- Co ty tu robisz Niall? - pytam. Nie komentuje już faktu, że właśnie wkradł się do mojego domu i o mało nie sprawił, że dostałam zawału. Co on sobie wyobraża?
- Czekam na ciebie - odpowiada spokojnie. Gryzę się w policzek.
- Nie możesz tak po prostu wchodzić do mojego domu i mnie straszyć co cię napadło? - drę się na niego. Przygląda mi się z niewzruszoną miną. No jasne, przecież nic się nie stało. Zaciskam palce u nasady nosa i biorę głęboki wdech. Serce nadal bije mi jak szalone. - Co ty tu robisz? - pytam ponownie, to że na mnie czekał mogłam się domyślić.
- Nie odpisywałaś mi na sms - mówi. Śmieję się zgorzkniale. Nie odpisałam na sms? On jest nienormalny!
Sięgam do torebki i wyjmuje z niej telefon, włączam go i czekam, aż się załaduje. Wcześniej gdy z nim pisałam, miałam już dość stresowania się, więc wyłączyłam go i zrelaksowałam się w gorącej wodzie.
Wyskakuje mi 6 nieodebranych połączeń i trzy sms:
"Przyjadę po ciebie jutro, pasuje ci o 18?"
" Wszystko w porządku, odpisz"
" Odbierz ten zasrany telefon!"
- Tyle zamieszania bo nie odpisałam ci na sms. Idź się lecz człowieku - drwię z niego. - Nie powinieneś tu przychodzić - mówię zimnym tonem.
Przecież ja ciągle jestem w bieliźnie, nie mogę tak przed nim paradować.
- Martwiłem się - odpowiada zaskoczony. Sama nie wiem czy jest zaskoczony moim zachowaniem czy tym, że się martwił o kogoś. Zgarniam z szafki spodenki i koszulę, przy okazji zdejmuje kolczyki i rozpuszczam włosy.
- Nie potrzebnie. - Wchodzę do łazienki, on oczywiście idzie za mną. Zmywam makijaż.
- Co się stało? - pyta zmartwiony. Staje dwa kroki za mną. Opieram się dłońmi o umywalkę.
- Powinieneś iść, moi rodzice niedługo wrócą, jeśli cię tu zobaczą rozpętają piekło - mówię drżącym głosem.
- Rose powiedz o co chodzi - naciska na mnie. Dlaczego tak łatwo wyczytał ze mnie, że coś się dzieje? To totalnie nie fair. Spoglądam na niego przez ramię.
- Niech cię szlag Niall, daj mi spokój, mam dość rozumiesz? Dość! Nie mam ochoty na użeranie się jeszcze z tobą - krzyczę. Zamykam oczy i staram się nie rozpłakać. Czuje, że broda mi już drga, a oczy są pełne łez. Szlocham. Nie mam w sobie za grosz siły psychicznej, moi rodzice mi ją po prostu niszczą. Odkąd nie ma mojego brata, to wszystko jest takie bolesne. On wiedział by co zrobić, wdział by jak mi pomóc. Tylko w nim miałam oparcie, a teraz? jestem totalnie sama. Patrzę z powrotem w lustro i widzę za sobą zszokowanego Blondyna, powoli dochodzi do siebie, ale chyba sam nie wie co ma mi powiedzieć. Przez to wszystko zapomniałam o papierosie, wypalił się bez mojej pomocy, więc wrzucam końcówkę do umywalki. A niech sobie tu leży. Zamykam oczy. Mija kilka sekund i czuje jak chłopak kładzie swoje dłonie na moich barkach.
- Spokojnie dziecinko - mówi. Obejmuje mnie ramionami i przyciąga do swojego ciała. Nie mam dużego wyboru więc się w niego wtulam. Szlocham w jego pierś i moczę mu koszulkę, trudno jakoś to przeżyje.
Jego spokojny i równy oddech, uspokaja mnie i sama zaczynam oddychać w jego rytm, dzięki czemu płacz zaraz ustępuje. Tak przy okazji to bardzo ładnie pachnie. Męskimi perfumami, ale z leciutką domieszką z dymu papierosowego, musiał wcześniej palić, a mnie się czepia.
Straciłam rachubę czasu i nawet nie wiem czy stoimy tak 5 minut czy 30. Strasznie mi tak wygodnie.
Niall kładzie swoje dłonie na moje policzki i unosi moją twarz w górę bym mogła spojrzeć mu w oczy.
- Lepiej? - pyta z lekkim uśmiechem. Lekko kiwam głową. - Powiesz mi co się stało? - Znowu kiwam głową. Poprowadził mnie za rękę do łóżka i podleciał zamknąć jeszcze drzwi na klucz. Bardzo dobrze moja matka w każdej chwili może wpaść z awanturą.
- No co jest dziecinko? - pyta i kładzie się obok mnie. Nie stara się mnie dotknąć i sama nie wiem czy dobrze mi z tym czy źle.
- Sama nie wiem, już się gubię w tym wszystkim - odpowiadam i kładę ręce pod głowę i spoglądam w sufit. - Choćby nie wiem co nie mogę dogadać się z rodzicami, mam ich totalnie dość, zachowują się jakbym była jakąś krową na sprzedaż - wyjaśniam.
- Krową na sprzedaż - dopytuje nie bardzo rozumiejąc o co mi chodzi.
- Zależy im tylko na kasie i pozycji, wszystko inne mają już gdzieś. Za wszelką cenę chcą połączyć naszą rodzinę z kimś kto jest jeszcze bogatszy, czyli z rodziną Ashtona. - Przekręcam twarz i patrze na jego reakcje. Marszczy brwi i nie wygląda na zbyt zadowolonego. Leży na plecach i jak ja przed chwilą spogląda w sufit.
- I tą ceną masz być ty? - pyta wkurzony. Uśmiecham się do niego smutno. - Przecież nie mogą cię zmusić do związku z nim - mówi. Prycham.
- Niall moja matka zrobi wszystko by mnie zmusić. Znajdzie każdą moją słabość i wykorzysta ją. -
- To chore - komentuje. Mi to mówi? Ja tak właśnie żyje, w moim świecie nic nie jest normalne.
Zmienia pozycje i kładzie się na boku, głowę oparł o dłoń i teraz patrzy na mnie z góry.
- Ucieknij stąd, w końcu jesteś już pełnoletnia - proponuje.
- To nie jest takie proste - mówię.
- Owszem jest - kłoci się.
- Mam zostawić to wszystko? co tak dobrze znam? Całą rodzinę? Mam jeszcze szkołę, jakbym miała sobie poradzić? - pytam go. Patrzy mi w oczy.
- Jesteś inteligentna poradziłabyś sobie - komplementuje mnie. Czuje jak trochę krwi napłynęło mi do policzków. Oho, zawstydzona Rose.
- Nie mogę uciec - kończę ten temat. Przez chwilę mi się przygląda, ale na szczęście już nic o tym nie wspomina.
- Co zamierzasz robić po szkole? - pyta. Prowadzimy rozmowę o ucieczce z domu, a on nagle wyciąga taki temat z dupy.
- Hmm... Pójdę pewnie na studia - odpowiadam.
- Jakie? -
- Na Prawo - mówię. Chłopak marszczy brwi.
- To jest właśnie to co pragniesz robić w życiu? - pyta zaskoczony. Przyglądam mu się nie pewnie.
- Nie - odpowiadam cicho.
- Więc dlaczego? -
- Bo.... Moja matka tak sobie życzy. - Niall przeciera dłonią twarz i wzdycha.
- A na co chciałabyś iść? -
- Na studia artystyczne - odpowiadam. Chyba on jako pierwszy pyta mnie na co naprawdę chciałabym pójść.
- Co dokładnie? -
- Sztuka lubię malować. Ale nie rysowałam niczego już od trzech lat.
- Dlaczego?
- Ja.. nie wiem... Chyba rodzice nie chcieli, żeby to robiła. - Niall przewraca oczami.
- Masz jakieś swoje rysunku? - Kiwam lekko głową. Zaczynam podwijać do góry koszulkę, a chłopak przygląda mi zdziwiony. Kładę się na boku i podnoszę do góry rękę. Koło mojej lewej piersi na żebrach widać niewielki tatuaż.
- Sama go naszkicowałam, tatuażysta go tylko przeniósł na skórę - odpowiadam dumna.
- Wow, to jest śliczne. To jaskółka? -pyta.
- Tak, zrobiłam ją na cześć brata. Nie wiem czemu ale lubił jaskółki. - Uśmiecham się nieprzytomnie jak tylko wspominam o bracie.
- Nawet nie widziałem, że masz tatuaż. Tylko ten jeden? - dopytuje i leciutko przejeżdża po nim palcem. Przechodzi mnie dreszcz więc opuszczam koszulkę. Tym razem pokazuje mu tatuaż, który mam na podbrzuszu, muszę opuścić lekko w dół majtki, by mógł zobaczyć.
- Never give up - czyta. ( nigdy się nie poddawaj )
- Takie przypomnienie, żebym zawsze dążyła do swoich celów, oraz żebym pamiętała kim jestem - wyjaśniam. Z powrotem zasłaniam go pod majtkami. Spoglądam Niallowi w oczy i lekko się uśmiecham. Fajnie mi się z nim rozmawia, tak lekko. Mogłabym mu o wszystkim powiedzieć. Wyciąga rękę i głaszcze mnie po policzku. W ciszy się sobie przyglądamy, niby takie nic a ile radości sprawia. Pochyla się nade mną i lekko całuje w usta.
ŁUUP
Szybkim ruchem się od niego odsuwam i spoglądam na drzwi. A niech to szlag, moja matka już wróciła. Przerażona zeskakuje z łóżka.
- Musisz się schować - mówię cicho do Nialla.
- Nie będę... - nie pozwalam mu skończyć, łapię go za dłoń i ciągnę w stronę łazienki, co za szczęście że się mi nie opiera. Wpycham go do środka i posyłam błagalny wzrok.
- Proszę zostań tutaj - błagam go. Daje mu szybkiego całusa i zamykam go w środku.
Otwieram matce drzwi, a ta od razu włazi do mojego pokoju.
- Jak mogłaś? Co ty sobie w ogóle wyobrażasz? Tak nas potraktować? Taki wstyd, taki wstyd. Wiesz jak długo przepraszaliśmy państwa Moon, jak ludzie będą teraz na nas patrzeć. Prosiłam cię byś zachowywała się przyzwoicie! A zrobiłaś coś takiego. Obiecuje ci że przez resztę wakacji nie wyjdziesz z domu, nie spotkasz się z nikim dopóki nie przeprosisz Ashtona i jego rodziców. Jesteś po prostu okropna, że tak po prostu odtrącasz życiową szansę. - Krzyczy tak głośno, że aż pękają mi bębenki w uszach. Na jej twarzy aż ze złości pojawiły się naprężone żyły. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam jej tak wściekłej.
- A wy? Jak mogliście chcieć oddać jedyną córkę za pieniądze? Chcieliście mnie po prostu sprzedać - krzyczę przez łzy.
- Zaraz sprzedać! My po prostu chcemy twojego szczęścia dziecko - warczy na mnie.
- Szczęścia? Nienawidzę Ashtona, jakbym miała być z nim szczęśliwa? Pieniądze mi tego nie zapewnią. Nie mam zamiaru przepraszać tej szumowiny, za to że usłyszał kilka słów prawy... - przerywam w pół zdania, gdy z ogromną siłą matka uderza mnie z otwartej dłoni w policzek. Zaskoczona łapie się za niego i spoglądam na matkę. Uderzyła mnie. Ona wygląda na tak samo zaskoczoną jak ja, jednak stara się tego nie pokazywać.
- Przeprosisz go i jego rodziców, oraz dasz Ashtonowi jeszcze jedną szanse, rozumiesz - pyta cichym i łamiącym się głosem.
- Tak - tylko tyle udaje mi się wyjąkać. Moja matka wychodzi z pokoju, zostawiając mnie samą. Za łzami w oczach, wpatruje się w podłogę i nie wiem co mam ze sobą zrobić. Całkiem zapomniałam o chłopaku w łazience. wyszedł i stanął tuż przede mną.
- Rose? - pyta zaniepokojony. Zakrywam twarz włosami, by nie zobaczył moich łez oraz zaczerwienionego policzka.
- Wszystko okej - mówię szeptem. Jednak on nie jest głupi i podnosi moją twarz do góry. Gdy tylko lepiej przygląda się mojej twarzy w jego oczach widzę błyski wściekłości.
- Uderzyła cię? - pyta tonem mrożącym krew w żyłach. Nie odpowiadam, z resztą dobrze zna odpowiedź. - Często to robi? - pyta głosem pełnym napięcia. Doskonale po nim widzę, że stara się opanować emocje.
- Nie to pierwszy raz - odpowiadam szybko. - Nic się nie stało, poniosło ją - staram się ją usprawiedliwić. Chłopak bierze kilka głębszych oddechów. Jest naprawdę wkurzony, aż sama zaczynam się bać.
- Jeszcze ją bronisz? - pyta z wyrzutem.
- To nie tak, po prostu ma rację, przesadziłam... - przerywa mi.
- Przesadziłaś? Kurde Rose czy ty się w ogóle słyszysz? - pyta z niedowierzaniem.
- Możemy to zostawić, proszę? - błagam go był dał już sobie spokój. Moje nerwy są zszargane, a on wcale mi nie pomaga.
- Musimy porozmawiać... - zaczyna.
- Proszę - naciskam na niego. Przez chwilę patrzy mi w oczy, ale w końcu daje za wygraną. - Lepiej będzie jeśli już sobie pójdziesz - mówię.
- Naprawdę tego chcesz? - pyta zraniony. Powoli kiwam głową. A ten zakrywa swoje emocje, maską obojętności, - dobrze - mówi. Odsuwa się ode mnie, odwraca się i podchodzi do drzwi.
Hola, hola nie tak szybko.
- Niall? - szybko odwraca się w moją stronę. - Jutro o 18 mi pasuje - mówię z uśmiechem. Szybkim krokiem do mnie poschodzi i wpija się w moje usta z ogromną natarczywością.
- To wkurzające jak na mnie działasz - komentuje, gdy już się odlepia od moich ust. - Do zobaczenia - mówi i znika z mojego pokoju. Ciekawe jak przejdzie koło moich rodziców niezauważony. Chociaż, jak on wszedł tu wcześniej, że nie uruchomił alarmu. Przechodzi mnie dreszcz. Ten dom wcale nie jest taki bezpieczny jak mi się zdaje. Zapytam go jak to zrobił następnym razem.
Kładę się na łóżko, jestem wyczerpana, na wszystkie możliwe sposoby.
***
Budzę się dopiero po południu. Jakim cudem tak długo spałam? Z resztą nie to teraz jest ważne. Już niedługo mam spotkanie z Niallem, a nawet nie wiem w jakim stylu mam się wyszykować.Szybko podrywam się z łózka. Jest jeszcze jedna ważna kwestia, jak mam wyjść z domu skoro matka mi zabroniła. Dobra tym zajmę się później. Wchodzę do łazienki. Lepiej prysznic czy kąpiel? A tam prysznic jest szybszy. Biorę prysznic i nakładam na ciało swój ulubiony balsam kokosowy. Świetne jest w nim to, że zapach kokosu utrzymuje się naprawdę długo.Dostaje sms od Nialla.
" Ubierz się elegancko, zabieram cię na kolacje ;) "
Kolacja? To takie nie w jego stylu, ale podoba mi się. Jestem strasznie podekscytowana. W szlafroku schodzę na dół i wchodzę do kuchni.
- Witaj Buniu - witam się z naszą gosposią. Odwraca się od garów by na mnie spojrzeć. Jak zwykle ciepło się uśmiecha.
- Witaj dziecko - mówi. - Przespałaś śniadanie - dodaje.
- Wiem, zapomniałam ustawić budzika - tłumaczę jej.
- Oh tak, twój brat był dokładnie taki sam - wzdycha. Marszczę brwi.
- Nie przypominam sobie, by Alex spał kiedyś dłużej ode mnie. - Gosposia uśmiecha się do mnie ciepło.
- Zawsze starał się wstać przed tobą, byś nigdy nie musiała na niego czekać - wyjaśnia. Czuje jak do oczu napływają mi łzy. Odwracam wzrok by kobieta niczego nie zauważyła. Siadam przy stole, a po chwili tuż przede mną pojawia się kilka kanapek. Nie zjem tyle, ale lepiej nic nie będę mówić.
- Widziałaś moją mamę? - pytam gdy już uporałam się ze wzruszeniem.
- Wyszła. -
- Mówiła coś? - Gosposia marszczy brwi.
- Powiedziała, że będzie późno - mówi. Dobrze czyli jeden problem z głowy.
- Jeśli się jeszcze dziś z nią zobaczysz, powiedz że nie wrócę na noc - proszę ją. Krzywi się.
- Nie wypada by dziewczyna w twoim wieku chodziła po nocy - mówi, a ja z ledwością powstrzymuje się od przewrócenia oczyma.
- Będę u koleżanki - kłamię.
- Mam nadzieje, jesteś za młoda na chłopców - mówi. Uśmiecham się do niej. Ah te jej religijne poglądy. Czystość, aż do ślubu i takie sprawy. Gdyby tylko wiedziała coś o moim życiu seksualnym, zwyzywałaby mnie od szatanów. Czasem naprawdę przesadza. Szybko zjadam to co mi podała i biegnę do swojego pokoju. Jest już 16. Ale ten czas leci. Dziwne, że nie bolą mnie kości od takiej ilości spania. Zazwyczaj byłabym cholernie zdrętwiała i obolałą. Ale przecież nie będę się na to skarżyć.
Wchodzę do garderoby, by wyszukać coś, co będzie pasowało na dzisiejszy wieczór. Tylko co w mniemaniu Horana jest eleganckie? Kurcze mam nadzieje, że to nie będzie jakieś KFC. Czułabym się dziwnie. Wyciągam jakąś czarą sukienkę, z ażurową górą. Będzie git. Do tego wybieram czarne botki. Idę jeszcze do łazienki by zrobić makijaż. Stawiam na naturalność. Nie chcę wyglądać jak jakieś malowidło.
Zakładam sukienkę i jestem gotowa. świetnie mam jeszcze 40 minut do 18. Co tu robić?
Mija 20 minut, i przez ten czas zdążyłam przejść pokój z milion raz, w tą i z powrotem. Jest za 20. Więc mam jeszcze 20 minut czekania, a znając facetów, jeszcze z 15 się spóźni. Masakra jakaś.
Mija kolejne dziesięć minut i jak szalona zrywam się z łóżka gdy słyszę, ze przyszedł sms. Szybko go odczytuje.
Od: seksi Niall
Czekam.
O kurczę to już. Nie wiem czym ja się tak denerwuje, przecież widujemy się naprawdę często. Niby znamy się tak krótko, a zdążyłam z nim przeżyć więcej emocji niż w tak długim związku z Ashtonem.
Przeglądam się w lusterku, robię ostatnie poprawki i zbiegam na dół. Nie mogę się doczekać.
Wychodzę z podwórka i zamykam za sobą bramkę. Gdy się odwracam o mało się nie potykam o własne nogi na widok chłopaka. Wygląda świetnie, nie to mało powiedziane, wygląda bosko. Założył białą koszulę, która przylega do jego ciała, rękawy ma podwinięte do łokci. Założył też krawat, czym mnie strasznie zaskoczył, nie spodziewałam się zobaczyć go w czymś takim.Jego fryzura jest w całkowitym nieładzie, co dodaje mu uroku. Boże tylko on z taką fryzurą nie wygląda niechlujnie. Serce bije mi jak szalone.
- Podnieś szczękę z chodnika dziecinko - mówi z łobuzerskim uśmiechem. Nawet nie zauważyłam, że rozchyliłam usta.
- Ekhm - odchrząkam. Zaschło mi w gardle, o ustach już nie wspomnę. - Cześć - witam się kulawo.
- Cześć. - Uśmiecha się. - Zapraszam - mówi i otwiera mi drzwi od strony pasażera. Jak ktoś taki idealny może być tak porąbany? Ależ on jest szelmowski. Nie wiedziałam, że z niego taki dżentelmen. Wsiadam do samochodu i zapinam pasy. Niall szybko wskakuje na swoje miejsce i ruszamy.
Czuje, że to będzie wieczór pełen emocji.
_________________________________________________________________________