oczami Nialla.
Budzę się z wrażeniem, że coś jest cholernie nie tak i szybko domyślam się co, gdy widzę drugą połowę łóżka pustą.
- Rose! - Krzyczę i szybko wyskakuje z łóżka by przeszukać mieszkanie, ale nigdzie jej nie ma. Wracam do sypialni z nadzieją, że może jej nie zauważyłem, proszę niech sobie robi jaja i chowa się pod łóżkiem, dopiero po chwili zauważam otwartą szafę i brak jej rzeczy.
Nie! Nie możliwe... Ona nie mogła... nie mogła odejść. Ciągnę się za włosy i opadam na kolana... Nie mogła mnie zostawić, nie mogła... Ja bez niej nie potrafię oddychać... Dlaczego kłamała, dlaczego nie powiedziała mi jak się czuje naprawdę i dlaczego ja do cholery uwierzyłem w tak marne odpowiedzi, że wszytko w porządku? Po tym co jej zrobiłem, nic nie może być w porządku, ale tak bardzo pragnąłem cofnąć czas, że złapałem się każdego jej słowa, żeby tylko było jak przedtem. Jestem taki głupi, zniszczyłem kolejną osobę którą kocham, boże jestem takim potworem.
Jednak nie mogę dać jej tak odejść, muszę zrobić wszystko co w moje mocy, żeby mi wybaczyła. Nie poradzę sobie bez niej, zrobię bardzo egoistyczną rzecz, ale będę ją błagał, żeby mi wybaczyła. Szybko zgarniam telefon i dzwonię, raz, drugi, piaty ale nie odbiera, wściekły rzucam telefon o ścianę, niech to szlag. Uderzam w ścianę przy łóżku i nagle zauważam karteczkę na stoliku nocnym. Szybko za nią łapię i czytam kilka razy by zrozumieć sens. Potrzebuje czasu. tylko czasu nie napisała, ze nie chcę mnie znać tylko, ze potrzebuje czasu. Jest nadzieja. Dam jej czas jak dużo zechcę i wymyślę naprawdę piękne przeprosiny i cholera powiem jak bardzo ją kocham.
Budzę się z wrażeniem, że coś jest cholernie nie tak i szybko domyślam się co, gdy widzę drugą połowę łóżka pustą.
- Rose! - Krzyczę i szybko wyskakuje z łóżka by przeszukać mieszkanie, ale nigdzie jej nie ma. Wracam do sypialni z nadzieją, że może jej nie zauważyłem, proszę niech sobie robi jaja i chowa się pod łóżkiem, dopiero po chwili zauważam otwartą szafę i brak jej rzeczy.
Nie! Nie możliwe... Ona nie mogła... nie mogła odejść. Ciągnę się za włosy i opadam na kolana... Nie mogła mnie zostawić, nie mogła... Ja bez niej nie potrafię oddychać... Dlaczego kłamała, dlaczego nie powiedziała mi jak się czuje naprawdę i dlaczego ja do cholery uwierzyłem w tak marne odpowiedzi, że wszytko w porządku? Po tym co jej zrobiłem, nic nie może być w porządku, ale tak bardzo pragnąłem cofnąć czas, że złapałem się każdego jej słowa, żeby tylko było jak przedtem. Jestem taki głupi, zniszczyłem kolejną osobę którą kocham, boże jestem takim potworem.
Jednak nie mogę dać jej tak odejść, muszę zrobić wszystko co w moje mocy, żeby mi wybaczyła. Nie poradzę sobie bez niej, zrobię bardzo egoistyczną rzecz, ale będę ją błagał, żeby mi wybaczyła. Szybko zgarniam telefon i dzwonię, raz, drugi, piaty ale nie odbiera, wściekły rzucam telefon o ścianę, niech to szlag. Uderzam w ścianę przy łóżku i nagle zauważam karteczkę na stoliku nocnym. Szybko za nią łapię i czytam kilka razy by zrozumieć sens. Potrzebuje czasu. tylko czasu nie napisała, ze nie chcę mnie znać tylko, ze potrzebuje czasu. Jest nadzieja. Dam jej czas jak dużo zechcę i wymyślę naprawdę piękne przeprosiny i cholera powiem jak bardzo ją kocham.
Oczami Rose
Dzwonił raz, drugi, za 9 wyłączyłam telefon, żeby w spokoju płakać w poduszkę. Nie wiem co ze sobą zrobić, tak bardzo go kocham, ale nie wiem czy potrafię mu wybaczyć, tak bardzo mnie skrzywdził. Czuje się brudna. Mam ochotę wrzeszczeć, wyć i walić w ścianę.
A najgorsze jest to że mimo wszystko najbardziej pragnę żeby był przy mnie, pocieszył, przytulił, tęsknię za nim, a jednocześnie nienawidzę i nawet nie chce na niego patrzeć. To takie denerwujące.
Jest jeszcze jedna rzecz która nie daje mi spokoju, a mianowicie chodzi o to czy on będzie w ogóle o mnie walczył. Załamie się jeśli się okaże że byłam tylko zabawa, że ktoś kogo tak bardzo kocham tylko się zabawiał. Chce wiedzieć czy mu zależało, czy choć trochę mnie kochał. Jeśli nigdy więcej go nie zobaczę to mnie zniszczy.
Oczami Nialla.
Nie wiem co ze sobą zrobić. Nie wychodzę z domu, bo wiem że nogi od razu skierowały by mnie pod jej dom. Nie mogę jej tego zrobić, muszę dać jej czas żeby wszystko przemyślała, jak na razie mogę tylko siedzieć i się modlić. Tak mi cholernie pusto bez niej. W każdej sekundzie myślę tylko o niej. Co robi, gdzie jest, czy wszystko z nią w porządku, czy bardzo jest załamana, czy kiedykolwiek mi wybaczy, czy jest gotowa ze mną porozmawiać, czy nadal mnie kocha czy wręcz nienawidzi. To wszystko mnie dobija tych pytań bez odpowiedzi jest za dużo.
Słyszę pukanie do drzwi, wstaje jak oparzony i biegnę otworzyć, błagam niech to będzie Rose, niech to będzie ona. Otwieram i mało nie upadam z rozczarowania, to nie jest Rose. Patrzę wprost na dwóch policjantów. O cholera.
- Słucham? - Mówię. Gdybym nie był tak załamany, zdenerwowałbym się.
- Pan Niall Horan? - Czyli nie ma mowy o pomyłce lokalu.
- Tak, o co chodzi? - Starszy z nich przedstawia ich obu. Co mnie obchodzą nazwiska niech przejdą do rzeczy.
- Jest pan oskarżony o pobicie Pana Moona... - Zatkało mnie, ten kutas poszedł na policję. Ja pierdole jak mam walczyć o Rose z pieprzonego więzienia. Teraz już nigdy mi nie wybaczy. Muszę oprzeć się o ścianę, jestem psychicznie wyczerpany.
- Panie Horan, słucha nas Pan? - Przenoszę wzrok ze ściany na starszego policjanta, który przygląda mi się zirytowanym wzrokiem.
- No cóż ja na pewno nie będę powtarzał pańskich praw, pójdzie pan z nami. - Nawet nie mam co się kłócić, nie mam szans na ucieczkę.
- Czy mogę wziąć kilka rzeczy? - pytam. Oboje marszczą czoło, ale w końcu się zgadzają, pod warunkiem, że będą mnie pilnować. Niech robią co chcą i tak nie mam siły uciekać przez okno. Zgarniam kilka najważniejszych rzeczy, skoro mam siedzieć w więzieniu to przynajmniej na poziomie. Kurwa mać w co ja się wpakowałem. Ojciec tego dupka jest prawnikiem, przecież jak zacznie się jakaś sprawa to zamkną mnie do końca życia. Mogłem myśleć wcześniej, jestem takim idiotą nie dziwię się, że Rose odeszła, sam bym ze sobą nie wytrzymał.
Oczywiście panowie zapieli mnie w kajdanki i z brutalną siłą wsadzili do auta. Nawet nigdy nie zdążyłem powiedzieć Rose jak bardzo ją kocham.
Oczami Rose
Jest jeszcze przed południem na pewno siedzi w szkole, jeśli w ogóle poszła.
Nie wiem co ze sobą zrobić. Nie wychodzę z domu, bo wiem że nogi od razu skierowały by mnie pod jej dom. Nie mogę jej tego zrobić, muszę dać jej czas żeby wszystko przemyślała, jak na razie mogę tylko siedzieć i się modlić. Tak mi cholernie pusto bez niej. W każdej sekundzie myślę tylko o niej. Co robi, gdzie jest, czy wszystko z nią w porządku, czy bardzo jest załamana, czy kiedykolwiek mi wybaczy, czy jest gotowa ze mną porozmawiać, czy nadal mnie kocha czy wręcz nienawidzi. To wszystko mnie dobija tych pytań bez odpowiedzi jest za dużo.
Słyszę pukanie do drzwi, wstaje jak oparzony i biegnę otworzyć, błagam niech to będzie Rose, niech to będzie ona. Otwieram i mało nie upadam z rozczarowania, to nie jest Rose. Patrzę wprost na dwóch policjantów. O cholera.
- Słucham? - Mówię. Gdybym nie był tak załamany, zdenerwowałbym się.
- Pan Niall Horan? - Czyli nie ma mowy o pomyłce lokalu.
- Tak, o co chodzi? - Starszy z nich przedstawia ich obu. Co mnie obchodzą nazwiska niech przejdą do rzeczy.
- Jest pan oskarżony o pobicie Pana Moona... - Zatkało mnie, ten kutas poszedł na policję. Ja pierdole jak mam walczyć o Rose z pieprzonego więzienia. Teraz już nigdy mi nie wybaczy. Muszę oprzeć się o ścianę, jestem psychicznie wyczerpany.
- Panie Horan, słucha nas Pan? - Przenoszę wzrok ze ściany na starszego policjanta, który przygląda mi się zirytowanym wzrokiem.
- No cóż ja na pewno nie będę powtarzał pańskich praw, pójdzie pan z nami. - Nawet nie mam co się kłócić, nie mam szans na ucieczkę.
- Czy mogę wziąć kilka rzeczy? - pytam. Oboje marszczą czoło, ale w końcu się zgadzają, pod warunkiem, że będą mnie pilnować. Niech robią co chcą i tak nie mam siły uciekać przez okno. Zgarniam kilka najważniejszych rzeczy, skoro mam siedzieć w więzieniu to przynajmniej na poziomie. Kurwa mać w co ja się wpakowałem. Ojciec tego dupka jest prawnikiem, przecież jak zacznie się jakaś sprawa to zamkną mnie do końca życia. Mogłem myśleć wcześniej, jestem takim idiotą nie dziwię się, że Rose odeszła, sam bym ze sobą nie wytrzymał.
Oczywiście panowie zapieli mnie w kajdanki i z brutalną siłą wsadzili do auta. Nawet nigdy nie zdążyłem powiedzieć Rose jak bardzo ją kocham.
Oczami Rose
Minęło kilka dni, od tych kilku telefonów nie odzywał się ani razu, nawet nie wysłał sms. Wiem, ze sama chciałam czasu i w ogóle, ale strach dławi mnie w gardło jak pomyśle sobie, że odpuścił. Zadzwonił kilka razy i co? Koniec? Nawet jeśli nigdy nie będę wstanie wybaczyć i zapomnieć, chcę wiedzieć ze mu zależało. Przez to wszystko popadłam w całkowitą depresje. Nie płaczę, nie krzyczę nie wyję, nie czuje już nic. Jestem całkowicie otępiała. Nie mogę jeść, nie mogę spać mimo, ze całymi dniami chodzę cholernie zmęczona i nawet zasypiam na lekcjach w nocy cierpię na bezsenność. Jestem jak cholerny robot, wszystko robię automatycznie, wstaje rano, chodzę do szkoły, wracam,uczę się i nic więcej. Zero życia we mnie. Nie wiem jak długo jeszcze tak wytrzymam.
Dzwoni telefon, ale to nie Niall, odrzucam go. Nie mam ochoty z nikim rozmawiać. Jednak gdy Clary nie daje mi spokoju po raz 6 odbieram. Wątpię, żeby odpuściła tak łatwo, w końcu by się pojawiła tutaj.
- Halo? - pytam.
- Kurdę w końcu odebrałaś.. - Mówi bardzo szybko. - ... chodzi o Nialla... -
- Coś mu się stało? - Przerywam przerażona.
- Nie... no chodzi o to, że on siedzi w więzieniu... -
- Że co? - Niall w więzieniu, dlaczego?
- Aschton zgłosił na policję pobicie, powiedział że to Niall. -
- Od kiedy? -
- Halo? - pytam.
- Kurdę w końcu odebrałaś.. - Mówi bardzo szybko. - ... chodzi o Nialla... -
- Coś mu się stało? - Przerywam przerażona.
- Nie... no chodzi o to, że on siedzi w więzieniu... -
- Że co? - Niall w więzieniu, dlaczego?
- Aschton zgłosił na policję pobicie, powiedział że to Niall. -
- Od kiedy? -
- Nie wiem. Od kilku dni. - Nie powinnam ale poczułam wielką ulgę. To dlatego się nie odzywa. - Czy to dlatego Z nim zerwałaś? - pyta Clary.
- Nie. Muszę kończyć. - rozłączam się. No cóż muszę coś z tym zrobić.
Oczami Nialla.
- Panie Horan! Jak na razie jest Pan wolny. Podnoszę głowę do góry i z niedowierzaniem patrzę na policjanta. Jak to? Mówili że posiedzę bardzo długo. Siedzę tu już tydzień, a w następnym miałem mieć sprawę i być przeniesiony z komisariatu do więzienia.
- Została wpłacona za Pana kaucja. - odpowiada na moje zaskoczenie.
Szybko się podnoszę.
- Kto? - pytam
- przykro mi. Osoba chciała zostać anonimowa. -
- Nie ważne. Podejrzewam kto to. - szybko wychodzę zza krat i idę za policjantem. Po wszystkich formalnościach po 15 minutach jestem na zewnątrz. To niby tylko siedem dni, a o mało tam nie umarłem, najgorsze w więzieniu jest to ze ma się dużo czasu na myśli więc jak nigdy myślałem o Rose. Zwłaszcza że powinęli mnie wtedy gdy Rose mnie nienawidzi.
Jestem pewien że to ona wpłaciła kaucję, nie znam nikogo kto miałby taką kasę. Tak myślę że dałem jej wystarczająco dużo czasu na przemyślenie. Czas wziąć się za robotę.
***
***
Chwilę później jestem pod jej szkołą schowany za drzewem jak pieprzony psychopata. Nie wiem jak długo będę czekał aż ja zobaczę, Ale cóż mogę stać tak godzinami.
Dochodzi popołudnie. Nadal jej nie ma, ale cholera nie spocznie póki jej nie zobaczę chociażby z daleka. Od rana nie ruszyłem się nawet milimetr, uparcie wpatruje się w wejście do budynku. Z daleka słyszę dzwonek. To moja ostatnia nadzieja, to ostatnia lekcja.
Tak widzę ja wśród tłumu. Serce zaczyna bić mi szybciej. Przyglądam się i od razu widzę, że także jest załamana. Z nikim nie gada, patrzy w ziemię jest smutna i szybko podąża do samochodu. O mało nie padam na kolana widząc jak bardzo ja zraniłem.
Chce do niej pobiec, ale wiem ze to nie jest dobry pomysł. Dam jej jeszcze trochę czasu. Teraz porostu sobie popatrzę.
Nagle Rose się zatrzymuje i prostuje. Spinam się. Zaczyna się rozglądać aż w końcu zatrzymuje wzrok na mnie. O Boże serce mi staje. Stąd widzę jak blednie i marszczy brwi. Co zrobi? Ja niestety nie mogę się ruszyć. Patrzy na mnie jeszcze przez chwilę po czym przygryza wargę i odchodzi. Wygląda na weselsza. Za cholerę nie wiem co to ma znaczyć, ale nadzieja się zatliła.
Oczami Rose
Skoro go widzę pod moją szkołą to znaczy, że wyszedł chyba, że mam omamy. To bez sensu po co on tam tak stoi, nie podszedł, nie zagadał, nic tylko stał i się patrzył. Będzie się teraz w coś ze mną bawić czy co? Za cholerę nie wiem o co mu chodzi. Jak na razie działa mi na nerwy. I cholera jak go zobaczyłam pod tym drzewem uszło ze mnie całe powietrze. Nie widziałam go tak długo i nawet po tym co zrobił miałam ochotę podbiec i rzucić mu się na szyję, ewentualnie zajebać i wtedy rzucić mu się na szyję. Serce o mało nie wyrwało mi się z piersi, tak bardzo go kocham. Wsiadam do samochodu i szybko odjeżdżam, żeby czasem nie zrobić czegoś głupiego jak podejście do niego.
Następnego dnia gdy wychodzę ze szkoły on znowu tam jest. Znowu tylko stoi i patrzy i wbrew pozorom jest jeszcze gorzej niż wczoraj. Dzisiaj zaskoczenie jest mniejsze a za to więcej myśli kotłuje mi się po głowie, wręcz czuje to jak bardzo mnie do niego ciągnie jakby był magnesem. Muszę naprawdę przyśpieszyć krok i znaleźć się jak najdalej, bo gdy ciągle czuje na sobie jego wzrok a mało nie padam na ziemie. Odjeżdżam z piskiem opon.
Trzeciego dnia nie jestem już zaskoczona jego widokiem, ale przyłapuje się na tym, że stanęłam i zaczęłam mu się przyglądać. Oh wygląda tak dobrze, ma kilkudniowy zarost i moja ulubioną skórzaną kurtkę. Dopiero gdy chłopak lekko się porusza wybudzam się i znowu odchodzę.
Dziś jest czwarty dzień odkąd zobaczyłam go pod tym drzewem, gdy tylko wychodzę z budynku patrzę w stronę drzewa, najbardziej przeraża mnie to jak czuję wielką nadzieje , ze znów go zobaczę, nie powinnam tak się czuć, powinnam go nienawidzić.
Jednak gdy spostrzegam, że nie ma go pod drzewem rośnie mi wielka gula w gardle i o mało się nie przewracam. Zabolało, już się znudził? Mrugam oczami i odwracam się w stronę samochodu i całkiem się zatrzymuje bo jednak go widzę, tylko po prostu zmienił miejsce. Teraz jak będę iść do auta będę przechodzić jakieś 8-9 metrów od niego. Ruszam się, żeby nie stać jak zamrożony kołek i całą siłą woli staram się na niego nie patrzeć. Dopiero gdy wsiadam do auta wypuszczam powietrze i patrzę na niego przez tylną szybę. Czuje się przez niego taka skołowana. Co on w ogóle wyprawia?
Oczywiście przez następnych kilka dni znowu stoi w tym samym miejscu. Dopiero w weekend mam od niego trochę spokoju. Taa spokoju, żeby sobie w samotności popłakać. Jednak już w niedzielę, całkowicie tęsknię za jego widokiem i nie mogę się doczekać poniedziałku aż znów go zobaczę, przyzwyczaiłam się do jego widoku przed szkołą. Więc w poniedziałek lecę do szkoły jak głupia i nie mogę się doczekać aż wszystkie lekcje się skończą. W końcu gdy słyszę utęskniony dzwonek jako pierwsza wychodzę z klasy zostawiając wszystkich w tyle. Wychodzę na zewnątrz i przeszukuje wzrokiem cały plac i parking. Gdy w końcu go widzę cała zamarzam, znowu zmienił miejsce, tym razem oparł się o mój samochód. Tego się nie spodziewałam, myślałam, że jak zwykle będzie tylko obserwował, ale jednak zaczął działać. Jednak ja nie mam ochoty na rozmowę z nim, nie przygotowałam się na to, nie mogę podejść, nie ufam sama sobie, nie wiem jak zareaguje. Więc po prostu spuszczam wzrok i czekam, aż zrozumie aluzję i odejdzie.
Oczami Nialla.
Przyglądam się jak stoi wpatrzona w ziemię. Czeka, aż odejdę, szlag myślałem, że już minęło wystarczająco dużo czasu i po tych wszystkich podchodach podejdzie. Dobra zaczekam pięć minut może się namyśli i podejdzie, taką mam przynajmniej nadzieje. Jednak gdy widzę, ze nadal stoi bez ruchu wiem, że raczej mam marne szanse. No cóż jeszcze za wcześnie, dam jej jeszcze kilka dni. Odchodzę dwa metry od jej samochodu. Dotarcie do auta zajęło jej dwie sekundy. Ja pierdole.
Przez następne dwa dni staję kawałek dalej ale trzeciego znowu podchodzę do auta.
_____________________________________________________________________
Nie zasługuje na wybaczenie nawet ;-; Przepraszam, postaram się dodać jak najszybciej kontynuację tego rozdziału ;-;
Oczami Rose
Skoro go widzę pod moją szkołą to znaczy, że wyszedł chyba, że mam omamy. To bez sensu po co on tam tak stoi, nie podszedł, nie zagadał, nic tylko stał i się patrzył. Będzie się teraz w coś ze mną bawić czy co? Za cholerę nie wiem o co mu chodzi. Jak na razie działa mi na nerwy. I cholera jak go zobaczyłam pod tym drzewem uszło ze mnie całe powietrze. Nie widziałam go tak długo i nawet po tym co zrobił miałam ochotę podbiec i rzucić mu się na szyję, ewentualnie zajebać i wtedy rzucić mu się na szyję. Serce o mało nie wyrwało mi się z piersi, tak bardzo go kocham. Wsiadam do samochodu i szybko odjeżdżam, żeby czasem nie zrobić czegoś głupiego jak podejście do niego.
Następnego dnia gdy wychodzę ze szkoły on znowu tam jest. Znowu tylko stoi i patrzy i wbrew pozorom jest jeszcze gorzej niż wczoraj. Dzisiaj zaskoczenie jest mniejsze a za to więcej myśli kotłuje mi się po głowie, wręcz czuje to jak bardzo mnie do niego ciągnie jakby był magnesem. Muszę naprawdę przyśpieszyć krok i znaleźć się jak najdalej, bo gdy ciągle czuje na sobie jego wzrok a mało nie padam na ziemie. Odjeżdżam z piskiem opon.
Trzeciego dnia nie jestem już zaskoczona jego widokiem, ale przyłapuje się na tym, że stanęłam i zaczęłam mu się przyglądać. Oh wygląda tak dobrze, ma kilkudniowy zarost i moja ulubioną skórzaną kurtkę. Dopiero gdy chłopak lekko się porusza wybudzam się i znowu odchodzę.
Dziś jest czwarty dzień odkąd zobaczyłam go pod tym drzewem, gdy tylko wychodzę z budynku patrzę w stronę drzewa, najbardziej przeraża mnie to jak czuję wielką nadzieje , ze znów go zobaczę, nie powinnam tak się czuć, powinnam go nienawidzić.
Jednak gdy spostrzegam, że nie ma go pod drzewem rośnie mi wielka gula w gardle i o mało się nie przewracam. Zabolało, już się znudził? Mrugam oczami i odwracam się w stronę samochodu i całkiem się zatrzymuje bo jednak go widzę, tylko po prostu zmienił miejsce. Teraz jak będę iść do auta będę przechodzić jakieś 8-9 metrów od niego. Ruszam się, żeby nie stać jak zamrożony kołek i całą siłą woli staram się na niego nie patrzeć. Dopiero gdy wsiadam do auta wypuszczam powietrze i patrzę na niego przez tylną szybę. Czuje się przez niego taka skołowana. Co on w ogóle wyprawia?
Oczywiście przez następnych kilka dni znowu stoi w tym samym miejscu. Dopiero w weekend mam od niego trochę spokoju. Taa spokoju, żeby sobie w samotności popłakać. Jednak już w niedzielę, całkowicie tęsknię za jego widokiem i nie mogę się doczekać poniedziałku aż znów go zobaczę, przyzwyczaiłam się do jego widoku przed szkołą. Więc w poniedziałek lecę do szkoły jak głupia i nie mogę się doczekać aż wszystkie lekcje się skończą. W końcu gdy słyszę utęskniony dzwonek jako pierwsza wychodzę z klasy zostawiając wszystkich w tyle. Wychodzę na zewnątrz i przeszukuje wzrokiem cały plac i parking. Gdy w końcu go widzę cała zamarzam, znowu zmienił miejsce, tym razem oparł się o mój samochód. Tego się nie spodziewałam, myślałam, że jak zwykle będzie tylko obserwował, ale jednak zaczął działać. Jednak ja nie mam ochoty na rozmowę z nim, nie przygotowałam się na to, nie mogę podejść, nie ufam sama sobie, nie wiem jak zareaguje. Więc po prostu spuszczam wzrok i czekam, aż zrozumie aluzję i odejdzie.
Oczami Nialla.
Przyglądam się jak stoi wpatrzona w ziemię. Czeka, aż odejdę, szlag myślałem, że już minęło wystarczająco dużo czasu i po tych wszystkich podchodach podejdzie. Dobra zaczekam pięć minut może się namyśli i podejdzie, taką mam przynajmniej nadzieje. Jednak gdy widzę, ze nadal stoi bez ruchu wiem, że raczej mam marne szanse. No cóż jeszcze za wcześnie, dam jej jeszcze kilka dni. Odchodzę dwa metry od jej samochodu. Dotarcie do auta zajęło jej dwie sekundy. Ja pierdole.
Przez następne dwa dni staję kawałek dalej ale trzeciego znowu podchodzę do auta.
_____________________________________________________________________
Nie zasługuje na wybaczenie nawet ;-; Przepraszam, postaram się dodać jak najszybciej kontynuację tego rozdziału ;-;