- Nie masz prawa mnie przetrzymywać - warknęłam.
- Chcesz się założyć? - spytał, unosząc jedną brew do góry. Mogę się założyć, że własnie w tym momencie ze złości leci mi dym z uszu.
- Masz jakieś problemy psychiczne, czy co? - Nie odpowiedział tylko puścił mi oczko.
Znam go od kilkunastu minut i szczerze mam go ochotę ukatrupić. Przestałam się odzywać i naburmuszona siedziałam wpatrując się w swój kubek z herbatą. W myślach wymyśliłam bardzo długą formułkę chamskich przezwisk na chłopaka. Boże jaki on denerwujący, muszę się stąd wyrwać.
- Rozgość się kotku, zaraz wrócę – powiedział i wyszedł z kuchni.
- Dupek – syknęłam przez zaciśnięte zęby. Zrozpaczona westchnęłam i co ja mam do cholery teraz zrobić. Sięgnęłam po torebkę, którą wcześniej rzuciłam na krzesło i zaczęłam grzebać w poszukiwaniu telefonu. Ha, idiota, nawet mi go nie zabrał. No jasne, mogłam się spodziewać, że będę miała milion nieodebranym połączeń oraz sms, wszystkie są od Clary, więc przynajmniej mogę cieszyć się z faktu, że moja mama o niczym nie wie. Wybrałam numer i zadzwoniłam, dziewczyna odebrała już po pierwszym sygnale.
- Halo? Rose? Gdzie ty jesteś do cholery? – Krzyknęła.
- Spokojnie, nic mi nie jest – odpowiedziałam szybko.
- Mam przez ciebie zawał, kobieto – powiedziała. Przewróciłam oczami. - Gdzie jesteś? - Miałam już odpowiadać ale ktoś wyrwał mi telefon. Szybko odkręciłam się w stronę Nialla, który przykładał go do swojego ucha.
- Wybacz, ale Rose nie może w tej chwili rozmawiać - wyjaśnił i się rozłączył. Przyglądam mu się z otwartymi ustami, zamykam je dopiero po chwili.
- Czy ty jesteś nienormalny, oddawaj mi telefon – krzyknęłam i wyciągnęłam dłoń w jego stronę. Jedyne co zrobił to się zaśmiał. Spróbowałam mu go wyrwać, ale uniósł go wysoko do góry, a że jest ode mnie wyższy o jakieś 10 cm, nie mam nawet co próbować go dosięgnąć.
- Oh, wolę nie ryzykować - powiedział.
- Psychol – warknęłam i dmuchnęłam na kosmyk włosów, który spadł mi na oczy.
- Dziękuje – powiedział z uśmiechem. Zacisnęłam szczękę. Boże co za człek.
- Nie możesz mnie tu przetrzymywać, chcę wyjść – krzyknęłam. Chcę mi się płakać, jestem totalnie przestraszona i zdenerwowana. Jestem przetrzymywana przez jakiegoś psychopatę, który nie wiadomo co mi zrobi. Mój oddech przyśpieszył.
- Ależ mogę słońce – powiedział. - Wiesz? Nadal mi ładnie nie podziękowałaś – powiedział i uniósł brwi do góry, wskazał także na swoje bokserki.
- Jesteś obrzydliwy – wyplułam.
- Seksowny – poprawił. Czy on naprawdę nigdy nie traci dobrego humoru.
Spokojnie Rose, spokojnie. Nie denerwuj się. Najwidoczniej trochę tu posiedzę. Może przynajmniej pozwoli wziąć mi prysznic, czuje się już na prawdę nie świeżo.
- Mogę wziąć prysznic? - spytałam, nawet mój głos brzmi jak jeden wielki kłębek nerwów. Kiwnął głową z wielkim bananem na twarzy.
- Towarzyszyć ci? - Szybko pokręciłam głowa, co chyba wydało mu się niezwykle zabawne.
- Nie, dzięki poradzę sobie - pisnęłam.
- Łazienka, jest w sypialni - poinformował mnie, a jak najszybciej zniknęłam z kuchni, jak najdalej od tych jego świdrujących oczu.
Podeszłam do komody i wyjęłam jego czyste bokserki.. no mam nadzieje, że są czyste.
Weszłam do łazienki i wzięłam długi uspakajający prysznic. Uspokoiłam się na tyle, że nawet zaczęłam nucić swoją ulubioną piosenkę, szczyt głupoty, jestem przetrzymywana, ale sobie śpiewam, a co mi tam.
Niall posiada tylko męski żel pod prysznic i szampon, no ale w sumie ładnie pachną, więc jakoś to przeżyje. Gdy już cała dokładnie się wymyłam, nie odsłaniając zasłonki sięgnęłam po ręcznik. Owinęłam się nim, przy okazji to jest zajebiście puchowy ręcznik i odsłoniłam zasłonkę. To co zobaczyłam o mało nie zwaliło mnie z nóg.
- Niall!! - krzyknęłam i dla pewności poprawiłam ręcznik. Chłopak dokładnie oglądał każdą moją odkrytą część ciała. - Wyjdź stąd! -
- Nawet nie wiesz jakie masz zajebiste nogi – skomentował. Posłałam mu miażdżące spojrzenie. - Szkoda, że kupiłem te zasłonki – westchnął. Cholera jak dobrze, że nie przyszło mu na myśl, żeby je odsunąć.
- Wyjdź – powtórzyłam. Posłusznie podniósł się z kibla pokazując mi tym samym ogromny namiot w bokserkach. Odwróciłam szybko wzrok, a on ze śmiechem wyszedł z łazienki. Szybko zamknęłam drzwi na klucz i odetchnęłam.
- Boże co to było? - spytałam cicho. Westchnęłam i podeszłam do lusterka, które ukazało moją czerwoną twarz. No pięknie, ale ze mnie burak. Uczesałam włosy i założyłam na siebie ciuchy Nialla. Nie wiem co jest z moją sukienką a naga nie będę chodzić. Umyłam też zęby jego szczoteczką, mam nadzieje że nie nosi jakiejś zarazy czy czegoś. Gdy skończyłam koniec końców wróciłam do salonu, co innego miałam robić?
Niall jak gdyby nigdy nic ogląda sobie telewizor.
- Co tam dziecinko? - pyta, ze śmiechem.
- Pacan - mruknęłam.
- Nie radzę, jesteś w końcu na mojej łasce - ostrzegł. Przełknęłam ślinę i usiadłam na krześle.
Za dużo tego wszystkiego, za dużo, Wdech, wydech, wdech, wydech. Jednak to nic nie dało i z moich oczu zaczęły płynąć łzy, załkałam. Nie wytrzymam już dłużej. Wczoraj mnie pobito i o mało nie zgwałcono, dziś jaki psychopata sobie ze mnie drwi i przetrzymuje mnie.
Ja chcę do domu. Wszelkie emocje, które trzymam w sobie od wczoraj, uwolniły się z ogromną mocą, dopiero teraz zaczęłam bardzo ostro panikować i tak wytrzymałam już bardzo długo. Płakałam tak chwilę a pan "wielki" i "wspaniały" dalej siedział na kanapie i przyglądał mi się. Trochę go najwidoczniej przestraszyłam, ale nie jest zdecydowany co ma zrobić, podejść czy siedzieć i przeczekać. Jednak zdecydował się wstać z kanapy.
Chłopak podszedł do mnie z bardzo niezręczną, najwidoczniej, a ni trochę nie wie jak obchodzić się z zapłakaną dziewczyną. Bardzo dobrze mu tak. Przykucnął przede mną, a dłonie położył na moich kolanach.
- Hej dziecinko nie płacz, ja tylko żartowałem, słyszysz, zaraz odwiozę cię do domu - powiedział, spoglądając na mnie błagalnymi oczami. Najwidoczniej bardzo chce, żebym przestała płakać.
- Csii, maleńka - ucisza mnie. Położył obie dłonie na moich policzkach i podniósł ją trochę w górę, żebym przestała patrzeć na swoje kolana i spojrzała mu w oczu. - Nie płacz już - mruknął i kciukami starł mi łzy z policzków. Uspokoiłam się trochę i kiwnęłam leciutko głową, po czym bardzo nieelegancko pociągnęłam nosem.
- Zaczekaj, przyniosę ci chusteczki - powiedział i na chwilę zniknął z moich oczu. Przez ten czas wytarłam sobie resztę łez z policzków. Chłopak przyniósł mi całe opakowanie, za co mu cichutko podziękowałam. Wzięłam jedną chusteczkę i wysmarkałam. O matko, jestem obrzydliwa.
- Lepiej już? - spytał. Przytaknęłam. - No to dobrze, przyniosę ci twoja sukienkę i cię odwiozę - powiedział.
Hmm, płakanie poskutkowało, powinnam od razu to zrobić już dawno siedziałabym u Clary. Teraz to chyba on bardziej chcę się mnie stąd pozbyć niż ja z stąd zniknąć. Wrócił z moją sukienką i skierował się w stronę wyjścia, ja po drodze zgarnęłam torebkę oraz buty i ruszyłam za nim, wyszliśmy z klatki schodowej. Mieszka na drugim pietrze, dobrze że jednak nie skorzystałam z okna i nie wyskoczyłam z niego. Chłopak otworzył mi drzwi do samochodu stojącego prawie przed samym wejściem.
- Wiesz, chyba wolę iść... - zaczęłam, ale przerwał mi ostrym warknięciem.
- Wsiadaj - Przeszedł mnie dreszcz, ale posłusznie wsiadłam do auta. Dlaczego tak naglę zrobił się wściekły?
Usiadł na miejscu obok. To będzie naprawdę długa podróż. Jechaliśmy w ciszy, pomijając to, że powiedziałam mu gdzie ma jechać. Nie zwracałam na niego w ogóle uwagi tylko uparcie wpatrywałam się za widok przed nami, on także mnie ignorował co bardzo mi odpowiada.
Zatrzymał się przed domem Clary, o mało nie rozpłakałam się ze szczęścia. Zgarnęłam swoje rzeczy z tylnego siedzenia i otworzyłam drzwi, ale za nim zdążyłam wysiąść złapał mnie za rękę i pociągnął z powrotem na siedzenie. Przeniosłam zaciekawione spojrzenie na niego, a ten podał mi telefon.
- Widzimy się jutro, maleńka - powiedział i pocałował mnie w policzek. Jak oparzona wyskoczyłam z auta, a on wielce z siebie zadowolony odjechał.
Jak to jutro? Jęknęłam.
No pięknie, wpadłam w gówno po samą szyje.
Podeszłam do komody i wyjęłam jego czyste bokserki.. no mam nadzieje, że są czyste.
Weszłam do łazienki i wzięłam długi uspakajający prysznic. Uspokoiłam się na tyle, że nawet zaczęłam nucić swoją ulubioną piosenkę, szczyt głupoty, jestem przetrzymywana, ale sobie śpiewam, a co mi tam.
Niall posiada tylko męski żel pod prysznic i szampon, no ale w sumie ładnie pachną, więc jakoś to przeżyje. Gdy już cała dokładnie się wymyłam, nie odsłaniając zasłonki sięgnęłam po ręcznik. Owinęłam się nim, przy okazji to jest zajebiście puchowy ręcznik i odsłoniłam zasłonkę. To co zobaczyłam o mało nie zwaliło mnie z nóg.
- Niall!! - krzyknęłam i dla pewności poprawiłam ręcznik. Chłopak dokładnie oglądał każdą moją odkrytą część ciała. - Wyjdź stąd! -
- Nawet nie wiesz jakie masz zajebiste nogi – skomentował. Posłałam mu miażdżące spojrzenie. - Szkoda, że kupiłem te zasłonki – westchnął. Cholera jak dobrze, że nie przyszło mu na myśl, żeby je odsunąć.
- Wyjdź – powtórzyłam. Posłusznie podniósł się z kibla pokazując mi tym samym ogromny namiot w bokserkach. Odwróciłam szybko wzrok, a on ze śmiechem wyszedł z łazienki. Szybko zamknęłam drzwi na klucz i odetchnęłam.
- Boże co to było? - spytałam cicho. Westchnęłam i podeszłam do lusterka, które ukazało moją czerwoną twarz. No pięknie, ale ze mnie burak. Uczesałam włosy i założyłam na siebie ciuchy Nialla. Nie wiem co jest z moją sukienką a naga nie będę chodzić. Umyłam też zęby jego szczoteczką, mam nadzieje że nie nosi jakiejś zarazy czy czegoś. Gdy skończyłam koniec końców wróciłam do salonu, co innego miałam robić?
Niall jak gdyby nigdy nic ogląda sobie telewizor.
- Co tam dziecinko? - pyta, ze śmiechem.
- Pacan - mruknęłam.
- Nie radzę, jesteś w końcu na mojej łasce - ostrzegł. Przełknęłam ślinę i usiadłam na krześle.
Za dużo tego wszystkiego, za dużo, Wdech, wydech, wdech, wydech. Jednak to nic nie dało i z moich oczu zaczęły płynąć łzy, załkałam. Nie wytrzymam już dłużej. Wczoraj mnie pobito i o mało nie zgwałcono, dziś jaki psychopata sobie ze mnie drwi i przetrzymuje mnie.
Ja chcę do domu. Wszelkie emocje, które trzymam w sobie od wczoraj, uwolniły się z ogromną mocą, dopiero teraz zaczęłam bardzo ostro panikować i tak wytrzymałam już bardzo długo. Płakałam tak chwilę a pan "wielki" i "wspaniały" dalej siedział na kanapie i przyglądał mi się. Trochę go najwidoczniej przestraszyłam, ale nie jest zdecydowany co ma zrobić, podejść czy siedzieć i przeczekać. Jednak zdecydował się wstać z kanapy.
Chłopak podszedł do mnie z bardzo niezręczną, najwidoczniej, a ni trochę nie wie jak obchodzić się z zapłakaną dziewczyną. Bardzo dobrze mu tak. Przykucnął przede mną, a dłonie położył na moich kolanach.
- Hej dziecinko nie płacz, ja tylko żartowałem, słyszysz, zaraz odwiozę cię do domu - powiedział, spoglądając na mnie błagalnymi oczami. Najwidoczniej bardzo chce, żebym przestała płakać.
- Csii, maleńka - ucisza mnie. Położył obie dłonie na moich policzkach i podniósł ją trochę w górę, żebym przestała patrzeć na swoje kolana i spojrzała mu w oczu. - Nie płacz już - mruknął i kciukami starł mi łzy z policzków. Uspokoiłam się trochę i kiwnęłam leciutko głową, po czym bardzo nieelegancko pociągnęłam nosem.
- Zaczekaj, przyniosę ci chusteczki - powiedział i na chwilę zniknął z moich oczu. Przez ten czas wytarłam sobie resztę łez z policzków. Chłopak przyniósł mi całe opakowanie, za co mu cichutko podziękowałam. Wzięłam jedną chusteczkę i wysmarkałam. O matko, jestem obrzydliwa.
- Lepiej już? - spytał. Przytaknęłam. - No to dobrze, przyniosę ci twoja sukienkę i cię odwiozę - powiedział.
Hmm, płakanie poskutkowało, powinnam od razu to zrobić już dawno siedziałabym u Clary. Teraz to chyba on bardziej chcę się mnie stąd pozbyć niż ja z stąd zniknąć. Wrócił z moją sukienką i skierował się w stronę wyjścia, ja po drodze zgarnęłam torebkę oraz buty i ruszyłam za nim, wyszliśmy z klatki schodowej. Mieszka na drugim pietrze, dobrze że jednak nie skorzystałam z okna i nie wyskoczyłam z niego. Chłopak otworzył mi drzwi do samochodu stojącego prawie przed samym wejściem.
- Wiesz, chyba wolę iść... - zaczęłam, ale przerwał mi ostrym warknięciem.
- Wsiadaj - Przeszedł mnie dreszcz, ale posłusznie wsiadłam do auta. Dlaczego tak naglę zrobił się wściekły?
Usiadł na miejscu obok. To będzie naprawdę długa podróż. Jechaliśmy w ciszy, pomijając to, że powiedziałam mu gdzie ma jechać. Nie zwracałam na niego w ogóle uwagi tylko uparcie wpatrywałam się za widok przed nami, on także mnie ignorował co bardzo mi odpowiada.
Zatrzymał się przed domem Clary, o mało nie rozpłakałam się ze szczęścia. Zgarnęłam swoje rzeczy z tylnego siedzenia i otworzyłam drzwi, ale za nim zdążyłam wysiąść złapał mnie za rękę i pociągnął z powrotem na siedzenie. Przeniosłam zaciekawione spojrzenie na niego, a ten podał mi telefon.
- Widzimy się jutro, maleńka - powiedział i pocałował mnie w policzek. Jak oparzona wyskoczyłam z auta, a on wielce z siebie zadowolony odjechał.
Jak to jutro? Jęknęłam.
No pięknie, wpadłam w gówno po samą szyje.