poniedziałek, 16 maja 2016

34

Już jutro wracam do szkoły. Szczerze to naprawdę mi się nie chcę. Szkoła równa się mniej wolnego czasu, mniej imprez, mniej znajomych, mniej Nialla... No właśnie mniej Nialla. Widzimy się prawie codziennie, baa.. Ja prawie u niego mieszkam, a teraz będę musiała spędzać i marnować czas na nauce. Będę musiała siedzieć w domu i się uczyć i nie będę mogła nawet wyjść, moi rodzice zabili by mnie gdybym przyniosła złą ocenę, bo przecież tacy super ludzie jak oni nie mogą mieć głupiej córki, co by powiedzieli inni ludzie... Więc koniec końców będą mnie pilnować. Nie pasuje mi taka opcja, jestem przyzwyczajona mieć Nialla ciągle przy sobie, a teraz to się skończy. Nie wytrzymam długo bez niego, no cóż moi rodzice będą musieli przeżyć jakoś te gorsze stopnie.
- Naszykowałaś się na jutro do szkoły? - 
- Puka się mamo - warczę. 
- Zadałam pytanie. - Jej głos jest zimniejszy niż lód. Przewracam  oczami i wzdycham. 
- Tak naszykowałam się. - 
- Dobrze, bardzo dobrze. Cieszę się, że koniec wakacji może w końcu zmądrzejesz. - Już miałam zacząć się kłócić, ale widząc jej zadowoloną minę, zamknęłam usta. A niech mówi co chcę. Co ja będę się produkować i tak nie zrozumie. 
- Możesz wyjść? Chciałabym iść spać. - 
- Tak już idę. - Wyszła. Oczywiście żadnego dobranoc córciu lub dobrych snów kochanie. Zastanawiam się czy oni w ogóle żywią do mnie jakieś uczucia. 
- Miałeś szczęście, że byłeś w łazience. - mówię gdy tylko widzę Nialla w pokoju. - Jakby cię zobaczyła to byłby koniec. -  Uśmiecha się do mnie i zamyka drzwi na klucz. 
- No to już nie zobaczy - mówi i podchodzi do mnie. Pochyla się i mocno całuje mnie w usta. - To co? Może uczcimy jakoś koniec wakacji? - mówi i porusza brwiami. 
- Czasami masz naprawdę dobre pomysły - szepczę w jego usta. Dostaje od niego szeroki uśmiech i powtórnie zaczyna mnie całować. 

***
Coś uporczywie dzwoni mi przy głowie. Dopiero po chwili ogarniam, że to budzik. 
- wyłącz to - jęczy przez sen Niall. Otwieram oczy i sięgam po telefon. Super jest 6.30 pora się szykować, ale zanim zacznę to poleżę jeszcze 5 minut. Z powrotem opadam na poduszkę i wtulam się w Nialla. 
- Nie idź - słyszę jego zaspany głos. 
- Muszę. - 
- Ale ja nie chcę. -
- Ja też nie, ale muszę - mówię, a on już nie odpowiada. 
Gdy znowu otwieram oczy jest już po 7:00. O cholera. Miałam się położyć tylko na 5 minut, niech to szlag. Szybko zrywam się z łóżka i biegnę do łazienki, biorę prysznic w rekordowym czasie, a z makijażu prawie że rezygnuje tylko podkład i tusz do rzęs. 
7:30 doba śniadania już nie będę jeść, opierniczę coś w drodze. Wychodząc z pokoju przypomniałam sobie, że Niall nadal śpi. 
- Niall, obudź się... Niall - 
- Co? co jest? - pyta nieprzytomny. 
- Musimy wyjść, późno już. - 
- Oj jeszcze 5 minut. - 
- Niall spóźnię się - ponaglam go. Chłopak wzdycha ale łaskawie się podnosi. Gdy zaczyna się ubierać mam ochotę go udusić, no wolniej się już chyba nie da. 
- No co? - pyta gdy zauważa mój morderczy wzrok. 
- Robisz to specjalnie - warczę i dla podkreślenia tupię stopą. Ten przez chwilę mi się przygląda, a potem wybucha głośnym śmiechem. - Nienawidzę cię - dodaję. Wysyła mi tylko buziaczka i kończy się ubierać. 
- Czekaj muszę jeszcze do toalety - mówi. Mało brakowało a dostałby książką po głowie, a szkoda. Gdy w końcu udaję mu się wyszykować jest 7:45.
- Nie jesz śniadania? - pyta gdy mijamy kuchnię i idziemy prosto do wyjścia. Biorę głęboki wdech i nie odpowiadam. - Gdzie są w ogóle twoi rodzice? - 
- Nie mam pojęcia, rusz się - mówię zirytowana. 
- O której w ogóle kończysz? - 
- Nie wiem, ale pewnie jakoś wcześnie. - 
- Aha. Mam cię odebrać? - 
- Jeśli chcesz - mówię mimochodem. 
- W sumie to nie chcę mi się - odpowiada. Od razu odwracam się w jego stronę. 
- Jak to? - pytam z wielkimi oczami. 
- Żartowałem, szkoda że nie widziałaś swojej miny - śmieje się. Naburmuszona jak bąk wsiadam do auta. - Chyba ktoś tu wstał lewą nogą - mruczy pod nosem. Ignoruje to. W sumie to naprawdę nie mam coś dziś humoru. 
Gdy dojeżdżamy pod szkołę jest 8;00.
- Masz szczęście ciołku, ale nigdy więcej nie jedź tak szybko. - warczę i wyskakuje z auta. - Cześć - rzucam na pożegnanie i odchodzę, ale jemu to nie przypadło do gustu i słyszę za sobą jego kroki. Zatrzymuje się, a on staje przede mną. 
- Nie pożegnasz się? - pyta, 
- No powiedziałam cześć. - 
- A może tak dałabyś mi buzi? - Mrużę oczy. 
- Nie zasługujesz na buzi. - mówię, ale on tylko się łobuzersko uśmiecha i nagle z zaskoczenia wpija się w moje usta. Nie mogę inaczej więc oddaje mu pocałunek. 
- Ja zawszę zasługuje na buzi - mówi. Przewracam oczami.
- Muszę iść. - W końcu w spokoju mogę wejść do szkoły. 
- Do klasy dotarłam z kilkuminutowym spóźnieniem. 
- Oh Panna White, Pierwszy dzień i spóźnienie - mówi profesor Need. Zaciskam usta. Jak ja mogę go nie lubić. - Proszę siadaj - mówi z zawsze obecnym ironicznym uśmieszkiem. Szybko wskakuje na miejsce obok Clary. 
- No proszę proszę, myślałam że już nie przyjdziesz. - szepczę.
- Ja też już tak myślałam - odpowiadam jej. - Ciężko jest się przerzucić z powrotem na szkołę. -
- Wiem - wzdycha dziewczyna. - Wakacje są super. Zwłaszcza jak ma się taką super dupę jak Niall. -
- No super dupa Niall jest idealny na wakacje - chichoczę. - Chyb wolałam jak go nie lubiłaś. - 
- U ktoś tu jest zazdrosny. - 
- Jak cholera. 
- Panno White proszę nie testuj mojej cierpliwości nie to, że się spóźniłaś to jeszcze przeszkadzasz. -
Spoglądam na osoby które gadają głośniej ode mnie. No jasne to zawsze jestem ja. Czego ten koleś ode mnie chcę?
- słyszałam, że mści się na ładnych uczennicach bo jako nauczyciel nie może nas mieć - odzywa się Clary gdy tylko profesor Need się odwraca. 
- O fuu - komentuje.
- No, może powinnaś się z nim zabawić, wiesz nie będziesz musiała się uczyć. - Dławię się własną śliną. 
- Boże ty jesteś nienormalna - mówię gdy widzę jej minę psychopatki. - I bądź cicho bo zaraz wyślę mnie do dyrektora. -
- Ta prędzej pójdzie z tobą do kantorka woźnego - chichocze. Parskam śmiechem i od razu się uciszam, gdy czuje na sobie wzrok Profesorka. Odwracam się w jego stronę, trzeba przyznać, że jest całkiem przystojny, nie jest wiele starszy od nas, może 6-7 lat. Ciemne włosy, wysoki i dobrze zbudowany. Przyznam, że gdy przyszedł do nas do szkoły wszystkie do niego wzdychałyśmy, podobno nawet czasem to wykorzystywał, chodzi stara plotka o tym kantorku woźnego. Jednak mimo wszystko to trochę okropne, on jest nauczycielem jak więc można się z nim bzyknąć i to w szkole w kantorku woźnego, co najmniej ohyda, ale cóż takie życie. Mnie on nie interesuje w żaden sposób. 

***
W końcu koniec, niby tylko pięć lekcji ale ten pierwszy dzień dłużył mi się niemiłosiernie. 
- Cześć - słyszę znajomy głos za drzwiczkami mojej szafki. Zamykam ją i widzę Aschtona. 
- Czego chcesz? - pytam na wstępie. 
- Nie denerwuj się, przyszedłem się przywitać, nie musimy być wrogami - mówi. Unoszę brwi do góry. Dobra... o chuj mu chodzi?
- Hej.. wystarczy? - uśmiecham się sztucznie.
- Jaka agresywna - mówi pochylając trochę głowę w moją stronę, odsuwam się więc trochę. 
- Przestań - mówię. Naprawdę nie mam ochoty na kłótnie z nim. 
- Wybacz - uśmiecha się przepraszająco. - Po prostu chcę byśmy zostali przyjaciółmi. - Patrzę na niego w całkowitym szoku. 
- Przyjaciółmi? - powtarzam głupio. 
- Tak. W miłości nam nie wyszło, ale zawsze dobrze się dogadywaliśmy. A jak czasami pogadamy to nic się niestanie. - 
- No nic... - 
- Więc między nami wszystko okej? - 
- okej - zgadzam się chodź to chyba pod wpływem szoku, naprawdę nie wiem co powiedzieć. 
- No i fajnie - mówi po czym odchodzi. Jeszcze przez chwilę patrzę na jego oddalającą się sylwetkę. 
To było dziwne, naprawdę dziwne. 

wtorek, 3 maja 2016

33

Gdy się budzę od razu spostrzegam, że nie ma przy mnie Nialla. A tego gdzie poniosło. Podnoszę się z łóżka. No pięknie oboje spaliśmy w ciuchach. Wychodzę z pokoju i przechodzę do salonu.
- Gdzie Niall? - pytam victorii. Marszczy brwi i wskazuje kuchnię. Aha widzę, że niezły kacyk ją trzyma. Idę więc do kuchni, gdzie napotykam Nialla i Clary.
- Hej? - przerywam ich rozmowę nie bardzo wiedząc co to ma znaczyć. Myślałam, że Clary zabiję go gdy tylko zastanie go samego w jakimś ciemnym kącie.
- Wstałaś dziecinko. - Niall się uśmiecha, mocno mnie przytula i cmoka w czoło.
- Wszystko ok? - pytam zezując to na niego to na Clary.
- Ta. Clary dała nam swoje błogosławieństwo - śmieje się. Otwieram szeroko oczy. Okej? Widzę, ze dużo mnie ominęło. Spoglądam na Clary które z uśmiechem piję sok. Uszczypnijcie mnie bo chyba śnię. Co oni do cholery kombinują.
- Dobra? - mówię niepewnie. Okej czuję się dziwnie. '
- Pogadaliśmy chwilę i muszę przyznać, że wcale nie jest taki okropny jak myślałam. Ale obiecałam mu, że jeszcze jeden błąd i obetnę mu jaja. - mówi Clary z uśmiechem.
- Zrobi to - ostrzegam Nialla całkiem poważnie.
- I tak bym wtedy nie zasługiwał na jaja. - Niall spogląda mi w oczy, minę ma całkiem poważnie.
- Dlatego też nie pozwól by miała powód. -
- Na pewno nie będzie miała - szepcze. Całuje mnie w usta.
- Spadam to nie dla mnie - woła Clary, ale oboje ją ignorujemy i dalej się całujemy. Gdy kończymy opiera swoje czoło o moje.
- Jestem zajebiście szczęśliwy, ale będę jeszcze szczęśliwszy jak wrócimy do domu - mówi chłopak. Zgadzam się z nim. Mam ochotę zostać z nim całkowicie sam na sam.
Po oznajmieniu całej mojej paczce, że my wracamy i wysłuchaniu ich wywodów na temat tego byśmy zostali w końcu wychodzimy z domu.
- Uf przeżyliśmy to - wzdycha Niall.
- Przestań moi znajomi nie są tacy źli. -
- Są okropni. - Daję mu kuksańca a on zaczyna się śmiać.
- Niall?! - Oboje przystajemy i nasz wzrok zatrzymuje się na jakiejś dziewczynie. Na blondynce z małą nadwagą, wygląda naprawdę uroczo co mnie wkurza, zna Nialla, a oni mogą znać się tylko z jednego powodu.
- Sarah?! hej - mówi Niall, od razu wyczuwam małe napięcie. Spoglądam to na jedno to na drugie. Dziewczyna także spogląda na mnie. - To moja dziewczyna Rose. - W końcu mnie przedstawia po chwili ciszy.
- Dziewczyna tak? Hej jestem Sarah - uśmiecha się do mnie lekko i mam wrażenie, że nie za bardzo ma na to ochotę. - Muszę iść. Miło było cię spotkać i oczywiście twoją dziewczyną też. - Przy słowie dziewczyna wyraźnie usłyszałam irytację. Ups, najwidoczniej ktoś mnie nie lubi.
- Nie wiem czy chcę wiedzieć - mówię gdy odchodzi z zasięgu słuchu.
- To.. tak jakby... pieprzyliśmy się kiedyś. -
- Tak domyśliłam się - warczę i podchodzę do samochodu.
- Jesteś zła? - pyta.
- Nie jestem. - Czekam niecierpliwie, aż otworzy auto.
- W takim razie jesteś zazdrosna. - Uśmiecha się.
- Nigdy w życiu - wołam nad samochodem. Niall szczerzy zęby w wielkim uśmiechu.
- Zazdrosna jak nic - wzdycha.  Przygryzam wargę i się nie odzywam. Niech w końcu otworzy to auto.
Stoimy tak jeszcze przez chwilę. Ja z obrażoną miną, a on z wielkim bananem na gębie. Co za burak.
W końcu jednak się nade mną lituje i otwiera samochód.
- Masz zamiar się nie odzywać przez całą drogę? - pyta gdy już ruszamy.
- Zamknij się - warczę.
- Jesteś przed okresem? -
- Tak. Kup mi czekoladę -
- A co z tego będę miał? -
- Może daruje ci życie - odpowiadam na co on wybucha głośnym śmiechem.
- Jesteś zabawna - wyznaje chłopak. Boże zwariuje z nim.
- A ty głupi - mówię już bez grama złości, ale z politowaniem.
- I tak mnie lubisz. - Przewracam oczami i wgapiam się w szybę, nie ma co wchodzić w dyskusję z tym głupkiem. Jednak po chwili muszę dać ujście ciekawości.
- Więc... Kim jest ta Sara? - pytam niepewnie.
-  Dla mnie? Nikim. Czasem jak spotkałem ją w klubie zabierałem ją do siebie, bzykałem ją a potem odjeżdżała do domu. Tyle historii. - Tak tak bardzo rozbudowana.
- Sprawiała wrażenie dziewczyny która bardzo cię lubi.. -
- Lubi nie lubi, nie obchodzi mnie to.
- Kiedy się widziałeś z nią po raz ostatni? - Chłopak wzdycha. No sory ale muszę to wiedzieć po prostu muszę.
- Jakieś dwa, trzy miesiące przed tym jak poznałem ciebie.
- Lubiłeś ją? - To chyba ciekawi mnie najbardziej.
- Była jedną z wielu ale tak, lubiłem wtedy wszystkie dziewczyny. - Gdy mówił zrobiło mi się niedobrze. To naprawdę obrzydliwe. Spojrzał na mnie i westchnął. - Nigdy nie interesowało mnie nic więcej Rose, prawdopodobnie lubiłem ją tylko dlatego że mi dała. Nigdy nawet dłużej z nią nie rozmawiałem, mi chodziło tylko o jedno. -
- Aha - szepczę. To naprawdę nieprzyjemne. Niall łapię mnie za rękę, którą trzymałam na kolanie i splata nasze palce.
- Pamiętaj, że dla mnie liczysz się tylko ty, żadna inna. - Mówi, a ja jestem wdzięczna za te słowa. Ale nadal mi nie dobrze gdy pomyślę, że był taką świnią. W sumie to nawet szkoda mi tych wszystkich dziewczyn. Na pewno wiele z tych dziewcząt lubiło tego chłopaka bardziej, a trzeba przyznać, że naprawdę łatwo go polubić, a on im wszystkim łamał serca. Ale nie powiem, że się nie cieszę. Ja go złapałam w sidła, że tak powiem i jestem cholernie szczęśliwa. Ale patrząc na to jaki był kiedyś chyba zawsze będę się martwić, że może spodobać mu się jakaś inna. Ufam mu, ale jest tylko facetem który zawsze lubił mieć dużo panienek. A mam trudność uwierzyć, że jakiś facet powstrzyma się przed gorącą panną pchającą mu się do łóżka, a Niall na pewno ma sporo okazji.
- Jesteśmy dziecinko. Proszę cię nie zadręczaj się, moją przeszłością. -
- Wiem, po prostu to nie takie łatwe. -
- Wierz mi, że odkąd cię poznałem nie miałem żadnej innej panny i nigdy więcej nie chcę mieć innej. Więc nie rozmyślał już o tym. Ułatwię ci to nawet. - Pochyla się i mnie całuje. O tak, on wie jak rozproszyć niechciane myśli.  - Jesteś tylko ty i już zawsze będziesz tylko ty. - Znowu wpija się w moje usta. - Mogę myśleć tylko o tobie i o tym jaka jesteś cudowna, nie mógłbym mieć innej wiedząc że taki skarb na mnie czeka. - Kolejny długi pocałunek. - tylko ciebie mam ochotę dotykać, całować a nawet patrzeć na ciebie godzinami. - Po każdym zdaniu jest długi i namiętny pocałunek. - Jesteś najwspanialszą, najpiękniejszą i najmądrzejszą  kobietą jaką znam. Byłbym ostatnim idiotą gdybym choć zerknął na inną. - Przerwa na pocałunek. - Nie potrafiłbym dotknąć innej, gdy mam ciebie Nawet na chwilę nie przestaję o tobie myśleć. Pamiętaj Rose tylko ty. Jestem zakochany w tobie po uszy. - Znowu przerywa, żeby mnie pocałować. Jednak tym razem gdy się ode mnie odrywa by mówić dalej przysuwam go do siebie z powrotem. Powiedział już dość, to najpiękniejsze słowa jakie słyszałam. Naprawdę mnie wzruszył, wierzę że mówi prawdę. Cały czas patrzył mi w oczy i biła od nich szczerość. Z resztą cholernie się napaliłam. Gdy się od siebie odrywamy oboje mamy mocno przyśpieszone oddechy.
- Wejdziemy w końcu do domu? - pyta chłopak, zaczynam chichotać. Jeszcze chwila, a przez długi czas stąd nie wyjdziemy.
- Dziękuje, to najwspanialsza rzecz jaką usłyszałam w życiu - przyznaję.
- Bo prawdziwa. Chodź - mówi i wysiada z samochodu. Jezu uwielbiam go.
___________________________________________________________________________
sonda, sonda, sonda, sonda, sonda... Byłam trzecia a spadłam prawie na sam dół, zależy mi na tym bo to dobra reklama dla mojego opowiadania, nie musicie komentować, ale zagłosujcie proszę was..!!!!