niedziela, 29 marca 2015

Rozdział 7

 Oczami Nialla
Zatrzymałem się przed jednym z domów w bogatej dzielnicy. Zgasiłem silnik, zszedłem z motoru, oparłem się o niego i zacząłem  przyglądać się otoczeniu. Wszystko tutaj jest takie.. sztuczne. Po co im wszystkim te domy i podwórka, skoro prawie nigdy nie spędzają tu czasu, z wierzchu takie piękne, ale nie wiadomo co się dzieje w środku, nie raz słyszałem o patologi u bogaczy, biją dzieci, żony i inne masakryczne rzeczy. Każdy myśli, że skoro mają forsę to wolno im zrobić wszystko i wystarczy, że przykryją gówno pieniędzmi.
Sam nie wiem co takiego jest w tej dziewczynie, że fatygowałem się aż tutaj, zwłaszcza że nawet nie wiedziałem gdzie mieszka, wcześniej podwoziłem ją pod dom koleżanki, a nie miałem zamiaru sięgać po jej pomoc i pytać gdzie mieszka Rose. Na szczęście mam dużo pomocnych znajomych, aż dziwne co oni potrafią, dzięki nim znam między innymi takie rzeczy jak jej pełne imię i nazwisko, wiek, co robią jej starzy, gdzie chodzi do szkoły i takie podstawowe informacje, czuje się jak zasrane FBI. 
Stoję tu już od dziesięciu minut, trzeba zacząć działać. Ruszyłem w stronę furtki od posiadłości dziewczyny, nie była zamknięta co bardzo mnie ucieszyło. Ruszyłem w stronę werandy, ale zatrzymałem się gdy zobaczyłem Rose, stoi do mnie tyłem i prawdopodobnie zamyka drzwi, aż tak bardzo chcę się ze mną zobaczyć? Po cichu ruszyłem w jej stronę i o mało nie wydałem się śmiechem gdy usłyszałem jak klnie pod nosem, zadziwiające że jeszcze mnie nie usłyszała. Przygryzłem wargę starając się by te głupie schodki nie wydały z siebie żadnego skrzypienia. 
- Boooo - krzyknąłem i złapałem ją za biodra, dziewczyna się wydarła i podskoczyła, a ja zaraz pożałowałem swojego wyskoku, bo się odwróciła i przywaliła mi w nos.
- Szlag - warknąłem i zachwiałem się do tyłu. 
- O mój Boże, Niall przepraszam - krzyknęła a kątem oka widziałem, jak zakrywa usta dłonią.
- Masz siłę dziecinko - stwierdzam i pocieram nos. Co za szczęście, że nie popłynęła mi farba, dziwnie by było gdyby laska doprowadziła mnie do takiego stanu.
- Nic ci nie jest? - spytała. Wyprostowałem się.
- Jest dobrze, nie spodziewałem się takiego powitania - powiedziałem, a ta się uśmiechnęła, ale uśmiech szybko zniknął.
- Co ty tu robisz?  - pyta. Prychnąłem.
- Nie zadawaj głupich pytań dziecinko. - Zmrużyła oczy i skrzyżowała ręce na piersi.
Przeniosłem wzrok na jej ciało, jest ubrana w niebieską sukienkę i czarne buty, wygląda jakby wybierała się na randkę, nie podoba mi się to. Złapałem ją za ramię gdy próbowała mnie wyminąć.
- Puszczaj mnie - warknęła i wyrwała rękę z mojego uścisku. Chyba nie myśli, że mnie zignoruje i po prostu sobie pójdzie.
 ***
Oczami Rose
- Nie pamiętasz byliśmy umówieni - przypomina. Kurde myślałam, że sobie odpuści i że tylko tak żartował. Ale po pierwsze i najważniejsze...
- Skąd wiesz gdzie mieszkam? - syczę oburzona. Mam nadzieje, że nie widać, że  się boje. 
Zaśmiał się.
- Chyba nie myślałaś, że się mnie pozbędziesz nie mówiąc gdzie mieszkasz? - zakpił.
- Nie ważne! Wybacz ale jestem umówiona - poinformowałam go.
- Owszem ze mną. Tak w ogóle ładnie wyglądasz, specjalnie dla mnie się tak wystroiłaś? - spytał rozbawiony. 
- Idź sobie - mruknęłam bez silnie. Nie mam ochoty bawić się z nim w jakieś gierki. Zacmokał i pokręcił głową.
- Jesteś przesłodka - powiedział. - A teraz chodź, mam plan i nie będę tracił całego dnia na dyskutowanie z tobą. - Z niecierpliwił się. Za nim mu odpowiedziałam zadzwoniła moja komórka.
- Halo.
- Długo? - spytał  Dylan z drugiej strony.
- Wybacz wystąpiły pewne komplikacje - powiedziałam marszcząc brwi na mój dobór słów.
- No to raz dwa, późno już - mruknął.
- Cierpliwości - westchnęłam i się rozłączyłam. Przeniosłam wzrok z telefonu na Nialla.
- Chłopak? - pyta unosząc jedną brew. Już miałam odpowiadać, że nie, ale w ostatniej chwili zmieniłam zdanie. Może uratuje mnie zmyślony chłopak?
- Tak. - Wyszczerzył się jak idiota. - Co? - dopytuje nie mogąc doczekać się wyjaśnienia jego debilskiego uśmiechu.
- Nie umiesz kłamać - wyjaśnia. - A teraz chodź. -
Jęknęłam, na niego to chyba nie ma mocnych. Wysłałam Dylanowi sms, że jednak się nie zjawie i ruszyłam za... prześladowcą? Tak to dobre słowo.
W połowie drogi, jednak się zatrzymałam widząc czym przyjechał.
- Nie wsiądę na motor w tej sukience - poinformowałam go.
- Zawsze możesz za mną biec - stwierdził, a mnie zatkało i na chwilę patrzyłam na niego z rozdziawioną gębą. Czy on tak serio? Westchnął i podszedł do mnie. 
- Strasznie mnie denerwujesz, albo wsiądziesz na ten motor, ale pomogę ci w tym siłą - warczy. 
- Dobra spokojnie - mruczę łagodząco. Dla efektu podnoszę ręce do góry w geście poddania się. Ruszam dalej mijając go i wsiadając na motor. Przy czym ciągle coś paplę.
- Nie denerwuj się tak już, złość piękności szkodzi. - Złapałam za kask, ale nie zdołałam go włożyć, bo został mi wyrwany z rąk.
- Kask jest dla mnie - wyjaśnia blondyn.
- Ale... - Nie kończę jednak zdania, bo po zobaczeniu jego miny stwierdzam, że to i tak nie ma sensu. Siada przede mną, a ja nie mam innego wyboru, jak objąć go w pasie i przytulić się do jego pleców, dupek nie dał mi kasku, gdzie on się wychował w oborze? Jeśli m nie dziś zabije, obiecuje, że będę prześladować go do końca życia jako duch.
Niall jedzie okropnie szybko, przeraża mnie to i mocniej zaciskam ręce wokół jego ciała, w kasku czułabym się choć trochę bezpieczniej, a tak to ta podróż prawie wyciska mi łzy z oczu, jednak myśl ze chłopak miałby zobaczyć jak płacze skutecznie mnie przed tym powstrzymuje.
Znam go chwile a już wiem ze ma problemy ze złością, agresją, cierpliwością i nad sprawowaniem kontroli nad wszystkim co się rusza, mam ogromną nadzieje ze szybko się mną znudzi, zwłaszcza ze nie mam zamiaru mu się oddać, powinien wiedzieć ze nie jestem dziewczyna w jego typie która po 5 minutach wyskakuje z majtek. W ogóle nie przypominam dziewczyn z którymi się umawia, w porównaniu z nimi ja mam ogromny mózg.
Zjeżdżamy z ulicy w leśną dróżkę, strach ściska mnie w gardle i z ledwością oddycham. O bożę zgwałci mnie potem zabije a zwłoki zostawi w lesie. Nie sądziłam ze to kiedyś powiem ale... Ja chce do mamusi i tatusia.
Jedziemy chwile przez las aż w końcu chłopak zatrzymuje się nad jeziorkiem. Szybko zeskakuje z motoru i odchodzę kilka kroków żeby uspokoić oddech i drżenie nóg.
- Jeszcze trochę i byś mnie udusiła - komentuje i chichocze..
- Wybacz ze jestem przerażona gdy jadę z wariatem 200km/h motorem bez kasku - warczę, a temu natychmiast znika uśmiech z ust. Zaciska je w wąską line i odwraca wzrok w stronę zachodzącego słońca. Patrze w to samo miejsce i rozumiem dlaczego mnie tu przywiózł. Tu jest przepięknie. Słońce chyli się ku zachodowi dzięki czemu niebo mieni się najróżniejszymi odcieniami czerwieni, pomarańczy i różu, to wszystko odbija się w tafli wody. Tuż za zbiornikiem rozpościera się  wielka łąką na której pasą się konie. Niezaprzeczalnie zakochałam się w ty widoku i w spokoju który panuje wokół. To miejsce jest świetne.
- Pięknie.. - szepnęłam zachwycona. 
- Prawda? - Jego ciepły oddech owiał mój kark. Nawet nie zauważyłam, że podszedł do mnie tak blisko. Odwróciłam twarz w jego stronę i spojrzałam mu prosto w oczy. Serce zabiło mi szybciej. Nie spodziewałam się, że taki koleś jak on może dostrzec tak głębokie piękno w naturze, w zwykłym krajobrazie. Nawet pewnie nie zdaje sobie sprawy, że właśnie ukazał swoją wrażliwą stronę. Zaimponował mi.
Pochyla się lekko w moją stronę. Powinnam się odwrócić, powinnam się od niego odsunąć, ale chyba nikt nie ma tyle mentalnej siły w sobie, żeby oderwać się od tych hipnotyzujących oczu. Położył dłoń na moim policzku, kciukiem potarł moją kość policzkową. W tym momencie tak bardzo pragnę w końcu poczuć jego usta, jestem stracona. Pochyla się tak wolno, że aż mnie to boli. Z moich ust wyrywa się cichy jęk sugerujący, jak bardzo jestem zniecierpliwiona, oraz to że pragnę żeby w końcu mnie pocałował, uśmiecha się triumfalnie, a dla mnie to jest jak kubeł zimnej wody, szybko odwracam twarz i odchodzę. Jak mogłam na te kilka chwil zapomnieć, że jestem dla niego jedynie zdobyczą.
- Przywozisz tu każdą laskę? - pytam, a w duchu wręcz śpiewam, że mój głos brzmi obojętnie.
- Nie, niedawno znalazłem to miejsce - mówi, mam ochotę się uśmiechnąć, ale oczywiście musiał powiedzieć dalej. - Ale jakbym wiedział o nim wcześniej to owszem przywoził bym je tu - dodaje, a ja to czuje jak mentalne uderzenie w twarz. Wzdycham. Nawet go nie lubię, a chcę żeby traktował mnie wyjątkowo, to wszystko jest pojebane. Spoglądam na niego, wygląda na niezadowolonego, ale chyba nie widziałam go naprawdę szczęśliwego.

Oczami Nialla.
Ta dziewczyna naprawdę mnie denerwuje, jestem wkurwiony na nią, a jeszcze bardziej na siebie, że tak bardzo chcę jej zaimponować. No bo kim niby ona jest? Bogata i pusta laska, co z tego że ma urodę i bogatych starszych, mogę się założyć, że nie ma osobowości, żadnych ambicji i inteligencji.
Stoimy w ciszy i na zmianę przyglądamy się albo sobie, albo w widok przed nami. Chyba przesadziłem mówiąc, że przywiózł bym tu każdą laskę, ale powinna wiedzieć, że nie interesuje się stałymi związkami, jestem na to zbyt pojebany, prędzej czy później zniszczył bym ją, jak każdego kto się do mnie zbliży. 
- Możemy wracać? - pyta cichym głosem. Kurwa spieprzyłem sprawę, naprawdę chciałem ją pocałować, byłem tak blisko i nagle się odsunęła, a dobrze widziałem, że chciała tego. Nie poddam się, jeszcze będzie się pode mną wiła, obiecuje.
Wsiedliśmy na motor i ruszyliśmy w drogę powrotną. Czuje, że Rose się boi czuje to po tym jak mocno zaciska ręce w okół mojej tali, ale nie mam zamiaru zwalniać, tutaj przy tej szybkości czuje się wolny, zupełnie jak bym latał. Wszystko inne znika, wszystko to tylko rozmazane plamy, nie warte uwagi, żaden z moich koszmarów mnie tu nie dogoni.

Oczami Rose
W końcu dojechaliśmy pod mój dom, a ja o mało nie zawyłam ze szczęścia, przeżyłam to. Szybko zeszłam z tej niebezpiecznej maszyny, nie mogę zrozumieć co mu się podoba w tak szybkiej jeździe to przerażające. Niall nie zszedł z motoru, jedynie spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
- Przepraszam - mówi, a mi mięknie serce, wygląda na tak zagubionego. Spoglądam na niego łagodnym wzrokiem i delikatnie się uśmiecham.
- Nawet jeśli zabierasz tam wszystkie dziewczyny, to i tak dziękuje, to miejsce było naprawdę przepiękne - mówię szybko i cmokam go w policzek, po czym się odwracam i odchodzę. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale gdy jestem zdenerwowana pod wpływem chwili podejmuje głupie decyzje, aczkolwiek nie żałuje tego. Kiedy chcę Niall jest naprawdę słodki.

______________________________________________________________________________
Zrobiłam zakładkę - "pytania dla bohaterów" Jeśli macie jakieś pytania, zapraszam :)
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału, ale nic lepszego chyba nie sklecę :/

niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 6

Wpatrywałam się w jego samochód, dopóki nie zniknął za rogiem. Odetchnęłam z ulgą gdy tylko to się stało, dopiero teraz czuje się swobodnie. Odwróciłam się i ruszyłam w stronę wejścia do domu Clary. Zapukałam i jak mogłam się spodziewać otworzyła mi we własnej osobie. Jej rodziców nie ma w domu i miałam zostać u niej na cały weekend, dzięki temu moja matka nie  wie ze spędziłam noc u jakiegoś chłopaka, nawet jeśli do niczego między nami nie doszło, zabiła by każdego kto był w to zamieszany.
- Czy ty jesteś chora? - wydarła się, gdy tylko zrozumiała komu otworzyła.
- Ładne dzień dobry - skomentowałam ponuro. Przewróciła oczami i wpuściła mnie do środka.
- Mogłaś mnie poinformować, że idziesz się z kimś bzykać! Zostawiłaś mnie samą z domysłami, ze leżysz gdzieś martwa - wyrzuciła z siebie. - A tak w ogóle co ci się stało w nos - spytała marszcząc brwi. Przez jej pytanie nie mogłam powstrzymać odruchu i go dotknąć. Skrzywiłam się, mój dotyk zwiększył ból. 
- Po pierwsze z nikim się nie bzykałam, okej? A w nos dostałam od jakiegoś gościa - wyjaśniłam. Gdyby to było możliwe, jej szczęka leżała by właśnie na ziemi.
- Jak to dostałaś? - dopytuje machając rękoma jak głupia. Westchnęłam i opadłam na fotel. Jestem mentalnie wyczerpana.
- Masz fajka? - spytałam, przymykając oczy.
- Wow, ostatnio paliłaś jak zerwałaś z Astonem, to musiała być noc pełna wrażeń - mruknęła i opadła na kanapę, uprzednio podając mi papierosa i zapalniczkę. Podpaliłam go i zaciągnęłam się.
- Mów - powiedziała niecierpliwie. Powoli wypuściłam dym, a ta jęknęła. - No proszę cię. -
- No więc... poznałam w klubie jakiegoś gościa wydawał się fajny a potem chciał mnie zmusić do seksu, nie zgodziłam się a on dał mi w nos - wyjaśniłam.
- Taa i co dalej - ponagla mnie.
- Pomógł mi jakiś koleś - mruknęłam.
- Książę na białym koniu - spytała podekscytowana.
- Nie Niall Horan - powiedziałam, zszokowało ją to, ale po chwili szeroko się uśmiechnęła.
- Przecież on jest nieziemski, bzyknęłaś się z nim, powiedz że tak - krzyknęła.
- Jezu ale z ciebie dziwka - skomentowałam, ale tylko ją tym rozśmieszyłam. - Uciekłam - dodałam.
- Uciekłaś?  - dopytuje już bez entuzjazmu. -
- Nie ważne i tak mnie dogonił, z przerażenia zemdlałam mu w ramionach i obudziłam się w jego łóżku. -
- Czekaj to się z nim w końcu przespałaś, czy nie? - pyta z zastanowieniem. Przewróciłam oczami.
- Nie, jest podniecający owszem, ale w tamtym momencie bardziej obawiałam się o życie niż spełnienie seksualne - odpowiedziałam.
Westchnęła.
- Szkoda - mruknęła. - Najważniejsze że żyjesz -
- Ledwo żyje - poprawiłam ją.
- Dziwie się, że po takiej akcji jeszcze nie płaczesz. -
- Płakałam już -
- Co kiedy? -
- Nie chciał mnie wypuścić z mieszkania, więc się popłakałam, gdyby nie to nadal pewnie siedziałabym u niego. -
- Nie wierze, że chciał cię przetrzymywać, nie mogłaś mu się aż tak bardzo spodobać  - Złapałam za jaśka z fotela i rzuciłam w nią.
- To nie jest śmieszne małpo - warknęłam.
- faceci to idioci, ale jak tu bez nich żyć - westchnęła.
- Wiem - zgodziłam się z nią. - Powinnam już spadać na chatę - mruknęłam. Wstałam z kanapy i ruszyłam do jej pokoju, gdzie dzień wcześniej zostawiłam swoją torbę z ubraniami.
- Masz zamiar jeszcze go zobaczyć? - spytała idąc za mną.
- Powiedział, że jutro po mnie przyjedzie - odpowiedziałam. - Nie chcę się z nim widzieć, szczerze to się go boje, mam nadzieje jak najszybciej o tym zapomnieć - wyjaśniłam.
- Daj mu szansę, uratował cię przed gwałtem.
- A potem a mało nie zafundował zawału, a nawet trzech.
- W sumie przecież nie wie gdzie mieszkasz - powiedziała.
- W sumie ta.
Weszłyśmy do jej pokoju, ona usiadła a ja zaczęłam grzebać w swojej torbie, chcę się przebrać z jego rzeczy.
- Skoro się nie pieprzyliście jak doszło do tego, że masz na sobie jego ciuchy.
- Brałam prysznic i nie miałam się w co ubrać więc sobie pożyczyłam. - Zarumieniłam się na wspomnienie jak siedział w łazience gdy brałam prysznic, rumieniec zasłoniłam koszulką przy zdejmowaniu, na szczęście szybko zniknął.
- Ładnie pachnie - mruknęła Clary gdy tylko dorwała koszulkę w swoje łapy.
- Wiem - przyznałam. Skłamałabym gdybym powiedziała, że jej nie wąchałam.
- A więc jednak ci się podoba. - Zaczęła się śmiać.
- Spadaj - krzyknęłam.
- Przyznaj się . - Wyszczerzyłam się. Przyznaje, ale nie powiem tego na głos.
- Założyłaś nawet jego bokserki - spytała zszokowana. Niewinnie wzruszyłam ramionami.
- Odwróć się - mruknęłam, posłuchała więc szybko założyłam na siebie swoje majtki. Clary po chwili znowu na mnie spojrzaa
- Duże i ładne. - Spojrzałam na białe bokserki, które zgarnęła z łózka.
- Boże, nie wąchaj tego - krzyknęłam widząc jak przysuwa je do nozdrzy.
- No co? - pyta jakby to było normalne zachowanie. Pokręciłam głową nie wierząc w to co widzę, ale w końcu zaczęłyśmy się śmiać jak nienormalne.
- Jesteś głupia -

- Kochasz mnie za to - stwierdziła.
***
dzień później

- Nuda... Gorsza nuda... - Mruczę pod nosem sama do siebie, oceniając jakieś programy w tv. Ludzie jest weekend, wszyscy siedzą w domu puśćcie coś ciekawego. 
Jak to się stało, że zostałam sama w niedzielę? Normalnie już ktoś zaproponował by jakiś wypad. Spojrzałam na komórkę leżącą bezczynnie na stoliku. Jęknęłam załamana. Co ja mam do cholery tu robić?! Podskoczyłam jak oparzona gdy usłyszałam, że w końcu dzwoni.
- No nareszcie  - westchnęłam i szybko złapałam za telefon.
- Halo - powiedziałam zbyt entuzjastycznie, powinnam sprawdzić kto dzwoni, za nim ze szczęścia się posikam.
- Tu mama, jak sobie radzisz? Gdzie jesteś. - Z rozczarowaniem wypuściłam powietrze z płuc. Niech ona już nie udaje takiej nadopiekuńczej i tak jej nie uwierzę.
- Wszystko okej, jestem w domu - mruknęłam.
- Mam nadzieje. Musimy przedłużyć podróż o kilka dni, poradzisz sobie? - spytała. Kiwnęłam głową. Kurczę przecież ona mnie nie widzi.
- Jasne.
- Dobrze, to do zobaczenia - powiedziała i się rozłączyła. 
Może zrobię imprezę tutaj? Skoro ich nie będzie, są wakacje, więc czemu nie.
Tak a ta stara ropucha z naprzeciwka, podpali mi dom, żeby tylko było cicho.  Zaczęłam przeglądać kontakty. W akcie desperacji mogłabym sama do kogoś zadzwonić, ale to będzie żałosne, nienawidzę się narzucać. Clary ma randkę, więc na nią nie mam co liczyć do jutra, a sama przecież nie pójdę na imprezę.  Gdzie się naglę podziali wszyscy moi znajomi, to niemożliwe żebym była jedyną singiel-ką w gronie. To jedyny możliwy powód  dlaczego nikt nie dzwoni. 
Znowu dzwoni! 
Na wyświetlaczu pojawiło się imię Dylana. Dzięki Bogu, ktoś mnie uratuje z tej samotnej męczarni.
- Halo - Odebrałam, jednak za nim to zrobiłam z mojego gardła wydostał się pisk szczęścia.
- Cześć Rudzielcu. - Przewróciłam oczami słysząc to głupie przezwisko.
- Cześć, co jest? - spytałam. 
- Wpadaj do mnie, rodzice wybyli więc robię mały melanż - wyjaśnił. 
- Jasne o której mam być. - 
- Przyjedź wcześniej, pomożesz mi zrobić zakupy - powiedział.
- Pomyślę, ale chyba jednak wolałabym wpaść gdy już wszystko i wszyscy będą. -
- Świnia - fuknął.
- Do zobaczenia  - pożegnałam się rozbawiona. 
Dobra, jest godzina prawie 16, czyli mam jakieś dwie godziny by się wyszykować i pojechać pomóc zrobić zapasy. Zeskoczyłam z kanapy i pobiegłam do swojego pokoju, a ściślej do garderoby i zaczęłam szukać czegoś fajnego, a najlepiej mało wyzywającego, nie chcę powtórki z piątku, no ale z drugiej strony nie założę jakiegoś kombinezonu. Zaczęłam przeglądać wszystkie sukienki, które posiadam. Dziękuje ci Tato, ze dajesz mi tyle forsy na ubrania. Mój wzrok przykuła niebieska sukienka. Zdjęłam ją z wieszaka, przyłożyłam do ciała i spojrzałam w lustro. Niebieska sukienka bez rękawów, rozszerza się w dół, jest zwykła ale bardzo ładna.
 Czerwone włosy i niebieska sukienka? Muszę przyznać, że wygląda spoko. Dobra sukienkę już mam, teraz jeszcze buty, z tymi szybko poszło. Wybrałam czarne botki na platformie z suwakiem z przodu,. Komplet idealny. 
  Wyszłam z garderoby i ruszyłam do łazienki. Rozebrałam się i wskoczyłam pod prysznic. Chyba przyda się małe golenie, tak to świetny pomysł. Ogoliłam nogi i pachy, na szczęście między nogami mam jeszcze gładko.
Wysuszyłam włosy i zostawiłam je rozpuszczone, nie będę już przy nich manipulować, nie chcę mi się. Z makijażem też nie będę przesadzać, więc tylko podkreśliłam to i owo, oraz postarałam się ukryć jakoś fakt, że mój nos nadal jest siny, prawie nie widać. Przebrałam się w sukienkę. 
No chyba wyglądam całkiem nieźle. Nie jestem ubrana ździrowato jak w piątek, dziś wyglądam raczek słodko i uroczo. Tak to naprawdę przekona potencjalnych gwałcicieli, że nie jestem warta uwagi. Naprawdę w ogóle nie ruszyła mnie ta akcja z Markiem? No w sumie skoro nic w końcu się nie stało to co będę przez to życie tracić, a z resztą tam będą sami znajomi. Spojrzałam na zegarek, jest wpół do 18, szybko. Nie biorę, żadnego sweterka jakby co zgarnę jakąś bluzę z pokoju Dylana. Zgarnęłam najważniejsze rzeczy do torebki i jestem gotowa do wyjścia. Za nim dojadę do niego do domu będzie już prawie 18, a za nim zrobimy zakupy i ogarniemy się z tym wszystkim to będzie już czas na przyjmowanie imprezowiczów. Przed wyjściem sprawdziłam czy wszystkie sprzęty w domu są powyłączane. Wyszłam z domu i upewniłam się, że dobrze zamknęłam dom na klucz.

__________________________________________________________________________________________
Przepraszam, ze tak późno, ale rozjebałam internet... Teraz udało mi się tylko na chwilę dojść do neta.