- Co się w ogóle ostatnio z tobą dzieje? - pyta Clary. - Prawię się nie widujemy - marudzi.
- Wiem, ale prawie każdą wolną chwilę spędzam z Niallem - tłumaczę się. Dziewczyna przewraca oczami i dolewa sobie wina.
- Musi być naprawdę dobry w łóżku - śmieje się. Zgarniam poduszkę i rzucam w nią, jednak spotęgowało to tylko jej rechot.
- Jest boski w łóżku - poprawiam ją. - A co zazdrościsz? -
- Boże Rose już dawno nikogo nie miałam, nudzę się. - Wzdycha.
- A ten twój... no - kurde za cholerę nie przypomnę sobie jego imienia.
- Widzisz jak byś poświęciła mi trochę uwagi wiedziałabyś, że z nim zerwałam. Działał na dwa fronty - wyjaśnia. Przez kilka chwil patrzę na nią w szoku.
- Przykro mi... Ale czy to nie czasem dlatego, że widziałaś Skinnera? - Dziewczyna markotnieje i spuszcza wzrok.
- Przestań to było dawno temu, dziecięce zauroczenie. - Uśmiecha się, a przynajmniej próbuje się uśmiechnąć. Pamiętam, że to nie było zwykłe zauroczenie, ale chyba lepiej, żebym siedziała cicho.
- Clary... - Nie ma co smutać. - Co powiesz na wypad do baru. Sam pytał co dziś robię. - Proponuję. Od razu szczerzy białe ząbki.
- Czekaj przebiorę się. A ty dzwoń po wszystkich. - rzuca mi polecenie i biegnie do swojej sypialni. A tam wyślę sms. Przecież ja też muszę się przebrać.
- Clary pożycz sukienkę - biegnę za nią.
***
Wchodzimy do baru i rozglądamy się za naszymi znajomymi. Clary zauważa ich pierwsza przy stoliku koło baru. Idziemy w ich stronę.
- Hej wam - witam się ze wszystkimi za jednym zamachem i siadam koło Sama.
- Jeśli nie macie nic przeciwko zamówiłem wam już drinki - krzyczy chłopak.
- Oby dobre. - krzywi się Clary. Do naszego stolika podchodzi kelner. Kładzie na stoliku drinki oraz szoty dla każdego.
Pierwszy za kieliszek złapał Ben i podniósł go do góry.
- Za nas kochani. - Każdy z nas powtarza jego tekst i wypija wódkę. Krzywię się lekko i zapijam słodkim drinkiem. Podnoszę kolejny kieliszek i tym razem ja się wypowiadam.
- Oraz za szaloną noc - krzyczę.
Kilka drinków, kilka szotów i w sumie ciężko mi powiedzieć co się dzieje w tym momencie wokół mnie. Nie wiem, świat się dziwnie kręci. Wyciągam telefon i dzwonię do Nialla.
- Halo? - słyszę jego zaspany głos.
- No hej Niall - chichoczę.
- Rose? Co ty wyprawiasz? - pyta. Szczerzę się do siebie jak idiotka.
- Nie wiem.. Bawię się - mruczę do słuchawki. Potykam się o własne nogi i padam na ziemię. Zaczynam się śmiać.
- Cholera Rose, jesteś pijana! Wszystko w porządku? - Powoli gramolę się z ziemi i staram się stanąć na prostych nogach.
- Zgubiłam Clary - marudzę.
Oczami Nialla.
Rozmawiam z Rose przez telefon i jestem dość wystraszony. Dziewczyna jest narąbana jak mało kto. W telefonie słychać jakieś trzaski jakby nie wiadomo co robiła i naprawdę ciężko mi jest ogarnąć o czym ona mówi. Jestem już w trakcie zakładania spodni, wyrwała mnie z naprawdę ładnego snu, z nią w roli głównej.
- Zgubiłam Clary - mówi nie wyraźnie.
- Gdzie jesteś? Znajdź ją słyszysz? - Gdzie ona łazi do cholery i czemu jest sama?
- Nie dobrze mi Niall - jej głos był niewyraźny, cały czas ale teraz jakby słabnie.
- Dziecinko, znajdź Clary okej, albo kogoś z kim przyszłaś. Niech się tobą zajmą. - Zamykam drzwi na klucz i biegnę po samochód. - Jadę po ciebie. -
- Lubię twoje oczy wiesz? Chciałabym je teraz zobaczyć - mruczy.
- Zaraz zobaczysz, tylko powiedz mi gdzie jesteś. - Cholera nie wiem gdzie mam po nią jechać.
- Wyszłam z Clary, ale nie mogę jej teraz znaleźć. - Nigdy więcej nie pozwolę jej iść pić beze mnie. Miała siedzieć całą noc w domu u Clary, ale gdzieś wyszły. Uderzam ręką w kierownicę.
- Gdzie wyszłyście - staram się mówić w miarę spokojnie.
- Do baru niedaleko. Chyba widzę Sama.... Hej Sam!! - Krzyczy niespodziewanie. Auć mogła odsunąć trochę słuchawkę.
- Daj mi go - rozkazuje.- Rose?! - Niech to szlag. Rozłączyła się. Dzwonię do niej kilka razy, ale nie odbiera. Kurwa! Błagam obym miał numer Sama. O matko, jest! Nie wiem jakim cudem, ale dzięki Bogu. Chłopak odbiera po dwóch sygnałach.
- Halo? -
- Halo Sam? Niall mówi -
- Co jest? -
- Gdzie jesteście, nie mogę dodzwonić się do Rose - mówię szybko.
- W barze "Strong" Na Long Street. - Tłumaczy.
- Będę Za pięć minut - mówię i się rozłączam. Po czym szybko ruszam w stronę tego baru. Gdy tylko dojeżdżam, hamuję przed samym wejściem i biegnę do środka. Jak dobrze, że nie ma kolejek. Szybko przeszukuje bar, ale nie widać jej. Szybko wyskakuje na placyk za barem. I o mało nie wyję do księżyca gdy widzę ją na ławce razem z Samem. Szybko podbiegam i kucam przed dziewczyną.
- Jezu Rose, wszystko okej? - Kiwa lekko głową. Mocno ją przytulam. - Martwiłem się - mówię.
- Nie potrzebnie, dobrze się bawię - mówi, po czym od razu przechyla się do tyłu i puszcza pawia, jak dobrze, że się przechyliła.
- Zabieram cię stąd. - Podnoszę ją do góry, a ta od razu kładzie głowę na moim torsie.
- Nie chcę - mruczy, chodź już prawie zasypia. Ignoruję jej słowa.
- Dzięki stary - zwracam się do Sama.
- Nie ma za co. To w końcu moja przyjaciółka. - Przełykam fakt posiadania przez nią męskich przyjaciół, nie podoba mi się to a ni trochę.
- Ona często tak? - Zadaję naprawdę głupie pytanie.
- Nie co ty! Chyba pierwszy raz jest w takim stanie. Zazwyczaj wie co się z nią dzieje - mówi.
- Spadamy, muszę położyć ją spać - mówię.
- Na razie. - Odchodzę w stronę samochodu. Kładę Rose na siedzeniu pasażera i sam wsiadam za kółko.
- Lubię go. - Spoglądam na Rose. Myślałem, że już śpi.
- Co? - pytam zdezorientowany.
- Sama. Lubię go. - powtarza.
- To pewnie dlatego jest twoim przyjacielem - mówię.
- Tak... przyjacielem - dziewczyna zaczyna chichotać. Reszta podróży minęła dość nieprzyjemnie.
Oczami Rose.
- Błagam, cicho - jęczę. Jeszcze chyba nigdy w życiu nie bolała mnie tak głowa. Jednak moje jęki nic nie dały bo dalej słyszę dźwięk dzwonka. - Niall wyłącz. - Dalej zero reakcji. Podnoszę więc głowę z poduszki. Auu... za co to? Rozglądam się po pokoju, ale Nialla nigdzie nie widać. Sięgam więc po telefon i wyłączam go. Wstaję powoli by mnie nie zamroczyło za bardzo i idę do salonu. Od razu napotykam chłopaka. Jest rozłożony na kanapie. Zanim go obudzę wezmę prysznic. Lepiej niech mnie teraz nie czuje, ah zwłaszcza zęby. Prysznic od razu poprawił mi humor, nie tylko ciało jest czyste ale i lżej mi na duchu. Teraz mogę iść go budzić no i zapytać dlaczego śpi na kanapie. Nie wyglądałam chyba wczoraj aż tak odrażająco, że nie mógł ze mną spać. W sumie dobrym pytaniem jest jak ja się tu w ogóle znalazłam. Cholera ledwo pamiętam wczorajszą imprezę. Chyba za bardzo popłynęłam w alkohol. Klękam przy kanapie by mieć twarz na wprost jego.
- Niall? - zaczynam lekko trząść go za ramię. - obudź się. - Zaczyna coś mamrotać.
- Daj spokój. - Mocniej nim potrząsam, aż w końcu otwiera oczy. Przez chwilę patrzy na mnie jakby nie bardzo wiedział co się dzieje, dopiero po chwili dociera do niego świadomość.
- Oh, Rose wstałaś już - mówi i siada. Przeciera rękoma twarz i odchodzi w stronę kuchni. Co się własnie do cholery stało? Zero buziaka na przywitanie, żadnego hej, skurczybyk nawet nie spojrzał mi w oczu. Wstaję i biegnę za nim.
- Nial, wszystko okej? - pytam. Stoi tyłem do mnie.
- Tak, ok. - I tyle.
- Przecież widzę. - Staję obok niego i staram się napotkać jego wzrok.
- Przestań Rose - ostrzega mnie. Ale nie wiem za co i dlaczego, więc nie wystraszy mnie.
- Chodzi o wczoraj? Wypijam trochę za dużo, ale to chyba nie zbrodnia - tłumacze się. Nie może być zły dlatego, że się upiłam. Chłopak wzdycha i w końcu patrzy mi w oczy. Jest smutny.
- Nie chodzi o to, po prostu... mam zły humor - mówi. Czuje, że coś kręci, ale wątpię żeby teraz powiedział. Wyciągnę z niego wszystko, ale najpierw muszę zjeść śniadanie. Podchodzę do niego i przytulam się do jego piersi.
Po kilku kanapkach znowu zaczynam swój atak, ale tym razem mam plan. Zacznę wypytywać o wczorajszy wieczór, coś musiało się stać.
- Jak się tu znalazłam? -
- Pojechałem po ciebie, po tym jak zadzwoniłaś. - Marszczę brwi. Mało pamiętam tylko przebłyski.
- Mówiłam ci gdzie jestem? -
- Rose, po co te pytania? -
- Chcę się dowiedzieć co się działo? Mam wycięty kawałek z życiorysu. -
- Po twoim telefonie wiedziałem, ze jesteś pijana. Do tego odeszłaś gdzieś od swoich znajomych i nie wiedziałaś co robić. Więc zadzwoniłem do Sama i dowiedziałem się gdzie po ciebie jechać. On przez ten czas cię przypilnował. - Tłumaczy.
- Ta, Sam to dobry kumpel - mówię. Niall potrąca dłonią szklankę, aż ta spada na ziemie. Nie spodziewałam się tego więc lekko podskoczyłam.
- Tak, świetny - syczy przez zęby.
- Znowu masz coś do Sama? Mówiłam, że to tylko przyjaciel - mówię to chyba po raz setny.
- Seks-przyjaciel - wyrywa mu się. Doznaje chwilowego szoku i mogę wpatrywać się tylko w jego smutną twarz.
- Niall... Co chcesz przez to powiedzieć? - Nie to o czym myślę, tylko nie to.
- Wczoraj po pijaku powiedziałaś, że to twój seks przyjaciel - wyjaśnia. O żesz kurdę. To znak że nie powinnam więcej pić. Nigdy więcej.
- Kurczę Niall to nie tak... - zaczynam się tłumaczyć, ale on wybucha.
- A jak? Mówiłaś, ze tylko przyjaciel, że nigdy między wami nic nie było. -
- Bo nie było? Cholera to było już dawno, nie znałam cię jeszcze. Po prostu... Oboje z Samem gdy byliśmy samotni, trochę się zabawialiśmy. Ale szybko zrezygnowaliśmy bo nam to nie wyszło, zrozum, że odkąd znam ciebie nawet się nie dotknęliśmy. - Przez chwilę oboje milczymy. Cholera to było dawno i nieprawda, nie chcę żeby moja czy jego przeszłość miały dostęp do tego co mamy teraz. Czy to co było kiedyś aż tak bardzo musi teraz przeszkadzać? Liczy się to co teraz. Ja jego gówna nie wywlekam na wierzch.
- Wiem... Po prostu wkurza mnie fakt, że ktoś inny cię dotykał, że cię widział... - przerywa i się krzywi.
- Liczy się to co tu i teraz - naciskam.
- No cóż z drugiej, nie spodziewałem się seks-przyjaźni po tobie... Nie spodziewałem się, że z ciebie taka niegrzeczna dziewczynka. - uśmiecha się łobuzerko. Wtf? nie nadążam za nim. Przez chwilę patrzę na niego jak na idiotę, sory nie mogłam tego opanować, no bo po prostu.. co? To idiotyczne i kurde takie podobne do niego. On taki jest humorzasty i zmienny bardziej niż kobieta w czasie okresu. Serio czasem nawet ja tak nie przeżywam jak on. Będąc z nim chyba już zawsze będę doznawała takich dziwactw. Mam tylko nadzieje, że kiedyś w końcu nie zostanie mi taka mina szoku, zdziwienia i takich tam.
- Okej - mówię niepewnie. - Chyba - dodaje. Ta on jest naprawdę dziwny, ale mimo to się w nim zakochałam, teraz nie ma co narzekać. - Więc w porządku? - pytam.
- To nieważne, tak przy okazji wychodzę dzisiaj do znajomych mówi. - Jeśli to jakaś zemsta to się niech kopnie w dupę.
- Dobrze, muszę kiedyś w końcu posiedzieć w domu, bo matka w końcu zmieni mi miejsce zameldowania. -
- Może kiedyś na mój - mówi. Kolejny szok. Powiedział to jakby nic niezwykłego. Słowa jak słowa. Ale kurde? Czy to znaczy, że my dalej razem w dalekiej przyszłości. O matko, o matko, o matko... Spokojnie, błagam tylko nie zacznij krzyczeć.
- Tak przy okazji, wyglądasz ślicznie nawet na kacu. - Po jego słowach po prostu nie mogłam się nie wyszczerzyć jak szalona.
_______________________________________________________________________
Czekam na komentarze :)
Cudooo. Kocham tego bloga
OdpowiedzUsuńSuper rozdział *-*
OdpowiedzUsuńChcę już następny ♡
http://opowiadanie1dpati.blogspot.com/ zapraszam do mnie jest pierwszy rozdział :)
OdpowiedzUsuń