policzek. - Ludzie pomyślą, że to Niall... A co pomyśli sam Niall? Cholera, jak teraz to wszytko ogarnąć? -
- Co cię obchodzą ludzie? A Niallowi powiedz prawdę. - mówi.
- Ale Niall go zabije! - jęczę.
- Czy to źle? - pyta.
- Nie chcę, żeby przez niego spędził pół życia w więzieniu.
- No tak - przytakuje mi Clary. - Powiedz, że dostałaś piłką na wf - proponuje dziewczyna. Spoglądam na nią z wyrzutem.
- Nie chcę kłamać - warczę na nią. Dziewczyna podnosi ręce w górę w geście poddania się.
- To nie wiem. Prawda nie, kłamstwo nie... Nie wiem co ci poradzić, sorki - przeprasza.
- Nie no spoko... Przynajmniej mogę ci po marudzić. - uśmiecham się do niej. - Oho, dzwoni Niall. - Sięgam po telefon i odbieram.
- Cześć maleńka, kiedy będziesz? -
- Nie wiem - piszczę.
- A to co robisz? - pyta chłopak. Mam w głowię pustkę, co powiedzieć.
- Rozmawiam z Clary, muszę kończyć cześć! - mówię i się rozłączam.
- Co to było? - pyta Clary.
- Nie wiem, spanikowałam. - jęczę. Cholera znowu dzwoni.
- Odbierz. - mówi Clary. - Zacznie się denerwować, wiesz jaki on jest. - Ta ona ma rację.
- Halo? -
- Wszystko ok? - Już jest zdenerwowany...
- Tak - wzdycham. - Niedługo będę. - Mówię.
- Okej, czekam - mówi. Chowam telefon.
- Nie mam co tego ukrywać w końcu i tak zobaczy - paplę.
- Powiesz mu co się stało? -
- Nie wiem, zobaczę. -
- Okej, dawaj podwiozę cię do niego.

***
Pierwszy raz wchodzę do niego tak zestresowana. Otwieram drzwi bez pukania, jęczał za każdym razem gdy musiał przychodzić i je otwierać.
- Jestem! - Krzyczę u wejścia.
- Jestem w kuchni - odpowiada.
- Idę do łazienki. - Szybko mijam wejście kuchni i wpadam do toalety. Muszę zobaczyć to w dobrym lusterku. OH SHIT! To straszne! Dobra spróbujemy to zakryć. Podkład, korektor i puder.
Zajebiście, nie to że nadal widać, to jeszcze mam pół kilo tapety na ryjcu! Jebać to! Kurwa.
 - Hej Rose? Co tam tyle robisz? - wzdycham i wychodzę z łazienki. W pierwszej chwili staram się stać do niego trochę bardziej profilem. - Nawet się nie przywitałaś - mówi. - Wszystko okej? - pyta zwracając uwagę na moją kwaśną minę.
- Tak - mówię. Marszczy brwi.
- Przecież widzę - mówi. I jak zwykle gdy unikam jego wzroku złapał mnie za brodę i przekręcił moją twarz na wprost swojej. Oczywiście siniaka zauważa od razu.
- Co to kurwa jest? - warczy.
- Dostałam piłką na w-f... wiesz jaka ja jestem lekko o coś uderzę i już... - szybko zaczynam się tłumaczyć i oczywiście plątać jak głupia. Oczywiście kłamię jak z nut. - Wstydziłam się ci pokazać... - Proszę uwierz w to. Przez chwilę przygląda mi się z przymrużonymi oczami.. O matko nie uwierzył! Po chwili jego mina delikatnie łagodnieje.
- Na pewno? -pyta. Szybko mu przytakuję. - Moja biedna, musiałaś nieźle dostać, dla mnie i tak jesteś piękna - mówi i delikatnie cmoka mnie w siniaka.  - Bardzo boli? - Kręcę głową. - To dobrze. Choć przyłożymy coś zimnego. - Uwierzył... Ale teraz mi wstyd, że go okłamuje, jeśli kiedykolwiek dowie się prawdy, będzie na maksa wkurzony, ale mam nadzieje że mi to wybaczy to dla jego dobra. Dostałam od dziewczyny jej nie uderzy, ale jeśli dowie się że to z winy Aschtona, jego potraktuje mniej ulgowo, nie chcę żeby Niall zmarnował sobie życie, z resztą nie chcę go tracić na 10 lat pozbawienia wolności. Weszliśmy do kuchni, Niall usadowił mnie na krześle i podał groszek z zamrażalki. Oh co za ulga! Mogłam od razu coś przyłożyć może sinik byłby mniejszy, jeśli to przynajmniej by nie spuchło.
- W co graliście? - pyta naglę Niall..
- Tenisa - odpowiadam szybko. ŻE NIBY KURWA CO?  - Koleżanka odbija piłeczkę i akurat trafiła we mnie - wyjaśniam... Powinnam wcześniej sobie naszykować wymówkę przynajmniej bym się nie jąkała. Dobrze przynajmniej, że zgadza się z tym co mówiłam wcześniej z tą piłką, było by dziwnie gdybym teraz wyskoczyła z jakimś uderzeniem z łokcia czy coś... -
- Przykro mi - mówi. A ja to samo mówię sobie w duchu.. Mnie też przykro, że okłamuję cię prosto w oczy, naprawdę mi przykro.

czwartek, 16 czerwca 2016

36

Dobra 4 komy są więc dodaje rozdział :) 37 rozdział się pojawi jak będzie ich 7 :P
- Powiesz mi w końcu o co ci chodzi? - warczy zirytowany Niall.
- Nie rozumiem - mówię zbita z tropu. Marszczę brwi i spoglądam na jego twarz.
- Nie wiem. Od kilku dni jesteś jakaś zamyślona, kurde. Po co się widujemy skoro ty i tak błądzisz gdzieś myślami - odpowiada po czym głośno wzdycha i opada na poduszki. Rumienię się więc odkręcam głowę. O czym tak myślę? To proste! Myślę o Niallu i o tym, że go kocham. Zastanawiam się czy mu to powiedzieć czy nie, ale chyba wolę poczekać na odpowiednią chwilę. Może mi się wydaję, że go kocham, jestem młoda może tak naprawdę nic nie wiem o miłości? Może mi się odmieni, wątpię w to... ale kto wie. Albo co jeśli stwierdzi, że on nie jest gotowy na takie zaangażowanie i wróci do dawnego życia? Pierwszy raz w swoim życiu ma dziewczynę i to nawet na poważnie, ale wiadomo... może go wystraszę tym swoim "kocham cię". Muszę najpierw być 100% pewna, że on to odwzajemnia.
- Ostatnio Aschton odwiedził mnie w szkolę. - Decyduje się na powiedzenie mu o tym głupim spotkaniu, z "kocham cię" definitywnie zaczekam. Jeszcze weźmie mnie za jakąś głupią zakochaną gówniarę czy coś.
- Jak to cię "odwiedził"? - prycha. Wzruszam ramionami.
- Nie daleko są jego studia, z tego co wiem przychodzi do liceum by pomagać i dorobić sobie jakieś punkty które będę mu potrzebne by zdać rok z lepszymi wynikami... Po prostu podszedł do mnie na korytarzu... -
- I czego chciał? - Czuje jak się napina.
- Przywitać się - odpowiadam.
- I - chłopak naciska.
- Chciał się zaprzyjaźnić - mówię z wahaniem.
- CO? Niby z jakiej racji? Niech ja go dorwę... - mówiąc to poderwał głowę z poduszki. - Zabiję skurwysyna jesteś moja i żaden frajer... -
- Uspokój się... powiedziałam mu, że nie mam zamiaru się z nim widywać i żeby dał mi spokój. - Niall na chwilę się zacina a po chwili uspokaja.
- A to dobrze. - Z powrotem opada na poduchę. - Mów jeśli jeszcze raz cię zaczepi, obije mu mordę. - Uśmiecham się do niego. Myślałam, że będzie się wściekał i w ogóle, ale zaskoczył mnie. Powiedziałam mu, on zrozumiał i wszystko jest ok. Kto by pomyślał.
- Normalnie rycerz w lśniącej zbroi - ironizuje.
- No masz rację - mówi uszczęśliwiony. Przewracam oczami, nie skumał sarkazmu.
- Jesteś głupi - parskam.
- No, tu też masz rację. - Tym razem wybucham śmiechem.

                                                                              ***
Walę w drzwi po raz drugi. Clary do cholery otwieraj te jebane drzwi. Jestem strasznie zdenerwowana, a ona mi to jeszcze podkręca. W końcu ktoś otwiera.
- Co tak walisz? - pyta blondynka. Bez zaproszenia mijam ją i wchodzę do salonu.
- Spóźnia się rozumiesz? spóźnia się... powinien być.... to już dwa tygodnie.... Nie wiem co robić... - Chodzę nabuzowana w tą i z powrotem po salonie Clary. Nie mogę się uspokoić.
- Przestań łazić, dostaję oczopląsu... - mówi Clary.
- Kurdę czy ty słyszysz o czym mówię... - warczę i nie przestaje chodzić. W końcu Clary łapie mnie za ramiona i zatrzymuje w miejscu.
- Uspokój się i powiedz o co chodzi... jak na razie wiem tylko tyle, że ktoś się spóźnia. - Usadawia mnie na kanapie... Dobra teraz już nie chodzę, ale chyba zaraz zacznę płakać.
- Spóźnia się... Okres mi się spóźnia... Clary ja nie chcę być w ciąży, jestem za młoda... Nie jestem gotowa na dziecko. - Mówiąc to czuje jak spływają mi łzy. Clary siedzi jak zamrożona z otwartymi ustami. - Jeśli Niall się dowie, odejdzie on też nie jest gotowy na dziecko... Nawet nie powiedział, że mnie kocha a co dopiero dziecko... Clary nie wiem co robić - łkam.
- Wow.. - odzywa się po chwili zszokowana. - No tego się nie spodziewałam. -
- Co mam zrobić? - jęczę.
- Robiłaś test? - pyta próbując myśleć na trzeźwo, nie to co ja...
- Po co? Okres powinien być prawie dwa tygodnie temu... a nie ma, więc co innego jak nie ciąża... - krzyczę przez łzy.
- Uspokój się - wrzeszczy, więc od razu się zamykam. - Nie koniecznie to musi być ciąża, musisz kupić test i go zrobić jak najszybciej... ale zabezpieczaliście się, prawda? -
- No tak, ale... -
- No właśnie, więc pewnie to co innego... Nie rycz mi tu i zrób test ciążowy, a nie będziesz się domyślać czy jesteś w ciąży czy nie. -
- No, ale.... -
- Nie ma żadnego ale, idź kup test wio do domu i go rób. Na pewno nie jesteś w ciąży. - Ocieram twarz i jej przytakuje... Ona ma racje, nie mogę ryczeć póki to nic pewnego. Wstaje z kanapy i ruszam w stronę drzwi.
- Ale co jeśli będę. - Zatrzymuje się w połowie drogi. Dziewczyna przewraca oczami.
- Przestań zachowywać się jak dziecko. -
- Masz rację... idę... trzymaj kciuki, do zobaczenia. -
- Ta, cześć. -
W domu jestem jakieś 20 minut później. Stoję w łazience z testem ciążowym w ręku i... po prostu stoję, jak pieprzony słup soli... Dobra trzeba spiąć poślady i zrobić ten test. Nie mogę tak stać w nieskończoność. Drżącymi rękoma wyjmuje go z pudełka. Ojej co teraz nie chcę mi się siku... A wszystko dlatego, że się boje... No raz dwa i po krzyku. Siadam na kibelek i siusiam na test....  to strasznie dziwne. Dobra tyle starczy, trzeba teraz poczekać kilka minut. Podchodzę do umywalki opieram się o nią i czekam, aż coś się tu pojawi.
- Rose?! - podskakuję do góry słysząc głos Nialla.. Co jest? miał być za 20 minut. - Gdzie jesteś? - woła i wyraźnie słyszę go tuż zza drzwiami łazienki. No tak zamknęłam drzwi pokoju, ale toalety już nie, a jak zwykle wlazł przez okno. Szybko wrzucam test do umywalki i podchodzę do drzwi. Otwieram je i staje z nim twarzą w twarz.
- No hej -
- Cześć moja piękna- mówi i szeroko się uśmiecha. Pochyla się i daje mi wielkiego buziaka.
- Miałeś być później - mówię.
- Ale stęskniłem się za najwspanialszą dziewczyną na świecie. -
- Coś strasznie się podlizujesz..- mrużę oczy.
- Nie.. no co ty - śmieje się. Przewracam oczami. Niezauważalnie wypycham nas oboje z łazienki i zamykam za sobą drzwi.
- Ja też się stęskniłam - mówię i staję na palcach by go pocałować.
- Hmmm... podoba mi się to - mówi Niall. Ta jemu wszystko się podoba jeśli chodzi o zbliżanie się do siebie. Jego dłonie lądują na moich pośladkach, ściska je i przyciąga mnie do siebie. Oczywiście już czuć jego małego kolegę.
- Zawszę w pogotowiu - mówię rozbawiona.
- Przy tobie, zawsze. - Odpowiada po czym bardzo dokładnie zajmuje mi usta czymś innym. Chwilę później lądujemy na łóżku bez ciuszków. Test ciążowy wyfrunął mi z głowy bardzo daleko.

Opadam na łóżko zadyszana, a obok mnie Niall jego klatka piersiowa też lata jak oszalała.
- Było super... Zakochuje się w tym, zakochuje się w tobie - mówi. Jednak nie cieszę się z tego tylko cicho wzdycham. Chcę usłyszeć, że mnie kocha a nie, że powoli się zakochuje.. Kiedy w końcu skończy się zakochiwać i będzie kochał do cholery?
- Co? - pyta.
- Nic.. Ja też się w tobie zakochuję - kłamię. Nie zakochuje, ja już go kocham na zabój. Nie wiem powinnam go kopnąć w twarz żeby i on to zrozumiał. Zaczął podnosić się z łóżka.
- Gdzie idziesz? -
- Do łazienki zaraz wracam. - Cmoka mnie w usta i odchodzi. Opadam na poduszki.
- Rose?! -
- Tak? -
- Co oznacza jedna kreska? - Szybko poderwałam się z łóżka i przerażona na niego spojrzałam. KURWA MAĆ! ZAPOMNIAŁAM O TEŚCIE! W ręku trzyma ten głupi test najpierw mu się przygląda ze zmarszczonymi brwiami, a po chwili wyciąga go do przodu i pokazuje mi te jedną kreskę... Te zajebistą jedną jedyną kreseczkę.
- Negatywny - odpowiadam uradowana. - Jest negatywny. - Piszczę.
- Więc myślałaś, że jesteś w ciąży tak? Miałaś zamiar mnie poinformować? -
- Wybacz najpierw chciałam się upewnić, nie chciałam cię niepotrzebnie straszyć. - tłumaczę się.
- Więc nie jesteś w ciąży, na pewno? - Kiwam głową.
- Nie jestem. -
- Okej - mówi. Lekko spuszcza głowę i przygląda się testowi. Po chwili zaczyna stukać nim sobie w otwartą dłoń. Jakby nad czymś myślał.
- Wiesz, że ja siusiałam na ten test, prawda? - Podniósł głowę i się skrzywił.
- Ohyda - jęczy. - Następnym razem powiedz mi jak będziesz podejrzewać coś takiego. Chcę wiedzieć. -
- Okej... wybacz, spóźnia mi się okres, bałam się nie chciałam ci mówić. -  Chłopak siada obok mnie.
- Czego się bałaś? Musisz wiedzieć, że nie zostawię cię w takiej sytuacji, w połowie to dziecko by było z mojej winy więc jak mógłbym odejść i zostawić cię samą co? Nigdy cię nie zostawię okej? - Kiwam głową. Wierzę w jego słowa... Nigdy mnie nie opuści tak.. ale mnie nie kocha tylko się zakochuje.. Już do końca życia tylko marne zakochuje się.
- Wierzę ci - mówię tylko tyle. Uśmiecha się do mnie delikatnie i cmoka w usta.
- Nie jestem gotowy na dzieciaka i na razie go nie chcę , ale tak po za tym nasze dziecko było by najfajniejsze na świecie. - mówi a ja się rozczulam. Jezu ten chłopak jest najlepszy na świecie.

środa, 8 czerwca 2016

35

 Ej mordeczki komentujcie co? Ostatnio coś z tym słabo ;) 4 komentarze i będzie next, a 36 już gotowy ;)
Gdy wsiadam do samochodu Nialla nadal jestem osłupiała.
- ... Ej żyjesz? - Krzyczy Niall. 
- Co? - pytam budząc się jakby z transu. 
- Nie wiem, chyba odpłynęłaś - mówi. 
- Tak odpłynęłam. - 
- Niech zostanie, że myślałaś o mnie. - Uśmiecha się. Szybko zapominam o dziwnym zachowaniu mojego byłego i skupiam się na moim teraźniejszym. 
- Głodna? - 
- Bardzo - odpowiadam i jakby na zawołanie burczy mi w brzuchu. 
- Okej, to jedziemy coś przekąsić - mówi i łączy nasze dłonie. Uwielbiam takie gesty z jego strony. - Jak w szkole? - 
- Dobrze, ale nie mam już siły. - 
- Wiem - wzdycha. - Tęsknota za mną wykańcza - mówi z całkowicie poważną miną. 
- A żebyś wiedział - potwierdzam. 
- No i dobrze. Bo ja też jestem wyczerpany. - Posyła mi szybki uśmiech.
Zastanawiam się czy powinnam mówić mu o dzisiejszej rozmowie z Aschtonem. Niby nic takiego się nie stało on tylko zaproponował przyjaźń, a Niall tylko niepotrzebnie się zdenerwuje i tak przecież nie mam zamiaru się widywać z tym dupkiem, więc niech Niall pozostanie w niewiedzy.
- Strasznie jesteś dziś zamyślona - komentuje Niall gdy wysiadamy przed fast foodem.
- Tak? - Nie za bardzo zwracam uwagę co do mnie mówi.
- Taa... - mruczy pod nosem i się zamyka. Wyczuwam jego zirytowanie, ale jakoś nie mogę się na nim skupić mam tyle myśli. Jestem naprawdę złą dziewczyną.
- Wybacz ja.. Nie czuje się zbyt dobrze - tłumaczę się. Oh powinnam mu powiedzieć.
- Ale wszystko okej? - martwi się.
- Tak, okej. Zjedzmy coś wreszcie - proszę go. Czuje stąd zapach jedzenia, naprawdę jestem głodna.
- Co byś zjadła? - pyta gdy w końcu wchodzimy do tej cholernej knajpki.
- Wszystko jedno, usiądę tam - mówię i od razu odchodzę od niego usiąść przy oknie.
Co ten Aschton kombinuje? to nienormalne. Nie wierzę, żeby chciał przyjaźni tak bezinteresownie to do niego nie pasuje... Muszę się dowiedzieć o co mu chodzi..
- .. Rose, kebab - woła Niall. Wzdrygam się i odwracam w jego stronę.
- Dzięki - mówię i odbieram jedzenie.
- Może... odwieźć cię do domu? - pyta chłopak.
- Co? Czemu? - pytam zdezorientowana.
- Rose i tak ciągle jesteś gdzie indziej - wzdycha. Rumienię się. Faktycznie ciągle znikam gdzieś myślami.
- Jak ci minął dzień - zaczynam jakąkolwiek rozmowę.
- No więc trochę zarobiłem kasy, ale ogólnie się nudziłem... Odkąd się z tobą spotykam popadam w same długi - mówi. Po jego uśmiechu zgaduje, że żartuje.
- No wiesz Niall... Ja mam pieniądze... - zaczynam, jednak przerywam gdy widzę jego minę.
- Nie potrzebuje twoich pieniędzy Rose, potrafię się utrzymać - mówi prawie szeptem. najwidoczniej go niechcący uraziłam, nie pomyślałam. - I ciebie też będę w stanie utrzymać - dodaje. Znowu się rumienię,
- Wybacz - mamroczę. Przygląda mi się przez chwilę z nieodgadnioną miną a po chwili w ciszy zaczyna jeść. Boże jestem naprawdę głupia.
- Zostajesz dziś u mnie na noc? - Zmieniam temat.
- Jeśli chcesz -
- Czyli zostajesz. Nie wiem czy potrafiłabym zasnąć bez ciebie. - mówię.
- Twoi rodzice będą w domu o tej porze? -
- Hmm... ciężko powiedzieć. -
- Rose, nie chcę mi się wchodzić przez okno, twój pies już nie raz mnie pogonił. -
- Okej, okej.. coś wymyślę, żebyś wszedł drzwiami. -
- Mam nadzieję. - mówi i się uśmiecha.
- Choć uważam, że wchodzenie przez okno jest romantyczne. -
- Pewnie, ale tym razem ty wchodzisz - śmieje się. Przewracam oczami, ale z niego cwaniak. - Zjadłaś?- pyta. Spoglądam na swojego kebaba, jeszcze trochę zostało, a ja już nie mogę, więc podaje go Niallowi. On zawsze zje. Szybko kończy i wychodzimy.
- Zajedziemy do mnie, wezmę kilka rzeczy - mówi chłopak. Kiwam głową.
Pół godziny później jesteśmy w domu, rodziców nie ma więc Niall może spokojnie wejść przez drzwi, nadal jednak uważam, że wchodzenie przez okno było bardziej romantyczne. Nie no, nie będę go aż tak wykorzystywać.
- To co teraz? - pytam gdy rzucam się na łózko. Jestem wykończona tym pierwszym dniem.
- Ucz się moja droga - mówi. Prycham w odpowiedzi.
- Nie matkuj mi -
- Ale mam naprawdę ciekawe tematy do nauki - mówi i kładzie się obok mnie.
- Tak? Niby jakie? - Zaciekawił mnie.
- Spodobają ci się. - mówiąc to podciągnął mi koszulkę do góry.
- Tylko seks ci w głowie. -
- Jestem facetem, potrzebuje tego by żyć - jęczy.
- A tam myślę, że taki miesięczny celibat dobrze by ci zrobił.
- Jesteś okrutna kobieto! - Udaje, że mdleje. Rzucam w niego poduszką.
- Nie, ale serio. Może obejrzymy jakiś film? -
- Dobra, idę zamknąć drzwi na klucz... Tak na wszelki wypadek. - Ja przez ten czas zgarniam laptopa z szafki i szukam czegoś ciekawego do obejrzenia.
- Może jakiegoś pornolka - mówi Niall gdy wraca do mnie.
- Boże, ale ty jesteś głupi -
- No co? - śmieje się.
- Może masz racje, poduczyłbyś się czegoś. - Od razu przestaje chichotać i rzuca mi morderczy wzrok.
- No co? - powtarzam jego wcześniejsze słowa.
- Nie żartuj sobie tak. -
- Okej, więc oglądamy zwykły film. -
- Dobra. - Teraz będzie przez piętnaście minut siedział naburmuszony. Dobrze mu tak.
                                                                                ***
Ja pierniczę cholerny budzik, to najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu, no dobra znajdzie się jeszcze kilka innych, ale nie będę teraz nad tym rozprawiać.
- Niall! Obudź się. Jeśli się znowu przez ciebie spóźnię zabiję cie! - warczę mu nad uchem.
- Jasne, jasne... - mruczy. Moje słowa dały tylko tyle, że odwrócił głowę. A z resztą niech śpi. Ciekawe co zrobi gdy się obudzi a ja dawno już będę w szkole. Taa.. już widzę milion połączeń od niego, jak mogłam to zrobić i dlaczego go nie obudziłam.
I tak muszę dziś być wcześniej w szkole, minęło kilka dni od mojej rozmowy z Ashtonem i w końcu wyszło tak, że umówiłam się z nim przed szkołą, żeby pogadać o tym, że ja wcale nie mam ochoty się z nim przyjaźnić, mam przyjaciół, mam chłopaka więc po co mi on do szczęścia? Tylko bym się denerwowała przez niego.
Dobra szybki prysznic, lekko makijaż, ja jestem gotowa.
- Niall, jak będziesz wychodził to przez okno, nie chcę żeby pomoc domowa dostała zawału jak będziesz się pałętał sam po domu. Okej? -  Teoretycznie mamy w domu tylko jedną babeczkę która wszystko ogarnia.
- Okej... - Dobra jeszcze chwila. - Co? czekaj już idę. - Mówi zaspanym głosem, ale to poskutkowało i w końcu podnosi się z łóżka. Kurdę jak tak popatrzeć to my ze sobą mieszkamy. Ta moja matka padnie na zawał kiedy się dowie, więc się nie dowie.
- Tylko się ubiorę - mruczy Niall. Przewracam oczami i czekam na niego w drzwiach. - A śniadanie? - pyta gdy wychodzimy z pokoju.
- Za późno - mówię. chłopak głośno wzdycha.
- Nie możemy sypiać u mnie? jesteś dorosła nie zabronią ci - marudzi.
- Pomyślę nad tym, a teraz chodź. - 
Jedziemy do szkoły raczej w ciszy, aż trochę boję się z nim jechać, jest taki śpiący. 
- Co będziesz dziś robił? - 
- Będę spał. - Tyle w tym temacie. 
- Lubie cię wiesz? - 
- Wiem, ja ciebie też. 
- Żartowałam. - 
- Aha. - Co za człowiek. 
- Dobra! Dziś śpimy u ciebie. - 
- Dzięki Bogu w końcu się wyśpię. - Krzyczy i szeroko się uśmiecha. Chichoczę gdy widzę tą jego radość jak u dziecka. 
- Czyli będę musiała sama jechać do szkoły? - no teraz to delikatnie go podpuszczam. 
- Kurwa. - warczy. - Zapomniałem. - 
- Spoko jutro i tak jest sobota. - Chłopak rzuca mi zirytowane spojrzenie, a po chwili przewraca oczami. Nawet tego nie komentuje. Wiem, czasem potrafię być taka dziecinna. 
- Nie musisz pomnie przyjeżdżać, spotykam się z Clary po szkolę sama przyjadę. - Mówię gdy jesteśmy pod szkołą. 
- Spoko i tak musisz skumać, że nie jestem twoim taksówkarzem. - 
- Taa, ale mnie uwielbiasz, więc... - śmieję się z niego. 
- Czasami nie rozumiem dlaczego - mówi i mruży oczy. A ja dalej chichoczę. 
- Do zobaczenia wieczorkiem. - Mocno go całuje a potem wychodzą z auta, na odchodne jeszcze mu macham. Dobra w sumie zostało mi 15 minut do lekcji, zobaczmy czy Aschton już na mnie czeka. Oczywiście stoi pod szafką, jak byliśmy razem nigdy jakoś nie był punktualny. 
- Hej - witam się. Chłopak się uśmiecha, pochyla i całuje mnie w policzek. Czuję się tym skrępowana, nie czuje się z nim już na tyle dobrze by przekraczał moją przestrzeń osobistą. 
- Jak tam maleńka? - 
- Dobrze, tak jak zwykle. - Otwieram swoją szafkę. Czuje się dziwnie gdyż Aschton w ogóle nie odwraca ode mnie wzroku. To przerażające. 
- Może wybierzemy się po szkolę na lody, z tego co wiem inni się wybierają. - 
- Nie wybacz, ale mam już plany. - 
- Rozumiem, jak w ogóle ci się żyje z tym chłopakiem, jest spoko? - pyta. Jakim prawem on pyta o Nialla, kurde. 
- Myślę, że nie powinno cię to obchodzić. - 
- Oh wybacz, nie wiedziałem, że to jakaś tajemnica, po prostu się o ciebie martwię... - Z ledwością powstrzymuje przewrócenie oczami. On się o mnie martwi, zaraz mu się chyba zacznę śmiać w twarz. Czy już nie pamięta jaką był świnią gdy byliśmy razem? No ja pierdole!
- Wiesz Achton... W sumie zgodziłam się z tobą dziś spotkać, bo chciałam ci coś powiedzieć. Przykro mi ale naprawdę nie interesuję mnie przyjaźń z tobą, nie potrzebne mi to, więc byłam wdzięczna gdybyś przestał mnie w jakikolwiek sposób zaczepiać. - Walę prosto z mostu. Chłopak nie pokazuje nic po swojej minie, no może lekko się skrzywił. Pochylił się by być bliżej mnie.
- Rose, ja słyszałem kilka rzeczy o tym Niallu, czy on cię jakoś krzywdzi? Dlatego nie chcesz się ze mną przyjaźnić, on ci tego zabrania? Powiedz a jakoś na to zaradzimy, nie musisz się go bać. - Tak mnie zatkało, że aż mu nie przerwałam. 
- Myślisz, że jestem z Niallem bo mnie zastrasza? Zmusza do czegoś? Boże powiedz jeszcze, że mnie biję a padnę... - Przerywa mi. 
- Słyszałem jak on jest, nie jest dobrym facetem do związku. Powiedz mi prawdę jeśli on coś ci robi to.... - 
- Jezu przestań, jak możesz tak mówić nie znasz go. Niall jest najlepszym chłopakiem jakiego spotkałam i jestem z nim bo kocham go jak nigdy nie kochałam ciebie. Więc proszę cię odczep się ode mnie i od Nialla... - Trzaskam szafką i odchodzę. 
Niall mnie bije? Co za głupota jak można wymyślić co tak debilnego. Zaraz.. Czy ja powiedziałam na głos, że kocham Nialla? Upss. dziwnie... Pierwszy raz przyznałam przed sobą, że go kocham, naprawdę kocham. Ciepło napłynęło mi do policzków, o matko kocham Nialla. Muszę mu jakoś to powiedzieć... albo nie, niech on powie pierwszy. a jeśli nigdy nie powie... Kurdę...
KOCHAM NIALLA.
Kocham go. naprawdę kocham. Ten dzień stał się naprawdę piękny mimo tragicznego poranka z Aschtonem. Jak mógł pomyśleć, że Niall zmusza mnie do tego związku, porąbany człowiek... nieważne.. 
Kocham Nialla, teraz tylko to się liczy. 
__________________________________________________________________________
Elo ziomeczki, sorki, że tak późno nie będę się tłumaczyć po prostu tak wyszło, nie chciało mi się XD
Ale napisałam i idę pisać kolejny, żeby szybko dodać. Mimo, że rozwaliłam samochód i mogę nie zdać do następnej klasy dla was zawsze znajdę czas :3 Dzisiaj taki trochę nudny rozdział, ale w następnym będzie się dziać :*

poniedziałek, 16 maja 2016

34

Już jutro wracam do szkoły. Szczerze to naprawdę mi się nie chcę. Szkoła równa się mniej wolnego czasu, mniej imprez, mniej znajomych, mniej Nialla... No właśnie mniej Nialla. Widzimy się prawie codziennie, baa.. Ja prawie u niego mieszkam, a teraz będę musiała spędzać i marnować czas na nauce. Będę musiała siedzieć w domu i się uczyć i nie będę mogła nawet wyjść, moi rodzice zabili by mnie gdybym przyniosła złą ocenę, bo przecież tacy super ludzie jak oni nie mogą mieć głupiej córki, co by powiedzieli inni ludzie... Więc koniec końców będą mnie pilnować. Nie pasuje mi taka opcja, jestem przyzwyczajona mieć Nialla ciągle przy sobie, a teraz to się skończy. Nie wytrzymam długo bez niego, no cóż moi rodzice będą musieli przeżyć jakoś te gorsze stopnie.
- Naszykowałaś się na jutro do szkoły? - 
- Puka się mamo - warczę. 
- Zadałam pytanie. - Jej głos jest zimniejszy niż lód. Przewracam  oczami i wzdycham. 
- Tak naszykowałam się. - 
- Dobrze, bardzo dobrze. Cieszę się, że koniec wakacji może w końcu zmądrzejesz. - Już miałam zacząć się kłócić, ale widząc jej zadowoloną minę, zamknęłam usta. A niech mówi co chcę. Co ja będę się produkować i tak nie zrozumie. 
- Możesz wyjść? Chciałabym iść spać. - 
- Tak już idę. - Wyszła. Oczywiście żadnego dobranoc córciu lub dobrych snów kochanie. Zastanawiam się czy oni w ogóle żywią do mnie jakieś uczucia. 
- Miałeś szczęście, że byłeś w łazience. - mówię gdy tylko widzę Nialla w pokoju. - Jakby cię zobaczyła to byłby koniec. -  Uśmiecha się do mnie i zamyka drzwi na klucz. 
- No to już nie zobaczy - mówi i podchodzi do mnie. Pochyla się i mocno całuje mnie w usta. - To co? Może uczcimy jakoś koniec wakacji? - mówi i porusza brwiami. 
- Czasami masz naprawdę dobre pomysły - szepczę w jego usta. Dostaje od niego szeroki uśmiech i powtórnie zaczyna mnie całować. 

***
Coś uporczywie dzwoni mi przy głowie. Dopiero po chwili ogarniam, że to budzik. 
- wyłącz to - jęczy przez sen Niall. Otwieram oczy i sięgam po telefon. Super jest 6.30 pora się szykować, ale zanim zacznę to poleżę jeszcze 5 minut. Z powrotem opadam na poduszkę i wtulam się w Nialla. 
- Nie idź - słyszę jego zaspany głos. 
- Muszę. - 
- Ale ja nie chcę. -
- Ja też nie, ale muszę - mówię, a on już nie odpowiada. 
Gdy znowu otwieram oczy jest już po 7:00. O cholera. Miałam się położyć tylko na 5 minut, niech to szlag. Szybko zrywam się z łóżka i biegnę do łazienki, biorę prysznic w rekordowym czasie, a z makijażu prawie że rezygnuje tylko podkład i tusz do rzęs. 
7:30 doba śniadania już nie będę jeść, opierniczę coś w drodze. Wychodząc z pokoju przypomniałam sobie, że Niall nadal śpi. 
- Niall, obudź się... Niall - 
- Co? co jest? - pyta nieprzytomny. 
- Musimy wyjść, późno już. - 
- Oj jeszcze 5 minut. - 
- Niall spóźnię się - ponaglam go. Chłopak wzdycha ale łaskawie się podnosi. Gdy zaczyna się ubierać mam ochotę go udusić, no wolniej się już chyba nie da. 
- No co? - pyta gdy zauważa mój morderczy wzrok. 
- Robisz to specjalnie - warczę i dla podkreślenia tupię stopą. Ten przez chwilę mi się przygląda, a potem wybucha głośnym śmiechem. - Nienawidzę cię - dodaję. Wysyła mi tylko buziaczka i kończy się ubierać. 
- Czekaj muszę jeszcze do toalety - mówi. Mało brakowało a dostałby książką po głowie, a szkoda. Gdy w końcu udaję mu się wyszykować jest 7:45.
- Nie jesz śniadania? - pyta gdy mijamy kuchnię i idziemy prosto do wyjścia. Biorę głęboki wdech i nie odpowiadam. - Gdzie są w ogóle twoi rodzice? - 
- Nie mam pojęcia, rusz się - mówię zirytowana. 
- O której w ogóle kończysz? - 
- Nie wiem, ale pewnie jakoś wcześnie. - 
- Aha. Mam cię odebrać? - 
- Jeśli chcesz - mówię mimochodem. 
- W sumie to nie chcę mi się - odpowiada. Od razu odwracam się w jego stronę. 
- Jak to? - pytam z wielkimi oczami. 
- Żartowałem, szkoda że nie widziałaś swojej miny - śmieje się. Naburmuszona jak bąk wsiadam do auta. - Chyba ktoś tu wstał lewą nogą - mruczy pod nosem. Ignoruje to. W sumie to naprawdę nie mam coś dziś humoru. 
Gdy dojeżdżamy pod szkołę jest 8;00.
- Masz szczęście ciołku, ale nigdy więcej nie jedź tak szybko. - warczę i wyskakuje z auta. - Cześć - rzucam na pożegnanie i odchodzę, ale jemu to nie przypadło do gustu i słyszę za sobą jego kroki. Zatrzymuje się, a on staje przede mną. 
- Nie pożegnasz się? - pyta, 
- No powiedziałam cześć. - 
- A może tak dałabyś mi buzi? - Mrużę oczy. 
- Nie zasługujesz na buzi. - mówię, ale on tylko się łobuzersko uśmiecha i nagle z zaskoczenia wpija się w moje usta. Nie mogę inaczej więc oddaje mu pocałunek. 
- Ja zawszę zasługuje na buzi - mówi. Przewracam oczami.
- Muszę iść. - W końcu w spokoju mogę wejść do szkoły. 
- Do klasy dotarłam z kilkuminutowym spóźnieniem. 
- Oh Panna White, Pierwszy dzień i spóźnienie - mówi profesor Need. Zaciskam usta. Jak ja mogę go nie lubić. - Proszę siadaj - mówi z zawsze obecnym ironicznym uśmieszkiem. Szybko wskakuje na miejsce obok Clary. 
- No proszę proszę, myślałam że już nie przyjdziesz. - szepczę.
- Ja też już tak myślałam - odpowiadam jej. - Ciężko jest się przerzucić z powrotem na szkołę. -
- Wiem - wzdycha dziewczyna. - Wakacje są super. Zwłaszcza jak ma się taką super dupę jak Niall. -
- No super dupa Niall jest idealny na wakacje - chichoczę. - Chyb wolałam jak go nie lubiłaś. - 
- U ktoś tu jest zazdrosny. - 
- Jak cholera. 
- Panno White proszę nie testuj mojej cierpliwości nie to, że się spóźniłaś to jeszcze przeszkadzasz. -
Spoglądam na osoby które gadają głośniej ode mnie. No jasne to zawsze jestem ja. Czego ten koleś ode mnie chcę?
- słyszałam, że mści się na ładnych uczennicach bo jako nauczyciel nie może nas mieć - odzywa się Clary gdy tylko profesor Need się odwraca. 
- O fuu - komentuje.
- No, może powinnaś się z nim zabawić, wiesz nie będziesz musiała się uczyć. - Dławię się własną śliną. 
- Boże ty jesteś nienormalna - mówię gdy widzę jej minę psychopatki. - I bądź cicho bo zaraz wyślę mnie do dyrektora. -
- Ta prędzej pójdzie z tobą do kantorka woźnego - chichocze. Parskam śmiechem i od razu się uciszam, gdy czuje na sobie wzrok Profesorka. Odwracam się w jego stronę, trzeba przyznać, że jest całkiem przystojny, nie jest wiele starszy od nas, może 6-7 lat. Ciemne włosy, wysoki i dobrze zbudowany. Przyznam, że gdy przyszedł do nas do szkoły wszystkie do niego wzdychałyśmy, podobno nawet czasem to wykorzystywał, chodzi stara plotka o tym kantorku woźnego. Jednak mimo wszystko to trochę okropne, on jest nauczycielem jak więc można się z nim bzyknąć i to w szkole w kantorku woźnego, co najmniej ohyda, ale cóż takie życie. Mnie on nie interesuje w żaden sposób. 

***
W końcu koniec, niby tylko pięć lekcji ale ten pierwszy dzień dłużył mi się niemiłosiernie. 
- Cześć - słyszę znajomy głos za drzwiczkami mojej szafki. Zamykam ją i widzę Aschtona. 
- Czego chcesz? - pytam na wstępie. 
- Nie denerwuj się, przyszedłem się przywitać, nie musimy być wrogami - mówi. Unoszę brwi do góry. Dobra... o chuj mu chodzi?
- Hej.. wystarczy? - uśmiecham się sztucznie.
- Jaka agresywna - mówi pochylając trochę głowę w moją stronę, odsuwam się więc trochę. 
- Przestań - mówię. Naprawdę nie mam ochoty na kłótnie z nim. 
- Wybacz - uśmiecha się przepraszająco. - Po prostu chcę byśmy zostali przyjaciółmi. - Patrzę na niego w całkowitym szoku. 
- Przyjaciółmi? - powtarzam głupio. 
- Tak. W miłości nam nie wyszło, ale zawsze dobrze się dogadywaliśmy. A jak czasami pogadamy to nic się niestanie. - 
- No nic... - 
- Więc między nami wszystko okej? - 
- okej - zgadzam się chodź to chyba pod wpływem szoku, naprawdę nie wiem co powiedzieć. 
- No i fajnie - mówi po czym odchodzi. Jeszcze przez chwilę patrzę na jego oddalającą się sylwetkę. 
To było dziwne, naprawdę dziwne. 

wtorek, 3 maja 2016

33

Gdy się budzę od razu spostrzegam, że nie ma przy mnie Nialla. A tego gdzie poniosło. Podnoszę się z łóżka. No pięknie oboje spaliśmy w ciuchach. Wychodzę z pokoju i przechodzę do salonu.
- Gdzie Niall? - pytam victorii. Marszczy brwi i wskazuje kuchnię. Aha widzę, że niezły kacyk ją trzyma. Idę więc do kuchni, gdzie napotykam Nialla i Clary.
- Hej? - przerywam ich rozmowę nie bardzo wiedząc co to ma znaczyć. Myślałam, że Clary zabiję go gdy tylko zastanie go samego w jakimś ciemnym kącie.
- Wstałaś dziecinko. - Niall się uśmiecha, mocno mnie przytula i cmoka w czoło.
- Wszystko ok? - pytam zezując to na niego to na Clary.
- Ta. Clary dała nam swoje błogosławieństwo - śmieje się. Otwieram szeroko oczy. Okej? Widzę, ze dużo mnie ominęło. Spoglądam na Clary które z uśmiechem piję sok. Uszczypnijcie mnie bo chyba śnię. Co oni do cholery kombinują.
- Dobra? - mówię niepewnie. Okej czuję się dziwnie. '
- Pogadaliśmy chwilę i muszę przyznać, że wcale nie jest taki okropny jak myślałam. Ale obiecałam mu, że jeszcze jeden błąd i obetnę mu jaja. - mówi Clary z uśmiechem.
- Zrobi to - ostrzegam Nialla całkiem poważnie.
- I tak bym wtedy nie zasługiwał na jaja. - Niall spogląda mi w oczy, minę ma całkiem poważnie.
- Dlatego też nie pozwól by miała powód. -
- Na pewno nie będzie miała - szepcze. Całuje mnie w usta.
- Spadam to nie dla mnie - woła Clary, ale oboje ją ignorujemy i dalej się całujemy. Gdy kończymy opiera swoje czoło o moje.
- Jestem zajebiście szczęśliwy, ale będę jeszcze szczęśliwszy jak wrócimy do domu - mówi chłopak. Zgadzam się z nim. Mam ochotę zostać z nim całkowicie sam na sam.
Po oznajmieniu całej mojej paczce, że my wracamy i wysłuchaniu ich wywodów na temat tego byśmy zostali w końcu wychodzimy z domu.
- Uf przeżyliśmy to - wzdycha Niall.
- Przestań moi znajomi nie są tacy źli. -
- Są okropni. - Daję mu kuksańca a on zaczyna się śmiać.
- Niall?! - Oboje przystajemy i nasz wzrok zatrzymuje się na jakiejś dziewczynie. Na blondynce z małą nadwagą, wygląda naprawdę uroczo co mnie wkurza, zna Nialla, a oni mogą znać się tylko z jednego powodu.
- Sarah?! hej - mówi Niall, od razu wyczuwam małe napięcie. Spoglądam to na jedno to na drugie. Dziewczyna także spogląda na mnie. - To moja dziewczyna Rose. - W końcu mnie przedstawia po chwili ciszy.
- Dziewczyna tak? Hej jestem Sarah - uśmiecha się do mnie lekko i mam wrażenie, że nie za bardzo ma na to ochotę. - Muszę iść. Miło było cię spotkać i oczywiście twoją dziewczyną też. - Przy słowie dziewczyna wyraźnie usłyszałam irytację. Ups, najwidoczniej ktoś mnie nie lubi.
- Nie wiem czy chcę wiedzieć - mówię gdy odchodzi z zasięgu słuchu.
- To.. tak jakby... pieprzyliśmy się kiedyś. -
- Tak domyśliłam się - warczę i podchodzę do samochodu.
- Jesteś zła? - pyta.
- Nie jestem. - Czekam niecierpliwie, aż otworzy auto.
- W takim razie jesteś zazdrosna. - Uśmiecha się.
- Nigdy w życiu - wołam nad samochodem. Niall szczerzy zęby w wielkim uśmiechu.
- Zazdrosna jak nic - wzdycha.  Przygryzam wargę i się nie odzywam. Niech w końcu otworzy to auto.
Stoimy tak jeszcze przez chwilę. Ja z obrażoną miną, a on z wielkim bananem na gębie. Co za burak.
W końcu jednak się nade mną lituje i otwiera samochód.
- Masz zamiar się nie odzywać przez całą drogę? - pyta gdy już ruszamy.
- Zamknij się - warczę.
- Jesteś przed okresem? -
- Tak. Kup mi czekoladę -
- A co z tego będę miał? -
- Może daruje ci życie - odpowiadam na co on wybucha głośnym śmiechem.
- Jesteś zabawna - wyznaje chłopak. Boże zwariuje z nim.
- A ty głupi - mówię już bez grama złości, ale z politowaniem.
- I tak mnie lubisz. - Przewracam oczami i wgapiam się w szybę, nie ma co wchodzić w dyskusję z tym głupkiem. Jednak po chwili muszę dać ujście ciekawości.
- Więc... Kim jest ta Sara? - pytam niepewnie.
-  Dla mnie? Nikim. Czasem jak spotkałem ją w klubie zabierałem ją do siebie, bzykałem ją a potem odjeżdżała do domu. Tyle historii. - Tak tak bardzo rozbudowana.
- Sprawiała wrażenie dziewczyny która bardzo cię lubi.. -
- Lubi nie lubi, nie obchodzi mnie to.
- Kiedy się widziałeś z nią po raz ostatni? - Chłopak wzdycha. No sory ale muszę to wiedzieć po prostu muszę.
- Jakieś dwa, trzy miesiące przed tym jak poznałem ciebie.
- Lubiłeś ją? - To chyba ciekawi mnie najbardziej.
- Była jedną z wielu ale tak, lubiłem wtedy wszystkie dziewczyny. - Gdy mówił zrobiło mi się niedobrze. To naprawdę obrzydliwe. Spojrzał na mnie i westchnął. - Nigdy nie interesowało mnie nic więcej Rose, prawdopodobnie lubiłem ją tylko dlatego że mi dała. Nigdy nawet dłużej z nią nie rozmawiałem, mi chodziło tylko o jedno. -
- Aha - szepczę. To naprawdę nieprzyjemne. Niall łapię mnie za rękę, którą trzymałam na kolanie i splata nasze palce.
- Pamiętaj, że dla mnie liczysz się tylko ty, żadna inna. - Mówi, a ja jestem wdzięczna za te słowa. Ale nadal mi nie dobrze gdy pomyślę, że był taką świnią. W sumie to nawet szkoda mi tych wszystkich dziewczyn. Na pewno wiele z tych dziewcząt lubiło tego chłopaka bardziej, a trzeba przyznać, że naprawdę łatwo go polubić, a on im wszystkim łamał serca. Ale nie powiem, że się nie cieszę. Ja go złapałam w sidła, że tak powiem i jestem cholernie szczęśliwa. Ale patrząc na to jaki był kiedyś chyba zawsze będę się martwić, że może spodobać mu się jakaś inna. Ufam mu, ale jest tylko facetem który zawsze lubił mieć dużo panienek. A mam trudność uwierzyć, że jakiś facet powstrzyma się przed gorącą panną pchającą mu się do łóżka, a Niall na pewno ma sporo okazji.
- Jesteśmy dziecinko. Proszę cię nie zadręczaj się, moją przeszłością. -
- Wiem, po prostu to nie takie łatwe. -
- Wierz mi, że odkąd cię poznałem nie miałem żadnej innej panny i nigdy więcej nie chcę mieć innej. Więc nie rozmyślał już o tym. Ułatwię ci to nawet. - Pochyla się i mnie całuje. O tak, on wie jak rozproszyć niechciane myśli.  - Jesteś tylko ty i już zawsze będziesz tylko ty. - Znowu wpija się w moje usta. - Mogę myśleć tylko o tobie i o tym jaka jesteś cudowna, nie mógłbym mieć innej wiedząc że taki skarb na mnie czeka. - Kolejny długi pocałunek. - tylko ciebie mam ochotę dotykać, całować a nawet patrzeć na ciebie godzinami. - Po każdym zdaniu jest długi i namiętny pocałunek. - Jesteś najwspanialszą, najpiękniejszą i najmądrzejszą  kobietą jaką znam. Byłbym ostatnim idiotą gdybym choć zerknął na inną. - Przerwa na pocałunek. - Nie potrafiłbym dotknąć innej, gdy mam ciebie Nawet na chwilę nie przestaję o tobie myśleć. Pamiętaj Rose tylko ty. Jestem zakochany w tobie po uszy. - Znowu przerywa, żeby mnie pocałować. Jednak tym razem gdy się ode mnie odrywa by mówić dalej przysuwam go do siebie z powrotem. Powiedział już dość, to najpiękniejsze słowa jakie słyszałam. Naprawdę mnie wzruszył, wierzę że mówi prawdę. Cały czas patrzył mi w oczy i biła od nich szczerość. Z resztą cholernie się napaliłam. Gdy się od siebie odrywamy oboje mamy mocno przyśpieszone oddechy.
- Wejdziemy w końcu do domu? - pyta chłopak, zaczynam chichotać. Jeszcze chwila, a przez długi czas stąd nie wyjdziemy.
- Dziękuje, to najwspanialsza rzecz jaką usłyszałam w życiu - przyznaję.
- Bo prawdziwa. Chodź - mówi i wysiada z samochodu. Jezu uwielbiam go.
___________________________________________________________________________
sonda, sonda, sonda, sonda, sonda... Byłam trzecia a spadłam prawie na sam dół, zależy mi na tym bo to dobra reklama dla mojego opowiadania, nie musicie komentować, ale zagłosujcie proszę was..!!!!

środa, 20 kwietnia 2016

32

Chcę tylko powiedzieć, że troszkę mi przykro bo jest naprawdę dużo wyświetleń a komentarzy tylko dwa, ale głównie chodzi mi o sondę w której nikt nie głosował :( http://sonda.hanzo.pl/sondy,258806,0eVo.html Naprawdę mi zależało by mieć jakieś wyższe miejsce, to by było ogromne wyróżnienie, no ale cóż najwidoczniej ciężko w to kliknąć..

Podjeżdżamy pod dom mojej przyjaciółki. Oboje wychodzimy i kierujemy się w stronę muzyki. Czekać tylko aż sąsiedzi, się wkurzą. Najpierw będą latać jak opętani, a potem zadzwonią po policję. Przerabiałam już to. Mama mnie o mało nie powiesiła zgarniając mnie z komisariatu. Za samo zagłuszanie ciszy nocnej nic by mi nie zrobili. Najwidoczniej nie wolno pyskować policjantom, oraz rzucać w nich puszką. Tak teraz to wiem.
wchodzimy do środka i Clary jakby mnie wyczuwając zjawa się obok.
- Rose. W końcu - krzyczy i mnie przytula. Przenosi wzrok na Nialla. - Niall, cześć. - Jestem w szoku słysząc jej lodowaty ton.
- Clary - Niall robi dokładnie to samo. Ups wyczuwam jakieś napięcie. Mruży na niego oczy.
- W kuchni macie piwo, ja znikam na razie - zwraca się do mnie i od razu ucieka.
- Miałeś być miły - mówię do niego.
- Nic nie zrobiłem - tłumaczy się zaskoczony. Prycham.
- Chodźmy na to piwo. - Łapię go za dłoń i ciągnę do kuchni. Szczerzę mówiąc to osób nie jest za dużo. Same znajome osoby, nie przyszedł nikt obcy. Z resztą Clary od razu wyrzuciła by wszystkich na zbity pysk, nienawidzi gdy jacyś obcy kręcą się po jej domu, dlatego zaprasza tylko znajomych i to tych zaufanych.
Oboje bierzemy piwo i wkraczamy do salonu.
Na kanapie widzę Sama, Bena i Victorię. Spoglądam kątem oka na Nialla, zauważył gdzie patrzę i się nachmurzył lekko. Posłałam mu proszący a jednocześnie przepraszający wzrok i ruszyłam w tamtą stronę.
- Hej wszystkim. - Witam się.
- Rose! - krzyczy Victoria, podskakuje z miejsca i mnie przytula. Przewracam oczami, ta dziewczyna uwielbia się przytulać. Razem z Niallem siadamy koło Victorii. Oczywiście Niall od razu okręca swoje ramiona wokół mnie. Spoglądam na Sama, który naśmiewa się ze mnie pod nosem, od razu to zauważył. Uśmiecham się i lekko wzruszam ramionami.
Impreza była naprawdę świetna, ale Clary ma nową sąsiadkę i psy zjawiły się jeszcze przed północą, dlatego też większość osób wyszła i zostały tylko najbliżsi znajomi.
A dokładnie: ja z Niallem, Sam, Ben z Victorią, Derek i Dylan no i pani domu: Clary.
Siedzimy w kółku i popijamy wino.
- Widziałam ostatnio Saszę w klubie, obściskiwała się z jakiś staruchem. Dość obrzydliwie. - opowiada Victoria.
- Ta Aschton, nie zabawiał się nią zbyt długo. - dodaje Dylan. Nie wypowiadam się na te temat, nie mam ochoty o nich rozmawiać. Z resztą co mam powiedzieć? że to mną Aschton zabawiał się najdłużej?
- Podobno jego rodzice, chcą żeby chodził z niejaką Claudią. Mieszka tu od niedawna i jej rodzice są naprawdę dziani, matka jest chirurgiem a ojciec prowadzi wielką korporacje i ma pod sobą naprawdę mnóstwo firm.
- Przynajmniej się odczepi od Rosie - mówi Sam.
- Wątpię, on nie znosi myśli, że ktoś czegoś mu odmawia. Będzie latał póki ponownie mnie nie zdobędzie - wyjaśniam. Czuje jak ciało Nialla się napina, ale nie komentuje w żaden sposób.
- Zawsze wiedziałem, że jest frajerem - krzywi się Derek. - Tak przy okazji, od 1 września prawdopodobnie będę mieszkał sam. - Szczerzy się.
- Co jak to? - od razu zaczynają się pytania.
- Moi rodzice stwierdzili, że czas się mnie pozbyć, dostanę kieszonkowe, a gdy tylko skończę szkołę, będę zarabiał.
- Jesteś idiotą nikt nie da ci pracy - krzyczy Dylan.
- Odwal się. - Przewracam oczami, z nimi zawsze tak jest. Odwracam twarz do Nialla. Ten oczywiście mi się przygląda. Cmoka nie w usta. Jeszcze raz i jeszcze raz.
- Błagam idźcie do pokoju. - komentuje Ben. - rzygam tęczą.- Pokazuje mu język, ale Niall ma inne plany, zrywa się z kanapy i podnosi mnie do góry.
- A bardzo chętnie - mówi mój chłopak i idzie w stronę schodów. Ja oczywiście pękam ze śmiechu. Z salonu jeszcze przez chwilę słychać piski i gwizdanie. Tłumaczę Niallowi, w której sypialni będziemy spać, a on oczywiście zanosi mnie tam na rękach. Kładzie mnie na łóżku i siada sam, opierając się o zagłówek. Przysuwam się do niego.
- Skoro już jesteśmy sami... - zaczyna i przerywa by wyciągnąć portfel z kieszeni. - Może zapalimy? - Wyciąga marihuane.
- Często palisz?  - pytam. Drugi raz w żuciu widzę jak pali, ale kiedy nie jesteśmy razem nie wiem co robi.
- Raz na jakiś czas. Nie bój się, nie jestem uzależniony - wyjaśnia.
- No dobrze więc zobaczmy co załatwiłeś. - Wyciąga lufę i nabija ją.
- Masz - podaje mi zioło i zapalniczkę. Rozpalam i zaciągam się najmocniej jak umiem. O kurczę jak drapię i po chwili wszystko wykaszluje. Czekam aż Niall się zaciągnie, oczywiście on przetrzymuje dym dłużej niż ja. Kiedy go wypuszcza, wygląda całkiem seksownie, zaciąga się ponownie i tym razem dmucha mi prosto w twarz.
- Niall! - Uśmiecha się tylko na moje słowa. Ponownie podaję mi lufę. Jeszcze trochę w niej zostało, więc łapię jeszcze jednego bucha, tym razem nie wypuszczam tak szybko jak wcześniejszego.
- A ty? często paliłaś? -
- Nie, tylko czasami, właśnie na takich imprezach, zazwyczaj. -  Czuje jak zaczynają opadać mi powieki, a kąciki ust podnoszą się do góry. Łapie mnie faza.
- Zjarałaś się - komentuje rozbawiony. Nie potrafię wytrzymać i zaczynam się śmiać, staram się robić to cicho, by zaraz nie zleciało się całe towarzystwo. Mój śmiech rozmiesza Nialla i słyszę jak cicho podśmiewa się pod nosem.
- Przestań - mówi, czym tylko rozśmiesza mnie bardziej. - Więcej ci nie dam - mówi zrezygnowany.
W końcu po jakiejś chwili uspokajam się.
- Okej, spoko - mruczę.
- Mam pomysł, na to żeby nie zamulić. -
- Jaki? - pytam. Nie odpowiada tylko wpija się w moje usta. Ah już rozumiem jaki to sposób.
Jego usta znajdują się na mojej szyi gdy przerywa nam pukanie do drzwi.
- Kurwa - wzdycha Niall i opada na mnie całym ciałem, by po chwili przekręcić się na drugą stronę łóżka.
- Proszę - odzywam się. Sama nie wiem czy jestem rozbawiona czy zirytowana. Drzwi się otwierają i widzę głowę Clary.
- Rose. Możemy porozmawiać? - pyta niepewnie. Jestem zaskoczona jej zachowaniem więc zeskakuje z łózka i wychodzę za nią, nawet nie spoglądając na Nialla.
- Zaraz wrócę - rzucam na odchodne. - Co jest? -  pytam gdy tylko drzwi się zamykają. Odpowiada dopiero wtedy gdy wchodzimy do jej pokoju. Dziewczyna bierze głęboki wdech, a ja zaczynam się denerwować.
- Przyszłaś z nim - słowo "nim" wypowiada z nienawiścią. - Zachowujesz się jakby nigdy nic się nie stało. Do cholery nie mogę na to patrzeć. Zwyzywał cię od dziwek a ty patrzysz na niego jak na boga. Nie ogarniam cię do choler.... Co z tobą? - Przygląda mi się ze zmarszczonym czołem. - Do tego jeszcze się upaliłaś? - pyta z niedowierzaniem. Wzruszam ramionami.
- Nie potrafię się na niego gniewać - tłumaczę, choć to słaba wymówka.
-Ah nie ważne.. - warczy. - Nie o tym chciałam rozmawiać. - jej mina łagodnieje.  - Ashton ostatnio do mnie ciągle wydzwania. -
- Co? jak to? - Zaskoczyła mnie. Aschton? Czego on od niej do cholery chcę?
- Wypytywał o ciebie i tłumaczył, że chcę cię przeprosić i błagać o drugą szansę.
- Jezu ten człowiek jest pojebany. - Przeczesuję włosy ręką. Zdenerwowałam się.
- Przynajmniej nie zwyzywał cię od dziwek. - Posyłam jej morderczy wzrok, na co się zawstydza i rumieni.  - Sory, poniosło mnie. -
- O co dokładnie wypytywał. - Clary zamyśla się na chwilę.
- Gdzie można cię najczęściej spotkać i takie tam.
- On mi nigdy nie da spokoju. Niech zajmie się tą Natalią. -
- Claudią - poprawia mnie.
- No przecież mówię - warczę. - Co ja mam z nim zrobić? - wzdycham.
- Może pogadać z nim - proponuje dziewczyna. Tyle razy co próbowałam do niego dotrzeć, że nie chcę z nim być. Mam dość jego i świata do którego on przynależy. Chcę żyć z Niallem całkowicie swobodnie i bez całej tej sztuczności. Nawet jeśli będę musiała żyć w całkowitej biedzie, wystarczy ze Niall będzie ze mną.
- Spróbuje. Dzięki - mówię. - I daj już spokój Niallowi, proszę. - Dziewczyna przewraca oczami i widzę, ze nie pasuje jej ten układ.
- Zobaczę. -  Uśmiecham się lekko.
- Dobranoc - mówię i wychodzę z jej pokoju by wrócić do Nialla.
Gdy wchodzę do pokoju widzę, że zdążył przysnąć, ale budzi się gdy tylko ugina się pode mną łóżko.
- Co chciała? -
- Nie może przeżyć, ze wróciłam do ciebie po tym jak nazwałeś mnie dziwką - odpowiadam i od razu czuje jak chłopak cały się napina. Nie odzywa się, a ja nie mam zamiaru nic dodawać, musi się pogodzić z tym, że nie jest łatwo mi o tym zapomnieć, mimo że jako tako mu wybaczyłam.
- Rose... Wiesz, że żałuje, ja... cholera. Nigdy nie myślałem o tobie tak. -
- Wiem, nieważne Niall. Nie tylko to chciała mi powiedzieć.
- A co? -
- Aschton do niej wydzwania i ciągle pyta o mnie. - Lepiej żeby wiedział, nie chcę przed nim nic ukrywać. - Chcę się spotkać - dodaję.
- Chyba nie masz zamiaru... - zaczyna.
- Oczywiście, że nie - odpowiadam za nim kończy pytanie. A jednak będę coś przed nim ukrywać. Muszę w końcu na spokojnie pogadać z tym palantem i lepiej będzie jak Niall nie będzie wiedział. Nigdy mi nie pozwoli iść i w dodatku zabiję Aschtona gdy tylko go spotka. Wolę uniknąć rozlewu krwi. A ta rozmowa między mną a byłym musi się odbyć. Trzeba zakończyć to wszystko definitywnie. Nie mam ochoty ciągle przejmować się tym dupkiem.
- To dobrze. -
Niall przyciąga mnie do siebie i układa nas na łyżeczkę.
- Zakochuje się w tobie dziecinko. Dobranoc. - Jego ostatnie słowa tej nocy. Zasnął.
___________________________________________________________________________
Tiaa....