piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział 8

- Powiedział ci prosto z mostu, że zawiózł by tam każdą dziewczynę? - dopytuje Clary, choć dobrze wiem, że doskonale mnie usłyszała. Co jak co ale ona ma gumowe ucho, usłyszy wszystko nawet to co nie jest przeznaczone dla niej, co ja mówię zwłaszcza słyszy takie rzeczy.
- Tak. - Mimo wszystko odpowiadam jej.
- Ale i tak go pocałowałaś? - Przewracam oczami.
- W policzek - informuje ją po raz kolejny.
- Nie rozumiem was - mówi w końcu i wzdycha.  Sama tego nie ogarniam a mowa, mam nadzieje że więcej go nie spotkam, a jednocześnie już nie mogę się doczekać aż go zobaczę i podświadomie mam ogromną nadzieje, że w końcu mnie pocałuje, aż strach się do tego przyznać, ale naprawdę tego pragnę. Coś mnie do niego ciągnie, gdy tylko się zbliży czuje jak mrowi mnie całe ciało, przeraża mnie to, taka sytuacja nie powinna mieć miejsca, zwłaszcza z kimś takim jak on. Przeraża mnie to ale nie mogę nic na to poradzić, że chcę go zobaczyć jeszcze raz i mimo tego że widziałam go dwa razy w żuciu, tęsknie za nim, co jest naprawdę dziwne bo za każdym razem wywierał we mnie naprawdę mieszane uczucia, w większości te złe.
-  Koniec o mnie, jak tam twoja randka? - pytam, odrzucając wszystkie rozmyślania o chłopaku na tył głowy, nie powinnam się teraz tym zadręczać. Przyglądam się jej ogromnemu bananowi na twarzy, jej humor udzielił się  mi i także się szeroko uśmiechnęłam. Stwierdzam iż wyglądamy jak idiotki, ale mam to gdzieś. - No więc? - dopytuje nie doczekując się odpowiedzi.
- Boże to była totalna kompromitacja - mówi, przez śmiech.
- To znaczy? - Chyba pierwszy raz muszę coś z niej wyciągać, zazwyczaj mówi o wszystkim za nim ja w ogóle zdążę na nią spojrzeć.
- No było fajnie, byliśmy w kinie, potem na kolacji, a potem odprowadził mnie do domu. - Mrużę oczy. Coś dziwnego się z nią dzieje. 
- I gdzie tu kompromitacja? 
- Oh... no bo... - rumieni się i odwraca wzrok. 
- Czy ty się właśnie zarumieniłaś? - Prawie krzyczę z przejęcia. Drodzy państwo Clary Kend jest zawstydzona, to coś niesamowitego. - Co się działo na tej randce mów - piszczę podekscytowana.
- Gdy mnie odprowadził, pochylił się i chciał mnie pocałować ale wtyfsmomfsencfsieodbgbiłobgmibsię - Zaczęła, ale skończyło mówić coś w tym style blebleble..
- Co? - dopytuje. Jęknęła.
- Odbiło mi się - powtarza wyraźniej. Zatkało mnie, a po chwili zaczęłam się śmiać jak opętana.
- O mój Boże, że co? - Z ledwością mówię przez śmiech. - Jak to możliwe? -
- Błagam cię przestań i tak mi strasznie głupio - prosi. A ja próbuje się powstrzymać, przygryzam mocno wargę, ale nie mogę powstrzymać chichotu. - super - komentuje i próbuje udawać, że ją to nie rusza.
- Uciekł? - pytam w  końcu trochę się ogarniając.
- Można tak powiedzieć, powiedział że zdzwoni i się pożegnał. Był naprawdę świetny, a ja musiałam zrobić coś takiego - jęczy.
- No wiesz znajdziesz kogoś komu nie będzie przeszkadzało, ze bekasz mu w twarz - mówię. Patrzymy się na siebie i wybuchamy śmiechem. O Matko chyba zaraz się posikam ocieram łzy i siadam na ławce, naprawdę się boje, że popuszczę, a było by to dość niezręczne, zwłaszcza że jestem w parku. Blondynka siada obok mnie i próbuje powstrzymać śmiech. Gdy już prawie się ogarniałam spojrzałam na jej minę jak próbuje powstrzymać śmiech i wszystko poszło na marne, zaczęłam się śmiać z podwójną siłą.
Usłyszałam nadchodzący z daleka ryk motoru i nie mogłam nic poradzić na to, że automatycznie spojrzałam w tamtą stronę. Poczułam ulgę i rozczarowanie widząc, że to nie Niall, tyle ludzi jeździ motorami, mało możliwe, żebym ujrzała akurat jego.
- Wypatrujesz go? - pyta Clary. Najwidoczniej zepsułam naszą bardzo radosną chwilę. Wzdycham.
- Nie wiem - mówię szczerze. Nie rozumiem swoich emocji.
- Napisz do niego - mówi poważnie.
- Co? Nie - odpowiadam szybko marszcząc brwi. - Nie ma mowy. - Wzrusza ramionami i nie komentuje tego.
- Uwielbiam mieć wakacje, bo można chodzić w poniedziałki na imprezy - informuje mnie. Uśmiecham się szeroko, doskonale rozumiem o co jej chodzi.
- Jaki Club dziś odwiedzimy? - pytam. Mruga do mnie, ale nie odpowiada. Parskam śmiechem i kręcę głową. Potrafi wkurzać ludzi. - Co ty kombinujesz? - dopytuje, ale odpowiada mi tylko chichotem. Nagle mnie olśniewa.
- Nie zrobimy imprezy u mnie w domu - krzyczę.
- Przecież wiem, masz psychiczną sąsiadkę. Idziemy do Martina.
- Znamy jakiegoś Martina? - Kręci głową i się uśmiecha. Nie nadążam za tą dziewczyną.
- Nie mam zamiaru wkręcać się na czyjąś imprezę - stwierdzam natychmiast.
- Będą wdzięczni że ktoś taki jak ty odwiedza ich imprezę, z resztą nie przejmuj się mam zaproszenie - informuje mnie.
- Od? - Wzdycha.
- To nie jest ważne idziemy i już. - W jej oczach widzę upór i wiem, że nie mam nawet po co jej odmawiać bo najnormalniej w świecie zaciągnie mnie tam siłą.
***
Zakładam na siebie letnią sukienkę, a pod spód czerwone bikini. Nie mam zamiaru robić makijażu, bo to by było bez sensu, w końcu to impreza nad basenem. Choć to śmieszne, że niektóre laski nie pływają bo wolą sobie pomalować twarz. Ja tam uwielbiam wodę. 
- Gotowa? - pyta moja najlepsza przyjaciółka. Byłyśmy wcześniej u niej by mogła się przygotować, teraz zaliczyłyśmy przystanek u mnie, a teraz kolej na imprezę.
- Tak chodźmy - mówię. Wychodzimy z mojego domu i jej srebrnym audi jedziemy pod dom tego Martina. Gdy docieramy na miejsce, nawet nie jestem zaskoczona na widok wielkiej willi, to było do przewidzenia. Bogaty dzieciak + pusta chata = impreza.
Wychodzimy z auta i kierujemy się do środka, nie mamy nawet co pukać bo drzwi są szeroko otwarte, a kilka osób pije już na werandzie. Widzę kilka znajomych twarzy i kiwamy im na przywitanie, ale nie są to jakieś konkretne osoby, więc nie zatrzymujemy się, żeby pogadać. Zgarniam po drodze kubek z piwem i wychodzę za Carly na taras z tyłu domu, gdzie znajduje się wielki basen. 
- Ben! - Krzyczy Clary. Szybko zaczynam go wypatrywać i po chwili widzę jak chłopak podchodzi do nas z wielkim uśmiechem.
- Hej - witam się z nim przytulasem i cmoknięciem w policzek, po czym wita się z Clary.
- Cieszę się, że was widzę - mówi - Chodźcie przy basenie jest Sam i Viki. - łapie nas za ręce i ciągnie w stronę reszty naszych znajomych. Gdy tylko Victoria nas spostrzega podnosi się z leżaka i piszczy jak porąbana, przy czym mocno nas tuli na powitanie.
- Ale fajnie, że jesteście - piszczy. Kurczę lubię ją, ale serio potrafi być naprawdę irytująca, chodzi o to że jest trochę tępawa. Witam się z Samem, ale on przetrzymuje mnie w ramionach trochę dłużej niż reszta.
- Widziałem Ashtona, nie wkurwiaj się ale przyszedł z Saszą - mówi mi na ucho. 
- Z tą suką? - warczę, czuje jak krew zaczyna mi buzować. Niech ją szlag.
- Owszem, uspokój się już nie jesteście razem nie rób scen - poucza mnie i dopiero się odsuwa. 
Wiem, że już ze sobą nie jesteśmy, ale jak on do cholery może mi to robić. Dobrze wie że nienawidzę się z tą laską. Działa mi na nerwy jak mało kto i gdy tylko widzę jej paszczę mam ochotę zrobić jej krzywdę. Doskonale wiem że ta szmata robi to specjalnie, wie że spotykając się z moim byłym strasznie mnie zdenerwuje. Nie lubimy się odkąd pamiętam, tak naprawdę nawet nie wiem dlaczego. Kiedyś nawet normalnie ze sobą rozmawiałyśmy, a potem zrobiła się dla mnie cholernie nie miła, wręcz wredna. Zaczęła wyzywać mnie od najgorszych, a ja nie zostałam jej dłużna i robiłam to samo. Nie pozwolę nigdy sobą pomiatać. Od tamtych czasów jesteśmy wrogami, choć ja nadal nie wiem z jakiego powodu. Clary uważa, że to z zazdrości, ale czego miała by mi zazdrościć? Jest ładna, popularna i bogata, ma wszystko to  co ja, a nawet lepiej bo nie ma tylu problemów. Więc jaki miałby być powód jej zazdrości. Chyba już nigdy się nie dowiem. 
Rozumiem więc dlaczego z nim przyszła, ale dlaczego on to zrobił? Naprawdę ma zamiar mścić się na mnie w taki sposób, nie wystarczyło mu że ranił mnie kiedy byliśmy razem? Ma zamiar mnie dobijać? No totalny frajer z niego.
- Rose?! - Skupiam swoją uwagę na Samie. Kurczę chyba zabłądziłam we własnych umyślę.
- Hmm? - Przygląda mi się zmartwionym wzrokiem.
- Nie szukaj go, to już nie powinno cię obchodzić, nie potrzebnie się zamartwiasz... Chodźmy popływać - prosi. W duchu przyznaję mu racje. Nie powinnam się nimi przejmować. Ashton już od dawna nie jest mój i może spotykać się z kim chcę, nawet jeśli to Sasza. Podnoszę się i odstawiam piwo. To już chyba moje drugie. Nawet nie zauważyłam, że wypiłam pierwsze. 
Zdejmuje sukienkę i wskakuje do basenu zaraz za Samem. On doskonale potrafi oderwać mnie od złych myśli. Jest świetnym przyjacielem. Na jakiś czas zapominam o Ashtonie i jego nowej lasce i świetnie się bawię z Samem. Do czasu, aż słyszę śmiech Saszy. Czy ona robi to specjalnie? Odwracam się w stronę z której dobiega jej rechotanie i wzdycham. Nie widziałam go od ponad miesiąca i muszę przyznać, ze wygląda dobrze, wręcz świetnie. Jest jak lep na dziewczyny, potrafi zdobyć każdą, niestety robił to gdy byliśmy razem. Zerwałam z nim bo był mi nie wierny, obiecywał że to więcej się nie zdarzy, ale miałam dość wypłakanych przez niego łez. Nie wynagradzało tego nawet jego boskie nagie ciało nade mną. Kiedyś go kochałam, ale teraz już chyba tęsknie tylko za jego ciałem, a zazdrość wynika tylko z przyzwyczajenia, mam nadzieje że to właśnie jest powód. Nie chcę mieć takich uczuć względem Ashtona. Głupie serce, przecież to kutas.
- Rosie proszę cię - mówi cicho Sam. Posyłam mu morderczy wzrok.
- Przestań Sam, nic się nie dzieje - mówię cicho i wychodzę z wody. Do końca miałam nadzieje, że to jednak nie prawda, dopóki ich nie zobaczyłam. Są tacy szczęśliwi, nie powinno ale to mnie wkurza na maksa. Czuje jak coś mnie gniecie w klatce piersiowej.
- Wszystko w porządku? - pyta Clary, gdy już usadowiłam się na miejscu obok. Kiwam głową. Nie wierzy mi bo dalej wpatruje się we mnie zatroskanym wzrokiem. Musiała ich zauważyć, zna mnie  więc wie, ze to może wytrącić mnie z równowagi.
- Nie patrzcie na mnie jak na dziecko, jestem dorosła - warczę i odchodzę od nich, ale najpierw zarzucam sukienkę na mokry kostium. Mam już dość tych ich ciągłych spojrzeń. Mam do cholery 19 lat, wiem jak poradzić sobie z widokiem byłego z inną dziewczyną. Rozumiem zdarza mi się wybuchnąć, czasem mój temperament jest nie do zniesienia, ale przecież po raz kolejny nie rzucę się na jakąś laskę z pięściami, wystarczy że zrobiłam to raz. Długa i żałosna historia, nie wytrzymałam z zazdrością, aż wstyd się przyznać.
- Rose kochanie! Rose - Usłyszałam za sobą przesłodzony krzyk Saszy. Pięknie, zaraz zacznie się teatr, niech każdy życzy mi powodzenia i modli się, żebym nie rozkwasiła jej ryja.
___________________________________________________________________________
Przepraszam za wszystkie powtórzenie, zauważyłam że jest ich kilka ale nie mam siły tego sprawdzać.
Zostawcie po sobie miłe słówko :) 

4 komentarze:

  1. O ty! W takim momencie?!
    Rozdział bombowy na serio :)
    Jejku, nie mogę się już doczekać nexta!
    Pisz go szybko, ok?
    U mnie pojawił się kolejny rozdział więc jak chcesz to wpadaj ;*

    Ściskam,
    Alicja ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem to ja o czymś zapomniałam.
      Rose, życzę Ci żebyś nie rozkwasiła jej ryja :D
      Tak na wszelki wypadek ^^
      A tak na marginesie,
      słodki ten Sam *.* xdd

      Usuń
  2. Rozdział super. Mam nadzieję, że Niall pojawi się w następnym <3

    OdpowiedzUsuń