Dobra spóźniłam się tylko 10 minut, nie jest aż tak źle. Szybko odnalazłam Skinnera i się do niego dosiadłam.
- Cześć głupolu - witam się cmoknięciem w policzek.
- Sama jesteś głupol - mówi.
- Nie, mam lepsze oceny z matmy - chichoczę. Przewraca oczami, mimo że się uśmiecha, ogarniam się.
- Zamówiłem ci lody truskawkowe, lubisz prawda? - pyta z nadzieją.
- Uwielbiam - mówię z uśmiechem. - Co tam? Jak tam? - pytam. Wzdycha cicho.
- Ogólnie dobrze. Tylko ten facet mamy trochę mnie wkurza. -
- Czemu? - Wzrusza ramionami, jakby sam nie bardzo wiedział.
- Zachowuje się jakby miał do niej większe prawa, nawet rozporządza się w moim domu, czuje się jak u siebie - wyjaśnia. Przykro mi, że to go smuci, ale sam sobie na to zapracował.
- Wiesz, wyjechałeś. Dużo się zmieniło. Choćby to, że w życiu twojej mamy pojawił się ktoś ważny. Nie dziw się, ze przez ten czas wparował w jej życie. W ich życiu teraz ty jesteś czymś nowym i niespodziewanym. Nawet pewnie namąciłeś w ich poukładanym życiu. -
- Od kiedy ty się zrobiłaś taka mądra co? - Ironizuje.
- Zawsze byłam. - Uśmiecham się, on także.
- Wierz mi, że nie - mówi.
- Jesteś wredny - śmieję się. Po chwili oboje wycieramy łzy śmiechu. Oh uwielbiam takie chwile. Swobodne, lekkie i relaksujące. Miło pośmiać się tak beztrosko.
- Masz rację, są już razem długawo. Nic dziwnego, że tak się zachowują - wraca do tematu.
- Musisz się z tym pogodzić - mówię.
- Wiem, ale mam wrażenie że on nie jest dobry dla mojej mamy. -
- Skinner! Zaakceptuj to, że nie jesteś pępkiem jej świata, ma prawko kochać innych. Jesteś zazdrosny jak nie wiem. -
- Dlaczego twoje słowa są jak kubeł zimnej wody.
- Ktoś musi postawić cię do pionu bo zachowujesz się jak dziecko. -
- A czy nie tak właśnie zachowywałem się przez całe życie? - Pyta retorycznie. W jego oczach widzę smutek. Wiem, że chodzi mu o tą jego ucieczkę, owszem to było bardzo dziecinne.
- Nie zadręczaj się, było minęło. - Nie odpowiada tylko dzióbie w swoich lodach. Wzdycham.
- Może masz coś miłego w zanadrzu. - Od razu powraca mu uśmiech.
- Widziałem się z tą twoją przyjaciółką Clary... Jest naprawdę śliczna. - Przyglądam mu się. Tak to jest. Gdy ona bujała się w nim miał inną, teraz gdy zaczęła mu się podobać ona ma innego.
- Ma chłopaka - mówię w prost. Nie pokazuje żadnych emocji, dalej ten sam uśmiech.
- Wiem, tylko mówię, że jest ładna. - Kręcę z politowaniem głową.
- Faceci - mamroczę.
- No co? - udaje oburzenie. - A ty? Jak w ogóle poznałaś tego Neila? =
- Nialla - poprawiam go. - W klubie, nic ciekawego. -
- Jasne, jasne widzę ten uśmiech - mówi.
- Ah przejrzałeś mnie. Nasza historia to wręcz historia romantyczna, on uratował mnie z rąk oprycha, wręcz przyjechał na białym koniu... - przerywa mi.
- Mów jak człowiek. - Pokazuję mu język.
- Raz po imprezie jakiś facet się do mnie trochę dobierał, Niall przyszedł mi z pomocą. -
- Ale nic ci się nie stało? -
- Poza obitym nosem i cholernym przerażeniem nic. Jak Niall oderwał ode mnie tego gościa, byłam tak spanikowana, że zaczęłam przed nim uciekać, oczywiście mnie dogonił, a ja zemdlałam ze strachu. Obudziłam się w jego mieszkaniu. -
- O kurde - mamrocze. - Kto by pomyślał, normalnie komedia romantyczna. -
- Prawda? Niall w ogóle jest niesamowity. -
- Gdy o nim wspominasz świecą ci się oczy, przerażasz mnie. - Żartuje. No cóż na to już nic mu nie poradzę. - Alex też tak miał - szepczę. Jego oczy zaszły maleńką mgiełką, jakby oglądał swoje wspomnienia. Zalała mnie fala dumy, że jestem podobna do brata, w końcu był niesamowity. Szkoda, że nie Niall nie ma szansy go poznać. Polubili by się. Wszyscy go lubili, taki właśnie był emanował własnym światłem i przyciągał wszystkich wokół. Miał tyle przyjaciół, a i tak często wolał spędzać czas ze mną.
Czuje jak zaczynają łzawić mi oczy.
- Nie pamiętam tego - przyznaję się ze smutkiem. Powinnam pamiętać takie rzeczy, a jednak...
- To nic, ja też sporo zapomniałem... -
- Ale ja nie chcę zapominać - mówię ze ściśniętym gardłem.
- Ja też maleńka, po prostu takie szczegóły zanikają, ale on zawsze będzie w twoim sercu. -
- Tak bardzo chciałabym go znowu zobaczyć - szepczę ledwo słyszalnie.
- Wierz mi ja też i kiedyś się z nim spotkamy. - Spoglądam na niego, posyła mi pocieszający uśmiech.
- Kiedyś... - powtarzam za nim jak echo. I cholera traktuje te słowa jak pieprzoną obietnicę.
- Jak lody? - Elegancko zmienia temat.
- Całkiem dobre. Ale jadłam lepsze... -
- Pewnie z klatki piersiowej tego Nialla - stara się mówić z powagą.
- Skinner!!! - Zaczynam się śmiać. - Ale w sumie to całkiem niezły pomysł. -
- O fuu weź - chłopak się krzywi, a ja nie mogę przestać chichotać. Zakrywam dłonią twarz, niech przynajmniej na to nie patrzy, jemu także się to udziela. Dziwna ta nasza rozmowa. Raz się śmiejemy raz rozpaczamy i tak na zmianę.
- Tak przy okazji, obiecałam mu że nie będę długo siedzieć - informuję go. Przy okazji piszę do Nialla czy po mnie przyjedzie.
- Spoko. I tak nie mogę na ciebie patrzeć dłużej niż godzinę. - Znowu pokazuje mu język jak duża dzidzia.
- Jesteś naprawdę niemiły - mrużę czy i intensywnie na niego patrzę. Ta nawet go nie rusza.
- Niall napisał, że będzie za pięć minut - mówię.
- Mam go poznać? - krzywi się.
- Nie, może kiedy indziej. -
- To dobrze. Twój brat patrzy i pewnie chciałby, żebym go sprawdził i dał mu w ryja. -
- Nie jestem dzieckiem sama o siebie zadbam - marudzę. Posyła mi niewzruszony wzrok. Kurde a mój morderczy dalej nie działa. Głupie to.
Czas się zbierać. Skinner zapłacił za lody i wyszliśmy z lodziarni. Po drugiej stronie ulicy zobaczyłam czekającego Nialla.
- Jest i Niall - szepczę do Skinnera.
- Wygląda na niegrzecznego - mówi.
- I jest niegrzeczny. - Poruszam brwiami, a ten udaje, że się krzywi.
- No to do następnego. - mówi. Mocno mnie przytula i całuje w policzek.
- Do zobaczenia. - Odchodzi w drugą stronę. A ja jak na skrzydłach idę w stronę Nialla. Dopiero po chwili spostrzegam, że jest nie w sosie. Jest wkurzony i cały napięty, co jest? Marszczę brwi.
- Hej - mówię. Nie podchodzę bliżej niż na metr, coś mnie cholernie blokuje. Przyglądam się wnerwionej twarzy Nialla. - Co jest? - pytam. '
- Co to za koleś? - pyta.
- Kolega. - Spoglądam na plecy Skinnera akurat znikającego za rogiem.
- Nie chcę żebyś się z nim spotykała - warczy, a moje serce przyśpiesza. Kurczę chyba nie powinnam tak ciepło żegnać się ze Skinnerem.
- Nie możesz mi zabronić, to kolega, o co ci chodzi? - Próbuje złapać jego wzrok, ale ciągle gdzieś ucieka.
- Tak żegnasz się z kolegami. - oczywiście ogromny nacisk na słowo kolega. Mówiąc to trochę przechylił się w moją stronę i wlepił we mnie w końcu wzrok, co tylko mnie zestresowało. Już wolę jak ucieka tymi oczami.
- Tylko się przytuliliśmy - mamroczę. Zaczynam się gubić, a wściekłość Nialla mnie przytłacza, jego wzrok wręcz wciska mnie w chodnik. W jego oczach pojawia się jakieś szaleństwo. Pierwszy raz od bardzo dawna czuje przed nim strach.
- Ostatni raz - rozkazuje mi. Co budzi także moją złość.
- Przestań, nie możesz mi wybierać przyjaciół - podnoszę głos.
- Masz świetnych tych przyjaciół - krzyczy. - Z nim też się pierdolisz jak z Samem? Ha? Nie wystarczam ci? Zachowujesz się jak dziwka!! Z kim jeszcze się pieprzysz co? - Ten krzyk jeszcze długo roznosił się echem po mojej głowie.
Dziwka!
Dziwka!
W oczach zakuły mnie łzy.
Nie mogę uwierzyć, że to powiedział, po prostu nie mogę.
- Niall proszę cię, uspokój się wierz że to nie prawda - naciskam na niego. Dlaczego jeszcze próbuję to ratować? Już dawno powinnam odejść.
- Zamknij się! Nie mam zamiaru patrzeć jak się kurwisz, z resztą na co czekasz, no leć za nim, pieprzyć się. - Popchnął mnie do tyłu, że o mało się nie wywróciłam. Ledwo utrzymałam równowagę. Jednak i tak cofnęłam się o dwa korki. - No biegnij... -
- Jak śmiesz nazywać mnie dziwką? Ty? Już nie pamiętasz jaką ty byłeś męską dziwką! - Uderzam dłońmi w jego klatkę piersiową i popycham do tyłu. - Nie masz prawa rozumiesz? Mam dość! Nigdy więcej nie chcę cię widzieć na oczy i pomyśleć, że naprawdę w ciebie wierzyłam ty dupku. Spierdalaj. - Odwróciłam się i zaczęłam odchodzić.
Proszę zatrzymaj mnie.
Przeproś mnie!
Zatrzymaj, krzyknij coś, proszę.
Cokolwiek tylko nie pozwól mi odejść.
Nie zrobił nic. Nie odezwał się, nie krzyknął.
Nie mogę w to uwierzyć. Nie mógł tego powiedzieć, to nie możliwe. To sen.
__________________________________________________________________________
Dla Natalii Tomlinson, żeby już się tak nie męczyła :P
piątek, 26 lutego 2016
poniedziałek, 15 lutego 2016
27
Minęło kilka dni od pierwszego spotkania ze Skinnerem, od tamtego czasu widzieliśmy się ponownie tylko raz. Oboje poszliśmy odwiedzić mojego brata, nawet nie wiedziałam jak bardzo tego potrzebuje, pójść na jego grób. Jakoś ostatnio nie miałam czasu tu przyjść, a właśnie rozmowa z nagrobkiem mojego brata dawała mi wytchnienie. Głupie ale prawdziwie. Skinnerowi też pomogło i to bardzo, widziałam to w jego oczach gdy wracaliśmy. Wyglądał na spokojniejszego, jakby to poukładało mu wiele spraw, ale nie dziwię mu się, na mnie działa to dokładnie tak samo.
Nie widzimy się zbyt często, bo odkąd wrócił po tak długiej nieobecności ma naprawdę dużo spraw na głowie, nazbierało się tego troszkę. Dlatego lepiej nie uciekać, teraz już to wie. Ale rozumiem to, jeszcze znajdzie dla mnie czas, mogę zaczekać te kilka dni, bo czym one są w porównaniu z kilkoma latami.
Opowiadał mi jak przebiegło jego spotkanie z mamą. Prawie płakał opowiadając mi to. Gdy tylko wszedł do domu rzuciła się na niego dokładnie jak ja i zaczęła płakać, płakała dość długo zanim uwierzyła, że widzi swojego syna. Znam ją i wiem, jak bardzo wszystko przeżywa, ale wróciła też do niej ogromna radość i kamień spadł z serca, co chyba jest najważniejsze, że znowu może cieszyć się pełnią życia.
Mama Skinnera miała tylko jego, jej mąż zmarł gdy on miał kilkanaście lat, trochę przed śmiercią Alexa. Bardzo to przeżyła i od tamtej pory każdą cząstkę siebie darowała Skinnerowi. Zawsze marzyłam by i moja matka taka była. Owszem Pani Glain zawsze była bardzo miła i kochająca, ale matki mi nie zastąpi.
Wzdycham wyłączam to myślenie za nim zwariuje, za dużo tych sentymentów, głowa mnie zaraz rozboli.
Wróciłam myślami do rzeczywistości i zaczęłam się przyglądam jadącemu Niallowi. Wybraliśmy się na jeden z tych jego wyścigów. I jak na razie rządzi. Ah rządzi torem, ale rządzi i mną. O matko kiedyś na takie ckliwie słowa rzygałam tęczą, a teraz są piękne. W końcu przejeżdża przez linie mety i się zatrzymuje podchodzę do niego, no bardziej przebijam się przez tłum, aż w końcu jestem przy nim i mogę go pocałować i oczywiście udam, że nie czuje dziesiątek par oczu na moich plecach.
- Kolejne zwycięstwo - mówię. Uśmiecha się łobuzersko i przeczesuje swoją czuprynę.
- Zaskoczona? - prycha sarkastycznie.
- Może troszkę - żartuje. Chłopak wbija palce w moje żebra i przyciąga do siebie by mocno pocałować.
- Po prostu wiedziałem, że czekam mnie na mecie coś pięknego - szepczę.
- Niall stary! - Przerywa nam jego ziomek Greg. Oboje odwracamy się w jego stronę. Niall oczywiście mnie nie puszcza, wręcz przeciwnie ściska mocniej i przyciąga bliżej siebie.
Witają się ze sobą. Chłopak w końcu rzuca wzrokiem na mnie.
- Oh czyż to nie nasza piękna Rose? Widzę ze usidliłaś nam największe maczo - śmieje się. Nie mogę powstrzymać uśmieszku.
- Ktoś musiał - chichoczę. - Nic nie poradzę na moją wspaniałość. -
- Oj tak widzę - mamrocze Greg i spogląda na moje piersi. Ups, niedobrze. Niall podnosi się z maszyny.
- Wydłubie ci gały jak nie przestaniesz - warczy, co tylko przyprawia Grega o salwę śmiechu, a mnie o ogromną radość, ależ on jest zazdrosny. Ale co w tym dziwnego, przecież jestem taka wspaniała. Oj ale dziś żartownisia ze mnie.
W końcu chłopak panuje nad swym rozbawieniem.
- Ale cię wzięło człowieku - gwiżdżę.
- A żebyś wiedział. - Przenosi wzrok na mnie i jego złość zmienia się na wielką radość. Cieszę się, ze nie ma problemu z pokazaniem uczuć przy kumplach, dzięki temu to wszystko wydaję się takie prawdziwsze.
- W sumie ci zazdroszczę, mam dosyć już codziennie innej laski w łóżku. - kolejny żarcik z jego strony, ale było słychać też nutkę powagi i tęsknoty. A więc jednak, każdy chcę trochę uwagi i miłości.
- Nawet nie wiesz jakie to niesamowite - odzywa się Niall z całkowitą powagą. Boże jeszcze chwila i padnę z wrażenia, uniósł dziś mojego ducha na tysiąc metrów. Rozpiera mną energia.
Jego kumpel spogląda chwilowo na Nialla, nie wiedząc co ma powiedzieć.
- Więc chyba nie będę przeszkadzał. - Uśmiecha się szeroko i odchodzi.
- To jak dziecinko? Wracamy? - Kiwam głową i wsiadam na motor.
Chłopak zaryczał trochę swoją maszyną i tłum od razu ustąpił nam drogi.
Zaczynam z nim łączyć pasje do jazdy na motorze. To naprawdę fajne uczucie, zwłaszcza ze mogę być mocno przytulona do jego pleców, to chyba moja ulubiona część. Jednak szybko się kończy bo podjeżdżamy pod jego mieszkanko.
Ostatnio spędzam tu więcej czasu niż w domu, oczywiście kochana mamusia zdążyła zrobić awanturę, zdążyłam wejść tylko na chwilę, a ta od razu z krzykiem, przez co nawet spędziłam trzy dni w domu by jej bardziej nie wkurzać. Oczywiście Niall towarzyszył mi każdej nocy. Trochę ją to uspokoiła na jakiś czas, więc znowu witaj mieszkanko Nialla. Nie wiem czemu, ale tu czuje się dużo lepiej niż we własnym domu. Tutaj wszystko jest takie prawdziwe i naturalne, w moim domu czuć sztucznością nawet w mysiej dziurze. Całe życie marzyłam o takiej swobodzie jaką mam z Niallem. Uwielbiam to uczucie bycia tylko sobą i nikim więcej, mam dość ludzi którzy tylko udają a takich było przy mnie sporo. Wtedy nawet nie wiedziałam, ze tak łatwo przyjdzie mi naturalność, oraz szczęście.
- O czym tak myślisz? - Niall w końcu przegrywa z ciekawością. Wzruszam lekko ramionami.
- O tym jak bardzo lubię spędzać z tobą czas. - Jego uśmiech rozjaśnia mi dzień.
- Nic dziwnego - mówi na co od razu przewracam oczami. Siadamy u niego na kanapie. - To co może jakaś gierka? - proponuje. Odpowiadam mu wielkim uśmiechem.
- I tak nie wygrasz - śmieję się.
- Co ty! Tym razem nie dam ci forów - krzyczy. Zaczynam się kpiąco śmiać.
- Oj chłopcze, chłopcze - drwię. Zaczynamy grę. I tym razem naprawdę idziemy łeb w łeb.
Po jakimś czasie przerywa nam mój telefon. Skinner.
- Halo? -
- Hej maleńka, masz dzisiaj czas? - Spoglądam na Nialla. Oh nie chcę od niego iść, ale kiedyś muszę spotkać się ze Skinnerem i tak rzadko się widzimy.
- No chwilkę znajdę - mówię.
- Za jakieś pół godzinki? -
- Okej, gdzie? -
- Lodziarnia "U fererów" - proponuje.
- Spoks. - Odrzucam telefon i kontynuuje grę. Mam jeszcze kilka minut by skopać Niallowi dupę, śliczną dupę.
- Wychodzisz gdzieś? - pyta.
- Tak, ale nie na długo. Jak chcesz będziesz mógł mnie potem odebrać. -
- Okej. Za ile idziesz? -
- Za pięć minut. -
- To trzeba się ładnie pożegnać. - Odrzuca Joystick i rzuca się na mnie i po chwili jego usta czuje na całej twarzy. Nie przegapił też okazji, żeby ze śmiechem obślinić mi policzki.
- Niall - krzyczę, jednak nie potrafię udawać wkurzonej. Wycieram policzki z jego ślini. - Przestań mnie lizać. - Odrywa moje dłonie od twarzy i znowu mnie całuje.
- Ale jesteś taka słodka - mruczy.
- Jesteś gorszy niż dzieci. - Uuu ale marudzenie świetnie udaje. Ta to tylko bardziej go sprowokowało o zaczął przygryzać moją szyję oraz obojczyki, do tego doszły łaskotki.
- Przestań, proszę. - Krzyczę wręcz płacząc ze śmiechu. W końcu przestaje i spokojnie zagląda w moje oczy, po czym składa głęboki pocałunek i pomaga wstać. Oczywiście jeszcze dodatkowa kilka całusów na stojąco. Nie narzekam, jestem cholernie szczęśliwa.
- Lepiej już idź, bo za chwilę cię stąd w ogóle nie wypuszczę - mruczy.
- Napiszę, albo zadzwonię. Do zobaczenia. - Ostatni cmok w usta i wychodzę. Oh kurczę trochę za długo zeszło mi się żegnanie z Niallem. Jeśli trafię od razu na autobus to zdążę.
W połowie drogi złapał mnie jakiś dziwny nastrój. Mam wrażenie jakby coś miało się dzisiaj stać, głupie uczucie, niby co? Przestań, nie szukaj dziury w całym.
Jednak uczucie nie odeszło, jedynie schowało się gdzieś głębiej.
Bez sensu do cholery!
____________________________________________________________________
Prosiłam, żeby nie napierdzielać mi spamu pod rozdziałami -_-
Nie widzimy się zbyt często, bo odkąd wrócił po tak długiej nieobecności ma naprawdę dużo spraw na głowie, nazbierało się tego troszkę. Dlatego lepiej nie uciekać, teraz już to wie. Ale rozumiem to, jeszcze znajdzie dla mnie czas, mogę zaczekać te kilka dni, bo czym one są w porównaniu z kilkoma latami.
Opowiadał mi jak przebiegło jego spotkanie z mamą. Prawie płakał opowiadając mi to. Gdy tylko wszedł do domu rzuciła się na niego dokładnie jak ja i zaczęła płakać, płakała dość długo zanim uwierzyła, że widzi swojego syna. Znam ją i wiem, jak bardzo wszystko przeżywa, ale wróciła też do niej ogromna radość i kamień spadł z serca, co chyba jest najważniejsze, że znowu może cieszyć się pełnią życia.
Mama Skinnera miała tylko jego, jej mąż zmarł gdy on miał kilkanaście lat, trochę przed śmiercią Alexa. Bardzo to przeżyła i od tamtej pory każdą cząstkę siebie darowała Skinnerowi. Zawsze marzyłam by i moja matka taka była. Owszem Pani Glain zawsze była bardzo miła i kochająca, ale matki mi nie zastąpi.
Wzdycham wyłączam to myślenie za nim zwariuje, za dużo tych sentymentów, głowa mnie zaraz rozboli.
Wróciłam myślami do rzeczywistości i zaczęłam się przyglądam jadącemu Niallowi. Wybraliśmy się na jeden z tych jego wyścigów. I jak na razie rządzi. Ah rządzi torem, ale rządzi i mną. O matko kiedyś na takie ckliwie słowa rzygałam tęczą, a teraz są piękne. W końcu przejeżdża przez linie mety i się zatrzymuje podchodzę do niego, no bardziej przebijam się przez tłum, aż w końcu jestem przy nim i mogę go pocałować i oczywiście udam, że nie czuje dziesiątek par oczu na moich plecach.
- Kolejne zwycięstwo - mówię. Uśmiecha się łobuzersko i przeczesuje swoją czuprynę.
- Zaskoczona? - prycha sarkastycznie.
- Może troszkę - żartuje. Chłopak wbija palce w moje żebra i przyciąga do siebie by mocno pocałować.
- Po prostu wiedziałem, że czekam mnie na mecie coś pięknego - szepczę.
- Niall stary! - Przerywa nam jego ziomek Greg. Oboje odwracamy się w jego stronę. Niall oczywiście mnie nie puszcza, wręcz przeciwnie ściska mocniej i przyciąga bliżej siebie.
Witają się ze sobą. Chłopak w końcu rzuca wzrokiem na mnie.
- Oh czyż to nie nasza piękna Rose? Widzę ze usidliłaś nam największe maczo - śmieje się. Nie mogę powstrzymać uśmieszku.
- Ktoś musiał - chichoczę. - Nic nie poradzę na moją wspaniałość. -
- Oj tak widzę - mamrocze Greg i spogląda na moje piersi. Ups, niedobrze. Niall podnosi się z maszyny.
- Wydłubie ci gały jak nie przestaniesz - warczy, co tylko przyprawia Grega o salwę śmiechu, a mnie o ogromną radość, ależ on jest zazdrosny. Ale co w tym dziwnego, przecież jestem taka wspaniała. Oj ale dziś żartownisia ze mnie.
W końcu chłopak panuje nad swym rozbawieniem.
- Ale cię wzięło człowieku - gwiżdżę.
- A żebyś wiedział. - Przenosi wzrok na mnie i jego złość zmienia się na wielką radość. Cieszę się, ze nie ma problemu z pokazaniem uczuć przy kumplach, dzięki temu to wszystko wydaję się takie prawdziwsze.
- W sumie ci zazdroszczę, mam dosyć już codziennie innej laski w łóżku. - kolejny żarcik z jego strony, ale było słychać też nutkę powagi i tęsknoty. A więc jednak, każdy chcę trochę uwagi i miłości.
- Nawet nie wiesz jakie to niesamowite - odzywa się Niall z całkowitą powagą. Boże jeszcze chwila i padnę z wrażenia, uniósł dziś mojego ducha na tysiąc metrów. Rozpiera mną energia.
Jego kumpel spogląda chwilowo na Nialla, nie wiedząc co ma powiedzieć.
- Więc chyba nie będę przeszkadzał. - Uśmiecha się szeroko i odchodzi.
- To jak dziecinko? Wracamy? - Kiwam głową i wsiadam na motor.
Chłopak zaryczał trochę swoją maszyną i tłum od razu ustąpił nam drogi.
Zaczynam z nim łączyć pasje do jazdy na motorze. To naprawdę fajne uczucie, zwłaszcza ze mogę być mocno przytulona do jego pleców, to chyba moja ulubiona część. Jednak szybko się kończy bo podjeżdżamy pod jego mieszkanko.
Ostatnio spędzam tu więcej czasu niż w domu, oczywiście kochana mamusia zdążyła zrobić awanturę, zdążyłam wejść tylko na chwilę, a ta od razu z krzykiem, przez co nawet spędziłam trzy dni w domu by jej bardziej nie wkurzać. Oczywiście Niall towarzyszył mi każdej nocy. Trochę ją to uspokoiła na jakiś czas, więc znowu witaj mieszkanko Nialla. Nie wiem czemu, ale tu czuje się dużo lepiej niż we własnym domu. Tutaj wszystko jest takie prawdziwe i naturalne, w moim domu czuć sztucznością nawet w mysiej dziurze. Całe życie marzyłam o takiej swobodzie jaką mam z Niallem. Uwielbiam to uczucie bycia tylko sobą i nikim więcej, mam dość ludzi którzy tylko udają a takich było przy mnie sporo. Wtedy nawet nie wiedziałam, ze tak łatwo przyjdzie mi naturalność, oraz szczęście.
- O czym tak myślisz? - Niall w końcu przegrywa z ciekawością. Wzruszam lekko ramionami.
- O tym jak bardzo lubię spędzać z tobą czas. - Jego uśmiech rozjaśnia mi dzień.
- Nic dziwnego - mówi na co od razu przewracam oczami. Siadamy u niego na kanapie. - To co może jakaś gierka? - proponuje. Odpowiadam mu wielkim uśmiechem.
- I tak nie wygrasz - śmieję się.
- Co ty! Tym razem nie dam ci forów - krzyczy. Zaczynam się kpiąco śmiać.
- Oj chłopcze, chłopcze - drwię. Zaczynamy grę. I tym razem naprawdę idziemy łeb w łeb.
Po jakimś czasie przerywa nam mój telefon. Skinner.
- Halo? -
- Hej maleńka, masz dzisiaj czas? - Spoglądam na Nialla. Oh nie chcę od niego iść, ale kiedyś muszę spotkać się ze Skinnerem i tak rzadko się widzimy.
- No chwilkę znajdę - mówię.
- Za jakieś pół godzinki? -
- Okej, gdzie? -
- Lodziarnia "U fererów" - proponuje.
- Spoks. - Odrzucam telefon i kontynuuje grę. Mam jeszcze kilka minut by skopać Niallowi dupę, śliczną dupę.
- Wychodzisz gdzieś? - pyta.
- Tak, ale nie na długo. Jak chcesz będziesz mógł mnie potem odebrać. -
- Okej. Za ile idziesz? -
- Za pięć minut. -
- To trzeba się ładnie pożegnać. - Odrzuca Joystick i rzuca się na mnie i po chwili jego usta czuje na całej twarzy. Nie przegapił też okazji, żeby ze śmiechem obślinić mi policzki.
- Niall - krzyczę, jednak nie potrafię udawać wkurzonej. Wycieram policzki z jego ślini. - Przestań mnie lizać. - Odrywa moje dłonie od twarzy i znowu mnie całuje.
- Ale jesteś taka słodka - mruczy.
- Jesteś gorszy niż dzieci. - Uuu ale marudzenie świetnie udaje. Ta to tylko bardziej go sprowokowało o zaczął przygryzać moją szyję oraz obojczyki, do tego doszły łaskotki.
- Przestań, proszę. - Krzyczę wręcz płacząc ze śmiechu. W końcu przestaje i spokojnie zagląda w moje oczy, po czym składa głęboki pocałunek i pomaga wstać. Oczywiście jeszcze dodatkowa kilka całusów na stojąco. Nie narzekam, jestem cholernie szczęśliwa.
- Lepiej już idź, bo za chwilę cię stąd w ogóle nie wypuszczę - mruczy.
- Napiszę, albo zadzwonię. Do zobaczenia. - Ostatni cmok w usta i wychodzę. Oh kurczę trochę za długo zeszło mi się żegnanie z Niallem. Jeśli trafię od razu na autobus to zdążę.
W połowie drogi złapał mnie jakiś dziwny nastrój. Mam wrażenie jakby coś miało się dzisiaj stać, głupie uczucie, niby co? Przestań, nie szukaj dziury w całym.
Jednak uczucie nie odeszło, jedynie schowało się gdzieś głębiej.
Bez sensu do cholery!
____________________________________________________________________
Prosiłam, żeby nie napierdzielać mi spamu pod rozdziałami -_-
Subskrybuj:
Posty (Atom)