niedziela, 17 lipca 2016

38

Czekam na więcej komentarzy niż marne 4 :)
-... Więc kiedy wracasz? - pyta Clary.
- No nie wiem... Ten siniak prawie w ogóle nie przybladł, założę się że ze dwa tygodnie z nim pochodzę. -
- Aż tyle masz zamiar sobie zrobić wolnego? Niby jak to usprawiedliwisz? -
- Wiem cholera. Jutro powinnam przyjść i tak będę miała problem z tymi trzema dniami. -
- No wiem czepiają się tu nawet o jedną godzinę, a co dopiero trzy nieusprawiedliwione dni. -
- Tylko jak mam teraz przekonać ludzi, że Niall mnie nie bije? Z tym siniakiem na gębie nikt w to nie uwierzy. -
- Nie przejmuj się ludźmi, zaraz zapomną.
- No tak, ale teraz każdy będzie uważał go za damskiego boksera. -
- Gdzie on w ogóle teraz jest? - Wzdycham.
- Nie wiem, ja siedzę u siebie... Możliwe, że pojechał na wyścigi albo coś. Muszę go przekonać, żeby zaczął normalnie pracować, albo żeby poszedł na studia. -
- Jeśli nie będzie chciał i tak go nie zmusisz... -
-Wiem i nie będę, ale podsunąć pomysł mu mogę, przecież nie będzie zarabiał całe życie ścigając się. Musi kiedyś zacząć żyć poważnie... -
- Tak czyli ożenić się z tobą, pracować i mieć garstkę dzieci? - Słyszę jej śmiech.
- No co? Bardzo dobry pomysł. -
- Bardzo. Lepiej przyjdź jutro do szkoły, może uda ci się go zamalować... -
- I tak będzie prześwitywał, ale nie aż tak bardzo. Będę jutro nie mam innego wyboru. -
- Tak w ogóle co na to twoja matka? -
- Nie pokazywałam się jej z tak bliska - śmieję się.
- No tak... Już widzę reakcję twojej mamy. -
- Prawdopodobnie krzyczała by, że to moja wina bo po co kogoś denerwowałam. -
- Taa.. Tak by było. Dobra muszę kończyć, mam kilka rzeczy do zrobienia. Cześć. - Żegnam się z nią i odrzucam telefon.
 Jestem wyczerpana już tym moim życiem, zawsze coś nigdy nie może być spokojnie. Niech to szlag. Przynajmniej mam Nialla którego kocham, ale on oczywiście nadal się we mnie zakochuje. Jak długo można się zakochiwać. Niech dotrze do niego, że już mnie kocha a nie, bo mam nadzieje, że kocha tylko jeszcze to do niego nie dotarło. Odkładam laptopa na którym nie dzieję się nic ciekawego i opadam na poduszki. A co się będę nad tym zastanawiać. Jak będzie gotowy to mi powie, muszę być cierpliwa, nie mogę tego po prostu chcieć i tyle.
Przysnęłam i z mojego snu wyrywa mnie telefon. Sięgam po niego. O to Niall i kurde jest 2 w nocy.
- Halo? - odbieram zaspanym głosem.
- Hej - mówi. Dobra coś jest nie tak. Rozbudzam się.
- Coś się stało? - pytam.
- Nie... Tak, nie wiem.. - mówi. Słyszę jak wzdycha. - Nie mogłem zasnąć. -
- Ale ja za to spałam - mówię.
- Oh wybacz to może... -
- Nie rozłączaj się, cieszę się z twojego telefonu o każdej porze - mówię.
- Okej - mruczy Niall.
- Więc dlaczego nie możesz zasnąć...? - Mam nadzieje, że nie ćpał z kolegami czy coś. Oczywiście od razu najczarniejsze scenariusze. Albo może się najebał i zabrał ze sobą jakąś laskę.
- Tęsknie za tobą - mówi. Oh tak to jestem w stanie zrozumieć.
- To nie jest pierwsza taka noc, nie możemy być ze sobą 24/24h.  -
- Wiem i za cholerę nie mogę się przyzwyczaić, nie potrafię spać bez ciebie - mówi. Mam motylki w brzuchu gdy tak mówi.
- Więc masz zamiar nie spać gdy mnie nie będzie? -
- Tak, ja... mam koszmary bez ciebie - przyznaje. Kraję mi się serce.
- Oh Niall tak mi przykro. Co ci się śni? - Mam nadzieje, że nie jego rodzice.
- Czasem to co zawsze, a czasami ty.. -
- Ja? - pytam zaskoczona. Ma ze mną koszmary? jestem taka okropna?
- Taa, śni mi się, że dzieje ci się krzywda i nie mogę ci pomóc albo... albo, że po prostu odchodzisz ode mnie? - Ostatnie słowa ledwo słyszę.
- Nigdy od ciebie nie odejdę - mówię mu. Przez chwilę nie odpowiada, jednak wiem że się nie rozłączył bo słyszę jego oddech.
- Mam nadzieje. - Smutno mi się robi gdy pomyślę, ze leży teraz taki samiutki i przerażony.
- Wiesz przecież, ze cię ko... że jestem w tobie zakochana - jąkam się. Jezu prawie wyznałam, że go kocham.
- Ja w tobie też. Spróbuje jakoś zasnąć  - mówi.
- Okej - szepczę. Chłopak się rozłącza.
Teraz ja nie zasnę, super. Nie wiem co zrobić... A nie jednak wiem. Ja pierdole. Wstaję z łóżka i zaczynam się ubierać. Dlaczego tak bardzo go kocham. Biorę co mi potrzebne i wymykam się po cichu z domu, jeszcze czego, żebym obudziła rodziców. Biorę samochód i jadę do Nialla. Nie mogę go zostawić takiego samego, smutno mi się robi gdy o nim pomyślę. Po kilkunastu minutach jestem u niego pod domem, teraz gdzie mam klucze od jego mieszkania, nie będę dzwonić bo co jeśli zasnął? Nie chcę go już budzić. Dobra mam te klucze, po cichu więc wchodzę do mieszkania. Od razu idę do sypialni, ciuchy ściągam po drodze i zostawiam je na krześle w sypialni. Niall faktycznie zasnął, jednak gdy do niego podchodzę ma zmarszczone brwi, znowu mu się coś śni.
Co z tym zrobić? Kocham go będę z nim na zawsze, ale nie będę mogła być z nim każdej nocy, nie wiadomo co się stanie. Zawszę już będzie miał te koszmary? Choć po ostatnich nocach gdy spaliśmy oddzielnie nie skarżył się na złe sny, może miał po prostu gorszy dzień? Powoli wsuwam się pod kołdrę obok niego. Od razu rąbany się do mnie przytula mimo, ze jestem pewna że śpi.
- Kocham cię - szepczę do niego i sama się wtulam, szkoda tylko ze boję się powiedzieć kocham cię gdy jest tego świadomy.

***
Czuje że powoli wracam ze snu do świadomości i mam dziwne wrażenie że ktoś mnie obserwuje, więc otwieram oczy i widzę na sobie wzrok Nialla. Co ja tu... A no tak przyjechałam po jego telefonie.
- Hej - witam się ochrypłym po spaniu głosie.
- Hej - odpowiada mi. - Co tu tu robisz? - pyta z uśmiechem.
- Przyjechałam w nocy - mówię. Chłopak uśmiecha się jeszcze szerzej.
- Tak po prostu? Dlaczego mnie nie obudziłaś? -
- Miałeś ciężką noc, nie chciałam cię budzić. A przyjechałam bo czułam, że tego potrzebujesz - mówię. Chłopak poważnieje.
- Dziękuje, jesteś najlepszą dziewczyną świata... - zacina się na chwilę i patrzy mi głęboko w oczy. Mam wrażenie że chcę wyznać mi coś ważnego. -... naprawdę dziękuje - kończy. A ja prawdopodobnie wyglądam jak smutny szczeniaczek. Naprawdę myślałam, że chcę powiedzieć że mnie kocha, wydawało mi się ze widziałam to w jego oczach. No cóż musiało mi się pomylić.
- Idziesz dziś do szkoły? - zmienia temat.  Kiwam głową.  - Przyjdziesz tutaj później? -
- Jasne, ze tak. - odpowiadam.
- Nie śpijmy więcej oddzielnie, proszę. - W jego oczach widzę ogromną nadzieje. Jednak nie mogę mu tego obiecać.
- Niall to nie takie proste, jesteśmy ze sobą od niedawna a i tak prawie mieszkamy razem. - Chłopak smutnieje rozczarowany i odwraca wzrok. - Przykro mi nie mogę ci tego obiecać, ale postaram się jak mogę, też nie chcę cię opuszczać. -
- Jasne, lepiej zacznij się szykować już późno - mówi chłopak i wstaje z łóżka. Wzdycham cicho.
Wszystko jest takie w chuj skomplikowane.
- Nie wiem czy chcę mi się iść - mówię. Idąc, na chwilę spogląda przez ramię na moją twarz, po czym wzrusza ramionami. Dobra okej? A ten co? obraził się. Dobra w takim razie jednak pójdę do szkoły. Gdy tylko zniknął za drzwiami uderzam w poduszkę. Czy on chcę wzbudzić we mnie jakieś poczucie winy czy co? Nie mogę być z nim non stop, nie jesteśmy pieprzonym małżeństwem. Naprawdę nie wiem co próbuje tym osiągnąć.
Wstałam i szybko naszykowałam się do budy, makijaż choć trochę zakrył siniak, jednak nadal jest widoczny. Zgarnęłam torbę w której noszę kilka zeszytów i wyszłam z sypialni. Niall siedzi przez telewizorem i je śniadanie. Zatrzymałam się, mam podejść i normalnie się pożegnać? Wygląda na obrażonego, ten to ma tupet, przyjeżdżam tu w środku nocy by lepiej mu się spało, a ten się obraża. Burak.
- Idę, cześć - mówię i mijam kanapę. Dopiero gdy otwieram drzwi zawołał mnie.
- Rose? - No myślałam, że się nie odezwie.
- Tak? - pytam z nadzieją.
- Masz kanapkę, zgłodniejesz - mówi i z pokerową miną podaję mi kanapkę po czym wraca na kanapę.
- Kpisz sobie - warczę. - Nie wzbudzaj we mnie poczucia winy, jestem zwykłym człowiekiem i nie mogę być przy tobie pieprzone 24 godziny na dobę - krzyczę po czym rzucam w nim tą zasraną kanapką. Nawet nie drgnie, jedynie przymknął oczy by nic mu z tej kanapki nie wleciało i delikatnie się krzywi. Chciałam krzyknąć coś jeszcze, ale na nim najwidoczniej nie robi to wrażenia. Odwracam się i wychodzę trzaskając drzwiami. Co za burak po prostu.. Uhh... Wkurzyłam się, naprawdę mnie zdenerwował. Już myślałam że chcę się pożegnać, a ten nic tylko daję mi kanapkę. dupek, cwel, idiota... Jednak złość szybko wyparowała i teraz tak sobie myślę, że się o mnie martwił, nie chciał żebym była głodna. Nie potrzebnie tak wybuchłam. Do szkoły do jechałam w bardzo podłym nastroju, jednak tam zjebało się jeszcze bardziej. Oczywiście każdy od razu zobaczył mój siniak, cholera mogłam tu jednak nie przychodzić. Naprawdę nie mam ochoty w tym momencie na te ukradkowe spojrzenia i szepty.
- Rose?! - Zatrzymuje się przed szkolną pedagog i nauczycielkę języka angielskiego w jednym.
- Dzień dobry pani profesor - mówię.
- Czy mogę wiedzieć co ci się stało w twarz? - Nie nie możesz!!! Ale wiem, że taka odpowiedź nie ujdzie mi na sucho.
- Nic, pani profesor - mówię w końcu.
- Chodź ze mną do gabinetu, musimy porozmawiać. - mówi i nie czeka na moją odpowiedź tylko od razu rusza. Wzdycham i idę za nią, do jej małego gabinetu.
- Siadaj proszę. - Robię to o co mnie prosi, ona sama siada na przeciwko mnie.
- Doszły mnie pewnie niepokojące słuchy... - przewracam oczami gdy tylko słyszę ten początek. Już wiem co powie. - Chcę z tobą porozmawiać na ten temat. -
- Czy mój chłopak mnie biję? - Zaskoczona moją bezpośredniością odpowiada dopiero po zdenerwowanym chrząknięciu. No nie wierzę chyba ją zestresowałam. Cool.
- Tak, muszę się dowiedzieć czy to prawda. -
- Oczywiście, że nie - warczę i mam w nosie, ze to nauczycielka.
- Więc skąd te siniak? - Jak na szkolną pedagog jest strasznie sztywna i mało przyjacielska.
- Dostałam o takiej jednej dziewczyny - tłumaczę. Kobieta przygląda mi się niedowierzająco.
- A dlaczego? -
- A to jest już moja sprawa - odpowiadam bez szacunku. Jestem wkurzona od rana ta baba jeszcze bardziej mnie wpienia.
- No dobrze - mówi choć wiem, że nie uwierzyła mi ani trochę. - Jeśli jednak coś się dzieje, chcę żeby o tym powiedziała, my chcemy ci pomóc. - O mało nie prycham ze śmiechu.
- Mogę już iść? - pytam.
- Chwilę, jeśli nie ufasz nam, może zaufasz im - mówi i podaję mi ulotkę z jakimiś terapiami i tym podobnym.
- Czy pani zwariowała? Chyba mówię, że nikt mnie nie biję, a już zwłaszcza mój chłopak. - Wychodzę z sali bez pożegnania i niech sobie myśli o mnie co chcę.
Boże niech ten dzień się skończy, a najlepiej cały ten miesiąc.

***
Po szkolę wracam do siebie, nie jestem pewna czy chcę się spotkać z Niallem, a nawet jeśli chcę to pewnie on nie chcę. Jednak w połowię drogi dzwoni do mnie.
- Halo - prawie warczę w słuchawkę. Naprawdę cały dzień dzisiaj chodzę taka wkurwiona, że masakra.
- Cześć - odzywa się Niall. - Przyjedziesz? - pyta.
- Nie wiem - odpowiadam.
- Ja... przepraszam, zachowałem się jak dziecko. - mówi w końcu.
- Tak - potwierdzam, jednak nie mówię, ze ja też tak się zachowałam.
- Więc przyjedziesz? proszę, nie chcę się z tobą kłócić. -
- Przyjadę, oboje zachowaliśmy się głupio. Ale najpierw zajadę do domu. -
- Okej. Tęsknie za tobą - mówi i się rozłącza. A niech go jasny szlag trafi..
Jakieś dwie godziny później podjeżdżam pod dom Nialla. Jakoś nie miałam ochoty wracać tu od razu po szkolę, zwłaszcza że byłam wściekła jak osa. Musiałam się uspokoić w domu i szczerze ja też już się stęskniłam. Wbiegam po schodkach i wchodzę do mieszkania. Nialla zastaję w salonie, jednak nie wygląda normalnie. Jest jakby przyklapnięty, twarz schował w dłoniach.
- Hej, coś się stało? - pytam zmartwiona. Podnosi głowę i spogląda na mnie lekko zaczerwionymi oczami. Co mu się stało. Od razu idę w jego stronę. - Co jest? - Jednak gdy jestem już blisko chłopak wstaję i odchodzi w drugą stronę.
- Nadal jesteś zły? - pytam. Kręci głową i spogląda na stół, patrzę w tą samą stronę. I widzę coś co okropnie mną wstrząsnęło.
Ja pierdole.
___________________________________________________________________________